» Recenzje » World of Warcraft: Legion

World of Warcraft: Legion


wersja do druku

Wielki powrót do Azeroth

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

World of Warcraft: Legion
Wreszcie nadszedł ten moment! Nabiliśmy maksymalne poziomy, poznaliśmy historię, zasmakowaliśmy end-game'u i zrobiliśmy kilka raidów. Teraz można z czystym sumieniem spojrzeć na ten miniony miesiąc i podsumować ostatni sukces Blizzarda, nowy dodatek do World of Warcraft.

Przed Blizzardem stało zadanie trudniejsze niż zwykle. Liczba subskrypcji poszybowała w dół, w Draenorze brakowało zawartości, a wizerunek twórców zdawał się tylko pogarszać. Najpierw przestali udostępniać liczbę ludzi opłacających abonament, a niedługo potem zamknęli jeden z większych prywatnych serwerów z podstawową wersją WoW-a, tłumacząc się pokrętną logiką.

Niektórzy wątpili nawet w nadchodzący dodatek, po tym jak zobaczyli w zapowiedzi Ashbringera i Łowców demonów. Na szczęście już pierwsze minuty zamknęły usta pesymistom, a dalej robiło się coraz lepiej. Blizzard wytoczył swoje najcięższe działa, dał swoim fanom to, czego pragnęli od bardzo dawna i dał im rozszerzenie, które okazało się największym sukcesem od Cataclysmu

Dobre lepszego początki

Już na samym starcie dostajemy w twarz potężną dawką klimatu. Tak jak zazwyczaj przenosiliśmy się do startowej lokacji, tak tym razem zaczynamy od wyprawy po klasowy artefakt. Poznajemy wrogów, dostajemy pierwsze zadanie, a zaraz po jego ukończeniu Blizzard wrzuca nas w kolejną nowość – Siedzibę klasową, nowy Garnizon.

Twórcy tym razem zdecydowali postawić na różnorodność. Jednym z głównych wątków, jakie towarzyszą nam przy zdobywaniu poziomów, są różnice między klasami – zarówno mechaniczne jak i fabularne. Dlatego właśnie każda z klas ma swoją siedzibę. Wszyscy wykonują tam podobne czynności, ale w Dreamgrove czuć klimat nocnych elfów, a w Skyhold na tronie siedzi Odyn, któremu zdajemy raporty z wykonanych zadań. Również ze względu na tę różnorodność prowadzimy klasową kampanię równolegle z pokonywaniem kolejnych krain. Questy mają na celu nie tylko wprowadzić graczy w nowe mechanizmy, lecz także dać się wciągnąć w cały nastrój, którym przepełniony jest Legion.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Dopiero po poznaniu siedziby i zdobyciu pierwszego artefaktu możemy wybrać lokację, w której będziemy chcieli zacząć swoją przygodę. Na mapie Azeroth pojawiło się nowe miejsce – Broken Isles. To właśnie tutaj skupi się 95% naszej aktywności. Lokacja została podzielona na różne krainy skalujące się do aktualnego poziomu. Nie ma więc narzuconej kolejności – Możemy zacząć od Stormheim albo na nim skończyć. Przeciwnikom będzie płynnie zmieniał się poziom, żeby dostarczyć nam wystarczająco dużego wyzwania i nie znudzić pokonywaniem mobów na dwa strzały. Najbardziej istotny jest jednak fakt, że po osiągnięciu 110 poziomu całe Broken Isles są do naszej dyspozycji.

Nowa lokacja momentami zwala z nóg. Każda kraina najpierw zachwyca wizualnie, potem sprzedaje nam piękne cutscenki, a czasem potrafi nawet zaskoczyć mechanicznie. Miejsca bardzo szybko zapadają w pamięć i po raz kolejny, tak jak w przypadku nowych dungeonów czy raidu, triumfuje projektowanie Blizzarda. Jest klimat, świeżość, ale jednocześnie też fabuła, która wymaga od nas sporej znajomości historii Warcrafta. Łowcy demonów atakują Azeroth, ginie mnóstwo ludzi, a zjednoczenie Hordy z Alliance jest bliższe, niż mogliśmy się tego spodziewać. Levelowanie nigdy nie było tak przyjemne.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

A może by tak… zagrać Illidanem?

Nowy dodatek wprowadza nową klasę heroiczną – Łowcę demonów. Postać zaczyna na 98 poziomie, przechodzi mniej więcej dwa poziomy klasowej kampanii, która zaznajamia z historią, a potem rozgrywka wygląda tak, jak dla pozostałych postaci.

Łowca demonów jest klasą bardzo specyficzną i mocno różniącą się od całej reszty. Przede wszystkim, jest niesamowicie mobilny. Nawet jako tank przeskakuje notorycznie z jednego miejsca na drugie. Po drugie, ma tylko dwie specjalizacje. Możemy skupiać się wyłącznie na pokonywaniu przeciwników albo zatrzymywać na swojej klatce piersiowej to, czym bossy próbują zabić całą naszą drużynę. 

Wersję specjalizującą się w zadawaniu obrażeń charakteryzuje bardzo duża mobilność i możliwość wytrzymania silnych ciosów przeciwnika. Nie bez powodu kiedy grupa popełnia błąd i ginie większość naszych towarzyszy, to właśnie przedstawiciel tej klasy często uchodzi z życiem. Tank z kolei ma mniej życia od reszty podobnych specjalizacji, ale może sam przywracać sobie spore ilości zdrowia. W obu przypadkach Łowca demonów przypomina czasem oddzielną grę zręcznościową. Dostaliśmy bardzo oryginalny gameplay i postać wartą wypróbowania. Fakt, że zaczyna na tak wysokim poziomie, tylko do tego zachęca.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Dobre zmiany

Jest jedna myśl, która zaczyna nam towarzyszyć dopiero po spędzeniu z Legionem kilku tygodni. Sprawdzamy większość rzeczy, jakie ma do zaoferowania dodatek, rozmawiamy z grającymi innym postaciami znajomymi i potem przypominamy sobie, jak to wyglądało kiedyś. Wszystko zmieniło się na lepsze. Praktycznie każda wprowadzona zmiana pokazuje, ile czasu Blizzard spędził nawet nad logistyczną kwestią WoW-a.

Przede wszystkim, skończyło się grindowanie. Twórcy ewidentnie starają się wspierać zarówno tych, którzy mają mnóstwo czasu na granie, jak i tych z mnóstwem codziennych obowiązków na głowie. Legion bardziej promuje więc regularne logowanie się i zaliczanie aktywności niż siedzenie po kilkanaście godzin dziennie i szukanie sobie zajęć.

W podobnym kierunku zmieniły się profesje. Na 100 poziomie odblokowujemy codzienne zadania, a potem nie ma to już większego znaczenia. Poziom dalej rośnie przy wykorzystywaniu możliwości danej profesji, ale każdy gracz może teraz wykonać wszystko, czego się nauczył. Wystarczą jedynie składniki. Ponadto obok każdego trenera można kupić książkę, która przywraca wszystko, co wiedzieliśmy wcześniej o danej umiejętności, jeżeli tylko się jakiejś oduczymy i nauczymy na nowo. Pozwala to na dużo większe możliwości i płynne zmiany w oparciu o to, co aktualnie przynosi większe zysk.

Na lepsze zmieniło się również wykonywanie zadań. Teraz nawet pięć osób może uderzyć jednego moba i zaliczyć go w queście jako zabitego. Nie trzeba organizować drużyny, szarżować do każdego przeciwnika albo czekać w punkcie respawnu, aż wreszcie uda się coś zabić. Współpraca oszczędza mnóstwo czasu.

Artefakty są naprawdę kapitalną odmianą. Niektórzy narzekali, że wszyscy będą biegali z identyczną bronią, ale w praktyce przestaje zwracać się na to uwagę. Walutą przypisaną naszemu artefaktowi jest Artifact Power, która pozwala kupować kolejne umiejętności i zwiększać poziom przedmiotu. Wszystko kręci się więc wokół zdobywania jak największej ilości tej waluty, wbijania następnych poziomów broni i kupowania ulepszeń, poprawiających umiejętności klasowe.

Siedziba klasowa na szczęście tylko w teorii przypomina Garnizon. Wreszcie udało się go bardziej spersonalizować. Może nie da się zmieniać wyglądu, ale chociaż czuć, ze coś się dzieje. W każdym momencie można wlecieć na swój Skyhold, spotkać innych wojowników, zapytać o nurtujące kwestie. Siedziba klasowa to zachęca do częstych powrotów. Ponadto skończyło się już farmienie misji, jak miało to miejsce wcześniej. Teraz zostaliśmy ograniczeni do pięciu Followerów i jeżeli wbijemy już odpowiedni ich poziom, dbamy jedynie o item level oraz przedmioty, jakie mają na sobie.

Nawet PvP zmieniło się na lepsze! Nigdy nie byłem jego wielkim fanem, ale nowy system honoru delikatnie mnie zaintrygował. Legion wprowadził poziom Honoru. Za każdą aktywność związaną z PvP rośnie związany z nim pasek. Im wyższy poziom, tym lepsze talenty możemy odblokować. Wysokie poziomy gwarantują niesamowite ulepszenia umiejętności, tak że gracze PvP też mają sporo do roboty.

A po wbiciu maksymalnego poziomu...

End-game to moment, w którym naprawdę zaczniecie wierzyć we wszystko, co jest w tym tekście. Minął miesiąc od codziennego logowania się do gry i dalej jest co robić! Żeby ostatecznie ocenić końcową zawartość będzie trzeba jednak poczekać jeszcze z miesiąc, ale aktualnie i tak wszyscy grają, mając gdzieś z tyłu głowy nadchodzący patch 7.1 oraz Mythic – najwyższy poziom trudności raidów. 

