» Recenzje » The Club

The Club


wersja do druku
The Club
Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałaby strzelanka TPP, w której zaimplementowano by elementy znane z wyścigówek? Jak wypadłby ten eksperyment? O tym postanowili przekonać się chłopcy z Bizarre Creations, znani głównie z serii samochodówek wydanych na Xboksa 360 – Project Gotham Racing – i postanowili stworzyć The Club.

Grę dostałem w standardowym pudełku. Szczerze powiedziawszy, gdybym miał oceniać ją po zawartości opakowania, ocena byłaby kiepska. Prócz płyty w pudełku znaleźć można instrukcję The Club, instrukcję zakładania konta na Live!, kartę członkowską Klubu, na której wypisać możemy swoje imię i nazwisko, zakładkę z wizerunkiem jednego bohatera gry, a także kartę rejestracji elektronicznej. W porównaniu do tego, do czego przyzwyczaił nas do tej pory CD Projekt (vide ostatnio Wiedźmin), zawartość tego wydania dość słabo się prezentuje. W instrukcji, wydrukowanej na kredowym papierze, nie dopatrzyłem się szczególniejszych błędów, zaś ona sama jest w kolorze czarno-białym. Zawiera kilka informacji wprowadzających gracza do świata produkcji Bizarre Creations, od opisów poszczególnych trybów zabawy poczynając, przez krótkie charakterystyki wszystkich bohaterów jakimi dane jest nam pokierować, na spisie dostępnych broni kończąc.

Włączając grę wita nas ciekawe intro przedstawiające biorących udział w zawodach zabijaków, których jest ośmiu. Następnie czeka nas niezbyt miła niespodzianka – jako, że The Club wydane jest pod szyldem akcji "Games for Windows", to by móc zapisywać stany gry oraz rywalizować z innymi graczami w sieci potrzebujemy konta w usłudze Live! Wiąże się to z dodatkowymi trudnościami w postaci jego stworzenia. Jeżeli ktoś ma zaś Xboksa 360 i profil w Xbox Live! może użyć właśnie niego, gdyż oba systemy są pokrewne.

Warto napisać też parę słów o tym, czym jest tytułowy Klub. Jest to tajna organizacja zrzeszająca ludzi z całego świata – bogaczy, prezydentów, szefów korporacji, sławnych aktorów i muzyków. Organizowane są mordercze zawody, w których biorą udział członkowie Klubu. Ich zadaniem jest zabicie jak największej liczby przeciwników i uzyskaniu najwyższej sumy punktów. To wszystko objęte jest niezwykłą tajemnicą, zaś arenami walk są opuszczone i dawno zapomniane przez ludzi siedziby.

Naszym celem jest przebicie się przez całą lokację i uzyskanie jak największej ilości punktów. Zdobywamy je strzelając do wrogów, zastępujących nam drogę. Punktowane są najróżniejsze trafienia – od strzału w głowę, poprzez strzał z dalekiego dystansu, po zabicie wroga po nagłym wdarciu się przez drzwi. Dodatkowo, jeżeli w odpowiednim czasie od unicestwienia poprzedniego oponenta zastrzelimy kolejnego, zdobyte punkty pomnożą nam się. Jeśli będziemy odpowiednio szybcy, możemy uzyskać nawet 10-krotne "kombo". Czas pozostały do zabicia następnego przeciwnika ukazany jest w postaci paska śmierci, który - wraz z trafianiem następnych wrogów – coraz szybciej maleje. Dobrym sposobem na jego uzupełnienie w czasie, gdy nie mamy pod ręką mięsa armatniego, mogą być czaszki porozrzucane po całej arenie. Za każdą zniszczoną czaszkę rośnie pasek śmierci oraz "kombo", dzięki czemu zdobywamy odrobinę czasu potrzebnego na zabicie kolejnego oponenta.

