Art of Murder 3

Autor: Artur 'Vermin' Tojza

Art of Murder 3
Trzecia odsłona przygód Nicol Bonnet została już na samym starcie owiana mgiełką mrocznej tajemnicy. Wszystko byłoby super gdyby nie to, że nagły podmuch wiatru tą zasłonę przegnał. Art of Murder: Karty przeznaczenia zapowiadało się na bardzo trudną grę kryminalną, niestety szybko się okazało, że były to oczekiwania bez pokrycia. Mimo to nie jest najgorzej. O tym, co znów się udało, a co zepsuto w najnowszej przygodzie pięknej agentki FBI, możecie dowiedzieć się, idąc za okruszkami z liter.


Kobieta chcąca oszukać przeznaczenie


Pierwsze dwie przygody wyjątkowo zmęczyły Nicol Bonnet, więc postanowiła wybrać się na urlop. Jednak jak wiadomo licho nie śpi - a morderca tym bardziej. Po obejrzeniu bardzo klimatycznego oraz mrocznego intra, przenosimy się do barwnego mieszkania, w którym nasza bohaterka otrzymuje od listonosza tajemniczą paczkę.
W środku znajduje się gazeta ze zdjęciem Nicol zrobionym po rozwiązaniu zagadki Lalkarza (poprzednia część gry). Oprócz tego jest szkatułka, a w niej dwa, wydawać by się mogło, nieistotne przedmioty. Oczywiście od razu przystępujemy do odnalezienia ofiarodawcy oraz odkrycia jego motywów. I tu pojawia się pierwszy zawód. Gra jest nieprzyzwoicie prosta. Z rozwiązaniem zagadek poradzi sobie dosłownie każdy, gdyż ich poziom jest równie skomplikowany jak owinięcie nitki wokół palca. W całej grze, co prawda, spotkamy kilka zagadek logicznych, jednak nie są one zbytnim wyzwaniem. Oprócz tego większość naszych zadań będzie znów opierała się na zasadzie "Idź tam, weź to i połącz z tym", z czego wszystkie potrzebne elementy twórcy podali nam jak na dłoni. Ma to o tyle znaczenie, że skróciło to czas rozgrywki do raptem ośmiu godzin. Innymi słowy to zabawa na jedną noc, ewentualnie trzy popołudnia.
Z drugiej strony, manewr ten jest o tyle użyteczny, że tytuł ten warto polecić osobom nie mającym dotychczas kontaktu z grami typu click&point . Będą mogły zapoznać się z mechaniką rozgrywki, sprawdzić czy to im odpowiada oraz przy okazji poznać naprawdę ciekawy scenariusz, gdyż ten w Art of Murder 3 jest napisany świetnie. Choć z rozwiązaniem całej sprawy kryminalnej nie mamy większych problemów, to całość intryguje na tyle, że gracz chce się upewnić, czy prawidłowo przewidział zakończenie.


Światło i mrok, czyli grafika i dźwięk


W porównaniu do poprzednich dwóch części, w Kartach przeznaczenia wyraźnie poprawiono grafikę oraz animacje przerywników filmowych. Cieszy szczególnie to drugie, gdyż dotąd była to jedna z najsłabszych stron serii. Tym razem cut scenki są płynne, posiadają bogatą paletę barw a postacie w nich występujące nie rażą sztywnymi ruchami. Również w trakcie rozgrywki sylwetki ludzi i przedmiotów są dokładniej wykonane, wygładzanie krawędzi także sprawdza się wyśmienicie, ilość barw jest bogatsza. W tej części nareszcie widać wyraźnie rozgraniczenie pomiędzy mrokiem otaczającym zbrodnię, a barwnym życiem dnia codziennego Zabieg ten starano się zastosować już w poprzedniej odsłonie gry, jednak dopiero teraz twórcy wyeksponowali wszystko, po przez ukazanie brutalności zbrodni.
Oprawa dźwiękowa również stoi na bardzo wysokim poziomie, co jest cechą charakterystyczna tej serii. Tradycyjnie muzyka idealnie pasuje do danej sytuacji, co buduje odpowiedni klimat. Wspomagają ją w tym zadaniu odgłosy otoczenia. Dubbing postaci także prezentuje się wyśmienicie i, tak jak w poprzednich odsłonach, ci sami aktorzy użyczają głosu znanym nam już postaciom. Dzięki temu fani serii lub osoby mające z nią wcześniej styczność nie odczują zmian w tej kwestii.


Nie wszystko złoto co się świeci


Oprócz wspomnianego na początku niskiego poziomu trudności i czasu rozgrywki, Karty przeznaczenia mają jeszcze kilka głupich wad. Pierwszą z nich jest nadal stosunkowo mała ilość postaci, z którymi możemy prowadzić konwersacje czy w ogóle spotkać. W efekcie tego świat gry wydaje się mało żywy. Kolejna wada to w zasadzie powtórzony z poprzedniej części motyw przewodni w oprawie muzycznej. Nie ukrywam, że brzmi on świetnie, jednak z czasem nuży a nowych utworów w soundtracku jest mniej niż można by było oczekiwać. Wielka szkoda.
Dodatkowy kamyk do buta wpadnie osobom, które kupiły wersję anglojęzyczną gry, a potem poznały jej polonizację. Niby wszystko jest poprawnie, ale, no właśnie, tylko poprawnie. Tłumaczenie mogłoby być trochę dokładniej wykonane. Sens dialogów jest, co prawda, ten sam, ale często różnią się one detalami. Osobiście polecam mieć włączone polskie napisy tylko, jeśli ktoś bardzo słabo zna angielski: w innym wypadku po prostu lepiej słuchać wypowiedzi postaci.


Interakcja, interakcja


Tym, co mnie bardzo ucieszyło była jeszcze większa interakcja naszej głównej bohaterki z otoczeniem. Możemy podnosić i używać dużą ilość przedmiotów. Sama Nicole natomiast rzuca jeszcze więcej anegdotek na temat otaczających ją przedmiotów. Co ciekawe, i w zasadzie jest nowością w serii, mamy możliwość obracania każdego przedmiotu z naszego ekwipunku we wszystkie strony i przyglądaniu im się przez zdobyczną lupę. Nadaje to całej zabawie klimatu, bo można poczuć się jak detektyw. Jeśli chodzi o dialogi w grze, to jest ich całkiem sporo. Do tego są rozbudowane, choć niestety dość przewidywalne.


Finał serii, czy wyczekiwanie na kolejny odcinek?


Art of Murder: Karty przeznaczenia to tytuł dobry. Jednak tylko dobry. W zasadzie patrząc na całą serię to zatrzymała się ona w miejscu, rozwijając jedynie trochę graficznie, kosztem czasu gry i poziomu trudności. Wielka szkoda, bo mogła wykrzesać z siebie o wiele więcej i stać się silnym rywalem dla takich legend jak Syberia czy The Longest Journey. A tak dostał się nam, graczom, porządny, choć po prostu jeden z wielu, tytuł, który z pewnością zawita na naszych komputerach, jednak potem niekoniecznie wróci. Osobiście liczę na to, że przygody dzielnej agentki FBI, Nicole Bonnet, będziemy mogli śledzić również i w kolejnej odsłonie serii. Byle tym razem były one bardziej zawikłane.


Plusy


Minusy



Poniżej prezentujemy trailer gry: