» Recenzje » Deus Ex: Rozłam ludzkości

Deus Ex: Rozłam ludzkości


wersja do druku

Ludzkość podzielona, gra pocięta

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Deus Ex: Rozłam ludzkości
Jeśli uważacie, że zwykłe zabijanie stawianych na waszej drodze przeciwników jest poniżej waszej godności, a lepsze rozwiązanie stanowi przekradanie się z miejsca na miejsce, eksploracja lokacji poprzez wszechobecne szyby wentylacyjne oraz hakowanie każdego znalezionego komputera, to wniosek jest jeden: potrzebujecie w swoim życiu Deus Exa, którego najnowsza część właśnie trafiła do sprzedaży.

Po bardzo nieprzychylnie przyjętym Invisible War zdawało się, że to już koniec marki zapoczątkowanej przez kultowego Deus Exa, powszechnie uznawanego za jedną z najlepszych gier wszech czasów. Obawy te okazały się jednak nieuzasadnione, jako że w 2011 wskrzeszono serię za sprawą Human Revolution – prequela, którego akcja rozgrywała się dwie i pół dekady przed przygodami J.C. Dentona, a opowiadała o napięciach społecznych związanych z rozpowszechnieniem się zjawiska ulepszania ludzkiego ciała za pomocą technologii. Rozłam ludzkości, najnowsza odsłona serii, po raz pierwszy umożliwia kierowanie losami znanego już bohatera – Adama Jensena, wciąż kontynuującego walkę przeciwko manipulującymi wydarzeniami na całym świecie Illuminati.

Witamy w 2029

Od wydarzeń na Panchei oraz Incydentu minęły 2 lata – doszło wówczas do bezprecedensowej tragedii, w wyniku której śmierć poniosło ponad 50 milionów osób, a opinia publiczna zwróciła się niemal całkowicie przeciwko ludziom posiadającym mechaniczne wszczepy. Jednym z nielicznych ocalałych z Panchei był Adam Jensen, który po rekonwalescencji dołączył do TF29 – posiadającej swoją siedzibę w Pradze jednostki Interpolu powołanej w celu zapobiegania atakom terrorystycznym dokonywanym przez "ulepszonych". Jensen nie ufa jednak swoim przełożonym i, zdając sobie sprawę z tego, że konspiratorzy pozostają aktywni, współpracuje jednocześnie z Juggernaut Collective: walczącą z Iluminati organizacją, na której czele stoi tajemniczy Janus. Wkrótce dochodzi do zamachu w metrze, dokonanym rzekomo przez największe aktywne ugrupowanie zrzeszające ulepszonych – jak nietrudno się jednak domyślić, sprawa jest bardziej skomplikowana, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

Deus Ex: Rozłam ludzkości to pod wieloma względami bardzo konserwatywny sequel – nowości znajdziemy tu niewiele, zamiast tego twórcy skupili się przede wszystkim na usprawnieniu podstawowych elementów składających się na "deusexowatość", za które seria jest kochana przez fanów. Gatunek pozostaje taki sam: mamy tu do czynienia z połączeniem gry fabularnej ze skradanką, przedstawionym w widoku pierwszoosobowym. Możliwe jest oczywiście ruszenie do akcji z wyciągniętą bronią i zamordowanie każdego, kto stanie Adamowi drodze, ale chyba wszyscy się zgodzą, że nie to stanowi główny wabik na graczy. Zamiast brutalnej siły, znacznie zabawniejsze jest przemykanie się niczym duch przez kolejne poziomy, odkrywanie nowych ścieżek i włamywanie się do znajdowanych komputerów, a jeśli nawet rozlew krwi jest nieunikniony – kończenie starć szybko, bezlitośnie i z wdziękiem. Obie metody pozwalają jednak na bezproblemowe ukończenie gry, w związku z czym na pewno ucieszy wszystkich fakt, iż udostępniono nam nie tylko nowe zabawki służące do cichego eksplorowania etapów, ale też poprawiono jeden z większych mankamentów Human Revolution, jakim były walki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nowe zabawki, nowe możliwości

Grę rozpoczynamy z dostępem do niemal wszystkich ulepszeń z poprzedniej części, prędko jednak tracimy większość z nich, co zmusza do ponownego inwestowania punktów Praxis w dane zdolności. Do naszej dyspozycji oddano jednak kilka nowych zabawek, zatem zamiast rozwijać Jensena w tym samym kierunku co w ostatniej grze, możemy bez przeszkód rozpocząć zabawę z nowymi ulepszeniami. Gracze zdeterminowani ukończyć Rozłam ludzkości bez zabijania oponentów mogą ogłuszać wrogów za pomocą TESL-i, elektrycznego ataku będącego w stanie pozbawić przytomności aż czterech wrogów jednocześnie w odpowiednich okolicznościach. Inną opcję stanowi znany nam już z Human Revolution PEPS, który jednak w porównaniu do wyżej wymienionego ulepszenia traci rację bytu z racji powodowanego hałasu oraz długiego czasu ładowania. Wykorzystywany wcześniej wyłącznie do zabijania Tajfun został zmodyfikowany i teraz możemy go użyć także do przeprowadzania ataków ogłuszających – o ile oczywiście znajdziemy pasującą amunicję.

Fani subtelniejszych rozwiązań zostali obdarowani zdolnością hakowania urządzeń na odległość, co znacząco ułatwia tak otwieranie nowych ścieżek podczas misji, jak również unieszkodliwianie spotykanych od czasu do czasu dronów bojowych. Z kolei Icarus Dash pozwala na bardzo szybkie przemieszczanie się z miejsca na miejsce, dzięki czemu przeskakiwanie pomiędzy osłonami staje się znacznie prostsze – widać, iż twórcy wzięli przykład z Dishonored, gdzie Blink było zdecydowanie najprzyjemniejszą w używaniu zdolnością. Miłośnicy rozwiązań siłowych mogą natomiast posiekać wrogów za pomocą nanoostrza, albo ochronić się przed gradem kul dzięki nanotarczy – jak widać, bez względu na preferowany styl gry każdy otrzymał dla siebie coś nowego.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

O sztuce miotania ołowiem

Na tym nie koniec nowości, gdyż znaczące zmiany dotknęły również samo strzelanie, jednakże budzą one mieszane odczucia: z jednej strony walki stały się bardziej interesujące dzięki poprawionemu systemowi osłon i przemieszczaniu się między nimi oraz wprowadzeniu systemu reakcji wrogów na odnoszone obrażenia (ranni wrogowie są przewracani czy spowalniani), z drugiej – irytować może zmniejszenie liczby dostępnych broni oraz dość kiepska sztuczna inteligencja przeciwników, objawiająca się najczęściej kryciem się po złej stronie osłon bądź zupełnym ich ignorowaniu, przez co zabicie ich staje się zbyt proste. Wprowadzono też opcję wytwarzania własnych przedmiotów, używając znajdowanych podczas misji części, co umożliwia pewną wszechstronność – jeśli brakuje amunicji do Tajfuna, możemy ją uzupełnić; jeśli stoimy przed drzwiami nie do zhakowania, możemy stworzyć multitool otwierający każde przejście. Wniosek jest jeden – rozgrywka w serii Deus Ex jeszcze nigdy nie prezentowała się tak dobrze, jak w Rozłam ludzkości, nawet jeśli mamy do czynienia bardziej z ewolucją aniżeli rewolucją.

Przerobiono też najpowszechniej krytykowany element Human Revolution, czyli walki z bossami. Obawiam się jednak, że w tym przypadku wylano dziecko razem z kąpielą, ponieważ nie dość, że można je policzyć na palcach jednej ręki drwala, który doznał wypadku przy pracy, to dodatkowo wszystkie bez wyjątku są banalnie proste: można je zakończyć w ciągu 5 sekund i nie jest to bynajmniej wyolbrzymienie. Równie dobrze można było usunąć je całkowicie, ponieważ w obecnej formie napotykani przeciwnicy zamiast grozy budzą tylko uśmieszek politowania.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Mechaniczny apartheid

Choć nieufność wobec ulepszonych obywateli stanowiła istotny punkt intrygi Human Revolution, to dopiero teraz wątek ten został wyprowadzony na pierwszy plan. Dyskryminacja panująca w Pradze jest wszechobecna: podczas pierwszych kilku godzin Jensen jest co chwila proszony o pokazanie dokumentów i zezwoleń, policjanci patrolują każdą ulicę, wypatrując jakichkolwiek odstępstw od normy, przestępczość kwitnie, a najbardziej pechowi ulepszeni zsyłani są do Golem City – slumsów przeznaczonych dla ulepszonych, które z całą pewnością pozostaną w pamięci każdego gracza. Pomimo że atmosfera gry pozornie się zmieniła (zamiast ciągle panującej w poprzednich grach nocy mamy okazję eksplorować miasto podczas jasnego dnia), to jest to mylne wrażenie – wciąż mamy do czynienia z dystopią, ale tym razem nawet bardziej przerażającą, gdyż opartą nie na teoriach spiskowych, lecz na bardzo ludzkim szczuciu jednej części społeczeństwa na drugą.

Klimat został wykreowany po mistrzowsku, na co spory wpływ mają questy poboczne, zaprojektowane znacznie ciekawiej niż ostatnio. Każde z zadań to odrębny, pełnoprawny wątek fabularny, który można porównać do serialowego odcinka – "sprawy tygodnia". Nie dość, że większość z nich możemy rozwiązać na kilka różnych sposobów, to dodatkowo pogłębiają one dodatkowo poruszane przez Rozłam ludzkości motywy dystopijno-cyberpunkowe. Przyjdzie nam wziąć udział w polowaniu na seryjnego zabójcę, włamać się do korporacyjnego banku, pomóc prześladowanym obywatelom w ucieczce z miasta czy też spotkać się z pewną starą znajomą, Jak zatem widać, okazji do zrzucenia misji głównych na dalszy plan nam nie zabraknie. A na tym nie koniec! Praga to duże, pieczołowicie przedstawione miasto, w którym roi się od sekretów, zatem jeśli należycie do tego typu graczy, który obsesyjnie włamuje się do każdego mieszkania, by czytać maile, to najnowszy Deus Ex powinien zapewnić wam dobrych kilkadziesiąt godzin rozrywki. Jedynym mankamentem jest to, że misje poboczne zmuszają często (zwłaszcza w drugiej połowie gry) do biegania w tę i z powrotem po całym mieście, co sztucznie wydłuża czas spędzany przy tytule, ale biorąc pod uwagę, ile wysiłku twórcy włożyli w stworzenie wirtualnego miasta, powinniśmy przymknąć na to oko.

Ciąg dalszy nastąpi?

Wybaczyć nie można natomiast problemów nękających to, co powinno stanowić najważniejszy element gry – wątek główny. Intryga Human Revolution nie zachwycała wprawdzie w porównaniu do oryginalnego Deux Exa, jednakże potrafiła wzbudzić zainteresowanie graczy dzięki zwrotom akcji rzucającym Jensenem po całym świecie oraz dobrze wykreowanym głównym postaciom (Pritchard, Sarif, Malik). Rozłam ludzkości nie może się pochwalić podobnym wyczynem: nie dość, że fabuła jest przewidywalna i jak na grę o globalnej konspiracji spisków jest tu jak na lekarstwo, to nowo wprowadzeni bohaterowie wspierający Adama są po prostu nudni, co dziwi tym bardziej, że twórcy poradzili sobie znacznie lepiej z kreacją postaci z zadań pobocznych. Sojusznicy z poprzedniej gry zostali kompletnie zmarginalizowani (Malik i Pritcharda brak, z Sarifem można tylko porozmawiać kilka razy), a wchodzący na ich miejsce Miller, Alex, Chikane i Macready otrzymali stanowczo zbyt mało czasu ekranowego, aby zdołali zaskarbić sobie sympatię graczy. Nawet sam Jensen (a raczej użyczający mu głosu Elias Toufexis), pomimo ciągłego stykania się z dylematami moralnymi i trudnymi do rozwiązania problemami, sprawia w większości przypadków wrażenie znudzonego – a jeśli nawet protagonista niezbyt przejmuje się historią w której bierze udział, to czemu gracze mieliby reagować inaczej?

Jeszcze gorsze jest zakończenie. Ostatnia misja jest interesująca i dobrze wykonana, ale z całą pewnością brakuje jej rozmachu – gracze przekonani, że właśnie rozpoczyna się trzeci i najbardziej interesujący akt Rozłam ludzkości skazani są na ogromne rozczarowanie, gdy ni z tego ni z owego naszym oczom ukazują się napisy końcowe. Powracając do filmowych analogii – finał najnowszego dzieła Eidos Montreal przypomina raczej bardzo dobry odcinek umiejscowiony w połowie sezonu serialu aniżeli season finale. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że pierwotnie gra miała być znacznie dłuższa, ale zdecydowano się ją skrócić, aby możliwe było wyprodukowanie kolejnej odsłony, i jak wskazują wszelkie znaki na niebie i ziemi – dokładnie tak się stało. Scena po napisach to ordynarny teaser mający na celu zachęcenie gracza do kupna kolejnego tytułu, co nie byłoby nawet takie złe (im więcej Deus Exa, tym lepiej), jednak ta sama pobłażliwość nie może zostać zastosowana wobec pozostałych działań przeprowadzonych przez wydawcę.

Korporacje psują wszystko

DLC dostępne w dniu premiery, Desperate Measures, nie zostało w żaden sposób zaimplementowane w scenariusz, przez co aby w nie zagrać, musimy włączyć oddzielną misję z menu głównego, co irytuje tym bardziej, iż mamy do czynienia z etapem w oczywisty sposób wyodrębionym z wątku głównego. Nie dowiadujemy się niczego nowego lub interesującego o fabule, misja nie wyróżnia się niczym szczególnym pod względem zaprojektowania lokacji, a biorąc pod uwagę, że sprawa rozwiązywana tu przez Jensena wiąże się z zamachem rozpoczynającym Rozłam ludzkości, to nie ulega wątpliwości, że DLC zostało żywcem wyrwane z pierwszego aktu przez Square Enix w celu zarobienia kilku dodatkowych dolarów jak najmniejszym nakładem wysiłku.

Nie można również nie wspomnieć o mikrotransakcjach, które tutaj występują w formie możliwości kupna wirtualnej gotówki lub punktów Praxis, za które odblokowujemy kolejne ulepszenia. Z jednej strony opcję tę znajdziemy wyłącznie w menu głównym i bez problemu można przejść całą grę bez spoglądania nawet na widniejące tam ceny, ale Square Enix zasługuje na potępienie za samo wpychanie na siłę tego typu prób wyciągania gotówki do tytułu przeznaczonego dla jednego gracza. Na tym jednak nie koniec, gdyż nawet jeśli ktoś zdecyduje się na szalony krok przelania 10 dolarów w zamian za kilka Praxis, to okazuje się, że zakupione w ten sposób punkty są jednorazowe, czyli nie będzie dało się ich wykorzystać przy drugim przechodzeniu gry. Ba, jeśli nawet zużyjecie tam zakupione Praxis, po czym wczytacie wcześniejszy stan gry, to znikną one bezpowrotnie! Co więcej, w samej grze znacznie ograniczono liczbę ulepszeń które możemy kupić w sklepach w porównaniu do stanu rzeczy z Human Revolution, co stanowi dowód nie do obalenia na to, że gra została zmodyfikowana na żądanie wydawcy w celu wygenerowania większych zysków, jak gdyby tytuł wart 60 dolarów i Season Pass warty 30 dolarów groziły przyniesieniem zbyt niskiego dochodu.

Wizualnie Rozłam ludzkości prezentuje się dobrze – nie świetnie, nie przeciętnie, po prostu dobrze. Nie można się przyczepić do jakości tekstur, wyglądu postaci lub projektów poziomów, ale niestety twórcy nie ustrzegli się innych problemów technicznych. Wymagania sprzętowe są zbyt wysokie w porównaniu do tego, co otrzymujemy w zamian, a gra potrafi zauważalnie zwolnić nawet na najnowocześniejszych maszynach, na co główny wpływ ma spore wykorzystanie pamięci wirtualnej. Nie zabrakło też wszelkiego rodzaju bugów, od problemów z fizyką ciał i przedmiotów, po wywalanie do pulpitu graczy próbujących dostać się do jednej konkretnej lokacji – najbardziej w oczy rzuca się jednak fatalne dopasowanie ruchu warg bohaterów do wygłaszanych dialogów, które jakością sprawia wrażenie pochodzącego z produkcji sprzed dekady. Muzyka skomponowana przez Michaela McCanna utrzymuje równy, wysoki poziom znany z poprzedniej odsłony, choć trzeba przyznać, że brakuje tu naprawdę zapadających w pamięć kawałków: jest nieźle, ale z całą pewnością mogłoby być lepiej.

Niewykorzystany potencjał

Deus Ex: Rozłam ludzkości to połowa świetnej gry, której potencjał został jednak zduszony w zarodku przez odgórne zalecenia od biznesmenów nie mających pojęcia o tworzeniu wirtualnej rozrywki – po spojrzeniu na całokształt wymuszonych rozwiązań (mikotransakcje, misja z pre-ordera wycięta żywcem z głównej gry, urwane zakończenie), oczywiste staje się to, jak bardzo ingerencja Square Enix skrzywdziła tak twórców tego tytułu, jak i samych graczy. Boję się, że z powodu banalnej korporacyjnej chciwości najnowsze dzieło Eidos Montreal nie odniesie takiego sukcesu, jakiego wymaga wydawca, przez co kwestia sequela może stanąć pod znakiem zapytania, co byłoby bardzo smutnym końcem dla tej kultowej serii. Pomimo tego wszystkiego Rozłam ludzkości to wciąż co najmniej dobry tytuł – ale na pytanie, czy warto w niego zainwestować i wesprzeć w ten sposób wymienione wyżej obrzydliwe praktyki, musicie już sobie odpowiedzieć sami.

Plusy:

  • atmosfera cyberpunkowej dystopii
  • interesujące projekty poziomów
  • możliwość wybrania własnego stylu gry
  • przyjemne w użyciu ulepszenia
  • dobra grafika, niezła muzyka
  • questy poboczne

Minusy:

  • mało absorbujący wątek główny
  • pozbawieni charyzmy bohaterowie
  • urwane zakończenie
  • bugi
  • mikrotransakcje
  • DLC wyrwane z gry głównej

Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnej strony gry.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Deus Ex: Rozłam Ludzkości
Seria wydawnicza: Deus Ex
Producent: Eidos Montreal
Wydawca: Square-Enix
Dystrybutor polski: Cenega
Data premiery (świat): 23 sierpnia 2016
Data premiery (Polska): 23 sierpnia 2016
Platformy: PS4, Xbox One, PC



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.