Interfejs jest bardzo intuicyjny. Grę obsługujemy za pomocą klawiatury i myszy. Lewy przycisk służy do strzelania do naszych wrogów, zaś przytrzymując prawy włączamy specjalny tryb celowania (kamera się lekko przybliża) podczas, którego nie możemy biegać. Samo przyspieszenie zaś aktywujemy przytrzymując lewy SHIFT – nierzadko ratuje to nas z opresji. W The Club wykonywać można także przewroty, za który natomiast odpowiada spacja. Może wydawać się, że sterowanie jest bardzo skomplikowane, ale tak naprawdę wystarczy jedynie kilka minut by go sobie przyswoić.

Dzieła zniszczenia dokonujemy dzięki różnym typom broni. W naszych rękach znajdą się więc różnego rodzaju pistolety, karabiny maszynowe, szturmowe, strzelby i broń ciężka (w tym i bazooka). Nie obejdzie się także bez snajperki, choć podczas zabawy użyć jej dane nam będzie bardzo rzadko. Oczywistym wydaje się fakt, że na jednej broni, którą dostajemy na starcie, nie przeszlibyśmy całej lokacji. Dlatego też po całej arenie porozrzucane są w różnych miejscach amunicja i broń. Ponadto, możemy je zabierać z ciał zabitych wrogów, więc nie zabraknie nam nigdy zapasów naboi i narzędzi zbrodni. A gdyby tak się stało, zawsze możemy popróbować walki na gołe pięści.

Podczas zabawy niełatwo jest także zginąć (a jeżeli tak się stanie, to zawsze mamy pięć prób i jeżeli pięciokrotnie zaliczymy zgon, to zostaniemy zdyskwalifikowani). Nawet jeżeli otacza nas spora grupa przeciwników, to wystarczy kilka chwil na oczyszczenie pomieszczenia. Ponadto równie często co broń i amunicję znaleźć można apteczki, które uzupełniają nasze zdrowie. To powoduje, że wchodzimy we wrogów jak w masło, z łatwością torując sobie drogę i nie przejmując się niczym innym niż wykręcenie jak największego wyniku.

W grze dostępne są cztery tryby rozgrywki – Turniej, Szybkie zawody, Strzelanina oraz multiplayer. Najgłówniejszym jest ten pierwszy, w którym bierzemy udział w turnieju, w skład którego wchodzi osiem zawodów, odbywających się na ośmiu arenach. Jedna rozgrywka podzielona jest na 5-6 rund, każda zaś jest inną konkurencją.

Turniej możemy rozegrać jedną z ośmiu postaci – nowojorskim detektywem, Renwickiem; syberyjskim myśliwym, Dragovem; skrzętnie skrywanym przez Klub, Nemo; szukającym wyzwań i adrenaliny, Seagerem; pragnącym odkupić swe grzechy, czarnoskórym Adjo; zakamuflowanym tajnym agentem, Kuro; hazardzistą, Finnem i legendą Klubu, Killenem. Każdy z nich ma jakiś cel dla którego bierze udział w tych krwawych igrzyskach. W pierwszych momentach gry dostępnych jest sześciu bohaterów – Killen i Nemo odblokowani są w trakcie dalszej zabawy. Wszyscy oni różnią się współczynnikami, których jest trzy – szybkość, siła i wytrzymałość. I tak zwalisty Dragov jest najwolniejszym zawodnikiem lecz nadrabia to niezwykłą siłą oraz wytrzymałością. Natomiast wyćwiczony w sportach ekstremalnych Seager jest szybki i odporny, ale traci na tym jego krzepa. Do każdej więc konkurencji nadaje się inny zabijaka. Niestety, podczas trwania zawodów nie ma możliwości zmiany naszego protegowanego, więc ewentualnych taktyk w stylu "którego wybrać teraz zawodnika?" nie da się zastosować.

Samych konkurencji, w których nasz bohater może wziąć udział, jest pięć. Chyba najbardziej spokojną jest Sprint – głównym celem jest dotarcie do wyjścia i zdobycie jak największej ilości punktów. To gracz narzuca w niej własne tempo i może ją wykorzystać do dokładnego poznania mapy. Goręcej jest już w kolejnych dwóch, bliźniaczych, trybach – Oblężeniu i Przetrwaniu. W tym pierwszym głównym celem jest przeżycie, podczas gdy nacierają na nas wrogowie. Niby nic - tyle tylko, że poruszać można się jedynie w określonym polu. Jeżeli kierowana postać wykroczy poza dany teren, będzie miała jedynie pięć sekund na powrót. W przeciwnym wypadku uaktywnione zostaną wstrzyknięte w zabijakę mikro ładunki, co zakończy się natychmiastową śmiercią. W trybie tym też łatwiej o zakończenie żywota poprzez dostanie odpowiedniej ilości kulek, a że apteczki często są położone poza granicami naszego pola, należy się wykazać niezwykłą zręcznością w ich zdobyciu. Założenia Przetrwania są praktycznie takie same – jedyną różnicą jest większe terytorium, po którym możemy działać.

Najbardziej ekscytującymi kategoriami są zabawy czasowe, gdzie musimy dotrzeć do wyjścia w określonym czasie. W Walce z czasem bardzo wyraźnie zauważymy z czego słynie Bizarre Creations. Ten tryb bowiem jest bardzo podobny do tradycyjnych rodzajów zabawy w wyścigach samochodowych. Naszym zadaniem jest pokonanie kilku okrążeń (od dwóch do trzech) w określonym czasie, którego jest niewiele. Aby go wydłużyć należy zbierać zegary porozmieszczane w danych sektorach mapy. Innym sposobem na przedłużenie uciekającego czasu jest zestrzeliwanie specjalnych znaków oraz zastępujących drogę wrogów – każde pomyślne trafienie daje nam trzy dodatkowe sekundy. To wszystko powoduje, że właśnie w tych zawodach czuć największą adrenalinę. Uciekający czas nieraz powoduje, że - nie zważając na strzelających w nas przeciwników - należy jak najszybciej biec do mety. Właśnie w tym trybie najwięcej razy poległem, a głównym tego powodem był oczywiście czas, po upływie którego aktywowane są mikro ładunki znajdujące się w ciele kierowanej postaci. Inną konkurencją, w której także stajemy w szranki z czasem, jest Wyzwanie – to zaś jest uproszczona Walka z czasem. Czas, w którym nasz zabijaka musi dotrzeć do wyjścia, jest znacznie większy, ponadto nie spotkamy tu podziału na okrążenia. Emocje związane z tym trybem nie są wprawdzie tak spore jak w poprzednim, ale też czasami trzeba się sporo napocić aby dobiec do mety. We wszystkich konkurencjach uzyskanie jak największej ilość punktów oznacza wygraną.

Prócz Turnieju dostępne są także inne tryby zabawy – Szybkie zawody i Strzelanina. Ten pierwszy pozwala na szybkie rozegranie meczu w danej konkurencji – wybieramy mapę, konkurencję, a także poziom trudności i ruszamy w bój. W Strzelaninie zaś tworzymy lub wczytujemy gotową listę gier. W jej skład wchodzą – wybrane przez nas – rozgrywki na różnych mapach. Tutaj także możemy modyfikować ich poziom trudności, od którego zależy ile należy uzyskać punktów by wygrać całą Strzelaninę. Jednak przegrana w jednych zawodach nie powoduje tego, że gracz nie ma już szans na odrobienie strat – wręcz przeciwnie. By zająć pierwsze miejsce w tym trybie należy zgromadzić na swym koncie łączną sumę punktów z każdej rozgrywki (dla przykładu – jeżeli na liście są dwie konkurencje w których, by zwyciężyć, potrzeba posiadać 100 tysięcy punktów w każdej, tak więc by zdeklasować przeciwników w całej Strzelaninie należy uzyskać wynik w wysokości 100 tyś. + 100 tyś. = 200 tyś.). O zwycięstwo rywalizować może do czterech graczy, zaś rozgrywka toczy się na jednym komputerze (gdy przypadnie na daną osobę jej kolej, przejmuje ona stanowisko przy klawiaturze i myszce).

W grze znajduje także tryb zabawy wieloosobowej. Niestety, z żalem muszę przyznać, że nie dane było mi go wypróbować, nawet w opcji dla posiadaczy kont Silver. Nie wiem jaka jest tego przyczyna, gdyż nawet pomoc techniczna CD Projektu nie była w stanie pomóc. Po wybraniu gry dla kont srebrnych nie wyszukiwało gotowych serwerów, na których mógłbym przyłączyć się do zabawy. Być może jednak wina nie leży po mojej stronie – otóż, słyszałem pogłoski, że nikt nie gra w trybie multiplayer. Jeżeli to prawda... cóż, wiele to mówi o jakości tejże opcji. Mimo wszystko, jeżeli jakimś cudem udałoby się Wam jakoś dostać na jakikolwiek serwer, konkurencji w jakich będziecie mogli spróbować swoich sił jest osiem – Gra na punkty (wygrywa ten, kto w określonym czasie zdobędzie ustaloną wcześniej ilość punktów), Mordercza gra (zwycięży ten, kto zabije wskazaną liczbę wrogów w określonym czasie), Myśliwy zwierzyną (jeden z graczy staje się zwierzyną – uzyskując przez ten cały okres punkty – a reszta próbuje go "upolować". Jeżeli komuś się to uda to, wtedy on staje się uciekającym), Drużynowa mordercza gra (zasady te same jak w przypadku Morderczej gry, tyle tylko, że tym razem w zabawie biorą udział dwie, maksymalnie czteroosobowe, drużyny, zaś zwycięża ta, która pierwsza zabije cel), Drużynowe oblężenie (gracz jak najdłużej broni danego miejsca przed atakami innych użytkowników, następnie zaś to on stara się atakować obszar przeciwników w jak najkrótszym czasie), Drużynowe zdobywanie (głównym zadaniem jest zaprowadzenie lisa swej drużyny do bazy wroga, broniąc w między czasie swojej), Drużynowe strzelanie do czaszek (zwycięży ta drużyna, która jako pierwsza odnajdzie i zniszczy wszystkie czaszki przeciwnika), Drużynowe polowanie na lisa (celem głównym jest wytropienie lisa wroga, jednocześnie chroniąc swojego).

Aren, na których przyjdzie naszym współczesnym gladiatorom toczyć boje, jest osiem. Tak więc krew poleje się w wielkiej, opuszczonej i zamkniętej przed laty, niemieckiej hucie stali, działającej obecnie pod przykrywką kręcenia tam superprodukcji filmowej; we wraku osiadłego na skałach statku pasażerskiego "Królowa Mórz"; w zrujnowanym więzieniu oficjalnie działającym jako placówka badawcza; na przeznaczonych do „renowacji” rozpadających się ulicach Wenecji; w spisanym na straty magazynie; w wielkiej, opuszczonej, posiadłości, która była niegdyś szpitalem psychiatrycznym; w radzieckim bunkrze z lat 50, a także w zniszczonej wojną dawnej republice radzieckiej. Każda kolejna mapa zostaje odblokowana po ukończeniu zawodów na innej arenie, a przed każdymi zawodami na nowej mapie, w krótkim filmiku człowiek przedstawiający się jako Sekretarz przedstawia nam miejsce, w którym rozleje się krew.

Wszystkie te lokacje wykonane są ładnie i w miarę szczegółowo. Dla przykładu "Królowa Mórz" jest brudna i obskurna. Większość elementów otoczenia można zniszczyć przynajmniej częściowo (kolumny podpierające sklepienie na statku, czy umiejscowione na dachach katedry, z których strzelają wrogowie). Jedynym poważnym mankamentem, do którego muszę się przyczepić, jest to, że wszystkie mapy są do bólu liniowe. Rozumiem, że jest to pewien rodzaj gry sportowej, ale w tym względzie autorzy trochę przesadzili. Nie mamy możliwości pójścia na skróty, czy podążenia inną drogą do mety. To zaś powoduje, że po kilkunastu sesjach poznajemy bardzo dobrze rozkład planszy. Nie było by to może tak straszne gdyby nie fakt, że przeciwnicy... za każdym razem rozmieszczeni są tak samo! Wystarczy więc kilka godzin zabawy, by gra zaczęła nas nużyć. Bo czy kogoś bawiłoby przechodzenie raz po raz tych samych aren w taki sam sposób? Nie sądzę.

