Tower of Time

Historia warta poznania

Autor: Henryk Tur

Tower of Time
Dobra, prawdziwa gra RPG powinna mieć ciekawą, wciągającą i zaskakującą historię. Niestety, obecnie wielu producentów traktuje fabułę po macoszemu, stawiając na efektowne rozwałki i napakowane postaci. Tower of Time to chlubny wyjątek od tej reguły.

Tajemnicze ruiny – przygoda wzywa!

Przygoda z Wieżą czasu zaczyna się dość nietypowo – oto gracz ma okazję pokierować małym chłopcem, który podczas zbierania owoców w lesie natrafia na tajemnicze miejsce. Są to podziemia pełne zapuszczonych, zrujnowanych sal. W swej wędrówce dociera do tajemniczego tronu, a gdy zasiada na nim – tron przemawia do niego. Potem powracamy w to miejsce po latach – chłopiec stał się dorosłym mężczyzną, który ma pod swym dowództwem Czempionów. Na początku jest ich dwoje, jednak w miarę upływu czasu liczba ta wzrasta do siedmiorga. Protagonista nie bierze udziału w ich eskapadzie – zasiada na tronie, który odkrył w wieku młodzieńczym, a którego moc pozwala mu na dostęp do zmysłów Czempionów. Tajemnicze podziemia szybko okazują się elementem... wieży, którą tajemnicze moce umieściły we wnętrzu ziemi. Dlaczego? Czym jest wieża? Czym tajemniczy tron? Zanim znajdziemy odpowiedzi na te pytania, czeka nas długa droga.

Tower of Time to gra RPG, w której większość czasu spędzamy na sterowaniu Czempionami eksplorującymi kolejne lokacje tego niezwykłego budynku. Tu zarazem duży plus, jak i minus. Plus – ponieważ lokacje są naprawdę ogromne i pełne wielu ciekawych zakamarków, a minus – mamy tu sztywne ustawienie kamery, co nie pozwala na swobodne rozglądanie się po przemierzanych terenach. Przez to jeśli w rogu ekranu znajduje się jakiś mniej odróżniający się od otoczenia element, można go nie zauważyć. Wraz z odkrywaniem kolejnych zakamarków Wieży pojawiają się nowe wątki fabularne, zagadki oraz przeciwnicy. Tower of Time nie jest rąbanką, w której co i rusz natykamy się na hordy wrogów. Wręcz przeciwnie – jak w prawdziwych grach fabularnych spotyka się ich raz na jakiś czas, a każde starcie może być ostatnią walką.

Eksploracja, walka i tajemnice

Dwoje początkowych Czempionów to wojownik i łuczniczka. W miarę postępów w grze zyskujemy dostęp do kolejnych – na przykład druida z rewelacyjną umiejętnością przyzywania żywiołaka, który stanowi na czas walki dodatkowego członka drużyny i może nieraz przechylić na jej korzyść szalę zwycięstwa. Czempionów można swobodnie wymieniać, tworząc drużynę złożoną z czterech postaci. Jeśli jednak ktoś lubi olbrzymi wybór umiejętności i gęste drzewka rozwoju – pardon, nie tutaj. Każdy bohater ma tylko sześć zdolności do ulepszenia. Mało? Niekoniecznie, ponieważ już na starcie zaczyna z mocnymi – na przykład wojownik może tworzyć mur, który zasłania go przed atakami z dystansu, a łuczniczka puszcza płonące strzały. Nabywanie umiejętności i ich usprawnianie nie jest oparte na tradycyjnie zdobywanych punktach doświadczenia, ale na odkrywaniu starożytnych artefaktów oraz ulepszaniu budynków w mieście będącym miejscem wypoczynku między jedną a drugą wyprawą do wieży. Przypomina ono zresztą starych, dobrych Heroesów.

System walki jest dość ciekawie pomyślany. Na planszy grupę przeciwników reprezentuje jedna postać. Po spotkaniu z nią zostają pokazane wchodzący w skład ekipy jednostki, a następnie przenosimy się na obszar walki, gdzie oznaczone są punkty, z których będą wychodzić wrogowie. Można rozstawić Czempionów, co przydaje się zwłaszcza przy walce z łucznikami – jeśli schowamy bohaterów za ścianami czy przeszkodami, wówczas będą odporni na ostrzał. Walka odbywa się w czasie rzeczywistym, można jednak w dowolnej chwili dokonać jego spowolnienia. Pozwala to na rozejrzenie po mapie – na czas starcia można przesuwać kamerę w pionie i poziomie, ale nie obracać – i spokojne wybranie umiejętności postaci. Na górze pokazany jest pasek postępu, na którym widać, jaki procent przeciwników został zniszczony – dzięki temu wiadomo, ilu jeszcze może pojawić się na mapie. A co, jeśli któryś z Czempionów padnie? Jeśli choćby jeden przeżyje, to po walce wszyscy ożywają i idziemy dalej (jak w Dragon Age'u). Gdy pokonani zostaną wszyscy – cóż, trzeba posiłkować się ostatnim zapisem.

Kolejna zaleta to oprawa audiowizualna. Stoi na naprawdę dobrym poziomie, wraz z fabułą tworząc unikalny klimat, który potrafi wciągnąć i przykuć do komputera na długie godziny. Nic nie można zarzucić projektowi wieży, postaciom ani animacjom – jest po prostu super. Dodatkowy plus należy się grze za ręcznie malowane grafiki pojawiające się w trakcie ładowania miejsc i wychodzenia oraz wchodzenia do wieży. Ich podziwianie to kolejna cegiełka budująca klimat oraz dobry sposób na relaks, gdy czeka się na dość długie wczytanie danych – co jest z kolei irytującym minusem.

Recenzja ta pisana była na podstawie wrażeń z gry w wersji wczesnego dostępu, w której udostępniono cztery z trzynastu zaplanowanych poziomów Wieży. Wystarcza to na dobre kilkanaście godzin rozgrywki i jeżeli pełna wersja będzie równie udana, jak to, co pokazano tutaj – czeka nas naprawdę świetna gra, która ma szansę wejść na stałe do historii gatunku. Dlatego polecam w ciemno wszystkim miłośnikom gier fabularnych. Obojętnie, czy preferują Diablo czy serię Dragon Age, w Tower of Time znajdą coś, co sprawi, że chętnie spędzą przy tym tytule swój czas!

Plusy

Minusy