Star Trek: W nieznane

Przygoda trwa dalej

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Star Trek: W nieznane
Załoga Enterprise nie próżnuje. Przemierzając galaktykę, przesympatyczny zespół dowodzony przez kapitana Kirka podejmuje się rozmaitych misji, które rzadko kiedy kończą się rutynowym protokołem. Przygoda i kłopoty stanowią codzienność, a ratowanie Federacji wpisane jest w regulamin pracy.

Federacja systematycznie poszerza swoje granice, zespalając mnóstwo rozmaitych gatunków w jeden organizm. Namacalnym dowodem świetności oraz powodem do dumy jest wspaniała baza kosmiczna, w której aktualnie przebywa załoga Enterprise. Sielanka nie trwa jednak w nieskończoność, bowiem do bazy dobija kapsuła z rozbitkiem błagającym o pomoc dla uwięzionej na odległej planecie załogi. Kapitan Kirk wespół ze swoją ekipą natychmiast rusza na ratunek, nie przewidując, iż leci wprost ku pułapce.

Najnowsza produkcja z początku chyba budziła pewne obawy wśród fanów serii, a to za sprawą zmiany reżysera. Reebot popularnej serii zawsze stawia twórców w obliczu oczekiwań miłośników uniwersum, jednakże J. J. Abrams poradził sobie z zadaniem, czym zaskarbił zaufanie widzów. Tym razem jednak ograniczył się do roli producenta a pałeczkę reżysera przejął Justin Lin, dotychczas specjalizujący się w kinie akcji (cztery części serii Szybcy i wściekli). Zebrane doświadczenie jest mocno zauważalne: Star Trek ogląda się niczym najlepsze filmy sensacyjne, z gnającą na złamanie karku akcją, licznymi potyczkami, poprzetykanymi jedynie od czasu do czasu bardziej spokojnymi interwałami. Bohaterowie biegają, latają, walczą tak w kosmosie jak i na powierzchni planety. Oczywiście stawka misji dowodzonej przez Kirka jest najwyższa, ponieważ Federacji zagraża kolejny szaleniec dysponujący narzędziami zdolnymi do przeprowadzenia totalnej anihilacji.

Szczęśliwie wartka akcja nie oznacza, iż obraz Lina to prosta rąbanina. Na olbrzymi plus widowiska należy zaliczyć wszechobecne żarty i gry słowne, tak wyrażone werbalnie, jak i za pomocą gestów. Reżyser ze sporym wyczuciem zmienia tempo filmu, to przyśpieszając, to znów serwując bardziej statyczne sceny. Nie zabrakło również ukłonów w kierunku pierwotnej ekipy Enterprise, którą dowodził Kirk grany przez Williama Shatnera. Te smaczki na pewno docenią starzy fani serii, chociaż momentów kontemplacji nie ma specjalnie wiele. Nie zmienia to jednak faktu, iż W nieznane to typowe wakacyjne kino rozrywkowe, niby pozorujące coś bardziej ambitnego (odpowiedzialność, poświęcenie, nawet uczucia), jednakże to zupełnie zwiewny płaszczyk ledwie kryjący wysportowane sylwetki aktorów i kaskaderów.

W kontekście kreacji aktorskich film niczym nie zaskakuje: bohaterowie prezentują dokładnie te same walory, jak w poprzednich epizodach. Może tylko kapitan okrętu odrobinę spoważniał, zwłaszcza wizualnie, tak jako aktor, jak również jako bohater. Poza tym widać, iż cała paczka (Chris Pine, Zachary Quinto, Karl Urban, świetny w niniejszym epizodzie Simon Pegg) dobrze bawiła się na planie filmowym, co tylko polepsza jego odbiór. Na drugim biegunie znajduje się adwersarz załogi Enterprise, wzorcowo wręcz zły, konsekwentnie dążący do realizacji swoich celów, a mimo to od pierwszych minut skazany na klęskę. Niestety reżyserowi nie udało się nadać tej postaci jakiejś głębi lub choćby drobnej unikalności na tle poprzedników. Gdzieś pośrodku biega Jaylah (Sofia Boutella), piękna i wysportowana, chociaż w swej kreacji raczej mdła.

Od strony audio-wizualnej Star Trek zachwyca, chociaż biorąc pod uwagę wysokość budżetu widowiska ten element również był do przewidzenia. Zarówno animacje, jak i makiety oraz plenery stoją na najwyższym poziomie pieszcząc wzrok widza. Makijażyści oraz osoby odpowiedzialne za kostiumy także wykonały swoją pracę bardzo dobrze. W tle zaś pobrzmiewa nieco może zbyt pompatyczna, ale dobrze uzupełniająca obraz, muzyka. Finałową scenę wieńczy świetnie znany fanom motyw, symbolicznie spinając najnowszą odsłonę z wieloletnią już przecież serią.

Idąc do kina miałem ściśle nakreślone oczekiwana względem filmu i należy przyznać, iż zostały one w pełni spełnione. W nieznane to klasyczny blockbuster, widowiskowo zrealizowany i zmontowany, miejscami zabawny, z grą aktorską na przyzwoitym poziomie. Nie jest to dzieło, które czymkolwiek zaskakuje – obraz świetnie wpisuje się w wytyczoną przed laty konwencję, ale jej nie łamie, jak również nie przekracza żadnych raz utartych i wielokrotnie sprawdzonych szlaków. To jednak nie jest szczególnie istotne, gdyż ważna jest dobra zabawa, a w tym elemencie najnowsza odsłona Star Treka radzi sobie zupełnie dobrze, zaś echo dawnych filmów można potraktować jako interesujący bonus.