W przeciwieństwie do poprzednich odsłon serii, tym razem akcja Homeworlda przenosi nas nie w przestrzeń kosmiczną, a na obszary pustynne. Historia toczy się wokół Rachel S’jet badającej pustynne anomalie na planecie Kharak, gdzie na horyzoncie majaczy konflikt pomiędzy Koalicją a Gaalsein. Trzeba oddać twórcom ze studia Blackbird, że fabuła potrafi zainteresować, a losy wymierającej planety przyciąga uwagę gracza. Wydatnie pomaga w tym klimat kreowany przez oprawę audiowizualną – ogromne, piaszczyste pustkowia, na tle których nawet nasze największe jednostki zdają się być zdane na łaskę żywiołu. Całości dopełniają liczne wydmy, podmuchy wiatru przeistaczające się w burze piaskowe, cut-scenki, które uwydatniają walkę o przetrwanie na nieprzyjaznym terenie. Swoją rolę odgrywa również muzyka, pozbawiona epickich wstawek czy patosu, ale za to pełna niepokojąco pląsających dźwięków przebijających się przez ciszę i wiatr.
W takiej atmosferze przyjdzie nam wykonać 13 misji fabularnych. Część z nich będzie dotyczyć kwestii tak standardowych dla RTS-ów, jak obrona bazy czy utrzymanie pozycji przy równoczesnym zajęciu wskazanych punktów na mapie. Nie zabraknie także zdecydowanie bardziej kameralnych wyzwań typu znalezienie artefaktu czy osłanianie Rachel badającej wrak statku. W kilku przypadkach ważniejsze okazało się przedstawienie trudów wędrówki naszej grupy złożonej raptem z kilku pojazdów. Pojazdów, bowiem zgodnie z logiką nie pozwalającą poruszać się ludziom w ciężkich warunkach stawianych przez planetę Kharak, jednostek piechoty zwyczajnie nie uświadczymy. Podobnie ma się sytuacja olbrzymich starć – po prostu nie występują. W największych bitwach bierze udział łącznie kilkadziesiąt maszyn, lecz najczęściej są to drobne starcia, których liczba uczestników zamyka się w maksymalnie trzydziestu.
Naszym oczkiem w głowie jest naturalnie statek-matka, czyli mobilna baza. Z jego poziomu przyjdzie nam zlecać konstruowanie pojazdów, badanie technologii, i tym podobne. Warto dbać również o posiadane jednostki – kolejną misję rozpoczynamy dokładnie z tymi samymi pojazdami, które przetrwały poprzednie zadanie. Może się więc okazać, że po ciężkiej przeprawie podczas jednej misji, druga będzie stanowić spore wyzwanie. Domyślny poziom trudności wybacza błędy i opieszałość, ale już wyższe levele wymagają odrobiny pomyślunku i szybkich decyzji. Sęk w tym, że twórcy wypełnili misje dużą liczbą skryptów, przez co jedno nieudane podejście oznacza, że za drugim razem będziemy świadomi co zrobi rywal i bez trudu go pokonamy. Przez to możemy mówić o grze jednorazowej, nikt raczej nie będzie miał ochoty powrócić do przebiegających w ten sam sposób misji, zwłaszcza że większość jednostek odkrywamy w kolejnych zadaniach, a na początku mamy dostęp tylko do kilku z nich. To kolejna rzecz, która zwykle jest dobrym, przedłużającym zainteresowanie gracza rozwiązaniem, lecz w tym wypadku prowadzi do zgoła odmiennego efektu.
W produkcji studia Blackbird ukształtowanie terenu odgrywa niemałą rolę. Skalne wzgórza nie raz pokrzyżują nam szyki i zmuszą do szukania alternatywnej drogi nawet dla myśliwców, podczas gdy wszelkie wydmy i nierówności terenu ograniczają zasięg strzału, w związku z czym opłacalne staje się zajmowanie wysokich punktów na mapce. Zdarzają się sytuacje, w których sztuczna inteligencja nie radzi sobie z rzeźbą terenu i po zajęciu pozycji celuje w piasek, co przedwcześnie rozstrzyga starcie. Trzeba pamiętać, że niektóre jednostki posiadają specjalne zdolności np. umożliwiają postawienie wieżyczki obronnej, ściągnięcie na przeciwnika ostrzał powietrzny i inne.
Dobry tryb dla jednego gracza to jedno, lecz kampanię można ukończyć w około 7-8 godzin i wtedy z pomocą powinna przyjść zabawa wieloosobowa. Niestety tak się nie dzieje, a powód jest prozaiczny – serwery są totalnie puste. Znalezienie współgraczy jest niesamowicie trudne i wymaga zarówno szczęścia jak i cierpliwości. Jeśli jednak znaleźlibyśmy innych dowódców będziemy mogli zmierzyć się z nim w pojedynkach jeden na jedynkach oraz, większych i ciekawszych ze względu na rozmach i liczbę jednostek, starciach cztero- i sześcioosobowych. Niestety brakuje interesujących trybów sieciowych oraz map, których jest zaledwie kilka, więc brak graczy na serwerach nie powinien dziwić.
Edycja Morza Wydm zawiera parę wartych uwagi dodatków, na czele z artbookiem przedstawiającym Kharak, postacie i pojazdy. Niektóre obrazki potrafią przykuć uwagę inne mniej, ale i tak warto obejrzeć całość. Wewnątrz pudełka znajdziemy jeszcze jedną książeczkę zatytułowaną Oficerski Instruktaż Sił Koalicji pełniący rolę ilustrowanego poradnika. Cieszyć może również oddzielna płyta z bardzo dobrym soundtrackiem. Z pomniejszych bonusów odnajdziemy jeszcze Insygnia Klanów Kharak w formie naklejek. Ponadto w zestawie znalazły się trzy DLC, niosące ze sobą kompendium wiedzy o serii oraz flory Soban i Khaaneph o specjalizacji kolejno defensywnej i ofensywnej.
Homeworld powrócił, lecz tym razem akcja została przeniesiona na pustynię, która z jednej strony wypada gorzej niż kosmos znany z poprzednich części, jednak wciąż potrafi zafascynować graczy, w czym wydatnie pomaga dobra i przede wszystkim klimatyczna oprawa audiowizualna. Nie jest to jednak gra na dłużej, ponieważ misje zostały najeżone skryptami a na grę wieloosobową nie ma co liczyć. Jeśli lubicie RTS-y, to mimo swych wad najnowszy Homeworld jest pozycją wartą uwagi, zwłaszcza w Edycji Morza Wydm.
Plusy:
Minusy: