» Recenzje » Life is Strange

Life is Strange


wersja do druku

Efekt motyla na komputerze

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Life is Strange
Ostatnimi czasy coraz modniejsze stają się przygodówki spod znaku storytelling, czyli takie, w których opowieść dominuje nad zagadkami, oraz wydawanie ich w osobnych epizodach. Ma to swoje wady i zalety. Jedni oburzają się, że w takich tytułach praktycznie nie ma gameplayu, a rola gracza ogranicza się do wyborów fabularnych. Inni chwalą ten model, gdyż za każdym przejściem gry mamy do czynienia z inną fabułą. Life is Strange poradziło sobie z tym problemem całkiem sprawnie, choć nie zabrakło kamyków w bucie.

Życie jest naprawdę dziwne

Fabuła już od samego początku przypomina rasowy horror. Budzimy się nie wiadomo gdzie, wokoło ciemno, wieje wiatr, deszcz tnie po twarzy, a wokół same drzewa. Idziemy kawałek ścieżką prowadzącą na wzgórze z latarnią morską, gdy naszym oczom ukazuje się monstrualnej wielkości tornado pędzące na pobliskie miasteczko. Wtedy się budzimy. Znów jesteśmy w klasie, na lekcji z fotografii prowadzonej przez młodego wykładowcę, profesora Jeffersona – obiekt westchnień całego żeńskiego chórku, do którego należy również Max Caulfield. Dziewczyna spędziła ostatnie 5 lat w Seatle, jednak teraz powróciła w rodzinne strony na studia.

To dopiero początek dziwnych wydarzeń. Niedługo później Max staje się świadkiem przepychanek pomiędzy dziewczyną o niebieskich włosach a Nathanem Prescottem, synem lokalnych bogaczy, do których należy szkoła. Dwójka przybyszów zaczyna się szarpać, gdy nagle chłopak wyciąga pistolet i strzela dziewczynie w brzuch. Max przerażona tym wydarzeniem wpada w panikę i... ponownie budzi się w klasie. Tym razem czuje, że to nie był sen, a prawdziwe wydarzenia, zaś ona potrafi cofać się w czasie. Od tej chwili w miasteczku zaczną się dziać dziwne rzeczy, a Max zacznie odkrywać, że posiadła tę zdolność nie bez powodu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Historia z początku nie wydaje się być szczególnie wyjątkowa, jednak to wyobrażenie szybko się zmienia. Life is Strange umiejętnie łączy gatunki kryminalne oraz horroru, dając coś na kształt Z archiwum X. Zjawiska paranormalne są tutaj na porządku dziennym, jednak głównym motywem jest sprawa zaginionej Rachel Amber – młodej dziewczyny studiującej fotografię w tej samej szkole co Max. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdy bohaterka odkrywa, że niebieskowłosa dziewczyna, którą ocaliła w łazience, to jej przyjaciółka z dzieciństwa – Chloe, która po wyjeździe Max do Seatle zaprzyjaźniła się z Rachel. Jej strata była dla buntowniczej nastolatki poważnym ciosem, dlatego dziewczyna postanawia pomóc rozwikłać jej zagadkę zaginionej. Jednak im dalej zagłębiają się w tę tajemnicę, tym więcej pytań wypływa na powierzchnię, łącząc ze sobą osoby z bliskiego otoczenia obu dziewczyn.

Rasowy kryminał

Wątków detektywistycznych jest tutaj od groma. Przez większą część gry czujemy się jak detektyw próbujący rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia oraz zjawisk, jakie mają miejsce w szkole. Prześladowania bogobojnej uczennicy z powodu tajemniczego nagrania, na którym jest obmacywana; handel narkotykami; śledzenie uczniów przez nadgorliwego szefa ochrony, którego wyrzucono z wojska; brudne sekrety dyrektora wydającego się ślepym na wiele zajść, w które zamieszane są dzieciaki z bogatych domów oraz tajemniczy klub Vortex przeznaczony dla elit młodego pokolenia. Z czasem każda z tych spraw zaczyna się zazębiać, jednak znalezienie dowodów na ich połączenie to zupełnie inna para kaloszy.

W tym miejscu twórcy dali graczom trochę swobody. W przeciwieństwie do wielu pokrewnych pozycji (jak The Wolf Among UsLife is Strange ma o wiele bardziej rozbudowane mechanizmy rozgrywki. Daleko mu oczywiście do tego co znamy z Fahrenheit, jednak i tak jest lepiej niż w ostatnich grach tego typu. Możemy swobodnie zwiedzać okolice, szukać znajdziek, rozmawiać z przechodniami, usiąść gdzieś, aby bohaterka przemyślała kilka spraw, czy robić zdjęcia do albumu. Nie ma tego dużo, ale daje pewną dozę swobody i wpływu na tok rozgrywki. Pozwala nam też przejść grę w inny sposób, gdyż możemy pominąć jakieś istotne spotkanie czy przedmiot, co będzie miało wpływ na przebieg wydarzeń oraz dobór dialogów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wybory moralne są naprawdę znaczące. Możemy co prawda cofać czas, aby zmienić decyzję, jednak zawsze musimy wybrać jedną opcję, co będzie miało przełożenie na tok opowiadanej historii. Są jednak takie chwile, kiedy zdolności Max zawodzą i jesteśmy zdani tylko na siebie. Wtedy każdy wybór jest na wagę złota i liczy się wiedza zdobyta w trakcie myszkowania po terenie kampusu czy szkoły. Innym razem decyzja jest trudna i mimo że możemy ją zmienić, wybór jednej ze ścieżek całkowicie zmieni kierunek, w jakim potoczy się fabuła.

Małe bolesne kamyki w bucie

Niestety Life is Strange nie jest pozbawione błędów. Teoretycznie błahych, ale jak się z czasem okazuje, bardzo dotkliwych. Po pierwsze sprawa mocy Max – jest ciekawa, daje sporo możliwości, a jednocześnie wprowadzono do tej mechaniki mnóstwo uproszczeń. Jeśli dziewczyna coś podniesie i ma w ekwipunku, to cofając się w czasie, nadal będzie to posiadać. Niweluje to bieganie po mapie, w celu wykonania jakiegoś "zlecenia" na czas. Wystarczy spokojnie spacerować, zbierać potrzebne przedmioty i co jakiś moment cofać się w przeszłość o kilka minut. W kilku miejscach gry (zawsze tych samych) Max cofa czas, ale sama pozostaje w pomieszczeniu, gdzie rozpoczęła przewijanie. Nie za bardzo ma to sens ani też nie zostało wytłumaczone, czemu dziewczyna raz cofa swe działania permanentnie, a innym razem robi to, sama pozostając w zawieszeniu wymiarów. Efektem powyższych zabiegów jest mordercze ułatwienie i tak już prostego gameplayu. Szkoda, bo oprócz ciekawej historii można było dać graczom dużo interesujących łamigłówek do rozwiązania.

Kolejnym zgrzytem jest finał. Pierwsze trzy epizody wbijają w fotel, czwarty podkręca atmosferę do niemiłosiernego wręcz poziomu adrenaliny, a ostatni rozdział jest zwyczajnie do niczego. Blisko 90% decyzji, jakie podejmiemy w grze, jest ostatecznie bez znaczenia, gdyż autorzy dali raptem dwa zakończenia, zawsze te same, niezależnie, jakich moralnych wyborów dokonamy w trakcie całej fabuły, kogo uratujemy, a kogo poświęcimy. Dostajemy po prostu bramkę A i B, mając wybrać jedną z nich, czego efektem jest całkowite zlekceważenie starań gracza. W tym momencie poczułem się tak jak podczas finału w Mass Efect 3. Było epicko, klimatycznie, historia wciągała i nagle czar prysł.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

A mogło być arcydzieło

Produkcja studia DONTNOT jest naprawdę świetna. Ma genialną oprawę graficzną (wszak to Unreal Engine 3), boską ścieżkę dźwiękową i doskonałą pracę aktorów głosowych. Co prawda, czasem dialogi nie współgrają z ruchem ust, ale nie jest to istotne. Liczba wyborów moralnych i co za tym idzie możliwości prowadzenia historii jest olbrzymia. Postacie są ciekawie zaprojektowane, gameplay – chociaż bardzo prosty – nawet udany, a dziennik prowadzony przez Max uczestniczy w rozgrywce na każdym kroku. Do tego zaprojektowano go bardzo dobrze i łatwo się w nim odnajdujemy mimo ogromnej ilości materiału. Boli jednak kompletnie pokpione zakończenie. Można je było zrobić zupełnie inaczej, jak choćby w Oxenfree. Tam też mamy tylko dwa finały, jednak każdy z nich posiada cała masę odnóg w postaci relacji pomiędzy grupą postaci, jakie spotkaliśmy. W efekcie tego dostajemy duży wachlarz możliwych zakończeń. Tego w Life is Strange brakuje. Mimo wszystko będę wracał do tej gry, gdyż warto jeszcze raz zagłębić się w dziwny świat kryminału z małego, nadmorskiego miasteczka leżącego gdzieś w Oregonie.

Plusy:

  • bajeczna oprawa graficzna
  • piękna ścieżka muzyczna
  • bardzo dobry dubbing
  • niezgorszy gameplay żywy świat
  • ciekawe postacie i zagadki
  • rewelacyjna fabuła...

Minusy:

  • ...z totalnie skopanym zakończeniem
  • za dużo uproszczeń w łamigłówkach
  • déjà vu Efektu Motyla
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
9.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Life is Strange
Producent: DONTNOD
Wydawca: Square-Enix / Eidos
Dystrybutor polski: Cenega
Data premiery (świat): 30 stycznia 2015
Data premiery (Polska): 22 stycznia 2016
Wymagania sprzętowe: Rekomendowane: Dual Core 3.0 GHz, 3 GB RAM, karta grafiki 1 GB GeForce GTX 260/Radeon HD 4980 lub lepsza, 3 GB HDD, Windows 7 Minimalne: Dual Core 2.0 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 512 MB GeForce GT 440/Radeon HD 4870 lub lepsza, 3 GB HDD, Windows Vista
Strona WWW: lifeisstrange.com/
Sugerowana cena wydawcy: 129 zł

Komentarze


Dabi
    Recenzja świetnej gry
Ocena:
0

Niestety tak jak w temacie ale recenzja jest troszkę zbyt pobieżna. Nie jestem zbyt obiektywny jeśli chodzi o ten tytuł który ma po prostu to coś co sprawia, że cenię go niezwykle wysoko.
Ale o recenzji a nie o grze - niepotrzebne spoilery w samym początku recenzji. To niewiele i można faktycznie dość szybko pewne rzeczy dostrzec ale ogromna porcja przyjemności z obcowania z tym tytułem wynika z tego jak sami odkrywamy pewne elementy układanki. Tutaj natomiast jest ciach wprost - co się dzieje w epizodzie 1.
Zalet żadnych niemal nie wymieniasz - chociaż gra oceniona na 8/10 powinna ich mieć wiele i to nie tylko w podsumowaniu.
Przydałoby się co nieco powiedzieć więcej szczególnie na takim portalu który dotyczy min. rpg o prowadzeniu historii, kreacji fabuły itp. O zabiegach którymi posłużono się a które służą immersji gracza. O bardzo dobrze skrojonych postaciach, świetnym voice actingu i nietypowej tematyce. No i fenomenalnie dobranej muzyce. Jest ale po takiej porcji uwag krytycznych, że łatwo to może umknąć.
Gra ma gameplay który gniecie wszystkie tytuły Telltale. Uproszczony zgoda ale jednak istniejący.
Przykład z zakończeniem - moim zdaniem nie jest idealne ale... na swój sposób bardzo dobrze oddaje charakter gry. Ona miała zakończyć się pewną myślą i tak też zrobili. Wolałbym inne rozwiązanie bo ostatni wybór był dla mnie dość dewastujący.

Natomiast porównanie z dobrym zakończeniem Oxenfree to gruba przesada. Co innego jest nagranie ileś tam sekwencji na silniku gry i ileś zakończeń trwających 6-10 minut + zmiany ostatniego epizodu (w tym mamy świadomość tego jak się kończy historia zależnie od wyborów) a co innego monolog głównej bohaterki, statyczne zdjęcie + wykres kołowy. No to nijak się ma. Nie mówiąc o występowaniu emocji w jednym i drugim przypadku. Oxenfree było fajne ale całkowicie pozbawione wielu elementów np. zagadek. Jeśli chodzi o zagadki to też było tu najlepiej z tego typu gier. Zarzutu o niedziałające cofanie czasu przyznam się szczerze niezrozumiałem. 

Fajnie, że ktoś napisał bo gra na to zasługuje. Zamiotła wszystkie gry od Telltale (w tym mojego ulubionego Wolf Among Us czy Tales From Borderlands) co jeszcze kilka miesięcy temu uznałbym za ciężką herezję. :)

Polecam by samemu sprawdzić - czy więcej racji ma tu recenzent czy marudzący komentujący.

 

01-03-2016 13:19
Vermin
   
Ocena:
0

Co do "spolera" - trailer gry w praktyce streszcza CAŁY pierwszy epizod, a recenzja opisuje kompletną grę, nie zaś pojedynczy epizod.

W recenzji skupiłem się na tym co wyróżnia LiS jako Storytelling na tle innych gier tego typu. Gdybym zaczął opisywać wszystkie postacie, to po pierwszym epizodzie średnio inteligenty gracz przewidziałby całą fabułę. Jeśli do tego zna film "Efekt motyla" w praktyce niewiele go zaskoczy. No może 4 epizod, który miażdży mózg. W praktyce tylko on sprawił, że czegoś nie przewidziałem, resztę szło wydedukować z wielogodzinnym wyprzedzeniem, co zdecydowanie jest na minus.

Przyznaję, że scenariusz jest świetnie skrojony, wsysa i przykuwa uwagę (poza ostatnim, schematycznym do bólu rozdziałem), ale to za mało abym piał peony i pieśni pochwalne nad tą grą. Do tego finał historii to kompletna porażka i wręcz kpina z gracza. Wygląda to tak jakby scenarzyści uznali, że skoro tyle ludzi już kupiło grę to po co się wysilać i napisali na szybko coś na kolanie.

Właśnie takich zabiegów nie ma w Oxenfree, które mimo że ma okrojony gameplay, to jednak posiada niebotycznie lepiej zaprogramowany system dialogów. Dowód - dla Life is Strange napisano około 8k linii dialogowych, zaś Oxenfree posiada ich aż 12k. Dla porównania Fallout 4 z jego 13k liniami dialogowymi. Zważywszy ze LiS trwa około 15 godzin, zaś Oxenfree 5, to liczba możliwości poprowadzenia fabuły gry w drugim wypadku jest niebotycznie wyższa. Zgadzam się że LiS daje nam sporo wyboru, jednak tylko czasami jest to wybór realnie wpływający na fabułę (około 5 razy na epizod). Pozostałe wybory to taka szopka do zdobywania achiwmentów.

Co do mechaniki cofania czasu. Po pierwsze niebotycznie ułatwia i tak prosty gameplay (o czym pisałem) po drugie jest niedopracowany. raz Max cofa się w czasie, innym razem pozostaje w zawieszeniu. Do tego zawsze ma przy sobie wszystko co podniesie. Logiki w tym za grosz.

Czekam nadal na godnego następcę Fahrenhaita. LiS było blisko, bliżej niż inne gry typu storytelling, ale finalnie poległo na tym polu. Mimo wad, Fahrenhait to najlepiej opracowany od strony mechaniki ten gatunek gier. Ma złożoną fabułę, realny wpływ na jej przebieg i rozbudowany gameplay. Szkoda ze jego zakończenie mocno kuleje oraz posiada kilka upierdliwych głupotek jak równoległe wciskanie klawiszy aby wykonać cel.

 

Aha, co do zakończeń w Life is Strange:

Opcja A (po lewej) - WTF?

Opcja B (po prawej) - Facepalm

Wcześniej zaś było: Epizod 1 "łoł", Epizod 2 "Łoł", Epizod 3 "ŁOŁ!!!", Epizod 4 "Mózg roz....!!!!!"

01-03-2016 14:33
Dabi
   
Ocena:
0

Spoiler dotyczący 1/5 gry i dość istotnych wydarzeń które w takich grach wpływają na odbiór to moim zdaniem zdecydowanie za grubo.
Po pierwszym epizodzie przewidziałby całą fabułę? Nie wydaje mi się i o ile co do jednego się zgodzę co można było przewidzieć to na pewno nie fabułę - grę ogrywałem jak jeszcze nie było całości i wiele teorii graczy było. Jedne dość trafne inne całkowicie nietrafione. Proroków post factum zawsze jest najwięcej.
Po to aby opisać to jak muzyka, ujęcia czy operowanie tempem prowadzenia akcji wpływa na odbiór nie trzeba opisywać postaci. Nie masz nic na temat charakterów w grze która jest obyczajowa. To nie jest jakaś gra gdzie liczy się ratowanie świata ale skupia się na postaciach. A o postaciach nic... podczas gdy ich kreacja to jeden z największych jej atutów.
Co do gry to całą grę masz konsekwencje + cały czas zmienia się to jak jest odbierana i jak wyglądają dialogi. Oni to doskonale zaplanowali i to jest widoczne niesamowicie przez pierwsze 4 epizody najbardziej. 5 jest inny ale i tak nakład pracy jak tam jest wykonany jest spory. Po prostu gorzej wypada w porównaniu.
Linia kodu dialogów wynosząca tyle znaków (nie wiem ile zawiera LiS) ale ilość tesktów jaka jest w grze jest ogromna. W Oxenfree masz może więcej - może ale co z tego skoro żadne z tych dialogów nie są a żadnym momencie zapamiętywane przez gracza - ot postacie mówią bo też nic się poza tym nie dzieje. Owszem fajnie to jest zrobione ale wybór pomiędzy jestem miła, jestem niemiła, jestem neutralna to nieco ubogo. I w dialogach nie chodzi o to też czy on wpłynie na zmianę kółeczek i końcowy monolog ale to jak odbieramy grę i jak odbieramy dany dialog. Oxenfree nie wywołuje u gracza w porównaniu z LiS ale i z innymi grami Telltale zaangażowania w to jak te dialogi prowadzi. Jak gra oparta jest na dialogach a o dialogu nawet nie myślisz tylko brniesz dalej to coś jest lekko niedorobione.
W Oxenfree które tak tutaj porównujesz jaką masz końcówkę zarzucając LiS prostotę rozwiązania końcówka była ot po prostu bo była. Dla mnie gorsza jak cała gra.
Dla mnie w LiS najważniejsza była sama gra i to jakich dostarczała wrażeń a nie to na ile sposobów mogę ją skończyć. Stąd końcówka nawet mnie nie rozjuszyła. Ba cała gra była ok fajnie ale - zero jakiegokolwiek związku z bohaterami i wydarzeniami. Powiem tak jak w Wilku Śnieżka była zła to było mi przykro, jak w LiS Max było przykro to chciałem aby tak nie było. W Oxenfree jedynie co to los głównej bohaterki nie był mi całkowicie obojętny (głównie przez głos znany z Wilka i Tales From Borderlands). No i tam był jeden wybór trudniejszy moralnie. Ale i tak nijak się miał nawet do Walking Dead.

