SpellForce 3

Legenda powraca

Autor: Shadov

SpellForce 3
Połączenie RPG-a z RTS-em w Spellforce: Zakon Świtu zostało ciepło przyjęte przez środowisko graczy. Przez kolejne lata równą popularnością cieszyły się następne odsłony serii, które były coraz bardziej rozwijane i udoskonalane.

Pierwsza część serii Spellforce została wydana w 2003 roku. Trzy lata później mogliśmy cieszyć się drugą odsłoną cyklu – Czasem Mrocznych Wojen – z dodatkowymi rozszerzeniami: Władca smoków w 2007, Faith in Destiny w 2012 oraz Demons of the Past w 2013 roku. Teraz ukazała się trzecia odsłona serii ponownie zabierająca nas na kontynent Eo z czasów sprzed pierwszej części. A dokładniej do roku, kiedy kraina nie była jeszcze spustoszona przez rytuał konwokacji i stanowiła jeden wspaniały ląd.

Wracając do korzeni

Zabawę ze Spellforce 3 zaczynamy w iskanderskiej głuszy, gdzie wcielamy się w Sentenzę Norię, dowódcę Wilczej Straży. Po krótkiej odprawie z Gwen i Anselmem dowiadujemy się, że w pobliskiej starej fortecy zaszył się mag Isamo Tahar – zdrajca i morderca. Naszym zadaniem jest dostanie się do niedaleko założonego przyczółka i spotkanie z szeregowym Bertrandem, który ma informacje na temat rebeliantów wspierających czarodzieja. Teraz pozostaje tylko rozbudować obóz, zebrać armię i wyruszyć stłumić rebelię.

Kiedy Senteza Noria zbliża się do konfrontacji z Taharem, ten ucieka zostawiając swoich poddanych i pierworodnego, którego zamierzał skazać na śmierć. Tak przedstawia się prolog, wprowadzający do historii bohatera. Kilka lat później kierowany przez nas syn (lub córka) Tahara jest już żołnierzem należącym do elitarnego oddziału Wilczej Straży. Kiedy wybucha zaraza Krwawej Gorączki wyrusza do wioski Liannon, aby zbadać chorobę. W wyniku niespodziewanych okoliczności bohater zostaje uznany za zdrajcę i wtrącony do lochu. A dalej pozostaje już tylko ucieczka.

Sytuacja, przez którą nasz los zostaje przekreślony, jak i motywy przeciwnika doprowadzające do tego stanu, nie należą do najbardziej oryginalnych zwrotów akcji. Jest mocno sztucznie i zbyt emocjonalnie. Jednak w tym zgiełku infantylności znaleźć można plusy w postaci klimatu, jaki budują relacje panujące w oddziale i królestwie. Okazuje się, że niechlubny przydomek "dziecka zdrajcy" powtarzany za naszymi plecami i wieloletni przyjaciele wiedzeni starą prawdą, że "niedaleko pada jabłko od jabłoni, przypisują nam najgorsze czyny.

Kiedy wejdziesz między wrony...

Podobnie jak poprzednio fabuła stanowi mocno rozbudowany element gry. Intrygi i mnożące się problemy świetnie wprowadzają do wydarzeń poprzedzających rytuał konwokacji znany z pierwszej części. Zaczynamy krótkim wprowadzeniem do sytuacji na kontynencie Eo, a następie zostajemy uwikłani w dziwny spisek, który już na początku wynosi naszą postać do roli wybrańca, mającego ocalić krainę przed Krwawą gorączką. Brzmi oklepanie? Nie bardziej niż w poprzednich odsłonach serii.

Nie można jednak zarzucić twórcom braku przyłożenia się do treści fabularnej. Początek jest nieco chaotyczny i ciężko zorientować się w sytuacji, ale później z każdym rozdziałem gra się rozkręca. Bycie uciekinierem z misją ratowania świata wiąże się z utworzeniem całej siatki powiązań i sojuszników, co w efekcie rzuca nas w różne rejony Eo i stawia na naszej drodze grono bohaterów fabularnych i pobocznych. Wzorem poprzednich odsłon misje są wielowątkowe, a dialogi mocno rozbudowane. Co ciekawe, chociaż mamy możliwość wyboru ścieżek prowadzenia rozmowy, to niezbyt odczuwa się wpływ na rozwój fabularny. Poza tym ciągnące się dialogi sprawiają, że z czasem część z nich zwyczajnie się pomija. Gra sama z siebie zapisuje nam w widocznym miejscu na ekranie zadania w danej lokacji i zaznacza wykrzyknikami fabularne miejsca na mapie. Omijając żmudne rozmowy za wiele więc nie stracimy. 

Coś z RPG-a, a coś z RTS-a

W Spellforce 3 został nieco zrównoważony aspekt RTS względem RPG. Jak w poprzednich odsłonach serii, tak i tutaj rozgrywkę toczymy na dwóch płaszczyznach. W RPG-owej duży nacisk położono na rozwój postaci przy pomocy zdobywanych punktów doświadczenia. Przydzielamy klasę, rozdysponowujemy punkty atrybutów i tworzymy drzewko zdolności. W trakcie rozgrywki dbamy nie tylko o protagonistę, ale także resztę naszych druhów, rozwijając ich zdolności.

Z kolei w aspekcie RTS zajmujemy się rozbudowywaniem bazy, umacnianiem i tworzeniem wojsk. Jest on na tyle przystępny, że nawet osoba niemająca wcześniej styczności z podobnymi gatunkowi tytułami, powinna sobie poradzić. Niektóre misje będą wymagały założenia obozu na terytorium w pobliżu wroga, co zaowocuje częstymi atakami ze strony SI. Zadania są na tyle zróżnicowane, że część będziemy wykonywać samymi bohaterami, a część przy użyciu znacznej siły militarnej.

Podczas pierwszych godzin gra potrafi nieco zaleźć za skórę. Irytują zwłaszcza nie do końca dopracowane spolszczenie, zacinający się bohaterowie i klawisze do obrotu widoku kamery. Do tego niezbyt przyjazny interfejs powoduje, że dialogi bohaterów giną pod ekranami ekwipunku i rozwoju postaci. Niemniej, ponad miesiąc po premierze wszystko wygląda znacznie lepiej. Poważniejsze bugi są rzadkością, ale zdarza się, że gra chwilowo się buntuje, podobnie jak bohaterowie.

Jest ładnie i kolorowo

Wizualnie całość wygląda świetnie. Lokacje zostały zrobione tak, aby od pierwszej chwili cieszyły kolorami i liczbą elementów na mapach. Zarówno bujne lasy, jak i podziemne budowle czy jaskinie świetnie oddają klimat poszczególnych miejsc, sprawiając, że z chęcią zaglądamy w każdy kąt, a jest co zwiedzać i czego szukać. Na mapach, jak to w serii Spellforce bywało, porozrzucane są przedmioty i mikstury, które tylko czekają na zagubionych poszukiwaczy przygód.

Należy jednak pamiętać, że rozgrywka w rzucie izometrycznym ma swoje ograniczenia. Ciasne miejsca o wiele trudniej eksplorować pomimo możliwości ruchu kamerą wokół bohatera. Brak też trybu pozwalającego na śledzenie przygód naszej postaci zza pleców, co było przyjemnym urozmaiceniem i dobrą zabawą w poprzedniej odsłonie.

Dość dobrze też spisuje się oprawa dźwiękowa. Bohaterów przyjemnie się słucha, chociaż momentami emocje są zbyt przesadzone. Natomiast muzyka jest delikatna, niemal niezauważalna.

Nowe szaty Króla?

Warstwy erpegowa i strategiczna są ze sobą ściśle połączone. Rozgrywka wymaga rozwijania równocześnie obydwu, z większym naciskiem na tę pierwszą. Dlatego ci, co hybryd nie lubią, mogą mieć pewien niedosyt jednego lub drugiego elementu. To kolejna warta uwagi przygoda w świecie Spellforce​ i fani obowiązkowo powinni się z nią zapoznać, podobnie jak nowi użytkownicy – przystępny system walki i dobry samouczek szybko wprowadzą w tajniki zabawy. Gra ma też swoje ograniczenia i pomimo całkiem szerokiej palety opcji i niezłego kreatora postaci nie można nastawiać się na przełomową rozgrywkę. Z kolei wizualnie Spellforce 3 prezentuje się solidnie i naprawdę zadowalająco – na tyle, że z chęcią powraca się do rozgrywki.

Plusy:

Minusy: