Rise of Insanity

Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy

Autor: Shadov

Rise of Insanity
Budzisz się w opuszczonej, zamkniętej klinice. Dowiadujesz się o dziwnym, niezrozumiałym eksperymencie prowadzonym przez tajemniczego doktora Stevena Dowella. Jesteś zdezorientowany i wyczuwasz, że coś przerażającego czai się w cieniu – coś, co podąża za tobą krok w krok. Brzmi strasznie? Nie do końca.

Red Limb to polski zespół, który w 2016 roku debiutował grą The Purge Day, krótkim shooterem przeznaczonym dla technologii VR. Teraz studio zaprezentowało drugie swoje dzieło – Rise of Insanity, psychologiczny, pierwszoosobowy horror na komputery osobiste, który można przeżywać zarówno na ekranie monitora, jak i bezpośrednio dzięki VR.

W grze wcielamy się w rolę pacjenta, na którym doktor Steven Dowell testuje swoją eksperymentalną metodę leczenia. Lekarz pragnie odkryć, kto zamordował jego rodzinę, a jedynym podejrzanym jest właśnie bohater. Z jednej strony historia wypada dosyć przeciętnie, z drugiej zaś – gra ma kilka porywających fragmentów, potrafiących wcisnąć w fotel.

Strach się bać?

Niebagatelną rolę w całej rozgrywce odgrywa fabuła, którą do przodu pchają taśmy zawierające urywki z dzienników lekarza. W miarę odnajdywania kolejnych urządzeń poznajemy coraz więcej faktów o przyczynie pobytu w tym dziwnym i odizolowanym miejscu. Do tego nagrania zawierają informacje o postępach eksperymentalnej terapii. Nasz kuracjusz nieraz będzie słyszał głosy, a nawet krótkie krzyki i dialogi będące urywkami wspomnień. Jednak aby w pełni zrozumieć sens tych omamów, niezbędne będą znajdźki w postaci wycinków z gazet, krótkich notatek lub listów. Nie zabrakło również rzeczy tak charakterystycznych jak dziecięce rysunki czy kartki z testem Rorschacha. Zwłaszcza te ostatnie świetnie współtworzą psychologiczne zabarwienie historii.

Aby uciec z kliniki, pacjent musi wybrać się w podróż po kolejnych piętra budynku oraz poziomach swojej wewnętrznej jaźni. Podczas rozgrywki, kierując postacią chorego, skupiamy się na eksplorowaniu pomieszczeń i rozwiązywaniu drobnych zagadek, takich jak znalezienie kodu do kłódki czy przestawienie dźwigni lub zaworów. W zakresie mechaniki nie ma tutaj nowości – chodzimy, czasem biegamy i zaglądamy do szuflad i szafek, które możemy otworzyć. System jest prosty i płynny, bohater nie ma problemu z poruszaniem się, chociaż na przykład kilkunastocentymetrowe murki są dla niego przeszkodą nie do pokonania. Towarzyszą nam przy tym dźwięki mające utrzymywać poczucie niepewności i momentami wywołać dreszczyk emocji. Pojawią się również mniej i bardziej psychodeliczne wizje, które stanowią jedną z większych atrakcji podczas zwiedzania kolejnych lokacji. Wprowadzają dezorientację, tym samym jeszcze bardziej wzmacniając klimat psychologicznego horroru.

Bohater nie pozostaje jednak osamotniony w swojej wycieczce po opuszczonej klinice – cały czas towarzyszy mu ktoś lub... coś. W założeniu twórców jedyną rzeczą chroniącą nas przed tajemniczą zjawą jest światło. Jest to pomysł na tyle dobry, że znacznie poprawia klimat, ponieważ nieraz przyjdzie nam zadbać o oświetlenie danego miejsca, zanim do niego wejdziemy.

Nie oglądaj się za siebie

W kwestii budzenia grozy gra jest nierówna. Przede wszystkim niezbyt strasznie wygląda większa część kliniki, czyli pokoje, gabinety, kuchnie i sale zabiegowe. Nie znajdziemy tutaj nic bardziej wyszukanego w kwestii upiorności niż spadający obraz, krwawy napis na ścianie czy tajemnicze odgłosy lub dialogi. Nieco lepiej działają na wyobraźnię pomieszczania kliniczno-zabiegowe w podziemiach budynku, przypominające starą, opuszczoną i zdewastowaną piwnicę wyłożoną białymi płytkami i wypełnioną szpitalnymi meblami. Dobrze dopasowano do nich światło, dzięki czemu już od progu wzbudzają uczucie niepewności. Ostatecznie widać, że bardziej skupiono się na stronie wizualnej pomieszczeń, czyli zimnej kolorystyce (niebieski, szary) i dość oszczędnym umeblowaniu oraz takich czynnikach jak pozamykane, zabarykadowane przejścia tworzące poczucie odizolowania. Ważnym elementem są tutaj również szybkie, sekundowe sceny, w których coś się pojawia w polu widzenia. Sytuacje te czasem naprawdę jeżą włos na głowie, czasem jednak wzbudzają tylko obojętność.

Rise of Insanity na obecnym etapie Wczesnego Dostępu prezentuje się dobrze i często potrafi nastraszyć. Posiada jednak również słabsze strony, takie jak nie do końca jeszcze dopracowane lokacje czy sceny, które zamiast przerażenia wzbudzają ciekawość. Pacjent, szalony psychiatra i klinika nie są specjalnie oryginalnym pomysłem, niemniej podczas rozgrywki nie odczuwa się tej sztampowości zbyt mocno. Z pewnością tytuł zaciekawia na tyle, że miłośnicy podobnych produkcji powinni obserwować jego rozwój – być może ostateczny efekt będzie wręcz wyśmienity.

Plusy:

Minusy: