Beyond Good & Evil

Autor: Cubuk

Beyond Good & Evil
Do gry podchodziłem z zaciekawieniem. Tak jak do wielu innych tytułów, które zyskały wysokie oceny, ale małą popularność. Beyond Good and Evil zalicza się do tej grupy. Stworzona i wydana w 2003 roku przez Ubisoft, opowiada historię o bohaterach rodem z bajkowych filmów Disneya. Główną bohaterką jest Jade, młoda dziennikarka, pracująca jako wolny strzelec sprzedając wykonane przez siebie fotografie i fotoreportaże. Szuka zarobku, by utrzymać mały sierociniec, mieszczący się w sporej latarni morskiej na planecie zwanej Hillys. Towarzyszy jej wuj o imieniu Pey’j, będący gadającą świnią, niezwykle sprytną i o awangardowym poczuciu humoru.
No to jazda
Instalacja przebiegła szybko i bez żadnych problemów. Włączyła się nawet ciekawa muzyczka, przez co nie musiałem się nudzić, czekając aż gra rozgości się na moim dysku. Po uruchomieniu musiałem za to "przebić się" przez brzydkie menu. Oczekiwałem, że początek gry twórców Raymana będzie lekkim, przyjemnym treningiem objaśniającym sterowanie i obsługę tytułu. Ku mojemu zdziwieniu, jako Jade zostałem wrzucony w sam środek wiru szalonej akcji, kiedy to latarnię zaatakowali obcy o nazwie DomZ, którzy lubią zniewalać ludzkie oraz nieludzkie dusze i ciała.
W próbę oczyszczenia latarni z intruzów zręcznie wpleciono trening, przez co jest on krótki, treściwy i niezwykle dynamiczny. Następnie dowiadujemy się o fabule i świecie gry. Hillys to planeta przypominającą Ziemię, tylko prawie całkowicie pokryta bezkresnym oceanem. Miasta zbudowane są na wodzie, w okolicach wysepek, a mieszkańcy (w tym Jade) poruszają się głównie za pomocą statków i poduszkowców . Od dłuższego czasu planeta pogrążona jest w problemie związanym z kosmitami DomZ, którzy widocznie nabrali na nią ochotę. Władze podejrzewają istnienie zdrajcy, który pozwolił intruzom przedostać się i siać spustoszenie. Planetą rządzi Alpha Squadron, oskarżający o wszystko "terrorystów" z sieci IRIS, którzy sami szukają wiarołomcy . Wybucha wojna domowa, przez co każdy obwinia każdego o atak DomZ. I tutaj zostaje wrzucona nasza główna, zielonousta, bohaterka. Została zwerbowana przez IRIS i teraz jej celem jest dociekać prawdy wszelkimi sposobami, wciskać się w tajne siedziby wroga i za pomocą fotografii oraz kompromitujących dowodów, znaleźć winnego i oskarżyć go o zdradę stanu.
Gra wielozadaniowa
Beyond Good and Evil na pewno nie jest grą liniową. Główne zadania mają określoną kolejność, ale poboczne można bez problemu wykonywać kiedy tylko się chce. Mamy totalną swobodę w poruszaniu się po Hillys. Kierując Jade możemy odwiedzać sklepy, w których kupujemy K-bupy i inne zakąski, odnawiające energię nam i naszym towarzyszom. Za towary płaci się kredytami, które zdobywamy za pokonywanie potworów, wykonywanie zadań, czy niszczenie przechowujących je skrzynek. Możemy również obrabować statek (przy czym jednak musimy uważać, żeby nas nie przyłapała policja), albo wziąć udział w szalonym wyścigu poduszkowców (jeden z najlepszych elementów gry)! Zadania z głównego wątku są bardzo zróżnicowane. Raz musimy się skradać (ciekawa, ale akurat słabsza część gry) za plecami gwardzistów Alpha Squadron. Innym razem przyjdzie nam biegać, walczyć, rozwiązywać zagadki, uciekać lub gonić kogoś. Przez to gra rzadko kiedy robi się choć trochę monotonna, a możliwość przerwania wykonywania ciągu misji również jest bardzo komfortowa. Dodatkowo, tytuł ten wprowadza niezwykle ciekawy element – wykonywanie fotografii. W całym Hillys znajdują się nietypowe zwierzęta i potwory, które możemy sfotografować. Jest to zarówno wyzwanie, jak i błahostka. Czasem, by złapać istotę w obiektyw, trzeba się nieźle napocić - zgasić światło, coś nacisnąć, gdzieś podejść. Sytuacja bywa nawet tak krytyczna, że zdjęcie musimy robić, gdy dookoła szaleje mordercza walka. Oprócz tego trzeba również dobrze kadrować, a to nie jest takie łatwe. Za uwiecznienie na rolce filmowej odpowiedniej ilości stworzeń, w nagrodę otrzymujemy kredyty oraz Perły, za które możemy ulepszać nasz poduszkowiec w czarnorynkowym warsztacie Mammago.
Oj, nieładnie Cenego, nieładnie.
I tutaj pojawia się spory problem. Gry nie da się ukończyć. Jak to? A tak to, że na wskutek błędu niezbędny do dalszego postępu w fabule moduł do poduszkowca kosztuje 10 Pereł, a nie 5. Przez to człowiek nieraz wyrzuci z siebie litanię bluzgów, zanim dowie się, że do ukończenia gry potrzeba patcha, który naprawia babola i umożliwia dalszą rozgrywkę. Jest to o tyle irytujące, że nawet w reedycji gry patch ten nie został umieszczony na płycie przez polskiego wydawcę, Cenegę Poland! Czyżby lenistwo?
Co widać?
Mówiąc krótko, w grze jest na co popatrzeć. I nie chodzi mi tu o walory głównej bohaterki, ale o coś zgoła innego. Hillys jest piękne. Swoją bajkowością i krajobrazem tworzy klimat iście subtelny i piękny, kontrastujący z trwającym niepokojem wśród ludności. Grafika co prawda nie jest jakoś specjalnie szczegółowa, ale jej kolorystyka i kształty pozwalają cieszyć się nią nawet dzisiaj, chociaż gra ma już 5 lat. Lokacje zrobione są z niezłym polotem. Denerwują tylko zbyt często pojawiające się niewidzialne ściany oraz schematyczność niektórych wnętrz. Inne z nich są zaś tak zaplątane, że trzeba się sporo nabiegać, aby wykonać zadanie. Aczkolwiek całe Hillys jest wypełnione po brzegi, nie ma pustych miejsc - miasto jest zatłoczone, na niebie szybują sterowce, po oceanie pływają statki, tu i ówdzie wyskoczy wieloryb. W nocy pojawia się wielki księżyc i niezliczone konstelacje gwiazd. Jest pięknie, a świat żyje własnym życiem. Pomimo tego gra nie ma wysokich wymagań sprzętowych, więc bezproblemowo pójdzie na większości komputerów.
A co słychać?
Muzyka nie tylko spełniła moje oczekiwania, ale po prostu mnie mile zaskoczyła. Doskonale dopasowuje się do danej sytuacji i lokacji w grze, podkreślając klimat i dodając dynamizmu podczas walk. W Hillys towarzyszy nam łagodna, przyjemna muzyka, z kolei w misjach skradankowych słyszymy niespokojne, niskie, powolne tony. W niektórych lokacjach dźwięki są po prostu "miodne" - niektóre utwory brzmią, jak wykonywane przez profesjonalne zespoły. Co do wszelkich efektów dźwiękowych też nie mam zastrzeżeń. Dobrze spełniały swoją rolę, aczkolwiek bez żadnych większych fajerwerków.
Coś sztuczna ta inteligencja
W grze czasem irytuje niskiej jakości AI - zdarza się, że bohaterowie sterowani przez komputer zachowują się wręcz debilnie. Co gorsza, niekiedy utrudnia to wykonanie zadania, gdy nasz towarzysz podchodzi do litej ściany i mówi: "tędy, panno Jade". Boli to również w przypadku misji skradankowych. Gdy dziewczyna zostanie zauważona, wystarczy się schować za rogiem, podczas gdy gwardziści Alpha Squadron pobiegają w kółko wołając "alarm, alarm!". Po kilku minutach zapominają i wracają do podążania z góry zaplanowaną ścieżką. Rzuca się to jeszcze w oczy na wyścigach, gdy po jakimś czasie zauważamy, że każdy z jego uczestników jedzie w mniej więcej jednakowy sposób. Sztuczna inteligencja jest faktycznie sztuczna, często kuleje, aczkolwiek sprawia tylko małe problemy, zamiast (na szczęście) zniechęcać do gry.
"Ślizgające drzwi"?
Kolejna sprawa, do której można się przyczepić, to polskie tłumaczenie. Tekst nie zawsze nadąża za kwestiami postaci, przez co osoba nie do końca znająca język angielski może nie wiedzieć, o co chodzi. W dodatku daje się zauważyć kilka kruczków w samym tłumaczeniu nazw. Najbardziej rażą "ślizgające drzwi", spotykane w bardzo wielu momentach gry. Sliding Doors to drzwi rozsuwane, a nie ślizgające! Widać, że przy tłumaczeniu zabrakło profesjonalistów. Widać również inne błędy, ale są one mniejsze i rzadziej spotykane. Na szczęście, tłumaczenie nie jest aż tak słabe, żeby zgubić sens wypowiedzi i niektórych kwestii.
Zapraszam do Hillys!
Beyond Good and Evil, pomimo paru niedociągnięć, jest naprawdę warta polecenia i nie waham się ją stawiać obok innych bardzo dobrych gier, w jakie grałem. Spodziewałem się tytułu lekkiego, przyjemnego i zabawnego, a dostałem dzieło o wysokiej jakości fabule, niebagatelnych rozwiązaniach i drobnych szczegółach dodających smaczku. W zdumienie wprawił mnie fakt, że planowałem przejść ją w 2-3 dni, a zajęła mi dobre dwa tygodnie, nie licząc zabawy z patchem. W dodatku, pomimo bajkowej i z pozoru dziecinnej otoczki, NIE JEST to tytuł przeznaczony GŁÓWNIE dla dzieci. Porusza wiele dojrzałych kwestii, dlatego uważam, że niezależnie czy masz lat 8, czy 22, znajdziesz w niej na pewno coś dla siebie. Ja odnalazłem swoje miejsce w Hillys. I z żalem się z nim rozstawałem, po wspaniałym zakończeniu gry. Plusy: Minusy: Grafiki pochodzą ze strony dystrybutora gry.