» Recenzje » Assassin's Creed Rogue

Assassin's Creed Rogue

Assassin's Creed Rogue
Blisko pół roku posiadacze pecetów czekali na premierę Assassin's Creed: Rogue dedykowaną tej platformie. Tytuł planowany z początku tylko i wyłącznie jako konsolowy exclusive doczekał się w końcu konwersji na komputery. Sprawdźmy więc, czy warto było czekać.

AC: Rogue zabiera graczy w czasy drugiej połowy XVIII wieku w rejon północnego Atlantyku. Shay Patrick Cormack to nietypowe wcielenie asasyna: renegat, który zniesmaczony upadkiem moralnym bractwa opuścił dawne stowarzyszenie i walczy po stronie odwiecznego wroga, Templariuszy. Rozwiązanie dość zaskakujące, lecz zarazem dające autorom olbrzymi potencjał możliwości, bowiem świat Asasynów i Templariuszy przestał być dwubarwny. Pojawiły się liczne odcienie szarości, pęknięcia na nieskazitelnym wizerunku bractwa, a posunięcia zakonu przestały mieć pejoratywny charakter. Szarą eminencją kształtującą charakter Cormacka okazał się zresztą nie kto inny jak dobrze znany z trzeciej części serii Haytham Kenway. W rezultacie protagonista podążył swoją osobistą drogą.

Niestety zmiana podejścia do bohatera nie znalazła przełożenia na sposób prowadzenia głównego wątku fabularnego, który podobnie jak w poprzednich częściach jest stosunkowo liniowy oraz przewidywalny. Shay również wpisuje się w raz przyjęty schemat, rażąc prostymi, jeśli nie infantylnymi wypowiedziami. Tego stanu rzeczy nie jest w stanie zmienić fakt, iż w trakcie zabawy spotkać można postacie, które stały się symbolem amerykańskiej wojny o niepodległość: Jerzego Waszyngtona oraz Benjamina Franklina. Mniejsza niż zwykle liczba rozpoznawalnych osobistości, z którymi można wejść w interakcję, sama w sobie jest wyrazem fabularnego ubóstwa. Równocześnie twórcy gry do absolutnego minimum ograniczyli wątek współczesny, jakby byli świadomi, że pomysł ten mógłby jedynie przeszkadzać w zabawie. A ta wbrew pozorom oferuje całkiem wiele.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Oczywiście AC: Rogue to nie tylko misja główna, ale i szereg zadań pobocznych oraz wyzwań niepowiązanych fabularnie z wątkiem podstawowym. Gracze mogą się podjąć wielu questów, których realizacja skutkuje między innymi zdobyciem dodatkowego ekwipunku. Można zbierać mapy Templariuszy prowadzące do ukrytych skarbów zakonu, a także polować na zwierzynę. Szczególnie satysfakcjonujący jest tryb polowania za pomocą harpunów na zwierzęta morskie. Zdobycze pozwalają na wytworzenie dodatkowych elementów osobistego wyposażenia Cormacka, na przykład sakw mieszczących większą ilość amunicji. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest także ulokowanie w trakcie misji zabójców czyhających na sposobność eliminacji głównego bohatera. Różnorodność questów pobocznych zawsze była mocną stroną serii Assassin's Creed – nie licząc może pierwszej części – i ten atut po raz kolejny został wykorzystany przez autorów.

Niespokojne wody północnego Atlantyku

Na uwagę zasługuje świat wykreowany przez twórców. Mapa jest całkiem duża, a lokacje zróżnicowane – począwszy od dzikich ostępów, przez mniejsze i większe osady, a skończywszy na Nowym Jorku. Dawny Nowy Amsterdam zajmuje olbrzymią powierzchnię odwzorowaną z niesamowitą dbałością o szczegóły, podobnie jak to miało miejsce w dotychczasowych odsłonach serii. Niespokojne wichry dają możliwość zawinięcia do położonej na przeciwległym brzegu Atlantyku Lizbony. W skąpanej w promieniach słońca stolicy Królestwa Portugalii można przejść się pomiędzy budowlami całkowicie odmiennymi od kolonialnej zabudowy. Dbałość o detale odwzorowania architektury zawsze wyróżniała grafików pracujących nad serią Assassin's Creed i dobrze się stało, iż niniejsza odsłona utrzymała ten kurs.

Oczywiście ważnym elementem są akweny, które odgrywają istotną rolę w rozwoju postaci oraz są źródłem największych emocji. Bitwy morskie korzystają z rozwiązań wypracowanych w Black Flag. Są szalenie ciekawe i stanowią fantastyczną odskocznię od sztampowych questów pobocznych. Konfrontacja z wrogimi statkami nie jest trudna, a dostarcza cennych towarów wykorzystywanych do modyfikacji Morrigana (jednostki flagowej Cormacka) oraz zapełnia prywatną kabzę głównego bohatera. Stopień trudności starć zależy od rodzaju wrogiego okrętu oraz samej lokacji, w której przyjdzie toczyć bój. Potyczki oznaczają oczywiście manewry, w trakcie których należy przyjąć pozycję dogodną do przeprowadzenia ostrzału. W tym celu można posłużyć się bogatym arsenałem: począwszy od artylerii zwykłej oraz ciężkiej, poprzez zabójcze dla załogi kartacze, aż po wykorzystanie substancji, dla której pierwowzorem był słynny grecki ogień. Po ostrzale dystansowym otwierają się kolejne opcje: abordaż oraz walka wręcz z wrogą załogą. Oczywiście taktykę należy dostosować do własnych umiejętności i posiadanego wyposażenia, tym niemniej element ten można uznać za wielce satysfakcjonujący podczas eksploracji Atlantyku.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ciekawym aspektem jest możliwość wyposażenia naszego okrętu nie tylko w dodatkowe uzbrojenie (moździerze, taran, kartacze), ale nawet modyfikacja jego wyglądu według osobistych preferencji. Dzięki temu rozwiązaniu Corrigan nabiera indywidualnego charakteru, na swój sposób przywodząc na myśl kajutę kapitana komandora Sheparda z trylogii Mass Effect. Wyposażenie swojego okrętu flagowego w różnorodny oraz efektywny osprzęt zachęca do zmierzenia się z coraz to silniejszymi jednostkami wroga, nadając kolejnym bitwom epickiego charakteru

.  

Szanty, rum, kurtyzany

Od strony graficznej tytuł prezentuje się już nieco archaicznie, zwłaszcza na tle urzekającego rozmachem i dbałością o najmniejsze detale Assassin’s Creed: Unity. Nie oznacza to jednak, że Rogue jest brzydki, po prostu gołym okiem widać, iż recenzowany tytuł projektowany był z myślą o konsolach poprzedniej generacji. Z drugiej strony niższe wymagania sprzętowe sprawiają, iż gra działa bardzo płynnie, nie sprawiając żadnych problemów natury technicznej. W oprawę wizualną idealnie wkomponowano ścieżkę dźwiękową składającą się w dużej mierze z muzyki szantowej, do której nuty zbieramy podczas realizacji zadania pobocznego. Tym, co odróżnia Roque zarówno od Unity, jak i poprzednich odsłon serii, jest brak trybu multiplayer. Wilk morski, jakim niewątpliwie jest Cormack, od samego początku aż po ostatnią misję zdany jest tylko i wyłącznie na własne umiejętności.

AC: Rogue dostarcza wiele ciekawych przeżyć oraz zwykłej przyjemności płynącej z rozgrywki. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj bitwy morskie, aczkolwiek także eksploracji terenów lądowych nie można niczego zarzucić. Początek rozgrywki oraz jej dalsze etapy spełnią oczekiwania zarówno nowicjuszy, jak i fanów serii Assassin’s Creed. Bardzo dobrze się stało, iż Rogue doczekał się konwersji na PC, uzupełniając kolekcję o lekki, miły i przyjemny tytuł ze sprawdzonej i popularnej serii.

Plusy:

  • bitwy morskie
  • duża mapa i zróżnicowane lokacje
  • posiadacze PC mają szansę uzupełnić serię
  • relaksujące zadania poboczne

Minusy:

  • w porównaniu do AC: Unity mało okazała grafika
  • nieciekawy wątek główny
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Assassin's Creed Rogue
Producent: Ubisoft
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor polski: Ubisoft
Data premiery (świat): 10 marca 2015
Data premiery (Polska): 12 marca 2015
Wymagania sprzętowe: Intel Core 2 Quad Q6600 2.4 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 1 GB Geforce 450 GTS/Radeon HD 5670 lub lepsza, 11.4 GB wolnego miejsca na dysku, Windows 7(SP1)/8/8.1
Strona WWW: assassinscreed.ubi.com/en-us/games/...
Platformy: PC, PlayStation 3, Xbox 360
Sugerowana cena wydawcy: 179,90 zł.



Czytaj również

Przeznaczenie bogów
Nijakie oblicze mierności
- recenzja
Assassin's Creed Odyssey
W poszukiwaniu tożsamości
- recenzja
Assassin’s Creed: Herezja
Przepychanki w Abstergo
- recenzja
Assassin's Creed Origins – Tryb Wycieczki
Turysta w upale
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.