» Recenzje » Wojna światów

Wojna światów


wersja do druku

Welles byłby dumny


Wojna światów
Spielberg mnie przeraził. Udało mu się to, czego nie dokonali przez kilkanaście lat autorzy wszystkich horrorów i obrazów katastroficznych, jakie dane mi było widzieć. Z ekranu nie emanował strach, bo ten zwykle jest chwilowy - coś wyskakuje z cienia i tyle. Natomiast Wojna światów przeraża. Przez całe 116 minut projekcji. Wizja jest tak sugestywna i tak rzeczywista, że problemem staje się nie uwierzenie w nią, ale wyrzucenie jej z pamięci. Chyba zacznę bać się burzy.

Wojna światów, adaptacja powieści Herberta George'a Wellsa, zaczyna się jak typowy dramat. Ray Ferrier, rozwiedziony ojciec i życiowy nieudacznik (Tom Cruise), odbiera od byłej żony na czas weekendu dwójkę swoich dzieci (Rachel - Dakota Fanning; Robbie - Justin Chatwin). Kontakt między nimi w najlepszym razie można określić jako bardzo, bardzo kiepski. Zapowiada się więc ciężki weekend. Nadchodzi burza. Dziwne błyskawice, którym nie towarzyszą grzmoty, uderzają 26 razy dokładnie w jeden punkt w miasteczku. Potem spod ziemi wychodzi olbrzymia, trójnoga maszyna, która okazuje się narzędziem zagłady zgotowanej ludziom przez przybyszów z kosmosu. Ray bierze dzieci i decyduje się na ucieczkę do Bostonu, gdzie mieszka jego była małżonka. A dookoła trwa planowa, systematyczna zagłada ludzkości.

Obcy w tym filmie są OBCY. To najbardziej nieludzka, najbardziej odległa od istoty człowieczeństwa kreacja kosmity, jaką stworzono ostatnimi czasy - bije na głowę nawet Obcego (wszak królowa obcych miała, podobnie jak jej ludzki przeciwnik - Ripley - macierzyńskie odruchy). Samych najeźdźców widzimy tylko przez moment, cały film obcujemy, dosłownie i w przenośni, z kierowanymi przez nich narzędziami zniszczenia. A te imponują i przerażają jednocześnie. Olbrzymie trójnogi, wyposażone w promienie śmierci i macki, kroczą niepowstrzymanie przez Stany Zjednoczone Ameryki, niszcząc wszystko, od domów, poprzez czołgi, aż po ludzi. Nikt im się nie oprze. Nikt nie jest w stanie stawić im czoła. To nie jest wojna, to eksterminacja - mówi jeden z bohaterów filmu. Cała potęga USA jest niczym przy mocy najeźdźców z kosmosu.

Oczekujący wiernej ekranizacji powieści Wellsa będą zapewne trochę zawiedzeni. Życzyłbym sobie jednak, aby wszystkie adaptacje były tak dobre. Nie spodziewajcie się, że Spielberg zmienił jedynie dekoracje. On przeniósł fabułę w nasze czasy i dopakował ją tym, co znaleźć można w typowej, współczesnej amerykańskiej kuchni. Już pojawiły się głosy, że produkcję można odczytywać wedle współczesnych kryteriów, a nie tylko jako przeniesienie XIX-wiecznej powieści science-fiction do roku 2005. I nic w tym dziwnego. Reżyser sam podsuwa argumenty do takiej interpretacji. Widzimy obcych atakujących USA, najpotężniejsze państwo świata, tak, jak u Wellsa mieliśmy opisany atak na ówczesną potęgę - Anglię. Jest ściana, na której ludzie wieszają ogłoszenia o zaginionych - widok taki wielokrotnie pokazywały kamery w ciągu kilku dni po 9/11. Jest wreszcie córka Raya, która kilka razy zadaje pytanie o napastników: Czy to terroryści?

