Faery: Legends of Avalon

Krótka, baśniowa przygoda

Autor: Artur 'Vermin' Tojza

Faery: Legends of Avalon
W zeszłym roku opisywałem relacje z dema gry Faery: Legends of Avalon. Minęło sporo czasu od premiery, a gra dość szybko wylądowała w tańszych seriach kolekcji Ubisoftu, tym samym więc postanowiłem ją zakupić. Zastanawiało mnie, czemu jest tak cicho o tym tytule i nie posiada on zbyt licznych recenzji. Po przejściu gry rozumiem ten stan rzeczy, niemniej nie do końca pochwalam, bo mimo wad, Faery to naprawdę godna większej uwagi pozycja.


Duszek baśniowego świata

W intrze dowiadujemy się, że świat snów i ludzi były kiedyś jednym, jednak rodzaj ludzki coraz bardziej tonął w zdobyczach techniki, co sprawiło, że zapomniał o baśniowych stworzeniach. W wyniku takiego obrotu spraw król wszystkich baśniowych krain, Oberon, postanowił ukryć swe królestwa za magicznymi lustrami, oddzielając je od Ziemi. Niestety, niewiele to pomogło, gdyż ludzie coraz rzadziej śnili oraz marzyli, przez co lustra zaczęły pękać, a światy ukryte za nimi znikać w Mgle Pustki. W tym właśnie momencie pojawia się postać gracza w osobie leśnego duszka, czy też elfa. Zostajemy przebudzeni z długiego snu w krysztale, a władca powierza nam misję ocalenia Avalonu oraz innych baśniowych światów. Jak się szybko okaże, zadanie to nie jest wcale takie proste, a Oberon skrywa wiele sekretów.

Przyznaję, że fabuła od razu skojarzyła mi się z powieścią Niekończąca się opowieść, będącą połączeniem różnych mitologii. W trakcie gry natrafimy na cztery światy: Avalon, Królestwo Miraży, Latającego Holendra oraz Yggdrasil, czyli Drzewo Świata wedle wierzeń nordyckich. W każdej z tych krain spotkamy nowych sprzymierzeńców, przeciwników do pokonania oraz dowiemy się co nieco o samym Oberonie. Trzeba przyznać, że im dalej w przysłowiowy las, tym fabuła jest ciekawsza, ale, niestety, zakończenie wszystko psuje. Kiedy już myślimy, że nasza decyzja zaważy ostatecznie nad losami świata gry, pojawiają się napisy końcowe. Po ujrzeniu tekstu "Ciąg dalszy nastąpi", ma się wrażenie jakby się właśnie przeczytało bardzo dobrą książkę, po czym w finale autor dopisał: "Może kiedyś ją skończę". Zważywszy, że gra do długich nie należy, gdyż trwa raptem 6 godzin, niedosyt jedynie się pogłębia.


Okrojona RPG

Tytuł reklamowano jako grę tactic RPG. Co do pierwszego członu zdecydowanie się zgadzam, z drugim jedynie połowicznie. Zacznijmy tym razem od wad, gdyż są one dość poważne. Po pierwsze, nie mamy niemal żadnego wpływu na fabułę, a jedynie kilka zadań możemy wykonać wybierając drogę pokojową lub agresywną, czyli walcząc. Niestety, zabawa w kompromis jest mało wydajna, bo przynosi nam o wiele mniej punktów doświadczenia, a w zamian dostajemy co najwyżej punkty reputacji u wybranych członków naszej drużyny. Zważywszy, że braki w reputacji możemy nadrobić nawet drobnym uczynkiem czy też zadaniami pobocznymi, zabawa w kompromisy w questach głównych nie ma zbyt wielkiego sensu.

Samych misji jest dość sporo, niemniej nie są one ani szczególnie trudne, ani bardzo rozbudowane. Najczęściej mamy do czynienia z zadaniami typu "Idź, wytłucz wroga lub przynieś mi coś albo załatw coś za mnie, bo ja mam reumatyzm". W nagrodę dostajemy oczywiście punkty doświadczenia, eliksiry, będące bardzo pomocne w trakcie walk oraz jakiś kawałek pancerza. Warto zaznaczyć, że wyposażenie na pierwszy rzut oka jest niemal identyczne, niemniej jednak kiedy zagłębimy się we właściwości poszczególnych elementów i połączymy to z różnorodnymi umiejętnościami naszej postaci, okazuje się, że gracz posiada całkiem spore pole manewru kombinacjami. Warto też zaznaczyć, że w grze mamy umiejętność związaną z jakimś elementem ciała naszej postaci. Na przykład, możemy jej dać skrzydła ważki, motyla lub ptaka. Każde z nich odblokowuje inną umiejętność, jednocześnie blokując na stałe dwie pozostałe. Biorąc pod uwagę, że do wyboru mamy cały szereg ulepszeń – od tatuaży poczynając a na ogonie kończąc – gracz może wybrać, czy chce ustawić postać na jeden, za to potężny, żywioł czy mieć bohatera nieco słabszego, ale bardziej wszechstronnego.

Niestety, nie mamy takiego samego wpływu na naszych podkomendnych z drużyny. Oni awansują automatycznie wraz z nami, jednak mają z góry ustalone umiejętności. Jedynie dzięki pozyskanej u nich pozytywnej reputacji możemy zdecydować, jaki mają posiadać czar lub atak najwyższego poziomu. Nie mamy również możliwości wyposażenia ich w lepszą broń albo pancerz, co potrafi frustrować, zwłaszcza kiedy w ekwipunku żelastwo wala nam się na wszystkie strony.

Mocną stroną produkcji są same walki. Różnorodność przeciwników jest bardzo duża, jednocześnie każdy z nich ma inne odporności i słabości, więc warto robić rotacje drużyny, wybierając się do konkretnych lokacji w danym świecie. Olbrzymie znaczenie w starciach ma inicjatywa, określająca, która z postaci jako pierwsza wykonuje ruch, więc warto zawsze inwestować u naszego herosa w ten atrybut. Poszczególne ataki czy też czary pożerają nam od jednego do trzech punktów czynności, słowem: im silniejszy skill, tym więcej punktów pochłania. Oczywiście, na starcie posiadamy tylko jeden punkt czynności, a potem, wraz z awansem na wyższe poziomy, posiadamy ich maksymalną liczbę, czyli trzy. Do dyspozycji oddano graczom zarówno umiejętności uzdrawiające, jak i ofensywne, zaś w obu przypadkach mamy do czynienia z wersjami na pojedynczy cel i na cały obszar. Niektóre ataki mają również szansę procentową na aktywowanie "kondycji" czyli podpalenia, osłabienia, zatrucia czy też ogłuszenia przeciwnika.


Piękna grafika, ale gdzie głosy?

Grafika w grze prezentuje się naprawdę cudownie, zwłaszcza jeśli chodzi o plenery oraz postacie. Dużym plusem jest zastosowanie techniki cel-shading, dzięki czemu kontury postaci mocno wyróżniają się na tle otoczenia. Gra oferuje bardzo bogatą paletę barw oraz detali, jest na czym zawiesić oko. Lokacje są mocno zróżnicowane, więc nie ma co się obawiać monotonii. Nawet jaskinie mają inny wygląd oraz ułożenie tuneli. Sterowanie również jest bardzo intuicyjne i nikt nie powinien mieć z nim żadnego problemu.

Wadą jest natomiast kompletny brak dubbingu rozmów. Przez to podczas licznych dialogów, zarówno z postaciami z naszej drużyny jak i NPC, ma się dziwne wrażenie pustki. Co prawda, dobrą stroną medalu jest fakt, że gra zajmuje niecałe 1 GB na twardym dysku, ale w żadnym wypadku nie rekompensuje to braku dubbingu. Co gorsza, ścieżka muzyczna jest dość uboga i mimo że utwory brzmią naprawdę świetnie, to bardzo szybko zaczynają się nudzić. Ile bowiem można w kółko słuchać tego samego, latając w koronach Drzewa Świata czy między pokładami Latającego Holendra? Na pocieszenie pozostają klimatyczne dźwięki otoczenia, które brzmią dobrze, ale po pewnym czasie kompletnie nie zwraca się na nie uwagi.


Niedosyt

Faery: Legends of Avalon ma tyle samo zalet, co wad. Z jednej strony dostajemy naprawdę interesujący fabularnie tytuł z piękną szatą graficzną, ciekawym systemem walki oraz nastrojową muzyką, z drugiej zaś brak dubbingu, wpływu na świat oraz krótki czas trwania gry powodują, że potrafi wkraść się monotonia. Faery mogę polecić głównie fanom lekkich tytułów, którzy nie mają możliwości grać całymi tygodniami w jakąś rozbudowaną grę. Nie jest to wprawdzie pozycja, obok której należy przejść całkowicie obojętnie, jednak z pewnością nie znajdzie ona rzeszy fanów. Szkoda, bo gra ma duży potencjał.

Plusy: Minusy: