» Recenzje » Prometeusz

Prometeusz


wersja do druku

'If you can't see the one you'd love. Love the one you've seen.'

Redakcja: Martyna 'Saya' Urbańczyk

Prometeusz
"Czasem, aby coś stworzyć, najpierw trzeba coś zniszczyć" – te słowa wypowiada David, jedna z kluczowych postaci w Prometeuszu, najnowszym filmie Ridleya Scotta. Zdaje się, że zasadę tę wzięli sobie do serca twórcy tego blockbustera, grzebiąc tym samym nadzieje części widzów. Jeśli bowiem ktoś spodziewał się całkowicie nowej jakości, mógł się rozczarować. Również oczekiwanie bezpośredniego prequela serii Obcy mogło przynieść zawód. Na szczęście, jak to zwykle bywa, widzowie z "otwartym" nastawieniem nie musieli obawiać się tego typu rozterek, a jeśli widzieli wcześniej parę filmów (z wspomnianą sagą Aliens na czele), mogli nawet liczyć na bardzo przyzwoitą rozrywkę.

You don't understand, this place isn't what we thought it was

W mediach – również polskich – spotkać można od jakiegoś czasu bardzo wiele różnych (w tym głównie krytycznych) opinii na temat nowego dzieła Scotta. Wynika to głównie ze sporego opóźnienia, z jakim film wszedł na ekrany polskich kin. Abstrahując jednak od oceny decyzji dystrybutora w tym zakresie, należy skupić się na samym utworze. Czytając jedynie nagłówki rozmaitych recenzji i wpisów – by nie psuć sobie zabawy lekturą całości przed obejrzeniem Prometeusza – można było niekiedy odnieść wrażenie, że zdaniem ich autorów, obraz ten to jakaś koszmarna porażka. Okrzykiwanie filmu "nieudolnym remakiem" i podobnymi inwektywami skwitowałbym współczującym uśmieszkiem, aby nie wdawać się w czczą kłótnię.



Żeby uniknąć wszelkich wątpliwości zaznaczę jasno: Prometeusz to kawał porządnego kina i bardzo dobre science fiction. Ktokolwiek obawiał się efekciarskiego, lecz pozbawionego treści odcinania kuponów od kultowego cyklu, ten może spokojnie odetchnąć. Najnowszy obraz Scotta to nie tylko widowisko, ale i historia, która równie dobrze broni się sama, jak i w kontekście dobrze znanego uniwersum. Co najważniejsze jednak, nie jest to zwykły origin ksenomorfów ani Ripley, a całkiem świeży epizod z nowymi (starymi) bohaterami.

Ci ostatni to członkowie załogi statku kosmicznego Prometeusz, którzy wyruszyli z tajemniczą misją na odległą planetę, na której może znajdować się życie. Nietrudno więc przewidzieć, że poza czysto naukowymi zagadnieniami, załoga tytułowej ekspedycji będzie musiała zmierzyć się także z problemami natury egzystencjalnej. Te zresztą zapowiadane były w każdym kolejnym zwiastunie filmu cytatami pokroju: "Wielkie rzeczy mają niewielkie początki" (tekst poniekąd odnosi się również do chronologicznych zależności między Prometeuszem a Obcym – 8. pasażerem "Nostromo").

Prometheus, are you seeing this?

Jak to u Scotta bywa, również tym razem mamy do czynienia z bardzo ładną warstwą wizualną. Świetne zdjęcia Dariusza Wolskiego uzupełnia tu równie dobra praca scenografów, i speców od CGI. Nie wypada też pominąć faktu, iż jest to jeden z niewielu filmów, w których 3D naprawdę się sprawdza. I nie, nie ma w tej kwestii żadnych fajerwerków i przesady – ot, stonowane, umiejętne wykorzystanie technologii. W efekcie, nawet przez względnie wygodne okulary patrzy się na Prometeusza z przyjemnością.

To ostatnie to także zasługa obsady. Niewątpliwie najładniejsza spośród "tych piękniejszych", Charlize Theron, wzbudza chyba najmniej entuzjazmu, choć właściwie miała też nieszczególnie wiele do zagrania. W pełni rozumiem natomiast peany pod adresem odtwórcy głównej roli męskiej – Michaela Fassbendera, czyli filmowego Davida. Aktor okazał się wręcz idealnym wyborem do roli androida, łączącego w sobie mechaniczny chłód z cechami iście ludzkimi (niemal dziecięca ciekawość).



Pochwały należą się również filmowej dr Shaw, czyli Noomi Rapace, która odnalazła się na planie doskonale i – co istotne – nie dała się przyćmić wspomnianym gwiazdom wielkiego formatu. Warty wzmiankowania jest również wcielający się w jej ukochanego, dr-a Hollowaya, Logan Marshall-Green. Zadziwiająco podobny do Toma Hardy'ego aktor nie tylko nieźle się prezentował, ale też grał – śmiałbym twierdzić, że nie gorzej niż Theron.

Na drugim planie nie jest źle, choć nie ma też szału. W zasadzie poza Idrisem Elbą (kapitan Janek) brak tam znanych nazwisk i zapadających w pamięć postaci. Na osobny komentarz zasługuje natomiast Guy Pearce w roli Petera Weylanda. Ktokolwiek oglądał wcześniej Obcego ten wie, że nazwisko granego przez niego bohatera wyklucza mówienie o nim w kategorii jedynie epizodu, nawet jeśli czasu ekranowego dostał niewiele. Rzecz w tym, że faktycznie wiele do zagrania nie miał, a wypadł co najwyżej średnio – niemal kopiując "starczy" element kreacji Jareda Leto jako Nemo w Mr. Nobody.

David, why are you wearing a suit, man?

Film ogląda się dobrze, ale to nie tylko zasługa ładnych obrazków. Nawet w połączeniu z niezłą (choć nieco "przezroczystą") muzyką Marca Streitenfelda nie zaowocowałyby one dobrym utworem, gdyby historia była słaba. Zatrudnienie Damona Lindelofa do pracy nad fabułą to jedna z najlepszych decyzji Scotta przy tworzeniu ekipy Prometeusza. Nie chodzi jedynie o porządnie napisane dialogi i parę chwytliwych one-linerów. Czołowy scenarzysta LOST to sprawdzone nazwisko, prawdziwa gwarancja tekstu na poziomie. I tym razem zapewnił dość meandrów, by było o czym rozmawiać, a jednocześnie nie na tyle dużo, by wpaść w pułapkę własnych pomysłów "nie do wyjaśnienia".

Opowiedzianą w Prometeuszu historię śledzi się z zaciekawieniem. O ile twórcy nie chcieli w danym miejscu pozostawić pola do interpretacji, kolejne pytania znajdują swoje odpowiedzi i większość jest zadowalająca. Niestety, nie obeszło się jednak bez problemów. Niektórym rozwiązaniom brakuje konsekwencji (na przykład sposób działania hologramów), a niektóre są aż za bardzo sztampowe jak na twórcę tego formatu (kolejność ofiar). Poza tym, doskonałe przez większość filmu tempo narracji mniej więcej na pół godziny przed finałem nieco zbyt gwałtownie przyspiesza (przez co wiele wątków nagle, jednocześnie, osiąga apogeum).



Najnowsze dzieło Ridleya Scotta łączy w sobie jednak dwie cenne wartości. Z jednej strony stanowi względnie świeżą – choć nie silącą się na szczególną rewolucyjność – historię, z drugiej zaś godnie wpisuje się w tradycję popularnej sagi o Obcych. Nawet, jeśli tych ostatnich tutaj jedynie "wyczuwamy". Nie bez powodu Prometeusz to nie podtytuł kolejnego filmu z cyklu Aliens. Umiejętność powrotu do świata, który reżyser zaczął tworzyć już w 1979 roku, przy jednoczesnym przesunięciu akcentów na nowe rozwiązania, zaowocowała sprawnie zrealizowanym sci-fi, które zwyczajnie wypada znać.

Prometeusz to pozycja obowiązkowa, zarówno dla fanów gatunku, jak i wielbicieli wcześniejszych dokonań reżysera. Zdecydowanie warto wybrać się do kina, nawet w 3D. Obrazowi daleko do perfekcji, ale fala krytyki pod jego adresem, z jaką można się spotkać głównie w sieci jest zdecydowanie przesadzona. Oglądając film nie można pozwolić, by parę drobnych błędów i zbyt wygórowane oczekiwania przesłoniły nam wspomniane wcześniej wartości. Parafrazując bowiem wypowiedź pana Lawrence'a w scenie z filmu Lawrence z Arabii, którą szczególnie upodobał sobie David: "Cała sztuczka, drodzy widzowie, polega na tym, by nie zważać na drobne niedoskonałości".
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Prometheus
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Ridley Scott, Damon Lindelof
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Obsada: Noomi Rapace, Michael Fassbender, Charlize Theron, Idris Elba, Guy Pearce, Rafe Spall
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2011
Data premiery: 20 lipca 2012
Dystrybutor: Imperial - Cinepix



Czytaj również

2012: Top 5 filmów
Czyli podsumowanie najlepszych filmów minionego roku według części redakcji działu Film
The Old Guard
Umiera się więcej niż raz
- recenzja
Pierwszy śnieg
Długo jeszcze?
- recenzja
Obcy: Przymierze
Koniec jest bliski
- recenzja
Assassin's Creed
Nic nie jest prawdą
- recenzja
Marsjanin
Robinson Cruzoe nowych czasów
- recenzja

Komentarze


KFC
   
Ocena:
+5
Oj słaby, byłem dziś i jedynie Fasbender ratuje film, reszta absurdów, tekstów i scen kładzie go na kolana, najwyżej średniak.
22-07-2012 02:27
philrof
   
Ocena:
0
Zachęcają recenzja. Nie brałem tego filmu pod uwagę właśnie z powodu wspomnianej krytyki, której doświadczyłem również w kręgu swoic znajomych. Natomiast, teraz rozważam wybranie się na ten film do kina.
22-07-2012 08:29
Villmar
   
Ocena:
0
Mnie właśnie jedynie Fasbender zachęca, bo po obu filmach McQueena jaram się niemiłosiernie.
22-07-2012 10:31
chimera
   
Ocena:
+7
Aby nie wdawać się w czczą kłótnię, skwituję te recenzję współczującym uśmieszkiem...

Serio, bez ostatniego zdania drugiego akapitu ta recenzja doskonale mogłaby się obyć.
22-07-2012 10:35
~Hejtująca-Tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ten film nie jest nieudolnym remakiem. Ten film jest po prostu nieudolny. Pod prawie każdym - za wyjątkiem gry aktorskiej i wyglądu - względem.

Spóźniona refleksja, ale Fassbender zrobi zamieszanie. Świetny aktor.
22-07-2012 11:48
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+4
Bardzo dobra recenzja i zgadzam się z nią.


SPOILERY


Zgadzam się jednak również z tym, że Prometeusz może zawodzić oczekiwania.

Sam cieszę się z tego, że film ten odcina się od Alienów. Moim zdaniem jakikolwiek bezpośredni prequel zaowocowałby hałą w rodzaju czwartej części Obcego. Wciśniecie ksenomorfa w ostatnich scenach filmu jest moim zdaniem na siłę i byłby on równie kompletny bez niego.

Aktorstwo także stało na raczej wysokim poziomie i nie raziło amatorstwem, przynajmniej na moje chamskie oko.