Mechanika cofania czasu - to środek wyrazu i raczej ubarwienie ale i w samym gameplayu otwierało to pewne fajne rozwiązania. Nie rozumiem zarzutu. Inaczej gra zmuszałaby do tego aby kończyć Game Over i tyle. Load autozapis i od nowa. Czym to się różni ? A tu ładnie w klimat i temat wpasowali tą mechanikę.
No i tu czynisz zarzut a wspaniałe inne gry tego typu jaki mają gameplay ? QTE albo całkiem brak. To troszkę na siłę.

Zakończenia - powiedziałbym, że zbyt klasyczne. Ale mi zagrały na emocjach. Wybrałem to z krótszym finałem. I nie żałuję. Mogli jedynie przedłużyć nieco ten wybór.

01-03-2016 16:16
Vermin
   
Ocena:
0

Spoiler dotyczący 1/5 gry i dość istotnych wydarzeń które w takich grach wpływają na odbiór to moim zdaniem zdecydowanie za grubo.

Powiedz mi zatem czego po zwiastunie nie domyślisz się, a ja to "zdradziłem" w recenzji?

Po przejściu pierwszego epizodu, przewidziałem niemal wszystko do zakończenia 3 epizodu. Nie jestem geniuszem, nie oglądałem zwiastunów, nie oglądałem nic o tej grze na YT, nie czytałem recenzji. Jednak mimo faktu, że scenariusz jest ciekawy to jest tak samo przewidywalny jak w wielu współczesnych produkcjach. Prawdziwe zaskoczenie było dopiero w finale 4 epizodu oraz początku 5. Zapewne wiesz o co chodzi. Jak chcesz na priw moge ci powiedzieć jak doszedłem do wniosków po pierwszym epizodzie, aby tutaj nie zdradzać szczegółów. Kluczem był oczywiście film "Efekt motyla".

Postacie są owszem ciekawe, ale niczego nowatorskiego, szałowego czy innowacyjnego nie wnoszą. Prostoduszna i chcąca wszystko naprawiać Max, buntownicza Chloe obwiniająca wszystkich tylko nie siebie, zadufana Victoria, rockowa Rachel, synek bogacza, któremu wszystko uchodzi płazem w osobie Nathana i tak dalej. Absolutnie NIC nowego. Dobrze się to komponuje, ale nic poza tym. O niebo ciekawsze postacie miałem w Mass Efect, szczególnie drugiej części. Nie wspominając już o Planescape Tournament, Syberii, The Longest Journey czy The Whispered World. Tam są kreacje godne Oscara, w Life is Strange co najwyżej warte uwagi, ale nie nominacji.

Co do gry to całą grę masz konsekwencje + cały czas zmienia się to jak jest odbierana i jak wyglądają dialogi. Oni to doskonale zaplanowali i to jest widoczne niesamowicie przez pierwsze 4 epizody najbardziej. 5 jest inny ale i tak nakład pracy jak tam jest wykonany jest spory. Po prostu gorzej wypada w porównaniu.

Po pierwsze 5 epizod kasuje praktycznie wszystkie konsekwencje. Nie ważne co zrobisz i tak zawsze masz TE SAME dwa zakończenia, a więc wybory nie mają znaczenia dla finału opowieści. Do tego oba zakończenia są debilne. Po drugie na zakończenie każdego epizodu masz pokazane, które decyzje maja faktyczny wpływ długofalowy na tok fabuły (zawsze jest ich 5), a które są jako poboczne i mają wpływ tylko na postrzeganie ciebie (jest ich 10). Miałoby to sens, jakby A) nie finał, B) Max posiadała jak w Fahrenheit poziom paska morale lub coś w ten deseń. A tak, jak to ktoś z redakcji GOL-a zauważył, wybierasz pomiędzy naleśnikiem a jajkami na bekonie.

Owszem fajnie to jest zrobione ale wybór pomiędzy jestem miła, jestem niemiła, jestem neutralna to nieco ubogo.

W LiS też masz wybór być dobrym, złym lub neutralnym i na tym koniec. Do tego sprowadza się moralność. poza tym nie wiem jak prowadzisz konwersację w realnym świecie, ale ja zapamiętuję co mówię i co mówią do mnie inni. Tak było gdy grałem w Oxenfree. Tam maiłem realny wpływ na rozmowę. Mogłem sie wtrącić, milczeć lub przerywać innym. Mogłem też prowadzić konwersację jak normalny człowiek. W LiS mam zwykłe wybieranie okienek A lub B, czasem C i D.

Mechanika cofania czasu - to środek wyrazu i raczej ubarwienie ale i w samym gameplayu otwierało to pewne fajne rozwiązania. Nie rozumiem zarzutu. Inaczej gra zmuszałaby do tego aby kończyć Game Over i tyle. Load autozapis i od nowa. Czym to się różni ?

Owszem mechanika cofania czasu dawała fajne rozwiązania, ale jest niedopracowana gdyż:

  • Max może z niej korzystać ile chce i brak widocznych efektów uszkodzeń jej zdrowia, poza tymi wymuszonymi oskryptowaniem.
  • Przedmioty, jak i czasem główna bohaterka, cudownie się teleportują.
  • Max mogła mieć możliwość obejrzenia gdzie co jest, a następnie znalezienia sposobu aby wykorzystać wiedze i odwrócić uwagę aby zdobyć przedmiot.
  • Brak łamigłówek opartych na zręczności i "odliczania czasu".
  • Brak możliwości "czasowego wyczerpania" zdolności Max i wymuszenia na graczu główkowania.

