Inner Chains

Mogło być znacznie lepiej

Autor: Shadov

Inner Chains
Nie zawsze przyszłość jest kolorowa. Bywa przerażająca, mroczna i równie osobliwa. Czasami ciężko powiedzieć, co jest dobre, a co złe, zwłaszcza gdy wszystko przypomina najgorszy koszmar. Inner Chains od studia Telepath's Tree to produkcja pomysłowa, ale czy na tyle zajmującą, aby poświęcić jej więcej czasu? 

Już po pierwszym rozdziale zawodzi fabuła. Z jednej strony, w wykreowanym przez twórców świecie rządzą ciężkie i rygorystyczne prawa, a z drugiej – nasza rola w tej wizji przyszłości jest mocno spłaszczona, nawet pomimo występowania w roli buntownika. Wcielamy się w bohatera, jednego z mieszkańców nowego świata Inner Chains, w którym twardą ręką rządzi tajemnicza kasta kapłanów. Po przebudzeniu podążamy przez miejsca równie dziwne co przerażające. Nasza prawdziwa wędrówka zaczyna się, jednak gdy docieramy do ołtarza, przy którym przechodzimy "rytuał". 

W rzeczywistości całość sprowadza się jedynie do przetrwania we wrogim środowisku. Zabrakło bardziej podniosłej idei, która pozwoliłaby oddać się sprawie. I mimo że Inner Chains jest strzelanką i wymagać za wiele pod względem fabularnym od niej nie można, to coś ponad minimum historii byłoby jak najbardziej wskazane.

Niezgorzej natomiast prezentuje się atmosfera i wykreowany przez projektantów klimat. Nowy świat przypomina postapokaliptyczną, wyniszczoną ziemię, w której człowiek stał się bezrozumnym narzędziem w rękach rządzących kapłanów. Przez całą grę towarzyszy nam upiorny w swym wyglądzie świat, pełen dziwnych roślin, jeszcze dziwniejszych zwierząt oraz maszyn. Zwłaszcza te ostatnie wyglądają mocno abstrakcyjnie. Przypominają żywy twór będący połączeniem tkanki zwierzęcej z mechaniczną, do którego można nawet poczuć lekkie obrzydzenie. Nie zabrakło także bardziej upiornych wynalazków jak przycisku zrobionego z żywej głowy.

Pięści poszły w ruch

Dość płynnie działa mechanika poruszania bohaterem. Na początku do obrony służą nam wyłącznie pięści, potem jedna spluwa, a później proporcjonalnie do przebytej drogi – trzy. Zasada jest dość prosta: coś się rusza... strzelaj; coś się może ruszyć... strzelaj; nic nie chce Cię zaatakować... przeładowuj. Każdy z elementów arsenału zaprojektowany został do pokonania konkretnej przeszkody i ogólnego zadawania obrażeń przeciwnikowi. Zdobędziemy zarówno wysysający życie elektrowstrząs, jak i miotacz ognia służący do pokonania pseudozarośli. Wyglądem broń nie odbiega od innych dziwnych i czasami odrzucających urządzeń ze świata Inner Chains, zwłaszcza kiedy kable oplatają się wokół naszej ręki niczym wąż i podłączają do bransolety wskazującej poziom życia bohatera. Ciekawy jest natomiast sposób dostarczania amunicji do wspomnianych zabawek. Służą do tego specjalne maszyny, przypominające małe stworki – zajmują się naładowaniem broni oraz podreperowaniem naszego zdrowia. 

Wrogami są głównie hordy odmóżdżonych pobratymców, które niczym zombie zaczynają podążać w naszą stronę. Nie są co prawda szybkie, ale na tyle silne, aby w kilkoma ruchami pięści odebrać życie. Czekają na nas również strażnicy – kapłani, którzy znacznie poważniej zabierają się za naszą likwidację, korzystając z posiadanej broni. Oczywiście nie zbrakło końcowego bossa do pokonania.

Dla każdego, kto lubi nieco bardziej zajmujący sposób walki, niebagatelną rolę odgrywa tutaj otoczenie. Można spróbować wciągnąć przeciwnika w pułapkę, czyli pod jedną z zabójczych roślin. Są dość silne, zwinne i nie można ich zabić, jedynie chwilowo sparaliżować. Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, by przejść obok nich niezauważonym, pod warunkiem, że nie wejdziemy w "strefę osobistą" takiego osobnika. Wśród ciekawszych elementów warte wspomnienia są niebieskie bariery energetyczne, będące jednym z charakterystycznych elementów gry. Pojawiają się dość często i jedynym sposobem na ich wyłączenie jest naciśnięcie specjalnego przycisku, który nie zawsze jest umieszczony w łatwo dostępnym miejscu. Ostatecznie rozgrywka nie należy do zbyt zajmujących, pomimo kilku rodzajów broni i możliwości integracji z otoczeniem. Całość jest dość nijaka i powtarzalna, a w efekcie nużąca po dłuższej chwili. Inner Chains nie jest również zbyt wymagające, jeśli chodzi o poziom trudności, dość szybko poradzimy sobie z wrogami i pokonaniem otoczenia. Nie dysponujemy ponadto żadnymi wyszukanymi ciosami czy dodatkowymi akrobacjami, podążamy jedynie cały czas naprzód, od czasu do czasu mogąc pozwolić sobie na bieg. Niestety wytrzymałość bohatera ma swoje ograniczenia i po sprincie czeka nas kilka wolniejszych kroków na złapanie oddechu.

Nie wszystko stracone

Najnowszej produkcji studia Telepath's Tree nie można całkowicie spisać na starty. Mimo miałkiej fabuły i niezbyt poruszającej rozgrywki przyzwoicie prezentuje się pod względem graficznym. Lokacje, które przyjdzie nam zwiedzić, są mroczne, ciemne i momentami odrażające. Niemal zawsze towarzyszą nam martwe ciała, krew, śluz i inne wydzieliny. Do tego dochodzą klimatyczne rzeźby, tablice kamienne, ołtarze i inne urokliwe zakątki. Część wygląda jak miejsca kultu, inne są więzieniami, a jeszcze inne zwyczajnie zostały porzucone. Nie zabrakło też kilku miejsc pozwalających zerknąć na drugi i kolejne plany, gdzie na tle nieba górują niecodzienne budowle. Klimatu temu wszystkiemu dodaje oświetlenie, a przede wszystkim kontrast. Od ciemnych wnęk w sakle rozjaśnionych jedynie przez lampę, aż do otwartych ponurych krajobrazów.

Intrygująco przedstawia się kwestia językowa i dialogi. Po pierwsze, występują w znikomej ilości, po drugie, aby zrozumieć język kapłanów, należy najpierw odkryć specjalne tablice uczące alfabetu. Najbardziej zapada jednak w pamięć głęboki głos narratora, pojawiający się w przejściach pomiędzy kolejnymi rozdziałami. Poza tym strona dźwiękowa otoczenia nie należy do zbyt solidnych.

Ze względu na ciekawie stworzony świat i świetną oprawę graficzną, Inner Chains początkowo z pewnością zrobi dobre wrażenie, ale później będzie już znacznie słabej. Produkcja sprawdzi się jako rozrywka na chwilę i to jeśli się mocniej nudzimy. Niezbyt zajmująca fabuła, brak dialogów i niezbyt prosta i mało wymagająca rozgrywka sprawiają, że ciężko będzie zebrać się na kolejną rundę. 

Plusy:

Minusy: