» Horror czyli Kulthulhu » Scenariusze » Sprawa pana Cavoura

Sprawa pana Cavoura


wersja do druku
Redakcja: 11186

Dryń, dryń, dryń... Dźwięk starego, dawno nieużywanego telefonu nakazał podświadomie prywatnemu detektywowi, Richardowi Hartmanowi, odłożyć kubek z zimną kawą, by podnieść zakurzoną z lekka słuchawkę.

- Hartman
- Dzień dobry! Pan jest prywatnym detektywem?
- Na to wygląda.
- Jestem przedstawicielem pana Cavour. Jeśli jest pan zainteresowany...
- Ile?
- 50$ dziennie do rozwiązania umowy.
Cisza.
- To jak nazywa się ten pański klient? Kafu?
- Camillo Cavour. Proszę przyjechać do hotelu "Neptun" przy Rue de la Montagne. Wie pan, gdzie to jest?
- Naprzeciwko Placu Richelieu? Będę tam za pół godziny albo nie, za godzinę.


Sprawa pana Cavoura jest scenariuszem, stworzonym z myślą o poprowadzeniu w systemie KULT, choć nie występują w nim żadne elementy jego kosmologii; można więc go prowadzić we wszystkich systemach, osadzonych we współczesności. Na zasadzie retrospekcji scenariusz odnosi się do okresu II wojny światowej. Akcja może się zacząć w dowolnym kraju, zaś jej główna część rozgrywa się w północnych Włoszech. Poniższy zarys scenariusza jest przykładową linią fabularną, wzdłuż której mogą pójść gracze. Jednak tylko od Mistrza Gry i zachowania graczy zależy zakończenie przygody i to, czy postaci odkryją przynajmniej część informacji, które mogą wyjaśnić co naprawdę stało się w sennej, włoskiej wiosce ponad pół wieku temu. Tyle tytułem wstępu.

Biuro, w którym urzęduje pan Cavour niczym nie różni się od otaczających je sklepów, których witryny roją się od lśniących, wielobarwnych i szaleńczo drogich sukni francuskich projektantów, o których większość przechodniów może tylko pomarzyć. Tyle, że tutaj witryn nie ma, jest natomiast elegancki pan w wieku koło trzydziestu lat, pod muchą. To przedstawiciel pana Cavoura, James Brooks.
Hartman nie mógł oprzeć się wrażeniu, że sklepienie budyneczku zaraz się na niego zawali. "Czy klient na pewno będzie w stanie się wywiązać ze zobowiązań?" – przemknęło mu przez myśl – "Będzie trzeba wziąć zaliczkę, bo inaczej tylko zmarnuję swój czas". Po kilkunastu sekundach stał już przed drzwiami skromnego pokoiku. Mężczyzna siedzący na małym tandetnym krzesełku zdawał się nie pasować do tego miejsca. Szlachetne rysy i wyraz twarzy znamionowały człowieka bystrego i mądrego. Miał już około siedemdziesięciu, osiemdziesięciu lat i siwe, niemal białe włosy. Ubrany w nieco staroświecki, ale niezwykle elegancki garnitur wstał, by podać rękę Hartmanowi.

- Witam. Cieszę się, że zdecydował się pan przyjść do mnie. Napije się pan kawy?
- Nie, dziękuję. Niech pan lepiej powie, w czyjej sprawie zostałem tu wezwany - czyżby podejrzenia w stosunku do pańskiej żony?
- Nie, panie Hartman. To mój daleki kuzyn. Pan Felicio Albertini.


Camillo Cavour może minimalnie podbić cenę. Wcześniej bogaty, stracił swoją fortunę. Jest dalekim potomkiem wielkiego męża stanu, hrabiego Camillo Benso di Cavoura, jednego z czterech ojców współczesnego państwa włoskiego (na jego cześć dostał imię). Jednak od tamtego czasu rodzinna fortuna zaczęła się rozpadać, samo nazwisko rodowe i honor nie starczały, żeby utrzymać ogromny majątek. W końcu nieubłagane koleje losu rzuciły go najpierw do Szwajcarii, a potem do Kanady, z dala od rodzinnych Włoch. Do tych kolei losu jednak jeszcze wrócimy.
Co zaś do samej osoby Felicio Albertiniego, to wedle słów Cavoura najprawdopodobniej zamieszkuje on nadal w ojczystych Włoszech. Żeby wykonać zlecenie gracze będą musieli tam pojechać, chyba, że całe śledztwo chcą przeprowadzić przez telefon, co nie jest do końca możliwe. W każdym razie Camillo jest w stanie pokryć wszystkie dodatkowe koszty misji, włącznie z biletem lotniczym do Włoch w obie strony (oczywiście w granicach rozsądku). Wszystko, co Camillo może powiedzieć o Albertinim to to, że jest on dość znanym dziennikarzem i zamieszkuje gdzieś na północy Włoch, koło Genui. Posiada też jego zdjęcie i wycinek jego artykułu (na temat polityczny - gazeta "Genoa" sprzed kilku tygodni). Albertini wygląda na około trzydziestoletniego człowieka sukcesu z pedantycznie zaczesanymi na bok włosami i bystrym spojrzeniem.
Cavour nie może dać graczom dużo czasu na wykonanie zadania. Sam musi pozostać w Kanadzie. Leczy się na postępującą chorobę serca, która może go w każdej chwili zabić. Prosi więc o szybkie wykonanie zadania i wręczenie Albertiniemu zalakowanego listu (patrz: pomoc). Jeśli gracze zdecydują się otworzyć kopertę – nie ma sposobu, żeby im w tym przeszkodzić, choć z ich strony to na pewno nie byłoby honorowe zachowanie – tekst jest w całości po włosku. Nie powinien on jednak zburzyć przygody, a możliwe, że spowoduje szybsze wciągnięcie graczy w fabułę. Sam Camillo Cavour zapytany o treść listu, będzie się starał odpowiedzieć wymijająco.
Graczom nie pozostaje nic innego niż rezerwacja biletu na pierwszy lot do Włoch. Podróż nie powinna być uciążliwa. Znalezienie taniego hotelu nie nastręcza problemu, o ile sprawa toczy się poza sezonem turystycznym. Jako że samolot dotrze do celu pod wieczór, przybysze zapewne będą chcieli odpocząć po trudach podróży. Być może wybiorą się na miasto. Tu już nic nie pomogę, należy sięgnąć do swojej wyobraźni i talentu narracyjnego, by odmalować graczom piękno i unikalność Włoch, zarówno tego dnia jak i niemal do końca przygody.
Następnego dnia zaczną się zapewne wielkie poszukiwania. Sposobów na znalezienie tego człowieka jest tysiąc. Wydaje się, że sprawa nie zajmie więcej niż dwa dni. Książka adresowa czy nawet spytanie przechodnia, dla której gazety ów pracuje (Albertini jest tutaj dość znanym dziennikarzem) mogą wskazać trop. Albertini rzeczywiście zamieszkuje w okolicach Genui, a dokładnie na jej wschodnich krańcach. W książce adresowej znajdą telefon. Jeśli zadzwonią, dopiero po południu odbierze Maria, żona Felicio, która chętnie zaprosi graczy, o ile będą dostatecznie mili. Dom państwa Albertinich, należących do bogatszej klasy średniej, jest ładny, choć pozbawiony zbytecznych ozdób. Oprócz żony Albertini ma również pięcioletnią córkę, Luizę. Maria z chęcią udzieli wszelkich potrzebnych graczom informacji, szczególnie, że sama nie ma pojęcia, gdzie jest aktualnie jej mąż.

- Myślałam początkowo, że mnie rzucił. Pojechał tak nagle, niemal bez słowa. Ale wcześniej żadnej kłótni, niczego. Potem w redakcji "Genoa" powiedzieli mi, że im również nie podał żadnych informacji. Ponoć pracował nad jakąś większą sprawą. Nie, nie wiem dokładnie, nad czym. Ale to musiało być coś dużego, bo zawsze chodzi podekscytowany, gdy ma coś ważnego. Tak też było dzień przed tym jak pojechał. Kiedy to było? Jakieś cztery, pięć dni temu. Wezwałam policję, ale wiecie, że oni nic nie robią, jak ich potrzeba. Zresztą Felicio jest zbyt porządnym facetem, żeby nagle wszystko rzucić. Ale lepiej być pewnym, prawda? Jak czegoś się dowiecie, to mnie poinformujcie, będę zobowiązana.

Jeśli gracze będą chcieli przeszukać jego pokój, Maria nie będzie stawiała oporu. Pomieszczenie urządzone jest w sposób prosty. Wszystko w maksymalnym porządku. W szafach po kilka koszul tego samego kroju i koloru. Na biurku leży kilkanaście kartek, ułożonych w równiutkim stosiku. Laptopa również wziął ze sobą. Trop się urywa. Jeśli Albertini miał zamiar wyjechać, to zaplanował to wcześniej. Ślady wykluczają możliwość jego porwania lub działania w wyniku nagłego impulsu. Jedyne, co może naprowadzić graczy na drogę prawdziwych wypadków to mała biblioteczka, w której znajdą wiele książek historycznych (szczególnie odnoszących się do czasów reżimu Mussoliniego). Jeśli będą mieli szczęście mogą odnaleźć kserokopię danych osobowych jednej z osób, której śladami ruszył Albertini (np. Sofii Croce). Resztę dokumentów wziął ze sobą.
Drugi ślad prowadzi naturalnie do redakcji "Genoa". Jeśli uda im się tam dostać (a tak zapewne będzie), to najlepszym towarzyszem do rozmowy będzie partner i przyjaciel Felicia, Stefan, wesoły facet około trzydziestki, któremu niepoprawny optymizm zdecydowanie pomaga w życiu. Zaprowadzi graczy do stanowiska pracy Felicia. Powie, że już przeszukiwał jego notatki w komputerze firmowym, bo sam był zdziwiony nagłym zniknięciem kolegi, szczególnie, że nie był on raczej człowiekiem impulsywnym. Podejrzewa jednocześnie, że trafiła mu się jakaś grubsza sprawa i chce ją rozwiązać na własną rękę, bo...

- Felicio był cholernie ambitny. Rzekłbym, że drugiego takiego nie znajdziesz stąd do Rzymu, bo tam takich karierowiczów jest więcej. Zresztą on sam chciał zawsze pracować w jakimś świetnym dzienniku – naszego za taki nie uważał. A przecież to nie jest żaden brukowiec. Kiedy wyszedł? To było gdzieś przed lunchem. Wyszedł gdzieś na korytarz, rozmawiał przez telefon, potem wrócił szybkim krokiem, wziął swój płaszcz i plik papierów z biurka, zapakował je w teczkę i wyszedł. Tyle. Nie, nie mam pojęcia, nad czym mógł pracować. Też możecie przeszukać jego biurko i komputer – ja to już zrobiłem dwa razy – same codzienne artykuliki. No cóż, ale nie ja tu prowadzę śledztwo, mogłem coś przeoczyć...

I w tym względzie Stephan miał rację. Po pierwsze, gracze mogą odnaleźć kilka ważnych adresów i telefonów w pamięci komputerowej bazy danych. Ostatni zapis pochodzi sprzed sześciu dni: Hotel "Adriatica" San Georgio. Podany jest również telefon. Jeśli sprawdzą ten ślad, to okaże się, że rzeczywiście Felicio był tam przez dwa dni, choć aktualnie już stamtąd wyjechał. Nic więcej telefonicznie nie uda się zrobić.
To jeszcze nie wszystko co można znaleźć wśród notatek Albertiniego. Jeśli naprawdę dobrze poszperają w biurku, to w jednym z grubych zeszytów znajdą na ostatniej kartce pospiesznie pozapisywane nazwiska: Giovanni Croce, Giuseppe Leonardi, Sofia Castiglione. Szybkie szperanie w źródłach wykaże, że zarówno Croce, jak i pani Castiglione mieszkają w San Georgio do którego właśnie się udał Felicio.
Nitka śledztwa prowadzi w linii prostej do San Georgio. Podróż rozpadającym się autobusem, po wąskich i zakurzonych drogach, zajmie graczom koło dwóch godzin. San Georgio to włoskie miasteczko przypominające tysiące innych. Aby dostać się do Hotelu "Adriatica", gracze będą musieli się trochę powspinać. Wysiłek zostanie nagrodzony pięknym widokiem z góry, skąd widać nawet Genuę. Ale czy Albertini przyjechał tam dla odpoczynku?
Gracze zostaną przywitani przez przygrubego recepcjonistę, który jest jednocześnie szefem hotelu. Zapytany o pana Albertiniego, z trudem przypomni sobie zabieganego jegomościa (rzecz jasna aktorskim trudem), który ledwo przyjechał i już wyjechał. Prawie w ogóle nie przebywał w hotelu. Nawet tam nie nocował. Na dodatek wykluczone jest, że chodził na wycieczki krajoznawczo-turystyczne, bo wychodził zawsze w garniturze i z aktówką. Zresztą szef hotelu nie chce się w to mieszać, bo to nie jego sprawa po co klienci przyjeżdżają i co robią. Gdyby zwracał uwagę na takie rzeczy już by go od dawna na świecie nie było. Tyle rozmowy z hotelarzem - więcej nie powie na temat przybysza. Zapytany o Croce i Castiglione nieco się ożywi

– No tak, on też się o nich pytał, Sofia Castiglione to moja matka, a Croce to mój wuj. Jak ci zależy, to mieszkają tutaj; tylko uprzedzam – są trochę upierdliwi.

Sofia Castiglione zamieszkuje w hoteliku na najwyższym piętrze. Rzadko stamtąd wychodzi. Jest już w podeszłym wieku. Ma koło osiemdziesięciu lat. Ledwo mówi i ledwo słyszy. Jednak uprzejmie odpowie na wszystkie pytania.

- Tak, był u mnie ten pan... Albertini, tak? Przyszedł zziajany w tym swoim drogim garniturze z brudnymi buciorami, patrzcie są jeszcze ślady na dywanie, nigdy ich się już nie wyczyści! O co pytał? O męża: mój mąż nazywał się Alberto Castiglione, prowadził zajazd, aż pewnego strasznego dnia podczas wojny, zaginął. O co się jeszcze pytał? O to, czy znam kogoś, kto mógłby go znać. Nie wiem, po co on tu przyszedł. Mój mąż był zwyczajnym, trzymającym się litery prawa człowiekiem. Tacy ludzie na ogół nie interesują prasy. Giuseppe Leonardi? Tak, był przyjacielem rodziny. Mieszkał tutaj wraz z nami. Nie, umarł trzy lata temu. Na co? O Boże! Ludzie w tym wieku umierają, czy ważne na co? Dajcie spokój! Croce? Nie, nie rozmawiam z nim od dwudziestu lat, od kiedy mnie obraził. Tak, nazwał mnie wariatką, bo oskarżyłam go o nielegalne mieszkanie w posiadłości naszego ojca, który przepisał ją na mnie. Nie, nie dało to skutku, sprawę umorzono. Gdzie mieszka? Głupie pytanie! Idź na drugi koniec korytarza, chyba trafisz!

Znalezienie identycznego, prostego pokoiku rzeczywiście nie powinno być trudne. Mieszka w nim zgrzybiały staruszek również koło osiemdziesiątki. Z trudem się podniesie i serdecznie przywita przybyszów. Jest skory do udzielania informacji. Z pewnością jego wiedza się bardzo przyda.

- Tak, byliście już u tej jędzy? Wy od Albertiniego? Szukacie go? Kiepawy typek. Ja bym takiemu nie zaufał. Ale długo nie porozmawialiśmy. A dziwne – te pismaki na ogół gadają dużo i bez sensu. Czego chciał? Informacji. Oni zawsze chcą informacji. Nie, nie o mnie. O moim – jak to powiedzieć - niby-szwagrze. Dlaczego niby? No bo tak naprawdę nigdy się nie ożenił z Sofią. Takie czasy. Nie było kiedy. I tak on żył u siebie, a ona u siebie. Gdzie? W takiej zapadłej mieścinie – Raegio. Chyba tak. No, ale potem słuch o nim zaginął. Zresztą nie dziwię mu się, kto by chciał żyć z taką jędzą, na dodatek ciężarną, lepiej już było iść na front. A może byście byli tak mili i przemycili mi tutaj co nieco wina, bo ten cholerny recepcjonista (jaka moja rodzina? to bękart!) nie pozwala na nic. Tylko wegetować. Dobra, idźcie, nie macie już tu nic do szukania, muszę obejrzeć teleturniej.

Czego szukał jeszcze tutaj Albertini? Był jeszcze w parafii, gdzie dowiedział się o tym, że Croce urodzili się tutaj, a o kimś takim jak Castiglione nikt nigdy nie słyszał. W księdze ślubów też nie ma ani jednej wzmianki o Castiglione. Sama Sofia i jej syn nadal widnieją w księdze pod nazwiskiem Croce.
Dziennikarz przeszukał również kroniki miejskie, z których wiele dowiedział się na temat dokładnych wydarzeń z roku 1944 na tym obszarze. W momencie historii, który go interesował, trwała już walka o Włochy. Tereny te były jeszcze pod panowaniem Niemców, którzy zajęli obszary niewiernych Włoch. Alianci zbliżali się na tyle powoli, ze naziści zdążyli wyrządzić miejscowej ludności jeszcze wiele szkód. Odbywały się liczne egzekucje zdrajców wśród ludności cywilnej, których kilka odnotowano w kronice. Jej autorami byli SS-mani. Wśród nich znajduje się również egzekucja dokonana w Raegio. Tam też się udał Albertini. W San Georgio gracze więcej raczej nie mogą się dowiedzieć. Do wsi Raegio kursuje niestety tylko jeden autobus dziennie, a droga na piechotę zajmie niemal cały dzień drogi po krętych, pagórkowatych drogach. Wygląda więc na to, że do rana będą musieli odczekać, bo autobus jest o 6:11.
Niewykluczone, że gracze zaśpią, szczególnie po trudach ostatnich dni, toteż nowy dzień może zacząć się od szalonego biegu do autobusu. Podróż do Raegio będzie trwała dobre dwie godziny, chociaż odległość jest niewielka. Autobus wzbija tumany kurzu, a gracze, jeśli zechcą, będą mieli szansę dowiedzieć się czegoś od współpasażerów (oprócz kierowcy jest ich dwoje: mężczyzna i starsza kobieta).
Raegio jest wsią zamieszkaną przez kilkudziesięciu ludzi. Zabite deskami okna nie wróżą tutaj specjalnych atrakcji. Ludzie zmęczeni prozą życia, nie mają zbytniej ochoty na rozmowę. Sprawą, która powinna zwrócić uwagę graczy, o ile oczywiście poczują się nią zainteresowani, jest sama historia wsi.
We wsi mieszka nadal wiele osób, które pamiętają dawne czasy, również te sprzed wojny. Raegio zostało założone przez jego pierwszych właścicieli – ród Cavour – jakieś kilka pokoleń wstecz. Tutaj też rezydowali oni z ojca na syna. Wieś wtedy wyglądała inaczej, tętniła życiem i dostatkiem. Jednak wojna przyniosła wiele zła, zabrała wielu ludzi, zniszczyła budynki i uprawy. Jedni poginęli, inni poszli do miasta szukać szczęścia. Teraz Raegio jest już niemal na wymarciu. Mało kto w ogóle pamięta o jego istnieniu. Istniała też rezydencja Cavourów, podobno piękny budynek. Został jednak spalony, nikt nie pamięta dokładniej dlaczego, prawdopodobnie zrobiła to wycofująca się armia niemiecka.
Albertini zatrzymał się w zajeździe u pana Giordano. Nie jest on jednym z tych, którzy dobrze pamiętają dobrze przeszłość wioski, zresztą nawet gdyby pamiętał to niechętnie by o tym mówił. Ktokolwiek zapytany o wydarzenia z czasów drugiej wojny światowej, będzie zbywał graczy kilkoma słowami: "przyszli Niemcy", "to było potworne", "wielu naszych zginęło". Z pewnością nie chcą nagłaśniać sprawy. Będą patrzeć na graczy z wyrzutem (kolejni dziennikarze). Piętno egzekucji ciągle prześladuje we wspomnieniach tę wioskę, ale świat o tym zdarzeniu już zapomniał. Nikt nie chce rozdrapywać ran z przeszłości. Przybycie szukającego sensacji dziennikarza może zburzyć ten spokój. Ludzie zaś się boją ukarania winnych, wśród których być mogą być ich najbliżsi. Jest jednak kilka osób, które graczom powiedzą o wszystkim.
W tym momencie pojawiają się nowe osoby: gracze zauważą dwóch muskularnych mężczyzn, ubranych w dżinsy i czarne podkoszulki, jeden z nich ma ciemne okulary. Bynajmniej nie pasują oni do otoczenia, tym bardziej, że gracze uświadomią sobie, że spotykają ich nie pierwszy raz i że widzieli ich już w San Georgio, jeśli nie w Genui. Co gracze zrobią w tej sprawie pozostawić trzeba ich pomysłowości, wytłumaczenia później. Wystarczy na razie, że powiem, że ktoś tutaj rzeczywiście chce wyeliminować naszych bohaterów z całej historii. Odnalezienie Albertiniego (żywego) oznaczać może od tej chwili wyścig z czasem.
Z kim rozmawiał Felicio po dostaniu się do Raegio? Znalezienie tej osoby nie będzie trudne, bo od razu wszyscy zwrócili uwagę na to, co robił przybysz. Poszedł do Giuseppe. Jest to sparaliżowany od pasa w dół mężczyzna, lat około sześćdziesięciu. Jest również nie do końca sprawny umysłowo, co nie powinno dziwić po tym co go spotkało. Mieszka w domu, który przypomina chlew. Za wykonanie jakiejś lżejszej pracy dostaje raz na jakiś czas jedzenie od innych mieszkańców, dzięki swoim zdolnościom stolarskim, nie mówiąc o ślicznych figurkach, których piękno mógłby docenić każdy, kto oczywiście zna się trochę na sztuce ludowej. Stanowią one jedyne urozmaicenie brudnego pomieszczenia. Giuseppe jest osobą, która świetnie pamięta owe wypadki, których wyjaśnieniem zajął się Felicio.

- Było ich czterech, jak czterech jeźdźców apokalipsy. Mieli na mundurach znak podwójnego pioruna. Wyszliśmy wszyscy z domów. To znaczy wypędzili nas. Dowodził nimi niejaki Hert. Charakterystyczny. Ze szramą na policzku. Zbierali wszystkich na placu. My się schowaliśmy, ja i moja siostra Anna. Ja miałem wtedy siedem lat, a ona coś koło trzynastu. Weszliśmy do obory. Zebrali chyba wszystkich ludzi, jacy wtedy byli w wiosce. Gdzie był plac? Teraz go nie ma. Trochę wyżej, tam, gdzie jest teraz las. Wszystko zarosło, mieszka tam leśniczy. Co było dalej? Znaleźli nas. Przyszedł ten duży, ze szramą – Hert. Rudolf Hert. Wiem, jak miał na nazwisko, bo trząsł całą okolicą. Ją pierwszą zobaczył. Wywlekł ją za włosy z siana. Zerwał z niej ubranie i zgwałcił. Anna zaczęła krzyczeć i błagać, żeby tego nie robił. Przyszło dwóch kolejnych. Oni też ją mieli. Siedziałem. Ale kiedy już odchodzili jeden mnie usłyszał. Mnie też wzięli – ten co mnie znalazł, chwycił mnie za nogę i ciągnął po żwirze. Dostałem kilka razy w twarz. Coś krzyczał do mnie w tym ichnim języku. Nie rozumiałem. Zawlekli nas na ten plac i dali łopaty. Kopaliśmy rów długi na kilkadziesiąt metrów. Nie dosięgałem do trzonka łopaty, toteż dostałem parę razy kolbą po żebrach, że nie pracuję jak trzeba. Wyzywali nas i pluli. Ale nie byli sami. Było z nimi kilku naszych – Włochów. Był pan Cavour. Camillo? Tak, chyba tak. Nie pamiętam już go dokładnie, ponoć wyemigrował potem do Szwajcarii. Nie mógł pewnie poradzić sobie z ogromem winy, która go przytłaczała. Naprawdę chcesz wiedzieć, co było potem? Tych kilku paniczów pod wodzą Cavoura wzięło karabiny i zaczęli strzelać. Nie byli wyszkoleni. Wielu nie umarło. Byli ranni. Mnie tylko drasnęło. Ale upadłem, udawałem martwego. Po mnie padła siostra i rodzice. Im się bardziej poszczęściło – śmierć na miejscu. Dostali w czaszkę, nie, ojciec chyba w klatkę piersiową. Zresztą... Potem nas wrzucili do grobu i kazali zasypywać. Włosi. Niemcy nawet nie kiwnęli palcem, tylko się przyglądali i coś mówili między sobą. Jasne. Oczywiście, że mógłbym powiedzieć nazwiska kilku z nich. Zresztą powiedziałem to Albertiniemu. Jeszcze widziałem, że ci, którzy strzelali, rozmawiali z Cavourem. Potem zaczęła spadać na nas ziemia. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem. Krzyk nie przechodził przez gardło. Potem zacząłem tracić dostęp do powietrza. Zaczęła mnie otaczać mokra ziemia (tak, tutaj bywają bardzo bagniste tereny, szczególnie w marcu). Wchodziła wszędzie: do ust, do uszu, do oczu. Wszędzie była ciemność. Straciłem chyba przytomność, kiedy udeptywali ziemię. Żeby nikt nie wiedział. Jak się uratowałem? Przyszedł leśniczy. Ponoć wszystkiego dowiedział się od lokaja Cavoura. Wykopał w nocy wraz z nim. Nie, nie tylko ja przeżyłem. Jeszcze było dwóch ludzi. Jeden umarł dzień później, a drugi wyjechał gdzieś daleko. I tyle. Cavour wraz ze świtą już niedługo opuścił kraj, gdy zaczęli się zbliżać Alianci. Kolaborant? Nie, Cavour nie był złym człowiekiem. Takie czasy. Jak mogę tak mówić? Sam nie wiem... Gdzie jest Albertini? Był tutaj jeszcze wczoraj. Siedział u mnie dwa dni. Spisywał wszystko po kolei. Nazwiska, adresy, szczegóły, szczególiki. Rzeczy tak mało ważne, że aż się zastanawiałem czy nie stracił rozumu... A teraz? Mógł pójść w tylko jedno miejsce...

