» Recenzje » Prince of Persia: Sands of Time

Prince of Persia: Sands of Time


wersja do druku
Redakcja: Łukasz 'Chavez' Maludy

Prince of Persia: Sands of Time
Dawno, dawno temu, gdy jeszcze Szeherezada nie znała ani jednej baśni, a Alladyn nie słyszał nawet o lampie dżina, na monitorach komputerów Apple i Amigi zawitała prawdziwa esencja Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy. Prince of Persia, wydany dziewiętnaście lat temu, ośmiobitowe dzieło ówczesnej nowej generacji. Złożony jedynie z kilkunastu pikseli, młody książę miał godzinę, by w rytm dźwięków MIDI, ominąć masę morderczych pułapek i przebyć drogę pełną przeciwników, aby uratować księżniczkę. Gra podbiła tysiące serc, dlatego baśń doczekała się kontynuacji. Druga część, chociaż była gorsza od swej poprzedniczki, również osiągnęła sukces. Twórca gry, mistrz animacji Jordan Mechner, postanowił przenieść trzecią część serii w nowy, trzeci wymiar. Tak oto magia prysła, a baśń umarła, trylogia zaś została przez większość zapomniana. W 2003 roku, jako wybawca, przybył Ubisoft. Wyznaczył sobie za cel wskrzeszenie dawnej legendy i przywrócenie jej dawnej świetności. Tak oto wyszła odmłodzone arcydzieło, którego imię brzmiało: Prince of Persia: Piaski Czasu. Starzy wyjadacze poprzednich części trzymali mocno kciuki, by projekt się udał – w końcu nieczęsto reedycje starych gier okazywały się naprawdę udane. Aczkolwiek francuski Ubisoft podołał wyzwaniu. W 2003 roku gracze wzięli udział w legendzie po raz kolejny. Tym razem w nowej, bogatej szacie. Szybki wstęp do przygody
Na początku gry jesteśmy umiejętnie wstrzeleni w oblężeniu zamku Maharadży, którego skarbiec jest łakomym kąskiem dla ojca tytułowego Księcia, Króla Sharamana. Zamek skrywa niesamowite skarby – zaczarowaną klepsydrę oraz klucz do niej – magiczny sztylet czasu. Nasz bohater został wysłany w celu zdobycia tego ostatniego. W tym oto zadaniu możemy poznać specyfikę gry – podobnie jak jej poprzedniczki, duża część rozgrywki jest nastawiona na skakanie po wszelakich dachach, wspinania się po gzymsach, linach, drabinach i oczywiście unikania pułapek. Tych ostatnich doświadczymy naprawdę sporo i niejedne utoczą nam mnóstwo krwi: od wysuwanych z podłoża kolców, przez wmontowane w podłogę obracające się tasaki, piły tarczowe w ścianach, jeżdżące kolumny z kolcami, wielkie, huśtające się kloce drewna, po ostrza wylatujące sztychem ze ścian. Jak widać, wachlarz przeszkód jest bardzo bogaty, a ominięcie każdej z nich wymaga pewnej taktyki. Jednak nasz Książę nie jest anemicznym słabeuszem, tylko doskonale wyćwiczonym akrobatą – dlatego nie sprawia mu trudności bieganie po ścianach, balansowania na wąskich belkach, odbijanie się od ściany, czy turlanie bądź huśtanie na linie. Przydaje mu się to również w walce. Kupą, mości panowie?
Właśnie między innymi w walce zaszły spore różnice w stosunku do poprzednich części. Ośmiobitowe Prince of Persia było skierowane na pojedynki, gdzie każdy pojedynczy cios mógł decydować o życiu i śmierci. Chociaż nie było wielu przeciwników, walka z każdym z nich była emocjonująca. Gdyby Księcia zaatakowało dwóch wrogów, z pewnością ległby martwy. W nowej odsłonie przedstawia się ona inaczej – bohater gry jest atakowany przez kilku(nastu) oponentów naraz, dlatego - dzięki swoim akrobatycznym uzdolnieniom - zmuszony jest lawirować między nimi i stale kontrolować sytuację. Rozwiązanie to sprawdza się znakomicie, a jeszcze więcej rozrywki daje dobrze rozwiązany system walki: Książę ma do dyspozycji wiele kombinacji, dzięki czemu może pokonywać wrogów stylowo, efektownie i skutecznie. Może przeskoczyć na przeciwnikiem, rozcinając go w powietrzu, bądź atakować wszystkich dookoła kopniakami, albo przebić go pchnięciem, odbijając się z impetem od ściany. Posiada również możliwość blokowania ciosów (bardzo przydatne, zwłaszcza w walce z bossami) i kontratakowania, co pozwala mu błyskawicznie uderzyć wymierzyć cios w punkt witalny. Gdy już przebijemy się przez przeciwników strzegących skarbca oraz pokonamy wszystkie pułapki, zdobywamy sztylet czasu. I tutaj można zauważyć kolejną zmianę dokonaną przez Ubisoft, która była nie tylko dodatkowym smaczkiem dodanym do gry, ale i wielką rewolucją w dziejach elektronicznej rozrywki. Otóż po zdobyciu sztyletu Książę ma możliwość manipulowania czasem. I może go nie tylko spowalniać, jak w innych grach komputerowych (Max Payne, Bloodrayne), ale i zatrzymać, czy też... cofnąć! Dlatego moc ta pozwala nam ujść z niejednej opresji i uratować własne życie oraz złamać prawa czasu, zapobiec nieuniknionemu rozwojowi pewnych zdarzeń i wykonać coś szybciej, niż bylibyśmy w stanie. Daje nam to sporo zabawy, a do tego ma prawie niezliczoną ilość zastosowań w grze.
Gdy już skończymy oblężenie (tak naprawdę będące rozwlekłą misją treningową), przenosimy się do zamku Azad, gdzie król Sharaman oferuje swojemu przyjacielowi klepsydrę oraz sztylet. Służący Sharamanowi Wezyr prosi Księcia o otwarcie klepsydry. Młodzieniec, nieświadom tego co czyni, otwiera klepsydrę i wypuszcza z niej Piaski Czasu. Sprawy nagle błyskawicznie przybierają inny bieg – ludzie zmieniają się w piaskowe zmory, które - manipulowane mocą klepsydry - sieją zamęt w całym zamku. Jedynie trzy osoby unikają klątwy – Książę, Wezyr oraz młoda, piękna księżniczka – Farah, która niedługo skrzyżuje swoje losy z tytułowym bohaterem. On zaś postara się odwrócić to co uczynił i zamknąć klepsydrę, pokonując jednocześnie zdradliwego Wezyra. Cała akcja gry ma miejsce w gigantycznym zamku Azad, gdzie po katastrofie uruchomiły się wszystkie systemy obronne, a pułapki zaczęły czekać na nieuważnego Księcia. Po tym wstępie fabularnym wkraczamy do niesamowitej zabawy z efektownymi, „matrixowymi” wręcz walkami, akrobacjami i oczywiście słynną manipulacją czasem. Podczas rozgrywki w pewnych momentach możemy wyczuć powrót do korzeni – wykonywanie zadań często sprowadza się do „naciśnij płytę X, by otworzyć płytę Y”. I choć nie brzmi to zbyt interesująco, to zapewniam – daje to sporo frajdy! Po pewnym czasie Książę spotyka księżniczkę Farah, która towarzyszy mu w dalszej drodze i pomaga mu, uzbrojona w łuk. Tak naprawdę jest bardziej kulą u nogi niż towarzyszem, przydając się w walce tylko czasem. Częściej zdarzają się sytuację, że wchodzi ona Księciu w drogę, co jest irytującym, choć - na szczęście - rzadko spotykanym „babolem”. Główna rola Farah leży w tym, iż potrafi ona przeciskać przez cienkie szczeliny, otwierając Księciu jakieś drzwi z drugiej strony. W dodatku, księżniczka ma swoje miejsce w fabule, wprowadzając drobny wątek miłosny.
Ważną zaletą PoP jest konieczność finezyjnego rozwiązania niektórych spraw. Na myśli mam tu głównie walki, które bez akrobacji są naprawdę trudne, gdyż bardzo wielu przeciwników doskonale się broni, a stojący w jednym miejscu Książę od razu narazi się na mknące w jego stronę wraże ostrza. Zatem oprócz machania mieczem i skakania, możemy wykorzystać moc magicznego sztyletu. Książę potrafi zamrozić przeciwnika w miejscu, by potem rozciąć go na pół, zwiększyć swoją prędkość kilkakrotnie, by zabić wrogów z prędkością błyskawicy, czy też pomóc sobie spowalniając czas, co pozwala na lepszą i dokładniejszą ocenę sytuacji. Żeby nie było za łatwo, młody, perski wojownik może używać Piasków Czasu tylko określoną ilość razy – zależy to od ilości zbiorników z piaskiem w posiadaniu naszego bohatera. Możemy je zdobywać poprzez pokonywanie piaskowych zmór, które można zabić w tylko jeden sposób – przebić je sztyletem czasu. Dlatego należy oszczędzać moc Piasków i wykorzystywać ją tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne. Jest to rozsądne, zwłaszcza, że w grze nie ma możliwości zapisu w dowolnym momencie. „Sejwujemy” ją tylko w pewnych miejscach, gdzie w dodatku Książę otrzymuje urywane wizje dotyczące sposobów wykonania następnych zadań. Szczerze mówiąc, jest to zbędne. Wizje niewiele pokazują, przez co są małe przydatne. Nie powiem wiele o polonizacji. Gra została w pełni (z dubbingiem) zlokalizowana przez Cenegę. Nie widziałem żadnych większych błędów, polska wersja jest dobrze wykonana, ale bez żadnych fajerwerków. Monotonność eliminują jeszcze inne czynniki – choćby mnogość przeciwników. Każdy ma inną taktykę, niektórzy blokują, nie dają się zajść od tyłu, przewracają, szarżują. W niektórych walkach, choć z pozoru prostych, trzeba się naprawdę napocić, a potyczki pod koniec gry mogą być już nawet olbrzymimi wyzwaniami. Baśń w shaderach
Na pochwałę zasługuje forma gry. Grafika stoi na wysokim poziomie, nie tylko przedstawiając obiekty dość szczegółowo, to w dodatku, stosując technikę filtrowego rozmycia obrazu. Pozwala to uzyskać iście baśniowy klimat, gdy niektóre kształty są umyślnie nieostre, tworząc fantastyczną otoczkę rodem z opowieści Szeherezady.. Malownicze wieże Azadu, krajobrazy jego okolic oraz Farah cieszą oczy, dodając pewnej magii i niematerialności do świata gry. Pomysł sprawdza się idealnie i tylko czekać, aż zostanie powtórzony w innych produkcjach. Jedną z charakterystycznych zalet cyklu Prince of Persia jest bardzo wysoko oceniona animacja, która nadaje walkom i akrobacjom płynność i naturalność. Pięknie również wygląda cofnięcie czasu podczas walenia się mostu. W rozmytym obrazie wszystkie cegiełki, które wcześniej spadały w otchłań, teraz powoli lecą w górę, układając się po kolei w trwałą strukturę. Mała rzecz, a cieszy. Świetny popis dał też Stuart Chatwood, odpowiedzialny za muzykę w grze. Orientalne brzmienia pasują do klimatu rozgrywki jak ulał, a samo ich wykonanie nie pozostawia nic do życzenia. Każdy utwór jest unikalny i profesjonalnie wykonany, każdy pełen orientalnych śpiewów i nut wydobywając się z wielu rozmaitych instrumentów. Muzykę Prince of Persia stawiam w czołówce – jest to moim zdaniem jednym z najlepszych soundtracków z historii gier. Doskonałe do wczucia się w klimat, do poznania atmosfery baśni. Biada tym, którzy grają w Piaski Czasu bez głośników. Sezamie, otwórz się!
Podsumowując, biorąc wszystkie „za” i „przeciw”, można powiedzieć, że Piaski Czasu to arcydzieło. Klimat tej gry to istny majstersztyk, dzieło genialnego umysłu, a sama grywalność stoi na mistrzowskim poziomie. Efektowne walki, akrobacje, manipulacja czasem – wszystko to idzie w parze ze świetną fabułą, tworząc efektowną mieszankę w świetnej oprawie audio-wideo. Nawet takie sobie AI Farah oraz drobne bugi nie psują tego wizerunku. Ubisoft wykonał swoje zadanie i to z nawiązką – wskrzesił nie tyle co legendę, ale i całą serię. Z czystym sumieniem daję najwyższą ocenę. Boli jednak fakt, że gra jest za krótka – można ją ukończyć w kilka wieczorów. Co prawda, jest to cudowne, zapadające w pamięć kilka wieczorów, ale każdy by chciał, by baśń trwała jak najdłużej. Zalety:
  • KLIMAT!
  • efektowne walki i akrobacje
  • fabuła
  • manipulacja czasem
  • baśniowość
  • intuicyjne sterowanie
Wady:
  • średnie AI
  • krótka
  • brak różnorodnych poziomów trudności
  • drobne błędy
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 6 / 6

Komentarze


~Osteocyt

Użytkownik niezarejestrowany
    hehe
Ocena:
0
miło że ktoś się interesuje jeszcze pierwszym popem :P naprawde dobra gra.
18-09-2008 12:11
WH
   
Ocena:
0
Wypas giera. Wprawdzie trochę wiekowa, ale prawdziwym graczom (czyt. nam) to nie przeszkadza ^^

Najbardziej podobały mi się elementy logiczno-zręcznościowe, walka, choć fajna, bywała frustrująca.
19-09-2008 23:00
Kiender
   
Ocena:
0
Tekst OK , ale jaki ma sens recenzowanie tak starych tytułów ? Ani to prawdziwe Retro ani zadna nowość. Bez urazy dla redaktorów ale z pozycji czytelnika wygląda to na zasadzie: "Wrzucamy co nam podeślą, żeby wyglądało że coś się dzieje..."
24-09-2008 08:42
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To jest niby pierwszy pop????? A to dobre :D
29-09-2008 13:12
Radnon
    Kiender
Ocena:
0
Wydaje mi się, że recenzowanie starych tytułów ma pewien sens, choć rola takich tekstów jest nieco inna niż przy okazji najnowszych hitów. Bardziej jest to kwestia przypomnienia. Sam zresztą z opisywaną tutaj grą zetknąłem się dopiero jakieś pół roku temu (choć w pierwszą, historyczną część Księcia zagrywałem się na mojej leciwej Amidze :) ) i to właśnie dzięki jakiejś recenzji. W sumie nie żałuję, bo choć jestem fanem erpegów i przygodówek, to wciągnęła mnie one na dobre kilka dni, dopóki jej nie skończyłem.
30-09-2008 23:00
iron_master
   
Ocena:
0
Ja też lubię czasem powrócić do gier z serii PoP (tych nowszych). Akurat Sands of Time oceniam najniżej - za krótka, za łatwa i nie pozwala na wykonywanie takich cudów akrobatycznych jak jej następczynie. Trochę też za bajkowa
Za to Warrior Within jest dla mnie GENIALNY :D Ma przede wszystkim niesamowity klimat i jest stosunkowo długi jak na zręcznościówki. Uwielbiam tę grę.
Two Thrones ma plus za podwójną osobowość, ale trochę za krótki i brakuje mu momentów,w których można by wykorzystać te wszystkie cudowne kombosy :-)
28-10-2008 17:51
~wiktor

Użytkownik niezarejestrowany
    spolszczenie
Ocena:
0
moze dac mi ktoś link na spolszczenie do tej gry jest bardo fajna lecz po angielsku
21-01-2009 18:27
~paulina

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ta gra jest super kuzyn ją uwielbia
22-03-2009 21:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.