Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego

W tym szaleństwie jest metoda

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego
Chociaż historie absurdalne, przesadzone, kompletnie oderwane od rzeczywistości są niemal zawsze interesujące, to jest z nimi pewien problem; znacznie trudniej jest w końcu stworzyć coś dobrego na podstawie pozornie niepasujących do siebie elementów. Zatem gdy mimo wszystko proces taki zakończy się sukcesem, jego twórcy zasługują na szacunek większy, aniżeli ktoś odpowiedzialny za dobrą, ale wtórną fabułę. Tak jest też z Holistyczną agencją detektywistyczną Dirka Gently'ego, ponieważ ciężko jest obecnie znaleźć serial bardziej zakręcony niż ten.

Todd Brotzman traci pracę gońca hotelowego, natyka się na miejsce makabrycznej zbrodni, której ofiarą jest milioner Patrick Springs, oraz przyciąga uwagę ekscentrycznego detektywa Dirka Gently'ego, niekoniecznie w tej kolejności. Prowadzący śledztwo w sprawie śmierci Springa Dirk jest wyznawcą teorii wzajemnego powiązania wszystkich rzeczy i wierzy, że badając daną sprawę, natrafi na tropy z nią związane, czy tego chce, czy nie. Od razu nabiera też przekonania, że Todd jest kluczowym elementem rozgrywających się wokół wydarzeń i że przebywając z nim, odkryje prawdę o zabójstwie bogacza i zaginięciu jego nastoletniej córki Lydii. A co mają z tym wszystkim wspólnego uwięziona ochroniarka, cierpiąca na bolesne halucynacje siostra Todda, szalona zabójczyni i jej zakładnik, kotek, zagubiony pies rasy corgi, rozwydrzeni wandale, złowieszcza organizacja łysych panów, wojskowy z tajnego rządowego projektu oraz zaginiona przed laty gwiazda rocka? Jak się okazuje – bardzo wiele.

Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego to wydana w latach 80. powieść znanego z Autostopem przez galaktykę Douglasa Adamsa, jednak opisywany tu serial nie ma niemal nic wspólnego z książkami – no, może imię głównego bohatera, garść nawiązań oraz wszechobecną podczas seansu atmosferę ogólnego absurdu. W związku z tym nie należy się nastawiać na ekranizację popularnego cyklu, gdyż w tym przypadku widzów czeka wyłącznie rozczarowanie – produkcja Netflixa i BBC America to całkowicie nowa historia, a zatem należy ją oceniać w oderwaniu od oryginału – w tym przypadku adaptacja okazała się lepsza od pierwowzoru.

Fabuła opiera się na wspomnianym wyżej zlepku pozornie oderwanych od siebie wątków i postaci, stopniowo jednak zostaje przed nami ujawniane to, jak w rzeczywistości wygląda sieć powiązań między nimi. Mottem Dirka Gently'ego jest w końcu "wszystko jest połączone", zatem nie powinno dziwić, iż cała struktura serialu została podporządkowana tej filozofii. Co więcej, autor scenariusza z wyraźną radością kpi sobie z tradycyjnych schematów i klisz, przede wszystkim tych dotyczących niezwykle skomplikowanych, opartych na ciągłych zbiegach okoliczności fabuł i genialnych dedukcji głównych bohaterów. Protagoniści tej historii, Dirk i Todd, przez większość czasu nie mają zielonego pojęcia, co się dzieje, a ich działania rodzą się przede wszystkim z szalonej improwizacji. Nie są w swojej niewiedzy osamotnieni – poszukująca Lydii para policjantów wpada w coraz większą dezorientację, odkrywając kolejne fragmenty układanki, zabójczyni nie ma pojęcia, czemu ma zabić swój najnowszy cel, a antagonista zamiast rozpocząć swój złowieszczy monolog na temat nierozwiązanych dotąd zagadek, ma do bohaterów równie wiele pytań, co oni do niego.

Oczywiście tego rodzaju radosny chaos nie każdemu przypadnie do gustu, lecz warto przezwyciężyć swoje uprzedzenia, również dlatego, że mamy tu do czynienia z istnym miszmaszem gatunków. Scenariusz Maxa Landisa łączy w sobie elementy kryminału, thrillera, fantastyki, dramatu i czarnej komedii, a wszystko to zostało wymieszane w idealnych proporcjach. Kiedy pora na humor, będziemy śmiać się do rozpuku (tutaj na szczególną uwagę zasługują momenty, w których Dirk i Todd napotykają głównego przeciwnika – każdy z nich zasługuje na tytuł najzabawniejszej sceny w serialu), a gdy przychodzi czas na powagę, obserwujemy w skupieniu przebieg wydarzeń, zapominając natychmiast o niedawnym rozweseleniu. Teoretycznie taki miks absurdalnej fabuły oraz zaskakująco poważnych tematów powinien być bardzo trudny do satysfakcjonującego przedstawienia, ale Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego zdaje ten egzamin na szóstkę, ani razu nie wywołując przekonania, iż któryś ze składników nie pasuje do pozostałych.

Ogromna w tym zasługa po mistrzowsku wykreowanych bohaterów, spośród których ciężko wskazać jakiekolwiek słabsze ogniwo. Odgrywany przez Elijaha Wooda Todd Brotzman to typowy przeciętniak nieposiadający żadnych szczególnych umiejętności poza zdrowym rozsądkiem, czasem wzbudzający współczucie z powodu przeciwności losu, na które co i rusz się natyka, a czasem irytujący częstym marudzeniem, niezdecydowaniem oraz wieloma słabościami charakteru. Obserwując sceny z jego udziałem, nigdy jednak nie możemy narzekać na nudę. Co ważne, przebieg fabuły nie pozwala mu na pozostanie statycznym, a obserwowanie ciągle następujących zmian w jego zachowaniu i podejściu do życia sprawiają, że Todd okazuje się być niemal idealnym protagonistą. Mieszane uczucia może wywoływać za to tytułowy Dirk Gently (w tej roli Samuel Barnett), wiecznie podekscytowany, często zachowujący się dziecinnie detektyw, któremu gęba się nie zamyka. Początkowo sprawia on wrażenie zbyt przesadzonego w swoich manieryzmach, czym irytuje tak widza, jak i inne postacie, co z całą pewnością jest efektem zamierzonym przez twórców – po prostu miejscami wywiązuje się z tego zadania zbyt dobrze i dopiero w późniejszych odcinkach, gdy ma okazję wziąć udział w spokojniejszych scenach, udaje mu się zdobyć naszą sympatię. Krótko mówiąc, potrzeba czasu, by się do niego przyzwyczaić.

Równie interesująco zostały wykreowane pozostałe postacie, wśród których zdecydowanie najbardziej wyróżnia się zabijająca niemal każdego na swej drodze Bart, grana przez Fionę Dourif. Jej podróż w towarzystwie poznanego przypadkiem Kena stanowi odbicie perypetii Todda i Dirka, ale nawet bez tego rodzaju fabularnej analogii bez problemu przykuwa niepodzielną uwagę widzów – jej postać łączy w sobie bezlitosną morderczynię i pozbawioną podstawowej wiedzy o otaczającym ją świecie zagubioną kobietę, a odbywa się to tak, że można przejąć się jej losem, pomimo pozornej groteskowości związanej z jej częstymi zabójstwami.

Zadziwiająco dobrze wypada też zakończenie, które zarówno domyka niemal wszystkie główne wątki pierwszego sezonu, jak i przygotowuje grunt pod już zapowiedzianą drugą serię. Zbyt często w ostatnich latach byliśmy świadkami tego, jak dobry serial kończy się irytującym cliffhangeremHolistyczna agencja... natomiast uczciwie traktuje widzów, zapewniając im odpowiednio satysfakcjonujący finał wraz z odpowiedziami na wszystkie pytania. Ostatnie pięć minut po mistrzowsku buduje napięcie, w czym pomaga świetnie dopasowana do okoliczności muzyka autorstwa Cristobala Tapii de Veera. Rzadko można znaleźć dzieło, które zyskałoby równie wiele dzięki oprawie dźwiękowej i mam nadzieję, że również w drugim sezonie będziemy mieli okazję posłuchać twórczości Chilijczyka.

Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego zaskoczyła mnie pod każdym względem – dawno już nie obejrzałem serialu, który nie tylko podtrzymał moje zainteresowanie od początku do końca, ale wręcz chwycił mnie za serce i nie puścił aż do końca seansu. Choć opowiedziana tu historia jest pełna groteskowej przemocy, absurdalnych zbiegów okoliczności, dziwacznych dylematów oraz wszechobecnego chaosu, to występujący w niej bohaterowie są zadziwiająco ludzcy i bardzo łatwo jest przejąć się ich losami. W związku z tym, choć początkowo do oglądania najbardziej przyciąga komedia, to z kolejnymi odcinkami coraz ważniejszą rolę odgrywają charaktery postaci i wzajemne relacje między nimi. Najnowsze dzieło Maxa Landisa mogę bez wątpienia polecić każdemu, kto nie boi się filmowych eksperymentów fabularnych oraz łamania schematów – gdzie indziej możemy w końcu znaleźć podobnie szaloną przygodę, która ani na moment nie traci tempa?