Kiedy rozmowa będzie się miała ku końcowi, gracze usłyszą na zewnątrz odgłos nadjeżdżającego z dużą prędkością samochodu. To policja. Wysiada z samochodu. Gracze zauważą jeszcze kątem oka uciekających dwóch typków w dżinsach, a ich ucieczkę poprzedzi brzęk tłuczonego szkła w mieszkaniu Giuseppe i huk uderzającego o podłogę ciała. Policjanci nie będą mieli większego problemu z rozpoznaniem osób, których szukają. Gracze mogą być aresztowani tymczasowo z oskarżeniem, jako współwinni śmierci państwa Croce, którzy zostali zamordowani kilka godzin po ich wyruszeniu do wsi. Teraz dodatkowo mogą być uznani jako winni śmierci Giuseppe.
Co teraz zrobią zależy od ich pomysłowości. Po pierwsze, mogą uciec. Plan dosyć krótkowzroczny, ale nie pozbawiony sensu. Mogą również próbować przekupstwa. Jeśli mają spory zapas gotówki, może się udać, oczywiście przy wystarczająco dużym zaangażowaniu emocjonalnym, szczególnie, że chwilę potem zbiegnie się pół wsi. Jeśli gracze nie zadziałają szybko, to przekupstwo może stać się niemożliwe. Mogą próbować wytłumaczyć całe zajście, co jednak i tak pewnie skończy się ich aresztowaniem (bo taki jest nakaz). Oczywiście sposobów na przekonanie stróżów prawa jest dużo i tyle też ścieżek do wywinięcia się od potencjalnego więzienia. Najgorsze dla graczy rozwiązanie to wdać się w bójkę (ba! nawet strzelaninę) z policjantami.
W każdym razie czas upływa nieubłaganie. Giuseppe już zapewne nie żyje, zabity kulką z pistoletu jednego z typków, którzy uciekli. Życie Felicio jest zapewne w ogromnym niebezpieczeństwie. Dwóch mężczyzn, którzy powinni być za kratkami, jest na wolności, a sami gracze mają na karku policję.
Czas na nawiązanie kontaktu z Cavourem. Warto, by i on przedstawił swoją wersję wydarzeń. Jeśli gracze będą postępować po jego myśli, a siedzą na razie w areszcie, to może nawet zapłaci wysoką kaucję. Jeśli nie znajdą porozumienia, gracze nie tylko zostaną na lodzie (dokładnie w więzieniu), lecz również bez obiecanej gotówki.
Co do historii z perspektywy Cavoura, to przyparty do muru nie będzie już niczego ukrywał: był on w 1944 r. jeszcze bogatym właścicielem ziemskim. Jednak czym bliżej był front, tym bardziej zaostrzała się sytuacja na terenach zajętych przez wojska Osi. W końcu przyszedł donos na temat zdrady we wsi. Kto był jego autorem i czego dotyczył, tego pewnie nikt się już nie dowie. Natomiast do rezydencji Cavoura przybył wkrótce Rudolf Hert. W ręku trzymał papier, który zezwalał mu na osadzenie Camillo Cavoura i jego ojca oraz brata, a także reszty rodziny w obozie koncentracyjnym na terenie III Rzeszy.
Hert dał jednak wybór ojcu Cavoura: miał oddać wszystkie swoje kosztowności jako łapówkę, a także wydać kozła ofiarnego, którego sam ukarze. Stary Cavour wiedział o czym jest mowa i odrzucił propozycję. To samo zrobił starszy z jego synów. Camillo Cavour był wtedy jednak chłopakiem z tak zwanej "złotej młodzieży". Chciał żyć i to na wysokim poziomie. Myśl o obozie sprawiła, że przestał myśleć racjonalnie. Działał błyskawicznie. Wziął nocą kilku ludzi z rezydencji i, wespół z nimi, obezwładnił ojca i brata, po czym schował ich głęboko w piwnicy. Rano poszedł do Herta, kiedy ten przybył wraz z podwładnymi, żeby przeprowadzić Cavourów do stacji kolejowej w odległym o pięć kilometrów miasteczku, żeby stamtąd ruszyć do obozu. Cavour poświęcił życie ludzi ze wsi za życie swoich najbliższych, których kochał z całego serca.

- Nawet nie wiesz ile razy wracałem myślami do tamtej chwili. Myślałem potem o samobójstwie. Ale wiedziałem, że to nic by nie dało. Nawet nie wiesz ile bym dał, żeby wrócić tam i strzelić sobie w łeb, zanim strzeliłem do tych biedaków? Czy ty to wiesz?! Nie masz prawa mnie sądzić. Co ty byś zrobił? Skazał na śmierć tych, których kochasz po to tylko, żeby uratować honor? Na Boga!! Zrób chociaż to, o co cię prosiłem. Już nic nie naprawisz, musisz natomiast znaleźć Albertiniego i dać mu list, przekonać go, żeby nie publikował tego artykułu. Spiesz się – to już nie chodzi o moje życie, ale o jego.