Scenariusz jako opowieść dzielę sobie na dwie części - to co bohaterów spotyka (i ta część jest rewelacyjna, szczególnie pierwsze 40 min filmu) i to jak na to reagują (ta jest beznadziejna). Ten kto pisał scenariusz albo świadomie olał pewne kwestie, albo ma blade pojęcie o metodologii nauk... Błedów w tej kwestii jest mnóstwo - wysłanie ludzi do nieznanej konstrukcji praktycznie bez rekonesansu, lądowanie głównym okrętem na powierzchni (słyszał tam ktoś o lądownikach?)... Najbardziej oburzyło mnie spalenie mężą głównej bohaterki. Jeśli walczysz z obcym, który ma supernowoczesną broń i chce cię zabić, a broń ta - jeszcze nieszkodliwa - wpada ci w ręce, to niszczysz ją czy próbujesz rozłożyć na czynniki pierwsze i wykorzystać? Należało go pokroić.

Innym co mnie trochę uboło jest kałamarnica-ksenomorf. Jakim cudem urosła w tak krótkim czasie i skąd wzięła potrzebna materię organiczną? Żarła metal? Troche tanie rozwiązanie fabularne. I bardzo w złym guście jak na film SF. Co ciekawe błędów sensu stricte naukowych, których nie dałoby się uzasadnić przyjętą konwencją raczej nie dostrzegłem... Tym co naprawdę psuje przyjemność z oglądania jest kretynizm podobno świetnie wyszkolonej i genialnej ekipy, którego przykłady można wymieniać naprawdę długo.

Prometeusz cierpi również na brak dialogów, które obudowywałby szkielet fabuły różnymi hipotezami, analizami, wątkami psychologicznymi. Tym co naprawdę tworzyło klimat np. Ósmego Pasażera, był nie tylko sam Obcy, ale także strach bohaterów. W Prometeuszu jest nieco za dużo sieczki, a za mało słów. Przez to cierpią wątki doktor Shaw i Vickers, a śmierć dwóch naukowców na początku filmu traci jakikolwiek sens.

Czemu więc mimo tylu wad nie rzucam hejtem?

Po pierwsze film jest niezwykle atrakcyjny estetycznie i tu nie mam o czym dyskutować, to kwestia gustu.

Po drugie, wątek Davida jest po prostu genialny. Bardzo przypomina mi zabawy Wattsa z jego wampirami w Ślepowidzeniu (swoją drogą dla mnie Prometeusz to takie Ślepowidzenie stworzone przez kogoś, kto ma o wiele mniej talentu i mózgu) czy Lemowskie roboty. David jest naprawdę Obcy, przez wielkie "O". Jego motywy nie są całkiem jasne, jest tajemniczy, jednocześnie niczym replikanci z powieściowego Bladerunnera nieludzki i częściowo ludzki niczym ich odpowiedniki z ekranizacji. To zdecydowanie najciekawsza postać.

Film jest dobry, ale nie genialny. Zawodzi oczekiwania, ale miejscami pozytywnie zaskakuje. Miejscami jest naciągany pod publikę, ale mimo to zachowuje jako-taki sens. No i efekty są naprawde oszałamiające. Wydaje się, że Scottowi zabrakło nieco talentu, jakiegoś "czucia tematu", aby nakręcić ten film naprawdę idealnie. Ale to dalej dobry reżyser i trzyma poziom.
22-07-2012 11:58
Nuriel
   
Ocena:
+3
Po drugie, wątek Davida jest po prostu genialny. Bardzo przypomina mi zabawy Wattsa z jego wampirami w Ślepowidzeniu (swoją drogą dla mnie Prometeusz to takie Ślepowidzenie stworzone przez kogoś, kto ma o wiele mniej talentu i mózgu)

Samo umieszczanie w jednym zdaniu "Ślepowidzenia" i "Prometeusza" powinno być karane. Najlepiej maratonem wszystkich części Zmierzchu. Dwa razy.

Zgodze się, że wątek Davida jest najlepszą częścią tego filmu (oprócz rewelacyjnych zdjęć), ale i tak porównywanie tych dwóch dzieł (pod jakimkolwiek względem) jest po prostu cholernym nadużyciem ;)
22-07-2012 12:09
~Hejtująca-Tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Bardzo przypomina mi zabawy Wattsa z jego wampirami w Ślepowidzeniu (swoją drogą dla mnie Prometeusz to takie Ślepowidzenie stworzone przez kogoś, kto ma o wiele mniej talentu i mózgu)

Porównywanie dzieła Wattsa do Pr0Mateusza jest, według mnie, conajmniej niestosowne...
22-07-2012 12:11
chimera
   
Ocena:
+4
@Aravial

Akurat w recenzji brakuje tego, o czym Ty piszesz - wypunktowania najważniejszych wad filmu. Zgadzam się, że nie dyskwalifikują go one całkowicie, ale znacznie obniżają jego wartość.

Żeby nie było - nie jestem hejterem Prometeusza. Daję mu 5/10 i czekam na wersję reżyserską. Żałuję tylko, że kiedyś mając ułamek obecnych możliwości Scott potrafił stworzyć obraz, który po 30 latach ma siłę oddziaływania wielokrotnie przewyższającą tę, jaką może pochwalić się jego najnowszy obraz.

I tak, po cichu liczyłem, że pojawi się w końcu dobre i bezkompromisowe sci-fi dla dorosłego widza, nie wymagające przed wejściem do kina wyłączenia wykrywacza bzdur. Prometeusz takim filmem niestety nie jest.

Edit: Nie będę się wypowiadał, czy Ash był lepszym androidem. Ale na pewno bardziej przerażającym.
22-07-2012 12:15
~Hejtująca-Tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
W tym filmie są trzy naprawdę dobrze zrobione rzeczy. Gra aktorska, ze szczególnym wskazaniem na Fassbendera, strona wizualna, oraz muzyka - z tym, że to ostatnie mniej. Cała reszta jest już mniej bądź bardziej żałosna. Na scenariuszu zaczynając, poprzez kalekie zachowanie idąc, a kończąc na debilizmie - inaczej tego nie nazwę - ekipy tzw. naukowców. Naprawdę, żeby przełknąć kilka bzdur z fabuły, ZWŁASZCZA taką jedną związaną z mackowatym-cosiem, trzeba by mózg wyłączyć w stopniu uniemożliwiającym zrozumienie sensu słów w dialogach.
22-07-2012 12:22
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
@Nuriel

Dlaczego? Skoro kiedy analizuje się wspomniany przez ciebie Zmierzch porównując go do oryginalnej Drakuli czy Wywiadu z Wampirem, to można robić tak i ze Ślepowidzeniem oraz Prometeuszem, które jednak dzieli znacznie mniejsza różnica jakości. Nie mówie, że sa równie dobre, wprost to napisałem.

@Chimera

W sumie mój komentarz wykracza nieco poza samą tę recenzje, odwołuje się tez do kilku innych. W tej recenzji rzeczywiście nieco tego brakuje, jest za krótka. Ale ogólnie się z nią zgadzam.

Tak, "Ósmy pasażer Nostromo" to zupełnie inna klasa. W zestawieniu z nią Prometeusz to rzeczywiście porażka. Tylko te filmy nie mają prawie nic wspólnego w założeniach fabularnych. Wszelkie powiązania moznaby wywalić, a fabuła wcale by się nie zmieniła. Dlatego staram się ich jednak zbytnio nie porównywać.

Dobre bezkompromisowe SF... Też o tym marze. Ale tez nie przesadzajmy, jest kilka dobrych filmów z tej konwencji - Moon choćby. Event Horizont. I powiem szczerze, że mnie osobiście to nawet Suroganci jakoś nie odrzucali totalnie, choć to lżejsze kino.

Może jestem za mało krytyczny.

Co do androidów - nie będę się sprzeczał, to w sumi nie ważne, który był lepszy lub straszniejszy. Ważne, że wątek davida potraktowano należycie.

22-07-2012 12:58
chimera
   
Ocena:
+1
@Aravial

Dobre i bezkompromisowe sci-fi dla dorosłego widza:

Moon tak, Event Horizon (pomimo całej sympatii dla pomysłu i świetnego OST) nie.


Tutaj kolejna recenzja Prometeusza, moim zdaniem znacznie lepiej oddająca rzeczywistość:

http://rafalkosik.com/prometeusz

22-07-2012 14:20
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
Masz rację, Event Horizont to jednak bardziej horror niż SF. SF zapewnie jedynie tło, a sam film nie poraża dojarzałością. Choć jest i tak o niebo lepszy od Prometeusza.
22-07-2012 14:40
Umbra
   
Ocena:
0
Dobra recenzja, jak wszystkie teksty beda w tym guscie, tzn. nie beda mi za duzo zdradzac i ukaza (choc to sie jeszcze okaze jak sam zobacze ofkors) mi wady i zalety filmu, to bede mogl czytac kazda recenzje na swoim ulubionym serwisie. Jeszcze tylko troche krotsze mogly by byc, aczkolwiek New_One zawsze sie troche rozpisze wiec spoko ; )

Nie moge uwierzyc, ze dalej filmu nie widzialem, ale zaraz wybieram sie do kina. Z nastawieniem na po prostu dobre kino, wielokrotnie sprawdzonego tworcy. I czekam na recenzje batka, bo sam zobacze chyba dopiero za tydzien.
22-07-2012 16:33
~ShadowOfDeath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
[uwaga: boilery ;)]

Ja ten film chciałem obejrzeć tylko z jednego powodu...

Spejs Dżokeje

Chciałem wiedzieć kim są. Co ukrywają pod tymi swoimi pancerzami biomechanicznymi. Skąd się wzięli. Co nimi powodowało kiedy tworzyli najgroźniejszą broń biologiczną w historii wszystkich wszechświatów...

Dowiedziałem się i jestem trochę rozczarowany - głównie z powodu tego że po pierwsze jak dla mnie są zbyt ludzcy (no ale jest to w jakiś sposób tam uzasadnione fabułą i jeszcze jestem wstanie jakoś przejśc nad tym do porzadku dziennego) a po drugie to trochę mało się dowiedziałem.

Niby spoko - no bo Prometeusz nie wylądował - jak się okaząło - na jakiejś ważnej planecie ale w tym momencie pojawia się pytanie:

Kto i po jaką cholerę bargrał te mapy?
Jeśli jeszcze w dodatku jeśli przyjąć koncepcję skonfliktowanych stronnictw (Architekci-kreacjoniści w okragłych spodkach kontra architekcji-militaryści-wejlando-jutani-podobni w kosmicznych rogalach) to po co to był? Ostrzeżenie? No niby motyw jak z początku z Nostromo, tamto też miało być ostrzeżeniem nie sygnałem ratunkowym - ale czy ci "mnisi" nie przewidzieli że bargranie ostrzeżeń w ten sposób może się źle skończyć bo ludzie mają tendencję do nadinterpretowania? A może nie wiedzieli tego? Nibi taka super-rasa a kompletny brak wyobraźni lub kompetencji.

To jest w zasadzie fajny motyw - niczym z "Pikniku na skraju drogi" - lecą szukać odpowiedzi na pytania nurtujące ludzkość od początku istnienia cywilizacji a znajdują zapyziały posterunek gdzieś na zadupiu cywilizacji Architektów w dodatku od dawna martwy. Tylko no piszę - w takim wypaku - może i fajnym, ale ten motyw z mapą zupełnie bez sensu. To w sumie jest jedyny duży bład i moja pretensja które mam do filmu.

Naczytałem się po internecie całej masy krytyki, głównie właśnie o głupich zachowaniach bohaterów i może to i nawet prawda, niemniej ja jestem w stanie przymnknąć oko na to wszystko, na te irracjonalne zachowania bohaterów. Dlaczego? Bo obserwując ludzi IRL odnosze często wrażenie że ludzie po prostu mają taką głupią tendencję do zachowywania się irracjonalnego i z zza przeproszeniem "z d..py" XD
Wystarczy przyjrzeć się religii, polityce czy życiu towarzyskiemu żeby to wychwycić. Więc w sumie może ci bohaterowie znowu tak kompletnie bez sensu się nie zachowują? Oni się zachowują ja właśnie tacy zwykli ludzie. Jakby nie patrzeć to na misję Prometeusza nie wysłano śmietanki umysłów Ziemi tylko żeńską wersję Denikena ocierającą się o religijną fanatyczkę oraz jakiś drugi i trzeci garnitur fachowców (pomijając może załogę "lotniczą" z mostka) którzy w zasadzie znają się głównie na przerabianiu respiratorów na fajki wodne do jarania stafu :D i prawdopodobnie celowo to zrobiono w związku z prawdziwym celem i "brakującym" pasażerem

No takie odnosze wrażenie przynajmniej odnoszę. Nie wykluczam że to wina rezysera i scenarzysty nie potrafiących stworzyć wiarygodnych i logicznych bohaterów - ale też nurtuje mnie pytanie czy gdyby ci bohaterowie zachowywali sie profesjonalnie i byli pierwszą klasą fachiowcami to czy nie mielibyście do nich pretensji że zachowują się jak automaty z laboratorium i są za mało ludzcy. Takie mam podejrzenia :P

Pamiętajcie, że nawet ekspercji od radykalnych kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi przy użyciu dużego kalibru - członkowie Korpusu Kolonialnego, szkoleni do walki z nieznanymi zagrożeniami czychającymi na ludzkośc - w ogniu walki czasami zaczynają się zachowywać nieracjonalnie i w dodatku przez to giną - a tu mamy bande cywili i jakiegoś prywatnego kontraktora. Może i dobrze że zostawili tą broń na Prometeuszu bo kto wie co uszkodzono by w "świątyni" :)

I tylko tam mapa mnie denerwuje, naprawdę...
Ona mi nie daje spokoju XD
23-07-2012 01:12
~ShadowOfDeath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
miało być "bazgrał" nie "bargrał" - nie wiem dlaczemu mi się dwa razy z identycznym błedem napisało ;)
23-07-2012 01:15
~Qball

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@Shadow of death - taaak, ten motyw z mapą to racja i też sobie zrobiłem rozgranicznie na tych w spodkach i tych w rogalikach. Ale wiesz co mnie jeszcze wkruwia w tym filmie? Skoro oni chcieli rozpieprzyć życie na Ziemi to pewnie przygotowali kilka takich rogalików z nadzieniem z mutagenowej bilmasy czy cuś. Zreszta na końcu David sam gada że takich statków jest więcej a potem mamy sceneę odlotu jedengo rogalika - najpewniej z Shaw i Davidem na pokładzie. I co jest tutaj absurdem do kwadratu? Ja rozumiem że w jednym z takich statków moglo dojśc do tragedii i załoga zginęła z powodu ataku zmutowanych bioform. Ale żeby na wszystkich jednocześnie, co miało być powodem nei wykonania planu wyczyszczenia życia na Ziemi? Bzdura.
Inna bzdura to fakt że Prometeusz ladujc w randomowym miejscu trafia od razu w dziesiątkę i siada obok bazy obcych.
Zachowanie się części naukowców tez jest idiotyczne. Zszywanie sobie brzucha zszywkami tapicerskimi również. Jak i szybki wzrost gigantycznej rozgwiazdy - facehuggera bo olać prawo zachowania masy.
Z innych motywów które mnie nieco drażnią to brak konsekwencji co do projekcji holo, które zaczynają się i kończą w losowych zdaje się miejscach. I czemu ten ostatni żywy space jokey od razu nie poleciał na Ziemię, tylko wolał się zahibernować na 2 tysiące lat?

Z recką się zgadzam w bardzo malym stopniu - wyjasnione zostaje bardzo niewiele, a to co zostaje wyjaśnione jest częstokroć debilne.

Jestem jednak mimo wszystko pozytywnie nastawiony i daję temu filmowi 5/10 - solidne kino rozrywkowe na weekend, które wymaga zawieszenia niewiary i logiki co jest w przypadku obrazów z gatunku s-f z ostatnich lat normą.

PS> Jesli załoga Nostromo znalazła ten konkretny statek w jedynce, to kto siedział za jego sterami? Bo przciez ostatni space jokey padł w module ratunkowym Prometeusza.
23-07-2012 01:38
~ShadowOfDeath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To są chyba różne statki, różne planety w ogóle różne placówki (albo jakiś random crush landing). Przynajmniej tak mi sie wydaje - Architekt z derelic shipa odnalezionego przez Nostromo był skamieniały i to bardzo dawna. Nie wiem ile czasu musi upłynąć żeby zwłoki się skamieniały (skamienowały? :) ) ale to chyba różne statki były. No i ten statek z Prometeusza przenosił chyba jakąś wcześniejszą wersję xenomorfa (zakładając wariant japoński, nie niemiecki czy radziecki - że im coś mniejsze tym nowocześniejsze) no i załoga Nostromu nigdzie nie znalazła tych kontenerów z retrowirusem - czy co to jest. No ale to tylko moje domysły. Właśnie liczyłem że Prometeusz choć trochę rozwieje te wszystkie niewiadome, a kiepsko mu to idzie.

Jak ta Ripley co nie jest Ripley odlatywała to coś mi tak mówiło że chyba będzie nastepna część tego filmu XD
[ciekawe czy nakręci ją Cameron :3 ]

Będzie naprawdę źle jak się okaże że w wersji reżyserskiej wcale nie ma wytłumaczenia dla tych wszystkich nielogiczności, jak się okaże że wycięto głupoty jeszcze większe i Scott po prostu jest już stara dziacia która powinna iść do hospicjum a nie filmy robić. A szkoda by było.

W sumie ja jestem zdanie żeby każdy nie patrzał na recenzje tego filmu tylko poszedł i sam sobie obejrzał i ocenił - bo film może się podobać nie-fanom Alienów i często niepodoba się fanbojom serii. Ja poszedłem, rozczarowałem się - ale nie będę na filmie wieszał psów bo to nie było rozczarowanie na miarę ostatniego Conana ;) i trochę mięsa którego chciałem dostać, dostałem. Nie spodobało mi się ono specjalnie ale teraz już wiem że nie powinienem był pytać.

Nie powiniem był pragnąć aby spejs dżokeje zdjeli hełmy ;)
23-07-2012 02:02
~Qball

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@shadowoddeath - w Prometweuszu Shaw bada zwłoki bezgłowego space jokeya i stwierdza że maja dwa tysiące lat i nie skamieniały, więc wuj ich wie ile im czasu trzeba na skamienienie. A Alien na końcu jest o kant teterete roztrzaskać - ni wiem po jaka cholere go tam wsadzali.
23-07-2012 02:19
~Proteusz

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Na seansie, na którym byłem, w trakcie sceny "cesarki" cała sala wybuchła śmiechem. To chyba nie był efekt oddziaływania na publikę zamierzony przez Scotta i dobrze świadczy o poziomie absurdu, jaki osiąga film w końcówce.
23-07-2012 09:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.