Call of Duty: Ghosts

Nieusłyszany zew zmian

Autor: Dawid 'szafer' Szafraniak

Call of Duty: Ghosts
Seria Call of Duty już od jakiegoś czasu może być spokojnie zaliczana do grona gier, których cykl wydawniczy opiera się na nowych odsłonach wydawanych każdego roku. Podobnie jak inne produkcje tego typu, cierpi niestety na syndrom odgrzewanego kotleta. Czy i tym razem po szumnie zapowiadanych zmianach mamy do czynienia z tym samym? A może faktycznie twórcy pokusili się o prawdziwe przemodelowanie rozgrywki, dodając wiele nowości?

Oczekiwania względem najnowszej odsłony serii były naprawdę duże. Wszystko przez to, iż zapowiadana była między innymi jako tytuł startowy na Xbox One działający na nowym silniku. Niestety, podobnie jak przy kilku ostatnich częściach, mamy nie tylko ten sam engine pamiętający czasy Quake 3 Arena, ale też ponownie kalkę modelu znanego z pierwszego Modern Warfare. To samo bez zmian od 2007 roku.

Duszki i pieski

Tryb dla jednego gracza ponownie oferuje to, do czego twórcy zdążyli nas już przyzwyczaić. Mamy obraz Stanów Zjednoczonych w ujęciu lekko postapokaliptycznym – kraj stoi na skraju upadku. Tym razem jednak państwo Wujka Sama nie jest atakowane ani przez złych Rosjan, ani Arabów – teraz są to wojska z Ameryki Południowej, która uzyskała dostęp do nowoczesnej broni, niszcząc przy okazji kilka miast w Stanach. W kraju robi się, lekko mówiąc, nieciekawie.

Kampania jest przesycona patosem i akcją. To akurat plus – szczególnie przy zróżnicowanych misjach i lokacjach zmieniających się niczym w kalejdoskopie. Całość przypomina film wojenny, od którego ani na chwilę nie można się oderwać. Czego by nie mówić o singleplayerze, jedno trzeba przyznać – jest wciągający. Ale to wszystko widzieliśmy już wcześniej. Czy zobaczymy jakieś nowości? Niestety w samym modelu nie zmieniło się nic. Umiejscowienie wydarzeń w niedalekiej przyszłości wpływa, podobnie jak w Black Ops 2, na uzbrojenie, lecz nie ma tu nic bardzo futurystycznego, poza jednym karabinem snajperskim. Ten umożliwia sterowanie lecącym pociskiem.

Nie można odmówić kampanii epickich momentów. Do tego też seria zdążyła nas przyzwyczaić, jednak misja w której pakujemy się przez okno do wieżowca jest naprawdę świetna. Takich etapów jest w grze kilka i potrafią wywołać uśmiech na twarzy – bynajmniej nie politowania. 

Co ciekawe, mamy kilka nowych gadżetów do dyspozycji. Sama ich obecność została włączona do oskryptowanej kampanii. Pojawia się więc zdalne sterowanie dronem oraz, przede wszystkim, psy bojowe towarzyszące nam podczas walki. Ten aspekt, srogo wyśmiewany przed premierą, jest według mnie średnio udany, a do tego wydaje się być wsadzony na siłę. Etapy z czworonogiem nie są ani specjalnie przyjemne, ani ciekawe. Wydaje się, że twórcom chodziło o wprowadzenie jakiejkolwiek nowości, względnie niskim nakładem pracy i czasu. Jeśli tak, to udało im się. Ale na pewno jakości tego elementu nie można zaliczyć do pozytywów. Nawet model psa wydaje się niezwykle kwadratowy i sztywny.

Razem raźniej, weselej i krwawiej

Dotychczasowa część to tylko wstęp – najważniejszy jest tutaj multiplayer. Ten element znów ma to, za co gracze go pokochali. Dynamikę, brak konieczności grania zespołowo, indywidualność. To wszystko było w poprzednich odsłonach i jest tutaj. Co ciekawe, zostało wprowadzonych kilka zmian i dodatków. Na uwagę zasługuje przede wszystkim Squads – tryb, który pozwala tworzyć drużyny botów. Można dzięki nim rozgrywać mecze z innymi graczami, poznawać mapy, uzbrojenie, uczyć się. Ponadto poziom botów zależy wyłącznie od nas, jednak nie poprzez dokupowanie ulepszeń. Każda jednostka będzie tak dobra, jak bardzo ją rozwiniemy, grając w rozgrywkach wieloosobowych. Można powiedzieć, że w ten sposób szkolimy naszą drużynę. Do tego, możemy ją tworzyć od podstaw. Sami wybieramy płeć i elementy wizualne, takie jak umundurowanie. Wszystkie rzeczy mogą zostać odblokowane, co daje naprawdę wiele możliwości różnorakich kombinacji. Pozwala to stworzyć unikatowy i jedyny w swoim rodzaju oddział.

Żegnaj, ciasnoto

Multi zostało wzbogacone o mapy bardziej zróżnicowane niż w poprzednich odsłonach. Tym razem postanowiono lekko odejść od schematu ciasnych korytarzu. Oczywiście, takowe nadal tu są, lecz lokacje nie opierają się wyłącznie na nich. Jest to dobre posunięcie, gdyż ścisk czasami potrafił denerwować. Do tego twórcy wprowadzili pewną interaktywność. Niestety i tu się rozczarujemy – ogranicza się ona do oskryptowanych momentów jak zamknięcie głównego wejścia do zamku. O poziomie Battlefielda możemy zapomnieć. 

Mimo wszystko znów dostaliśmy znaną i lubianą rozgrywkę wieloosobową w stylu, który został ukształtowany przez ostatnie lata. Można go kochać albo nienawidzić, ja jestem zdecydowanie  w tej pierwszej grupie, dlatego też zabawa w sieci była dla mnie satysfakcjonująca. Może z wyjątkiem zdarzających się przydługich respawnów.

Do wychwalanego trybu Zombie z World at War i obu części Black Ops nawiązuje Extinction. Tym razem nieumarłych zastąpili kosmici. Model zabawy jest trochę inny, gdyż tutaj naszym zadaniem jest niszczenie gniazd oponentów. Z czasem stają się one coraz silniejsze, co prowadzi do tego, że misja jest utrudniana w coraz większym stopniu. Ten rodzaj zabawy został zaprojektowany i pomyślany bardzo przyjemnie i solidnie.

Coś tu chrupie

Call of Duty: Ghosts otrzymało chyba jedną z najgorszych optymalizacji ostatniego roku, jeśli nie dłuższego okresu. Przy żadnym innym tytule nie miałem tyle problemów z samym włączeniem gry. Do tego głośna sprawa z zawyżonymi wymaganiami. Za to też winno się twórców porządnie skarcić, gdyż w zamian nie otrzymujemy produkcji ani ładnej, ani solidnej technicznie. Na szczęście po pewnym czasie producent usunął automatyczną blokadę i teraz można już grać bez sześciu gigabajtów pamięci RAM na pokładzie. Efekty wizualne stoją na podobnym poziomie co poprzednie odsłony, a to oznacza, że już teraz oprawa graficzna jest co najwyżej przeciętna. Odgłosy są świetne, broń dobrze warczy, a towarzysze krzyczą tak, jak powinno się krzyczeć podczas walki. 

Brak zmian boli i zaczyna denerwować. Oczywiście fani serii i tak będą zadowoleni, a kolejne miliony kupią grę choćby tylko dla rozgrywki sieciowej. Jednak mamy prawo oczekiwać ewolucji. A teraz, gdy na scenę wchodzą konsole kolejnej generacji – nawet i rewolucji. Ghosts to produkt solidny, ale co najwyżej przeciętny.

Plusy:

Minusy:

Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnych materiałów producenta.