Efekty specjalne wreszcie się na coś przydają. Nie służą jedynie uatrakcyjnieniu obrazu, one tworzą ten film. F/X działają tu jednak inaczej, niż na przykład w Gwiezdnych wojnach - tam kreowały nieistniejący świat, tutaj tworzą jak najbardziej namacalną rzeczywistość. Trójnogi przechodzące tuż obok, wydające z siebie przerażające dźwięki, idące przez miasto niczym potwór z najgorszych koszmarów ludzkości - to wgniata w fotel. Godzilla przy obcych maszynach to mała, niegrzeczna jaszczurka. Jest jeszcze genialna scena na przejeździe kolejowym - ale to zobaczcie sami. Chaos po ataku także pokazano dobrze, bez zbędnej drastyczności. Nikt nie wie, co się dzieje z resztą świata, są tylko niesprawdzone plotki.

Już od pierwszych minut filmu, kiedy zaczyna się burza, wiadomo, że cos jest bardzo, ale to bardzo nie tak. A kiedy maszyny rozpoczynają swój niszczycielski marsz, dokłada się do tego autentyczne niemal przerażenie głównych bohaterów. Niemal, gdyż jednak wiemy, że to tylko film. Ale teraz jestem w stanie zrozumieć panikę, która wybuchła w USA po emisji słuchowiska Orsona Wellesa. Spielberga zainspirował odnaleziony scenariusz audycji. Jeśli nawet reżyser jedynie musnął wierzchołek geniuszu Wellesa, mając do dyspozycji nie tylko dźwięk, ale i obraz, to zdaję sobie sprawę, jakie wrażenie odpowiednio podana informacja o inwazji kosmitów musiała wywrzeć na ludziach w 1938 roku.

Bohater kreowany przez Cruise'a jest bezradny wobec nadciągającej zagłady i to widać. Jest marnym ojcem, któremu nic nie wychodzi. Jasne, stara się, szybko dorasta do roli odpowiedzialnego rodzica, ale tak na prawdę nie ma pojęcia, jak chronić dzieci. Fanning jest niesamowicie przekonywująca, sceny z jej udziałem - autentyczne, a grane przez nią dziecko naprawdę się boi. Najsłabiej wypada tu Chatwin, ale i on ma swoje dobre wejścia - doskonale pokazuje, że nie rozumie się z ojcem, a proces nawiązywania dialogu będzie długi i bolesny.

Wady? Parę jest. Podwójny happy end może być dla niektórych zbyt szczęśliwym zakończeniem. Do tego reakcje tłumu nie zawsze są do końca wiarygodne (zwłaszcza w pierwszej zbiorowej scenie po ustaniu burzy). Nie obraziłbym się też o drobne wydłużenie jedynej w filmie sceny batalistycznej, co jeszcze bardziej pokazałoby bezradność ludzi wobec obcych napastników. Ale poza tymi drobiazgami jest to produkcja świetna, perfekcyjna wręcz. Nie wiem, czy jakikolwiek film w tym roku zdoła zdetronizować mój prywatny Numer 1. To po prostu trzeba zobacz
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 6 / 6

Komentarze


Furiath
    Entuzjastyczna ta recka
Ocena:
0
aż się boje iść na film, co by się nie rozczarować...
10-07-2005 15:34
Umbra
   
Ocena:
0
No ja coś myślę, że Seji aż tak się nad tym filmem zachwycasz, bo interesujesz się obcymi i tematami pokrewnymi. Ale na film sam długo czekałem i teraz czas pójść do kina. A jestem pewny, że film jest conajmniej bardzo dobry, byłem pewien przed przeczytaniem recenzji. Bo to Spielberg a on nie miał złej produkcji.
10-07-2005 16:19
Shadowsoul
    Wszędzie pozytywy
Ocena:
0
Wszędzie pozytywne recenzje.Podobno to najlepsze dzieło pana S. Aż boje sie oglądać:D

10-07-2005 16:28
Zuhar
    Kurcze...
Ocena:
0
... a miałem nie iść.
10-07-2005 16:53
wóda
    Zadziwila mnie ta recenzja.
Ocena:
0
Jasne klasyka - myslalem sobie - pojde, zobacze. Az do momentu obejrzenia trailera, ktory odrzucil i zniechecil mnie potwornie. W moim prywatnym rankingu trailerow fantastycznych zajal ostatnie miejsce. Nudzil. Skoro jednak Seji tak zachwalasz film - chyba trzeba sie wybrac by moc dyskutowac. Albo poczekac jak wydadza na dvd i dowioza do mojej wypozyczalni :)
10-07-2005 17:07
~Lamberciak

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zwiastun - szczegolnie jego ostatnia wersja - robi znacznie lepsze wrazenie na duzym ekranie.
10-07-2005 17:13
Umbra
    To na pewno nie jest najlepsze dzieło pana S.
Ocena:
0
Shadowsoul, chociaż jeszcze filmu nie widziałem, to mogę już teraz napisać, że najlepszy film Spielberga to to nie jest. Zdecydowanie.
10-07-2005 17:18
wóda
    ogladalem go na duzym ekranie
Ocena:
0
Ze dwa czy trzy razy. Zrobil wrazenie zle. Ale to moja opinia.
10-07-2005 17:19
~Maestro

Użytkownik niezarejestrowany
    mam inne wrażenia niź Seji
Ocena:
0
film sprawnie zrobiony, trzyma w napieciu, doskonale zdjęcia ale...
ale tylko tyle.
Zakończenie bardzo rozczarowuje (chodzi mi o sposób w jaki obcy przegrywają) a ich wygląd jest dla mnie zbyt podobny do wizji kosmitów z koszmarnego Dnia Niepodleglości.
Czy warto isc? Warto. Ale ten obraz niczego nawatorskiego nie wprowadza do kina sci-fi.
10-07-2005 17:42
Shadowsoul
    Umbra
Ocena:
0
poczytaj sobie niektóre amerykańskie serwisy poświęcone filmą. Ja nie twierdze że to jego najlepszy film. Obacze jak obejrze jaki jest. ;/
10-07-2005 18:18
Seji
    Slowo ode mnie :)
Ocena:
0
Przegrana obcych - tu odsylam do ksiazki. Wstyd nie znac ;).

A co do entuzjazmu: szedlem na Wojne swiatow zachecony tym, ze to klasyka, ma fajne trailery no i to Spielberg. Oczekiwalem tego, czego sie oczekuje po ekranizacjach - zwlaszcza takich, w ktorych sie zmienia realia - czyli poprawnego filmu mniej lub bardziej w/g ksiazki. A tu zwalil mi sie na glowe kapitalny obraz obcej inwazji. Nie pamietam, kiedy bylem tak zaskoczony filmem, o ktorym doniesienia zreszta sledzilem dosc uwaznie. Spielber wykonal olbrzymi kawal dobrej roboty. Czy to jego najlepszy film? Trudno oceniac, ale jakbym mial do wyboru do obejrzenia ponownie 3 epizod Star Wars i Wojne swiatow, to bym wybral, wbrew przekonaniom i milosci do SW, wlasnie Wojne.

Oczywiscie to tylko moj gust ;). Moze mialem dobry dzien na ten film, moze fluidy ;). Ale nie zaluje ani jednego grosza. I nie pozalowalbym jeszcze raz - a mam zamiar obejrzec film ponownie.
10-07-2005 21:12
~Cez

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
mnie rowniez ten film wgniotl w fotel. Takiego napiecia dawno w kinie nie doswiadczylem.
10-07-2005 22:35
Lenartos
    Zuhar +1
Ocena:
0
No cóż, będzie trzeba ;)
10-07-2005 22:39
Joseppe
    Mam dalece odmienne zdanie od recenzeta :)
Ocena:
0
Być może będziecie mogli je tu przeczytać, jak mnie cenzura przepuści.