To wszystko można było spokojnie wprowadzić co podniosłoby poziom trudności, ubogaciło gameplay, zachowało wyważony czas gry i nie zmieniło sensu scenariusza.

 

Life is Strange jest bardzo fajne, zarówno jako przygodówka oraz storytelling, ale do czołówki mu daleko. To kawał porządnej rzemieślniczej produkcji, dającej iluzję faktycznego sterowania całą fabułą. Ta gra jest jak rola DiCaprio w Zjawie. Porządna, technicznie super ale bez duszy. Powiela jedynie to co juz kiedyś zrobiono. Robi to dobrze, jednak finalnie zawodzi. Gdybym miał oceniać każdy epizod z osobna to dałbym następujace oceny:

Epizod I - 8/10

Epizod II - 8,5/10

Epizod III - 9/10

Epizod IV - 10!/10

Epizod V - 3/10 (za całokształt, nie sam finał)

01-03-2016 17:13
Dabi
   
Ocena:
0

 

Odpisałem długo ale niestety skasowało mi post. Po lekturze odpowiedzi to jednak widzę, że całkowicie się nie zgadzamy również odnośnie innych gier które zawierają za wspaniałe kreacje postaci - Planescape Torment? Bo mylimy tutaj chyba oryginalność w tym często na siłę z dobrą kreacją.

Podobnie jeśli chodzi o wybory moralne to nijak się nie zgodzę poza jednym czy dwoma czarnobiałymi. Przede wszystkim gra jednak ukazuje te szarości i nie są to proste kwestie. A niektóre pokazano naprawdę dobrze.

Zarzuty co do gameplayu są moim zdaniem przesadzone - oczekiwałeś akcji/ zręcznościowych elementów i trudności to chyba faktycznie można się zawieść. Ale jednocześnie rozpływasz się nad grą która nie ma wcale gameplayu. Troszkę brak tu obiektywizmu.

Podszedłeś do tytułu wyjątkowo sztywno. Wszystko rozpatrując pod kątem sensowności itp. To chyba wpływa na ostateczną recenzję. Ja jestem dość mało sympatyczny i raczej mało co mnie rusza. Sam filmów obyczajowych nie lubię a tutaj jakoś im się udało mnie skłonić do kilku dobrych minut zadumy + wywołać emocje które były okazjonalnie przy innych tytułach ale nigdy w takiej porcji. Za to gra ma u mnie niezwykłego plusa i ten 5 epizod mi jej nie popsuł.

Ot gusta... sama ocena bardzo zacna ale to porównanie z Oxenfree to naprawdę zdziwiony jestem.

 

01-03-2016 23:36
Vermin
   
Ocena:
0

Masz prawo do swojego zdania, ale zarzut źle napisałem recenzję, bo nie chwali pod niebiosa porządnej technicznie gry, jest mocno niesprawiedliwy. Nigdzie nie mylę kreatywności z oryginalnością. Chcesz prostego dowodu proszę:

Postać Chloe vs Jack z Mass Effect 2 - obie buntownicze, ale przy Jack Chloe to zwykłe, niedorobione szczenię. Jack jest wyrazista, ma rozbudowaną osobowość, na której przebieg w grze mamy wpływ, do tego jej przeszłość jest bardziej rozbudowana. Chloe to klasyczny, oklepany i stereotypowy przykład buntowniczej nastolatki, która obwinia wszystkich za swoje problemy. Faktycznie, Chloe to "ciekawa" postać o "rozbudowanej" osobowości.

Podobnie jeśli chodzi o wybory moralne to nijak się nie zgodzę poza jednym czy dwoma czarnobiałymi. Przede wszystkim gra jednak ukazuje te szarości i nie są to proste kwestie. A niektóre pokazano naprawdę dobrze.

Nie widzę w LiS żadnych odcieni szarości. Po porostu raz możesz pomóc a raz być dupkiem i tyle. W Fahrenheit faktycznie były takie sytuacje. Np. Gdy postać naszego podejrzanego była w parku (mamy zimę) zauważył jako jedyny, że dziewczynka jeżdżąca na łyżwach po zamarzniętym jeziorze wpada do wody. Gracz może teraz odejść lub uratować dziecko, jednak widzi, że zbliża się glina, który go wcześniej widział w barze (pierwsze sekwencje gry). Jeśli uratuje dziecko, może je zostawić (nie oddycha) lub reanimować. W pierwszym wypadku glina go nie rozpozna, ale będzie szukał, w drugim rozpozna, ale puści. Każda z sytuacji rzutuje na dalszy tok fabuły i relacji z postacią gliny oraz samopoczucie moralne głównej postaci. Tu mamy szarość bo możemy wyciągnąć z wody dzieciaka i go nie reanimować, zachować się jak bohater do samego końca lub kompletnie olać sprawę.

W LiS czegoś takiego nie ma. Teoretycznie jest z Kate, ale szybko poznamy klucz jak ją zawsze uratować (patrząc po statystykach to blisko 80% grających ją uratowało). Jedyny wybór szarości to jest czy zatłuc Pompidura czy też nie. Tak, byłem zły i go wykończyłem, czego potem faktycznie żałowałem.

Zarzuty co do gameplayu są moim zdaniem przesadzone - oczekiwałeś akcji/ zręcznościowych elementów i trudności to chyba faktycznie można się zawieść. Ale jednocześnie rozpływasz się nad grą która nie ma wcale gameplayu. Troszkę brak tu obiektywizmu.

Oczekiwałem Fahrenheita, a dostałem jego iluzję.

Co do Oxenfree to gameplay tam istnieje, na zasadzie reakcji gracza na operowanie dialogami. Milczeć, wtrącić się, odpowiedzieć, być złośliwym albo miłym i tak dalej. Do tego dochodzi kilka łamigłówek logicznych i zabawa częstotliwościami radia. To wszystko jest gamepleyem. W LiS jest on natomiast bardzo okrojony, bo dialogi w praktyce lecą jak w filmie i tylko w kluczowych momentach wybieramy w jaka stronę się potoczą, a i to możemy zmienić za pomocą zabawy czasem. W Oxenfree podjęta raz decyzja była ostateczna, tu mogliśmy ją dostosować tak aby było nam wygodnie. Do tego twórcy gry notorycznie, po przez przemyślenia Max, co powinniśmy wybrać.

 

Dlatego uważam ze twoje zarzuty wobec recenzji są niesprawiedliwe, bo zbyt idealizujesz grę i pewne jej punkty, które są ładne, ale nic poza tym.

02-03-2016 08:30
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Vermin, z całym szacunkiem.
To druga twoja recenzja którą czytam (po Revenancie) i drugi raz jako argumentu o słabości czegoś używasz "ja od początku wiedziałem że tak będzie".
To jest słabe. Ciężko stwierdzić czy się chwalisz swoim polotem, czy żalisz, że kultura nie potrafi cię zaskoczyć. Proponuję porzucić frustrujące recenzowanie i zająć się np lepieniem garnków.
Jeszcze fajniej wyglądają te przechwałki na tle twojego zaprzestania recenzowania dla poltera. To na pewno chodziło o ego redaktora, a nie twoje?
02-03-2016 15:55
Vermin
   
Ocena:
+1

Czy fakt że posiadam dużą wiedzę z gier nie sprawia, że potrafię przewidywać scenariusze różnych tytułów? Są tytuły które mnie zaskakują, jak np. Oxenfree, ale sporo niestety powiela schemat. Czasem mi to nie przeszkadza, a czasem bardzo, szczególnie jeśli wydawcy mieli okazję połamać sporo stereotypów a tego nie zrobili.

Skoro tak bardzo mierzi cię moja forma oceny i zwolniło się moje miejsce, nic nie stoi na przeszkodzie abyś sam zabrał się za pisanie recek. To tak w linii naprzemiennych złośliwości :)

A na poważnie. Nie widzę powodu dla którego miałbym przestać pisać recki. Bo frustrują mnie jakieś tytuły? Równie dobrze mógłbym nie jeść czekolady mlecznej bo nie lubię mleka. Posiadam wiedzę i z niej korzystam oceniając tytuły. Nie recenzuję np. gier o wyścigach samochodowych bo nie znam się na nich. Grałem w kilka tytułów, ale bardzo dawno. Przygodówki, RPG czy RTS to mój konik i tu mam ograny ogrom tytułów, dlatego też mam wiedzę porównawczą. Jeśli natomiast się na czymś nie znam, a mam o tym napisać, to zbieram informacje i pytam ludzi którzy w tym temacie siedzą. Gdy się pomylę przyznaję się do błędu, poprawiam go i tyle. W przypadku LiS go nie popełniłem, bo ta gra naprawdę mnie niczym nie zaskoczyła do połowy 4 epizodu. Prawdziwy szok był na samym jego końcu i początku 5. Wtedy kopara mi opadła do samej ziemi. Niestety scenarzyści nie wykorzystali tego potencjału i wrócili do kiepskiego naśladowania "Efektu motyla".

 

Cała moja wiedza wypływa właśnie z tego że tyle tytułów znam, nie zaś z pustego ego i tekstu "bo ja wiem lepiej". To ogromna różnica. Zatem nie zamierzam tak jak inni przyklaskiwać czemuś, bo to jest modne. Podobnie było przy Mad Max: Na drodze gniewu, gdzie też nie wpisałem sie w nurt masy. Dałem filmowi 5,5/10, bo liczyłem na coś pokroju Mad Max 2, a dostałem półtorej godziny bezmózgiego naparzania z wszystkiego co popadnie do kogo popadnie. I co? Też mi ego zagrało, bo wyrzuciłem filmowi jego błędy? Ok, dostała 6 Oscarów, ale nie oszukujmy się, ta nagroda od dawna nie jest rzetelna, a jedynie medialna. O wiele bardziej wiarygodne są Berlińskie Niedźwiedzie.

[komentarz moderowany - Jakkubus]

02-03-2016 17:01
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Ale pisanie co recenzja, że było przewidywalne to jak pisanie że film był słaby, bo miał komputerowe efekty specjalne. Albo że teledysk hiphopowy miał półnagie laski. Popkultura, którą recenzujesz z samej swojej definicji jest taka. Więc czynienie zarzutu wobec jej fundamentów jest słabe.
02-03-2016 19:13
Asthariel
   
Ocena:
0

Akurat krytyka danego tytułu za przewidywalność fabuły jest jak najbardziej dozwolona. Popkultura oczywiście opiera się na powielaniu ciągle tych samych schematów, ale wciąż można znaleźć pozycje zaskakujące fabułą, a jeśli nawet klisze występują, to nie przeszkadzają dopóki zostały umiejętnie wykorzystane. W Life is Strange nie grałem, więc się nie wypowiem jak jest w tym przypadku, ale jeśli przewidywalność intrygi przeszkadza recenzentowi, to powinno to mieć wpływ na ocenę.

02-03-2016 19:30
Vermin
   
Ocena:
0

Sam przyznałeś że czytałeś DWIE moje recenzje. Dodajmy do tego, że powstały w dość dużym rozstrzale czasowym. To że serwis umieścił je w węższym rozdziale czasu to inna sprawa. Co do fundamentów kultury to się one mocno zmieniają. Porównaj teledyski popowe z lat 80, do tych z końca lat 90 i obecne.

Recenzuję bardzo duży wachlarz materiałów kulturowych. Na moim blogu masz spisy treści materiałów jakie zrecenzowałem. Sam zobacz jak różnie oceniam różne produkty. Ocenianie mnie na podstawie 2 recek, kiedy napisałem ich kilkaset, jest nieco niesprawiedliwe. Chyba sam się z tym zgodzisz :)

02-03-2016 19:31
Z Enterprise
   
Ocena:
0

Ocenianie mnie na podstawie 2 recek, kiedy napisałem ich kilkaset, jest nieco niesprawiedliwe. Chyba sam się z tym zgodzisz :)

Jak pisałeś komuś wyżej - Masz oczywiście prawo do własnego zdania, jednakże... nie, nie zgodzę się.

Asthariel - recenzent może oceniać jak chce. Ale recenzent, jako wtórny produkt popkultury sam staje się obiektem recenzji, czy też raczej oceny, niezależnie czy recenzuje w "dozwolony" (cokolwiek to znaczy) sposób, czy nie. I znów, może byc oceniany tak, jak chce go ktoś ocenić.

Moja ocena obu recenzji które przeczytałem (w dużym odstępie czasu i na dwóch różnych stronach) jest taka jaka jest. Słabo, trója minus. Nie zamierzam sięgać po więcej, dwie próbki pod rząd mi wystarczą. Być może trafiłem combo, i to się pojawia tylko w dwóch recenzjach na te kilkaset. ale cóż, pech recenzowanego. 

Oczywiście każdy może dalej ocenić moją ocenę... :)

02-03-2016 19:50
Vermin
   
Ocena:
0

Jak pisałeś komuś wyżej - Masz oczywiście prawo do własnego zdania, jednakże... nie, nie zgodzę się.

To że ktoś ma inne zdanie, nie oznacza, że muszę je popierać i się z nim zgadzać. Szczególnie, jeśli podane argumenty odnoszą się do ogólników i nie są podparte przykładami. Ja je podałem, np. Chloe vs Jack z ME2.

Gadanie że recenzent może oceniać jak chce, ale jeśli nie ocenia jak chce masa to jest to be do kitu i jego recki są ogólnie marne (nie ważne jaka wiedzą dysponuje i ile czasu zajęło mu jej zdobycie) to zalatuje hipokryzją. Równie dobrze wtedy nie powinny powstawać recenzje. Równie dobrze możnaby mi zarzucić samochwalenie się tylko dlatego że przez blisko dwie dekady obejrzałem, przeczytałem lub zagrałem w wiele produktów, a w moim domu znajduje się gigantyczna kolekcja dzieł popkulturowych.

02-03-2016 20:01
Z Enterprise
   
Ocena:
0

Vermin, no nie wiem jak ci to inaczej wytłumaczyć - to jak krytykować muzykę poważną, że zbyt rzadko używa elektrycznej gitary, albo krytykować makdonalda, że nie podaje wykwintnych dań.  To jak bicie się z dzieckiem i szydzenie z niego, że jest się od niego silniejszym. Potraktuj to jako ostatnią próbę z mojej strony.

Nie jest ważne jaką wiedzą dysponujesz i ile czasu ci to zajęło - wiedza to nie mądrość, więc możesz mieć nawet i encyklopedyczną, ale co z tego, jeśli czytelnik otrzymuje tekst w stylu: "fabuła była słaba, bo już od początku ją przewidziałem"? Jakie wrażenie wywołujesz w czytelniku, pomyślałeś od tej strony? "Wiedza" którą posiadasz podpowiada ci coś tutaj? Nie sądzę. Nie przedstawiasz mi, czytelnikowi, punktu widzenia z którym mógłbym się utożsamiać, tylko punkt widzenia, wybacz określenie, osoby nadętej własnym ego i przekonanej o wypaśności swojej wiedzy. I to czyni twoje recenzje słabymi, bo niezależnie od sposobu w jaki analizujesz popkulturę i przedstawiasz jej fragmenty, brak ci charyzmy by przekonać kogoś do swojego punktu widzenia. 

Ocenianie przez masy nie ma nic wspólnego z oceną rzetelną. Ocena "fabuła słaba, bo jestem Panem Mądralą i przez 20 lat oglądam filmy więc od razu się domyśliłem co będzie" nie jest oceną rzetelną. I tu podaję konkretny przykład przecież.

02-03-2016 21:23
Dabi
   
Ocena:
0

No bo jest to słabe w recenzji. I wydaje mi się, że mylisz właśnie oryginalność a nie doceniasz dobrego warsztatu​Zapytałem o te super postacie w Tormencie - one były odjechane i oryginalne pod względem designu ale pod względem charakteru itp. to nic specjalnego, A sam finał równie... mało interesujący.
Odnośnie ME 2 - nie wiem nie grałem w ME 2 potym jak ME mnie odrzuciła. Możliwe, że są tam wspaniałe postacie co jednak nie umiejsza postaciom z LiS.
Chloe to moim zdaniem ciekawa postać, nie jest jednoznaczna i jednowymiarowa. Obserwujemy ją w kilkudziesięciu sytuacjach i ma ona troszkę więcej niż jedną maskę.

Zarzucasz brak w LiS odcieni szarości a przedstawiasz jako przykład sytuacje która jest ciekawa pod względem konsekwencji ale totalnie czarno-biała i prosta pod względem moralnym. Ratujmy dziecko - nijak się to ma do wspomnianej decyzji z epizodu 4. Tam jest jakieś dobre wyjście ? Które jest dobre. Wybór z Pompidou jest jednym z głupszych bo jest niezwykle prosty i nie działający na żadne emocje. A gra na nich w dużej mierze bazuje.

Wszystko byłoby jeszcze ok i cześć argumentów można byłoby łyknąć ale akurat znam Oxenfree i tu nie mogę się zgodzić. Po prostu poziom braku obiektywizmu jest zbyt duży jak na recenzenta.
Oxenfree nie ma gameplayu - Ty mówisz, że masz gamemplay bo są dialogi. Ale negujesz, że LiS to też dialogi.
LiS zarzucasz proste łamigłówki a Oxenfree nie ma ich wcale - które ? Jakie? Gdzie ? Wskaż mi je bo w tym momencie obiektywnie mijasz się z prawdą.
Zabawa z radiem vs kwestie cofania czasu .. nie będę nawet porównywał.
LiS i rozbudowana eksploracja to też gameplay. Odczucia są nieporównywalne.

Skoro znasz tyle tytułów i jesteś takim ekspertem to takie stwierdzenia mnie dziwią.

Max odnośnie swoich przemyśleń ona poddaje w wątpliwość każdy wybór - pokazuje, że jest kiepsko czasami niezależnie od tego co wybierzemy. Mnie ten dialog wewnętrzny bardzo się spodobał. 

Ignorujesz konsekwetnie wszystkie pozytywy i rzeczy które wyróżniają tą grę bo ona nie jest doskonała się wyróżnia (immersją, tematyką obyczajową, przedstawieniem relacji, genialnym przywiązaniem do szczegółów, formą audiowizualną - połączeniem ujęć i muzyki) a czepiasz się czegoś co nawet nie do końca definiujesz (no poza tym, że to nie Farenheit). Tu nie chodzi o ocenę 8.0 ale o styl recenzji.
Wygląda to jakbyś po prostu przeklikał grę nie czytając nic, nie robiąc bardzo dobrze zaimplementowanych "znajdziek" nie dostrzegał żadnych nawiązań do popkultury jakie tam występują a samą tematykę uznałbyś za nic ciekawego a dodatkowo załapał focha na zakończenie. W takim razie skoro taka ta gra na nic to dziwić się mogę jej ocenie.

No chyba, że recenzja miała być taka, że napiszę o wadach + pominę cechy charakterystyczne i wystawię ocenę która nijak do tego nie przystoi. Zresztą nie tylko ja widzę to zauważyłęm.

Grę polecam każdemu aby sam sprawdził. Warto nawet jeśli będzie to tak przewidywalna historia.

 

 

 

 

 

02-03-2016 21:42
Vermin
   
Ocena:
0

Panowie, nawet nie czytacie ze zrozumieniem co napisałem. Recka NIGDY nie jest obiektywna tylko ZAWSZE subiektywna. Nie ma za zadanie przekonać kogoś do punktu widzenia recenzenta tylko przedstawić jego odczucia. Czytelnik NIGDY nie musi się zgadzać z opinią recenzenta. Nie mam siły na pisanie kolejnego molocha, więc na ultra szybko w punktach

Planescape Tournament - Morte

Chloe - różnorodność polega na tym, ze jest sztampowa, też mi wyjątkowość

Gameplay - wybór napisów w trybie rzeczywisty REALNIE odzwierciedlający sytuację konwersacji, a wybór dialogów w trybie pauzy na zasadzi A-B, to kolosalna różnica.

Dla mnie LiS jest bardzo dobrą, warsztatowo grą, o ciekawej fabule, jednak nie ma topowych postaci, nie ma unikalnej historii, nie ma faktycznego wpływu gracza na całokształt rozgrywki, bo albo wszystko cofniemy, albo wszystkich wyrżniemy. Ta gra poza Jefersonem, jest przewidywalna, i nic tego nie zmieni w moim odczuciu. To opisałem w recenzji i dałem w podsumowaniu.

Jeśli chcecie napiszcie kontr-recenzje i dajcie je na bloga czy stronę. Nic nie stoi na przeszkodzie.

Z mojej strony koniec, bo nie chce mi się powtarzać w kółko tego samego.

 

02-03-2016 22:15
Dabi
   
Ocena:
0

 

Nie zarzucaj mi braku czytania ze zrozumieniem tylko dlatego, że nie zgadzam się z Twoja intepretacją. Recenzja zawsze jest subiektywna ale tylko słaba recenzja nie stara się być obiektywna. 
Domagałeś się argumentów i sa posługiwałęś się argumentami które są faktami (ilość tekstu w dialogach itp.) a sam jednocześnie wypierasz się podawanych faktów. ​ Jedna ta sama cecha jest dla jednej gry zaletą a dla drugiej wadą. 

Torment - Morte ? Klasyczny przydupas w dziwnym opakowaniu który ma za zadanie wnosić element czarnego humoru. To oryginalność pewna a nie jakaś finezja w kreacji. Moim zdaniem nic specjalnego. W kreskówkach z lat 80 takie elementy występują. Oryginalniejszy był   Podobnie jak cała fabuła tamtej gry.
Chloe jest czymś więcej niż sztampą. Jeśli nawet tak jest przedstawiana to mimo wszystko wzbudza emocje. Jest oddana na tyle dobrze, że interakcje z nią są niezwykle istotne dla gry. Właśnie na bazie emocji - ja tak nie miałem w żadnej innej grze. Nawet Walking Dead tutaj nie osiągają tego poziomu.

Nie spoiluj w komentarzu - i nie masz racji co do przewidywalności. Gry jak ta gra jest tak przewidywalna to wcale grać nie muszę. Zresztą nawet jak gra jest przewidywalna w pewnym stopniu to - liczy się jak ta historia jest opowiedziana. Co z tego, że gdzieś mogę mieć więcej wyborów jak te wybory i samych bohaterów mam gdzieś bo sa marni. Tak miałęm z kilkoma tytułami.

Nie ma sensu pisać kontrrecenzji ani produkować się gdzieś na blogu. Nie mam czasu na to ani zbytniej ochoty. Zapewne również warsztatu ale jak widzę kilka obiektywnych absurdów i coś nienajlepszego pod względem warsztatu to dlaczego mam na to nie zwrócić uwagi ? 
O tej grze świadzy najlepiej to, że jest nagrodzona i pomimo swojego budżetu okazała się sukcesem. A oceny na Steam się nie wzięły same z siebie. 
 
Z mojej strony koniec również - szkoda jednak, że zgubiłeś część moich argumentów zgrabnie je przemilczając. Bo chętnie bym posłuchał o zagadkach w Oxenfree i o odkrywczej fabule skoro tutaj uważasz, że to taka marność. Szczególnie te zagadki i gameplay mnie intrygują - element którego nie ma. Poza dialogami. Al e to przecież jak w LiS to nie jest gameplay. Mhmm... To troszkę niefajne.
Ale problem z rozmową o faktach jest taki, że są one sprawdzalne.

Nie bierz tego jako ataku na siebie ale przyjąłeś od razu tak mentorski ton - bo ja widziałem a Wy nie. + każdy średnio inteligetny się domyśli. Ja się nie domyśliłęm i kilku moich znajomych również a jakoś nie czuje się abym miał jakieś deficyty intelektu w porównaniu z przeciętną czy nawet z Tobą. :)  A taka postawa rodzi reakcje - nie powinieneś się dziwić.

 

 

 

 

 

03-03-2016 21:01
jakkubus
   
Ocena:
0

Mimo iż Life is Strange było dla mnie w większości przewidywalne po obejrzeniu tytułów takich jak Efekt Motyla, Przypadek czy Steins;Gate, to jednak świetnie się przy nim bawiłem. Mechanika wyborów i konsekwencji jest bardzo fajna, gdyż pozwala na spokojne przemyślenie każdej decyzji, chociaż niestety jak zauważył recenzent, ostatni epizod wyrzuca wszystko to do kosza oferując nam dwie (no dobra, trzy licząc pewną kosmetyczną zmianę jako osobne zakończenie) opcje. Oprawie audiowizualnej zaś nie mogę nic zarzucić.

04-03-2016 22:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.