Bakuman #09

Pomiędzy marzeniami a rozsądkiem

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Bakuman #09
W poprzedniej odsłonie Bakumana relacje damsko-męskie przyćmiły pozostałe wątki historii. Również w dziewiątym tomie odgrywają ważką rolę, lecz już nie tak dominującą.

Shuujin wyprowadził na prostą związek z Miyoshi. Komediowa seria tworzona przez protagonistów ma się dobrze, ale bynajmniej ich to nie zadowala. Zwłaszcza gdy prawdziwym objawieniem magazynu, w którym publikują, okazuje się historia autorstwa Iwase, szkolnej konkurentki Shuujina. Niegdyś rywalizowali o jak najlepsze stopnie, teraz gra toczy się o większą stawkę.

Dumna i chłodna Iwase to postać silnie kontrastująca nie tylko ze swoim adwersarzem, Shuujinem, ale i ilustratorem jej mangi – Niizumą. Obaj kochają mangi i zadbali, aby inne aspekty życia nie przeszkadzały im w tworzeniu. Co innego Iwase – mangi zdają się być jej obojętne, pragnie jedynie rywalizować oraz zwrócić na siebie uwagę Shuujina. Zestawienie tak odmiennych podejść, z jednej strony twórców w pełni oddanych własnej twórczości, z drugiej chłodnego wyrachowania, wypada przyzwoicie. Jednakże niecały tom #9 jest jednakowo interesujący.

Historia wyraźnie zwolniła, sprawy sercowe bohaterów w dużej mierze zostały unormowane, serie tworzone przez członków Drużyny Fukudy stale lądują w rozkładówce Jumpa... Idylla, którą psuje... Iwase? Nie tylko. Swoje trzy grosze wtrąca również pierwszy redaktor głównych bohaterów, Akira Hattori. W efekcie to, co wydarza się w końcówce dziewiątego albumu Bakumana, jest bardzo łatwe do przewidzenia, biorąc pod uwagę wydźwięk całego cyklu i wcześniejsze perypetie. Prawdopodobnie w kolejnym tomiku obaj managacy powrócą na tory, z których zboczyli przez słuchanie niewłaściwych rad. By jednak nie była to tylko zwykła zmiana priorytetów protagonistów, Ohba dodał do tego pewien haczyk, który sprawia, że trudno spojrzeć obojętnie na decyzję podjętą przez mangaków. Widać więc nadzieję na znaczne ożywienie historii, co na tym etapie wydaje się być niezbędne. Po komediowej, ale w gruncie rzeczy nużącej i dłużącej się wcześniejszej odsłonie, również dziewiąty tom jawi się jako rozciągnięty ponad miarę i momentami zwyczajnie przegadany. Pozostaje życzyć sobie i innym czytelnikom, by nie stało się to także udziałem kolejnych albumów.

Dobrym znakiem jest zaś to, że scenarzysta w dalszym ciągu sprawnie kreuje zróżnicowane postacie oraz powiększa role niektórych z nich, nie stroniąc od dodawania do opowieści nowych twarzy. Z recenzenckiego obowiązku nadmienię jedynie, że rysunki Takeshiego Obaty nie schodzą poniżej wysokiego poziomu poprzednich odsłon.

Historia mangaków znacząco spowolniła i dobrze się stało, że scenarzysta na koniec tomu ponownie postawił przed bohaterami spore wyzwanie. Dzięki temu Bakuman, po dwóch słabszych odsłonach, niesie nadzieję na bardziej angażującą fabułę w kolejnym albumie i oby to nie były czcze życzenia.