Ja w każdym bądź razie plasuję się na drugiej stronie skali, w polarnej opozycji (tm) do zdania Seji'ego.
10-07-2005 22:52
axquan
    Dobrze się składa
Ocena:
0
bo zastanawiałem się, czy to nie zwykły skok na kasę, a tu proszę. Obym się nie zawiódł, ale może Duży Ekran wykrzesa dla mnie nieco magii ;)
10-07-2005 22:55
Mort
    Właśnie wróćiłem i...
Ocena:
0
.. bawiłem się całkiem nieźle. Obca inwazja pierwszorzędna. nie ma co czepiać się niedoinformowania obcych, którzy podobno obserwowali ziemię - ludzi od bardzo bardzo dawna i nie wpadli na to ze jest coś mniejszego od nas skoro byli tak superinteligentni. Nie ma się co czepiać bo ksiażka ma juz swoje lata i film jest jej w miarę wierny.
Dobre kino rozrywkowe, czyli to na czym Spielberg się zna i całkiem nieźle mu to wychodzi... gdyby nie te happy endy.
11-07-2005 00:05
~Lamberciak

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Happy endy to integralna część spielbergowskiego kina. ;)

Ale tym razem, wyjątkowo, szczęśliwe zakończenie nie drażni tak jak w Minority Report czy Terminalu. "Wojna światów" Spielberga to dziełko bardzo sprawnie zrealizowane i w kategoriach kina rozrywkowego całkiem dobre. Ale nie przesadzajmy z entuzjazmem.

Reżyser z pewnością mógł znacznie bardziej sugestywnie oddać bezradność ludzi w starciu ze śmiercionośnymi przybyszami. Spielberg zaledwie prześlizgnął się po tematyce ludzkiego zezwierzęcenia w sytuacjach krytycznych. Zawiódł też nieco na polu budowania atmosfery paniki i osaczenia. Niby "eksterminacja", niby nadziei brak, lecz dzielne ludziki nie tracą głowy i zachowują się nad podziw rezolutnie. Zabrakło mi właśnie choćby kilku (nie licząc postaci Robbinsa) obrazów apokaliptycznego obłędu. Przydarzyło się też niestety kilka scen groteskowych, wynikłych najpewniej z niewłaściwego zestawienia obrazów (vide manekin w rzece i podążająca za nim "ławica"; sala rozkosznie chichotała).

Pare słów uznania należy się faktycznie małej Dakocie. Już teraz widać, że dziewczę ma spory potencjał (OF: a propos dużych... potencjałów, to ostrzę sobię zębiska na kolejne występy Bryce Dallas, córki Rona H.), a sceny z jej udziałem wypadają bardzo wiarygodnie. Cruise solidny, tylko tyle i aż tyle.

Ogólnie jest ok. Szybkie tempo, atmosfera ciągłego zagrożenia i - zdawałoby się - zupełny brak szans ludzkości w starciu z wrogiem hasającym po Ziemi z włączonym god mode skutecznie przykuwają uwagę widza i trzymają w napięciu niemal do samego końca. Polecam.
11-07-2005 01:18
Erpegis
    Jaki Welles?
Ocena:
0
Wells! :P
11-07-2005 07:40
~Maestro

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Książka H.G.W jest genialna. W filmie, którego akcja dzieje się współczesnie nie można jednak dawać XIX wiecznego zakończenia. U Wellsa umierająca cywilizacja Marsjan decyduje się na krok ostateczny - stawiając wszystko na jedną szalę najeżdża Ziemię. Ich zagłada spowodowana tutejszymi mikrobami jest w książce logiczniejsza niż w filmie.
W takich obrazach (Dzień Niepodległości, Wojna Światów) jasne jest jedno - ludzkość nie może wygrać.
11-07-2005 09:13
~Magnes

Użytkownik niezarejestrowany
    A mnie się
Ocena:
0
ten film ABSOLUTNIE nie podoba. Nudny i głupi, więcej w recenzji w Wieży Snów jutro albo pojutrze. Pierwsza połowa jest OK, potem coraz gorzej. I nie chodzi o happy end, ale np. o dziwne urwanie akcji, głupawki na każdym kroku itp.
11-07-2005 10:26

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.