Główną mechaniką, która będzie zajmować większość naszego czasu są World Questy – nowy system pojawiających się na mapie zadań. Broken Isles pełne są ikonek z krótkimi poleceniami i wyznaczoną nagrodą. Czasami trzeba znaleźć kilka osób i zabić bossa, innym razem rozwiązać zagadkę albo po prostu zebrać kilka(naście) przedmiotów. World Questy mogą nagradzać w częściach ekwipunku skalujących się do naszego ogólnego poziomu przedmiotów, złocie, mocy Artefaktów albo Order Resources, walucie możliwej do wydawania w naszej siedzibie klasowej. Kilka razy dziennie gra dorzuca nowe zadania i zachęca do regularnego sprawdzania, co tym razem jest do zdobycia. World Questy są bowiem głównym źródłem większości możliwych do zbierania walut.

Kolejną częścią dostępną dopiero po wbiciu maksymalnego poziomu jest Suramar, oddzielna kraina Broken Isles. Mamy dostępny nowy wątek fabularny odblokowywany co określony poziom reputacji u Nightfallen – elfów, którzy odeszli od demonów. Suramar wygląda świetnie, robi kapitalne pierwsze wrażenie i wprowadza dodatkowy poziom trudności do wykonywanych tam World Questów.

Dungeony klasycznie są naprawdę dobre. Niektóre gorsze, niektóre lepsze, inne możliwe do odblokowania dopiero z questów w Suramarze, ale ich średniej można przyznać solidny kciuk w górę. Każda z lokacji ma dwie różne instancje. Najlepiej widać było udane zaprojektowanie dungeonów, kiedy zbierało się przedmioty na wyższych poziomach trudności. Nie wychodząc z kolejki do instancji, robiliśmy po kilkadziesiąt bossów dziennie i nikt nie narzekał na nudę albo oklepane widoki. Tak jak krainy mocno się od siebie różnią, tak po dungeonach również widać duże zmiany. Zarówno pod względem wizualnym, jak i mechanicznym.

Mythic+ i raid

Mythic+ to dodatkowy poziom klasycznych Mythic Dungeonów. Ze zwykłego Mythica dostajemy klucz z niskim poziomem, który pozwala na otworzenie większego poziomu trudności. Rozpoczyna się odliczanie i mamy określony czas na pokonanie całej instancji. Im wyższy poziom klucza, tym trudniejsi przeciwnicy. Ponadto po skończeniu zostajemy nagradzani skrzynkami w zależności od czasu, w jakim udało nam się pokonać całość. Maksymalnie możemy dostać trzy kuferki, każdy z nich z potencjalną end-game'ową nagrodą. Po udanym przejściu, klucz wchodzi na wyższy poziom i wyzwanie rośnie. Cała zabawa resetuje się razem z całą resztą legionowych aktywności.

Raid Emerald Nightmare ruszył 21 września. Mieliśmy do tego czasu już jeden reset, więc kilka razy udało się go skończyć. Wizualnie klimatem faktycznie przypomina koszmar. Wejście znajduje się w Val'Sharze, więc pozostajemy w ciemnym, leśnym i nieco horrorowym klimacie. Zaczynamy przygodę praktycznie pod nosem pierwszego bossa, a kolejność następnych pięciu możemy wybrać sobie sami. Drogi rozchodzą się w różne strony świata i to my decydujemy, gdzie pójdziemy najpierw. Same mechaniki może nie są rewolucją w serii World of Warcraft, ale dalej wymagają skupienia i ogarnięcia.

Najważniejszy jest jednak fakt, że nikt nie zmusza do raidowania. Ekwipunek możemy równie dobrze zdobyć, spędzając tydzień na Mythic+ z wybraną piątką znajomych. Nie musimy formować się w gildie czy szukać ludzi do robienia end-game'owej zawartości, bo raptem w kilka osób można się łatwo zorganizować i zdobyć taki poziom przedmiotów, jakim będzie można chwalić się przed hardcorowymi raiderami.

Legion jest świetny. Na każdym kroku widać, jak ważny był dla Blizzarda ten dodatek i jak bardzo chcieli dogodzić każdemu. Starzy wyjadacze dostają kapitalną fabułę, mnóstwo zapierających dech w piersiach cutscenek i Łowcę demonów, a nowi mogą wejść do najnowszego zawartości bez mrugnięcia okiem. Wystarczy kupić grę i użyć boosta, a dzielić nas będzie zaledwie 10 poziomów od end-game'u. Legion cieszy nie tylko samym zaprojektowaniem czy liczbą możliwej do robienia zawartości, ale właśnie tym, jak może zebrać i zachwycić zupełnie różnych z pozoru graczy. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: World of Warcraft: Legion
Producent: Blizzard Entertainment
Wydawca: Blizzard Entertainment
Dystrybutor polski: CDP.pl
Data premiery (świat): 30 sierpnia 2016
Data premiery (Polska): 30 sierpnia 2016
Wymagania sprzętowe: Procesor Intel Pentium 4 1.3 GHz / AMD Athlon XP 1500+ lub lepszy; Pamięć RAM 1 GB; Karta graficzna NVIDIA GeForce FX / ATI Radeon 9500 lub lepsza; 25 GB wolnego miejsca na dysku twardym, Windows XP/Vista/7/8
Strona WWW: eu.battle.net/wow/en/legion/
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 189,99 zł



Czytaj również

Traveler #1. Wędrowiec
Lekko, szybko i przyjemnie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.