A później górę wzięła rutyna. Nie zastanawiał się nad tym w ogóle. Wszystko przypominało trochę sztampowe opowiadanie - wybitny matematyk, pnący się coraz wyżej w hierarchii uniwersyteckiej, zatopiony w swoje badania w nie-do-końca-ścisłych-dziedzinach.
Kaballah
Kiedy to było? Nie pamiętał dokładnie - chyba w pierwszej albo drugiej klasie liceum. Chociaż w sumie trudno określić jedno wydarzenie, które dało początek reszcie. Przyjmijmy, że zaczęło się na przełomie pierwszej i drugiej klasy - wtedy pojawiły się pierwsze napisy na rękach czy wycinanie łysych pasków w krótkich brązowych włosach. No, w sumie nic dziwnego. Mateusz był jak inne dzieciaki. Nie wybijał się specjalnie w szkole - przeciętniak. Ale od rówieśników odróżniało go jedno - zainteresowania. Od ósmej klasy zaczął interesował się judaizmem, później kabała. Nie był asem z matmy, ale radził sobie. Nie wiadomo tak naprawdę, czy to matma pomagała mu w zgłębianiu nauk żydowskich czy na odwrót. A napisy na rękach? Wiadomo jak to młodzież - tu czegoś zapomni, zapisze sobie, tam ktoś pomaże, tu napisze „kocham Alę” a gdzie indziej coś nasmaruje. Nic specjalnego. Czas płynie, a Mateusz dorasta. W liceum zdarzyło mu się ci?? raz czy dwa - nic strasznego. Później przyszedł rok osiemnastek - to był chyba '92. Pierwsza była osiemnastka bliskiej znajomej. Chciał zrobić jej niespodziankę i wyciął sobie na głowie "18". Wszystkim sprawa się spodobała. Ale Mateusz czuł jakiś niedosyt. Wrócił do domu po imprezie i miał ogolić głowę w łazience. Zabrał się do tego, jednak poważnie się zaciął i sięgając po wacik znalazł markera. Obudził się dwie godziny później, a całe jego nagie ciało pokrywały cytaty z Tory i Zoharu. Głowę miał ogoloną ale układała się na niej piekąca, świeża blizna, dużo większa od pierwotnego zacięcia. W łazience śmierdziało moczem. Mateusz poczuł, że kręci mu się w głowie i zwymiotował mieszanką alkoholu i jedzenia z poprzedniej nocy. Szybko wskoczył pod prysznic z trudem zmywając z siebie wzory, a później w pośpiechu uprzątnął łazienkę. W pośpiechu nie zwrócił nawet uwagi na treść fragmentów obu ksiąg, którymi się wymazał. Starał się zapomnieć o wydarzeniu, ale ślad po nim został gdzieś głęboko zachowany i z każdym następnym przypadkiem powracały wspomnienia wszystkich poprzednich - czasem nie wiedział czy ma deja vu, czy po prostu zdarza mu się drugi raz to samo. Czy także tym razem, już po tym jak powycinał sobie na rękach liczby pierwsze od 1 do 1001, wszystko zlało mu się w całość? Sam nie był już pewien co pamiętał a co sobie wyobraził. Co stało się kiedyś, a co w zeszłym tygodniu. Które zdarzenia się ze sobą wiązały, a które z nich dzieliły tygodnie czy miesiące czasu. Teraz był już dorosły, nie musiał uważać na nauczycieli patrzących mu pod rękaw w szkole, nikt nie interesował się tym, dlaczego się tnie, a on sam też starał się nie zwracać na siebie uwagi. Kiedy był młodszy, sam do końca nie wiedział, co się dzieje. Ale to było mało ważne. Jedni w liceum nie mogą powstrzymać się od masturbacji, drudzy podpijają rodzicom alkohol. Mateusz miał swoją "nerwówkę" - schemat był oczywiście ten sam. Gdy czuł, że się zbliża, próbował się przekonywać, że wcale tego nie potrzebuje albo nie chce. Nic z tego. Poza tymi momentami starał się o tym nie myśleć.
A później górę wzięła rutyna. Nie zastanawiał się nad tym w ogóle. Wszystko przypominało trochę sztampowe opowiadanie - wybitny matematyk, pnący się coraz wyżej w hierarchii uniwersyteckiej, zatopiony w swoje badania w nie-do-końca-ścisłych-dziedzinach.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
A później górę wzięła rutyna. Nie zastanawiał się nad tym w ogóle. Wszystko przypominało trochę sztampowe opowiadanie - wybitny matematyk, pnący się coraz wyżej w hierarchii uniwersyteckiej, zatopiony w swoje badania w nie-do-końca-ścisłych-dziedzinach.