Konwój

Zbrodnia i kara

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Konwój
To miał być rutynowy transport osadzonego: trzech konwojentów oraz skazaniec. Jednak jeszcze przed opuszczeniem bramy na Rakowieckiej konwój otrzymał świetnie wyszkolonego i uzbrojonego ochroniarza. Zamykając drzwi furgonu, załoga nie mogła przewidzieć tego, iż było to zaledwie pierwszy zwiastun nadchodzących, dramatycznych wydarzeń.

Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". I mimo że pierwsze minuty Konwoju trudno porównać do niszczycielskiego żywiołu, to kolejne kadry nabierają tempa, zgodnie z wytycznymi wybitnego reżysera. Maciej Żak (scenariusz i reżyseria) na przestrzeni niespełna dwóch godzin zabiera widzów w świat spisku, tajemnicy, dylematów moralnych oraz trudnych wyborów.

Od razu rzuca się w oczy świetnie zrealizowana warstwa kryminalna. Pięciu facetów zamkniętych w klaustrofobicznym furgonie, spośród których jeden otrzymał tajne polecenie, wyznaje odmienne zestawy wartości i postaw społecznych. Na dodatek najmłodszy z nich skoligacony jest ze zlecającym zadanie dyrektorem więzienia na Rakowieckiej, Nowackim (Janusz Gajos). Spektrum przeciwstawnych charakterów składa się na wyjątkowo niestabilną chemicznie mieszankę wybuchową, a jej eksplozja pozostaje tylko kwestią czasu.

Do zapłonu dochodzi dość szybko, jednakże obok scen dynamicznych, na pierwszy plan wysuwa się stopniowo odkrywana – tak przez bohaterów, jak i przez widzów – intryga, za którą stoją wysoko postawione osoby. Atmosfera tajemnicy i osaczenia świetnie komponuje się z kadrami zrealizowanymi albo w ciasnymi samochodzie, albo w leśnych ostępach. W warstwie sensacyjnej film dostarcza mnóstwo wysokiej jakości rozrywki, ale to bynajmniej nie jedyny i nie najważniejszy atut.

Konwój nie jest tylko kinem akcji. Żak pod płaszczykiem filmu sensacyjnego przemycił mnóstwo pytań oraz naładował obraz potężnym ładunkiem emocjonalnym. W pierwszej chwili wina przewożonego skazańca wydaje się być oczywista, zaś zasądzona kara nie dość wystarczająca w stosunku do popełnionych czynów. Spirala złości i gniewu oraz żądza rewanżu budzą się po obu stronach kinowego ekranu.

W tym momencie na pierwszy plan wysuwa się świetny Tomasz Ziętek z pytaniami siejącymi niepokój i burzącymi precyzyjnie nakreślone wyobrażenie. Zaczyna się od kwestii podstawowych: czy zbrodnia uzasadnia popełnienie drugiej zbrodni? Kiedy przyjaciele ofiar sami stają się katami? Czy vendetta może zastąpić wymiar sprawiedliwości? Reżyser nie poprzestaje jednak na pierwszej fali pytań, zaś kolejne uderzają w widza z siłą huraganu, nie zadaje ich jednak wprost, zamiast tego dostarczając poszlak i zmuszając to refleksji.

Niestety Żak nie utrzymał fenomenalnej formy do samego końca. Ostatnie minuty to zdecydowany spadek tempa i odsłonięcie zbyt wielu kart. W istocie lepiej byłoby skrócić film o 15 minut i pozostawić widzów z dużą porcją pytań i wątpliwości w pełni podatnych na indywidualną interpretację i pobudzających do dyskusji. Niestety w kilku elementach twórcy zupełnie niepotrzebnie wyręczyli widzów. 

Oczywiście film nie byłby udany gdyby nie aktorzy. Robert Więckiewicz (sierżant Zawada) i Janusz Gajos (Dyrektor Nowacki) stworzyli świetne, a co najważniejsze, bardzo wiarygodne kreacje aktorskie. Zresztą i pozostałym aktorom nie można niczego zarzucić – na pochwały zasługuje przede wszystkim młody Tomasz Ziętek, spychający nieco w cień Przemysława Bluszcza (Sierżant Berg), Ireneusza Czopa (zabójca zwany Nauczycielem) oraz Łukasza Simlata (uzbrojony po zęby funkcjonariusz ochraniający konwój). Ostatnia rzecz, na którą należy zwrócić uwagę, to świetna ścieżka dźwiękowa za którą stoi Antoni Łazarkiewicz.

Drobne potknięcie na samym finiszu nie jest w stanie zmienić faktu, iż Konwój to rzecz obowiązkowa. Wpływający na zmysły, świetnie nakręcony i zagrany thriller, budzący przy tym niepokój w głębinach duszy i sumienia, świetnie balansujący pomiędzy zwykłym kinem akcji a dziełem refleksyjnym, pobudzającym do przemyśleń i nie pozostawiającym obojętnym wobec przedstawionej historii. Do kina biegiem marsz!