Wybór już leży w rękach graczy. Mogą oczywiście zakończyć sprawę w tym momencie i nie ryzykować swojego życia i reputacji. Jeśli chcą zakończyć pomyślnie swoje zadanie, muszą w jakiś sposób wydostać się z aresztu. Droga do tego nie gra roli. Jeśli tego nie zrobią, to zostaną zapewne skazani za współudział w zabójstwie, a może nawet za zabójstwo. Albertini jest już u leśnika, syna tego człowieka, który uratował niegdyś Giuseppe. Niewiele czasu pozostało, by nie dopadło go dwóch tajemniczych mężczyzn. Może już go znaleźli. Gdy gracze dotrą na miejsce, leśnik będzie być może już martwy. Felicio znajdzie się na cmentarzu, a raczej nad rowem, którego bezskutecznie szuka. Teren jest pełen kłujących krzewów, którymi bujnie obrosła okolica. Nietrudno tutaj zabłądzić. Z pewnością są tutaj też mordercy Giuseppe.
W każdym razie, jeśli gracze natkną się na nich, tamci nie zawahają się użyć broni. Walka w gęstym lesie jest nieprzewidywalna, szczególnie jeśli toczy się w niemal egipskich ciemnościach. Kim oni są? Może gracze nigdy się tego nie dowiedzą, ale jeśli ich pokonają (bo gdy uciekną uratują swe życie, ale nie odkryją tego faktu), to znajdą przy nich dokumenty, które wskazują na to, że napastnicy są obywatelami Niemiec.
Czego oni tutaj szukają? Oprócz pana Cavoura i Albertiniego jest również trzecia zainteresowana strona: jest nią Rudolf Hert, były esesman. Aktualnie jest prezesem jednego z większych banków europejskich. Wie doskonale, że artykuł wywołałby większą burzę ekonomiczną, niż mógłby sobie wyśnić sam Albertini. Oznaczałoby to koniec dla niego i jego potężnego imperium finansowego. Stąd bezwzględność, z jaką jego ludzie zabrali się do przeciwdziałania takiej możliwości.
Być może jednak gracze nie zdążą. Albertini zginie. Afery nie będzie. Wszystko zakończy się tak, jak chciał tego Hert. Z pewnością Cavour zapłaci wtedy za robotę graczom. Z pewnością jednak pozostanie niedosyt.
A jeśli go uratują? Rów rzeczywiście istnieje i są w nim dwadzieścia cztery ciała. Wszystko dobrze zarośnięte krzewami. Jak postąpią gracze? Zlitują się nad Cavourem? Sami ogłoszą rewelacyjne wiadomości (z pewnością zyskają wtedy ogromną sławę, ale i masę nowych wrogów)? Może dojdą do wniosku, że nie warto rozdrapywać starych ran, bo nie wiadomo, ile osób na tym ucierpi. A z pewnością ucierpi wielu, również tych niewinnych.


Pomoc (pisane po włosku):

Montreal, 17.06.2004

Szanowny Panie Albertini!

Zaklinam Pana! Niech Pan nie pisze tego artykułu. Nie wiem, czy mnie Pan wysłucha, ale proszę o litość dla człowieka, leżącego na łożu śmierci. Nie dla mnie jednak ta litość. Mnie już nic nie pomoże. Niech się Pan zlituje nad moimi synami. Jeden z nich jest urzędnikiem w państwowym zakładzie, a drugi pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej. Wiadomość, że jego ojciec był potworem, załamie go. Zniszczy Pan życie moje, mojej rodziny i wszystkich tych, którzy jeszcze pozostali przy życiu, ich potomków. Na Boga! Nie chce Pan chyba nieszczęścia ludzi, którzy będą niewinnie napiętnowani. Zaklinam Pana, Panie Albertini – nie rób Pan tego! Jeśli zależy panu na pieniądzach, niech Pan przyjedzie do Montrealu. Oddam Panu wszystko, co jeszcze pozostało z rodzinnej fortuny. Proszę - niech Pan się zastanowi, zanim podpisze Pan nad nami wyrok!

Camillo Cavour


Dramatis Personae


Felicio Albertini
Dziennikarz "Genoa"

Historia: Od urodzenia mieszka w Genui. Wiódł spokojne życie, rozwijając swoje dziennikarskie zainteresowania pod skrzydłami rodziców. Ukończył studia dziennikarskie w Rzymie i pracował dla kilku lokalnych gazetek, aż przeszedł do "Genoa". Po pewnym czasie zdobył dobrą opinię i aktualnie stara się piąć jeszcze wyżej po szczeblach kariery.
Wygląd: Przykłada olbrzymią uwagę do swego stroju. W każdych okolicznościach jest elegancki. Zawsze wozi ze sobą kilka par takich samych koszul i takich samych garniturów. Również fryzura (zawsze dokładnie zaczesane włosy, przy użyciu kilogramów żelu) znamionuje typ osobowości karierowicza.
Charakter: Mimo swoich wad jest to człowiek pogodny, choć na dłuższą metę irytujący. Jest szczery aż do przesady, jeśli coś mu się u kogoś nie podoba, nie będzie owijał w bawełnę. Można powiedzieć, że to typowy karierowicz. Nie zastanawia się nad niczym, co nie jest bezpośrednio związane z jego ambicjami. Nie ma większych wyrzutów sumienia wobec ludzi, których krzywdzi swoją pracą. Uważa, że najważniejsze jest to, by wszyscy dowiedzieli się Prawdy, która jest najważniejsza w jego fachu. I w tym, co robi jest naprawdę dobry.
Rodzina i przyjaciele: Od kilku lat jest żonaty z Marią, z którą ma pięcioletnią córkę Luizę. Rodzina taka jak miliony jej podobnych. Trzeba przyznać, że Felicio nie ma dla niej zbyt wiele czasu. Jednak do rozkładu związku jest jeszcze daleko.

Podstawowe informacje:

Imię: Felicio Albertini
Profesja: Dziennikarz
Data urodzenia: 20.08.1975
Miejsce urodzenia: Genua, Włochy
Imiona rodziców: Luigi, Wanda
Stan cywilny: żonaty (Maria)
Zamieszkały w: Genua
Wzrost: 183 cm
Waga: 76 kg
Wiek: 29
Włosy: czarne
Oczy: piwne

Cechy:

Siła 8
Zwinność 9
EGO 16
Kondycja 11
Percepcja 11
Edukacja 13
Charyzma 16
Wygląd 12

Cechy drugorzędne:

Nośność: 24/4 kg
Ruch: 5/27 m.
Akcje: 2
Inicjatywa: -
Obrażenia: -
Wytrzymałość: 85
Ego: -

4 zadraśnięcia = 1 lekka rana
3 lekkie rany = 1 poważna rana
3 poważne rany = 1 rana krytyczna

Umiejętności:

Czytanie/pisanie 13
Sport - Golf (Zwinność) 8
Administracja (Ego) 6
Biurokracja (Ego) 7
Wiedza o Genui (Ego) 8
Sekrety Genui (Ego) 5
Komputery (Ego) 6
Kreatywne pisanie (Ego) 11
Pozyskiwanie informacji (Ego) 10
Język angielski i włoski
Aktorstwo (Charyzma) 6
Siatka kontaktów (charyzma) 5
Fotografia (Percepcja) 7
Nauki humanistyczne (Edukacja) 8


Rudolf Hert
Prezes Banku, były SS-man

Historia: To już stary człowiek, który wiele przeżył. W czasie II wojny światowej należał do SS. Hert zabił wielu ludzi, uwolnił bestię, która w nim drzemała. Po wojnie zbił majątek przy pomocy pieniędzy, które zdobył w czasie wojny, wykorzystał również zamieszanie w powojennych Niemczech i pieniądze płynące szerokim strumieniem z USA. Zaczął budowę swego imperium bankowego, by w końcu stać się jednym z najbogatszych ludzi na świecie.
Wygląd: Mężczyzna już po osiemdziesiątce, z niemal białymi włosami, łysiejący od przodu, o piwnych oczach. Na policzku charakterystyczna szrama najprawdopodobniej jeszcze z czasów wojny. Korzysta ze swojej fortuny, otaczając się najdroższymi gadżetami, chociaż czyni to raczej z przyzwyczajenia niż chęci przypodobania się komuś.
Charakter: To stary lis, chytry, wie co należy zrobić, żeby dostać to o co walczy. Trudno go oszukać, zna się znakomicie na ludziach, umie ocenić ich wartość i potencjał.
Rodzina i przyjaciele: Posiada liczne potomstwo, ma też czwartą żonę, Nathalię, która ma aktualnie 36 lat.


Camillo Cavour
Włoski arystokrata

Historia: Urodził się w bogatej, arystokratycznej rodzinie rozsławionej nazwiskiem przodka, hrabiego Camillo Benso di Cavoura, jednego z czterech ojców założycieli współczesnych Włoch. Do czasów wojny prowadził hulaszcze życie wraz ze swoimi arystokratycznymi znajomymi. Nie mogąc się odzwyczaić od stylu bycia, zdradził interesy swojej rodziny, otaczając ją hańbą. W 1944 r. po współudziale w zbrodni, wyjeżdża najpierw do Szwajcarii, a potem do Kanady. Nie może znaleźć miejsca dla siebie. Porzucony przez rodzinę, która go wyklęła, trawiony przez troski, zapada coraz bardziej na zdrowiu. Nie posiada też już dużego majątku. Jest tego tylko na tyle, żeby przed śmiercią oddać ostatnią przysługę rodowi.
Wygląd: Człowiek schorowany, stojący jedną nogą w grobie, ma w swoim spojrzeniu i w swoich rysach coś, co skłania do odnoszenia się do niego z szacunkiem. Ubrany zawsze elegancko w nieco staromodny garnitur z muchą.
Charakter: Człowiek honoru. Nie jest już tą samą osobą, którą był kilkadziesiąt lat wcześniej. Teraz jest spokojniejszy. Jedyna rzecz, która jeszcze mu zaprząta głowę, to rozwiązać problem z Albertinim. A potem już spokojnie umrzeć.
Rodzina i przyjaciele: Rodzina już go dawno opuściła. Był żonaty na krótko, jednak żona zmarła na zawał serca dobrych kilkanaście lat wcześniej. Jedyną osobą z którą spędza czas Cavour jest jego lokaj, James Brooks, który służy u niego od czasu gdy arystokrata przeprowadził się do Kanady.

Podstawowe informacje:

Imię: Camillo Cavour
Profesja: Emeryt
Data urodzenia: 21.05.1922
Miejsce urodzenia: Florencja, Włochy
Imiona rodziców: Teodor, Sofia
Stan cywilny: wdowiec (Rita)
Zamieszkały w: Montreal
Wzrost: 174 cm
Waga: 71 kg
Wiek: 82
Włosy: siwe
Oczy: piwne

Cechy:

Siła 5
Zwinność 6
EGO 15
Kondycja 6
Percepcja 8
Edukacja 16
Charyzma 14
Wygląd 10

Cechy drugorzędne:

Nośność: 15/3 kg
Ruch: 3/18 m.
Akcje: 2
Inicjatywa: -2
Obrażenia: -1
Wytrzymałość: 60
Ego: -

4 zadraśnięcia = 1 lekka rana
3 lekkie rany = 1 poważna rana
2 poważne rany = 1 rana krytyczna

Umiejętności:

Czytanie/pisanie 16
Taniec (Zwinność) 9
Granie na fortepianie (Zwinność) 12
Haut monde (Ego) 14
Język włoski, angielski i francuski
Aktorstwo (Charyzma) 12
Dyplomacja (Charyzma) 8
Etykieta (Charyzma) 11
Nauki humanistyczne (Edukacja) 10


Wszystkie postaci oraz zdarzenia opisane w tym scenariuszu są fikcyjne, nie mają żadnego związku z rzeczywistą historią. Zostały stworzone jedynie z myślą powstania scenariusza do gry fabularnej.

Scenariusz jest lekko zmodyfikowaną wersją Sprawy pana Cavoura, która została wcześniej umieszczona na stronie Eternal Damnation, potem zaś pojawiła się w magazynie internetowym INKLUZ.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.