Modele postaci, którymi możemy grać, a także naszych wrogów – zostały wykonane ładnie, acz nie powalają. Twórcy nie pokusili się o ich zróżnicowanie i postawili na klony. Mimo to spotkać możemy kilka typów naszych oponentów (policjantów, specjalne jednostki antyterrorystyczne, czy najzwyklejszych bandziorów). Warto tutaj pochwalić fizykę gry, która zachowuje się dobrze. Zabici przeciwnicy w miarę realistycznie upadają na ziemię, choć czasem zdarzą się wyjątki, w postaci jakichś - wykonanych przez nich - niesamowitych figur w powietrzu. Niestety, także i tu można znaleźć wady – mianowicie ciała zabitych wrogów po chwili znikają, co nie wygląda zbyt dobrze. Ogólnie rzecz biorąc, oprawa graficzna nie za bardzo przypadła mi do gustu – oczywiście, że nie można jej porównywać chociażby z Crysisem, ale naprawdę widziałem ładniejsze produkcje.

Także sztuczna inteligencja napotykanych oponentów nie jest najwyższych lotów – fakt, potrafią korzystać z zasłon w postaci poprzewracanych stołów, beczek, czy ukrywać się za ścianami gdy prowadzimy ostrzał, ale nic więcej. Jedyne co potrafią, to iść prosto na nas, pod lufę. Są najzwyklejszym w świecie mięsem armatnim, zawsze zachowującym się tak samo, z którego nasz bohater robi rzeź. Są wszakże dostępne cztery poziomy trudności – normalny, nieostrożny, szalony i prawdziwy (ten ostatni odblokowany zostaje po ukończeniu całego turnieju) – lecz powodują one jedynie, że przeciwnicy prowadzą większy ostrzał, a także zwiększa się granica punktowa, jaką musimy przekroczyć by zwyciężyć. Właśnie ten ostatni aspekt jest, dla mnie, trochę przesadzony. Różnica punktów między pierwszym i drugim poziomem jest ogromna, tak że jeżeli ktoś po raz pierwszy gra w tego typu grę, będzie miał spore problemy z osiągnięciem odpowiedniego rezultatu.

Muzyka wprawdzie jakaś leci w tle, lecz tak na prawdę nie zwraca się na nią większej uwagi. Ot, jest i tyle – ani nie wciąga, ani nie przeszkadza. Natomiast odgłosy wystrzałów i innych efektów tego typu są wykonane poprawnie – przynajmniej ja nie dopatrzyłem się w tym aspekcie jakichś większych niedociągnięć. Być może większy meloman by coś wykrył, jednak ja nim nie jestem.

Reasumując – The Club nie jest grą złą, ale też nie jest wybitną. Główne wady jakie można jej zarzucić to liniowość lokacji oraz przewidywalne zachowanie się przeciwników, przez co po paru sesjach z produkcją Bizzare Creations może ona nużyć. Całą sytuację mógłby uratować tryb multiplayer, jednak na chwilę obecną wydaje się on całkowicie martwy. Grę polecam głównie tym, którzy uwielbiają chwalić się coraz większymi wynikami swoim znajomym. Innych może odrzucić, szczególnie gdy ktoś myśli o dwugodzinnych sesjach. The Club jest bowiem bardzo dobrym przerywnikiem, gdy chce się odpocząć od innych produkcji, gdzie trzeba ruszyć trochę głową. Jeżeli dawkowana będzie stopniowo, w rozgrywkach trwających po kilka, kilkanaście minut, to może przynieść nawet frajdę. Niestety, najważniejszym czynnikiem przeciw grze jest cena – 99,90 zł za parę godzin zabawy i swego rodzaju "odstresowywacz" to zdecydowanie za dużo...

Grę do recenzji udostępniła firma CD Projekt.

Grafiki pochodzą ze strony dystrybutora gry.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3.5 / 6
Tagi: The Club

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.