» Recenzje » Equilibrium

Equilibrium

Equilibrium
TEKST ZAWIERA NIEWIELKIE SPOJLERY.

Po raz pierwszy o tym filmie usłyszałem w czasie, kiedy jeszcze byłem niezwykle podekscytowany pierwszą częścią Matrixa, którego obejrzałem z okazji zbliżających się premier następnych części (notabene beznadziejnych, ale to już temat na inny tekst). Kumpel przyszedł do mnie i zaczął opowiadać, że nakręcili niedawno film, co się nazywa Equilibrium i że jest to ponoć coś w stylu Matrixa. Zachęcony tym, zacząłem śledzić informacje, które pojawiały się na temat tego obrazu w internecie, aż w końcu zasiadłem na niemal pustej sali, w Cinema City.

Fabuła przedstawia świat, w którym ludzie po przeżyciu trzeciej wojny światowej za wszelką cenę postanowili nie dopuścić do wybuchu czwartej. W tym celu wynaleziony został pewien specyfik, Prozium, który sprawia, że osoba go zażywająca przestaje cokolwiek czuć. I nie chodzi tu tylko o negatywne emocje, które są przyczyną całego zła świata, ale też te powszechnie uznawane za dobre, jak miłość, odwaga, czy poświęcenie. Ciężko oczywiście założyć, że całe społeczeństwo bez mrugnięcia okiem zaakceptuje coś takiego. Poza większością, która potulnie przyjmuje "lek", istnieje grupa buntowników dążących do przywrócenia dawnego porządku. Zbierają oni wszystkie zakazane przez władzę rzeczy wywołujące w ludziach emocje, takie jak książki, filmy i muzyka oraz tworzą swoiste państwo podziemne. Jako że rządzącym Librią (tak się nazywa państwo) się to niezbyt podoba została stworzona specjalna kasta wojowników, tzw. Mnichów, świetnie wyszkolonych zabójców, którzy zajmują się tępieniem przeciwników Librii. Jak łatwo się domyślić, głównym bohaterem jest jeden z takich osobników, o imieniu John Preston. Pewnego razu, gdy przez przypadek nie ma możliwości zażycia Prozium, poznaje nowy, kompletnie nieznany mu świat i zaczyna walczyć o wolność.

Historia ta może nie jest zbytnio oryginalna, ani zaskakująca, co z jednej strony może działać na jej korzyść, a z drugiej nie do końca. Zaletą tego jest to, że jeśli podejdzie się do tego filmu na luzie, chcąc obejrzeć szybki obraz z wieloma efektownymi scenami walk, to będzie się bardzo zadowolonym po seansie. Jeśli jednak ktoś będzie chciał się tu doszukać jakiejś większej treści, poza tymi najbardziej widocznymi banałami, które wałkowane są w kolejnych filmach, jak wolność jednostki i zło systemu totalitarnego, to może się srodze zawieść. Tak samo będzie z tymi, którzy chcą obejrzeć zawiły, tajemniczy film, w którym nie wiemy kto jest tak naprawdę dobry, a kto jest zły. Equilibrium jest bowiem niezwykle przewidywalne. Nie będę zdradzać Wam tu jak się rozwija fabuła, ale myślę, że nie będziecie mieć problemu z domyśleniem się kilku "wielkich tajemnic".

Ponieważ jest to film akcji, nie sposób nie wspomnieć o walkach i efektach specjalnych, jakie zaserwowali nam twórcy. Bijatyki i strzelaniny stoją tu na naprawdę wysokim i przede wszystkim ciekawym poziomie. Preston dzięki znajomości sztuki Gun Kata, która pozwala na ustawianie się w takich pozycjach, żeby kule nie trafiały jej adepta, jest naprawdę groźnym człowiekiem. Wszystkie walki są tu efektowne oraz się nie nudzą, co jest dużym plusem, zwłaszcza jeśli porównamy je z kilkoma walkami w Matrixie: Reaktywacji. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy - dlaczego, kiedy strzela się w strażników Librii ubranych w skórzane kombinezony, leci z nich kurz. Wygląda to trochę zabawnie i nasuwa myśl, że muszą oni mieć pod spodem zużyte worki od odkurzacza. Blah, nikt nie jest doskonały.

Mimo iż akcja jest jednym z głównych elementów tego filmu, nie sposób nie zauważyć także innych, często bardzo wzruszających scen. Przykładem może być z pewnością moment, w którym Preston po raz pierwszy słyszy Symfonię IX Ludwiga van Beethovena, albo kiedy nie pozwala zabić strażnikom małego pieska. Te ujęcia powodują, że zaczynamy rozumieć głównego bohatera, współczując, że musiał dotąd żyć w takim świecie oraz identyfikujemy się z nim w pewien sposób, przez co kibicujemy mu w jego dalszych przygodach.

Myślę że czas już przejść do kolejnych aspektów. Jeśli chodzi o aktorstwo film również wypada dobrze. Poza świetnie zagranym Prestonem, w którego wciela się Christian Bale, warto zwrócić jeszcze uwagę na krótki epizod Seana Beana (pierwszy partner Prestona), który jak zwykle staje na wysokości zadania. Ciekawym posunięciem było również zaangażowanie Taye'a Diggsa (drugi partner Prestona), a to z tego powodu, że w zasadzie ciągle się uśmiecha. Zważywszy na to, iż żyje w świecie pozbawionym uczuć, jest to ciekawy i trochę dziwny smaczek.

Jeśli chodzi o stronę dźwiękową filmu, to muszę powiedzieć, że bardzo przypadła mi do gustu muzyka, która sączy się z głośników. Nieco pompatyczna, ale nie przesadzona, więc zamiast denerwować, słucha się jej przyjemnie.

Niestety film nie jest aż tak dobry, jakby mógł być. Poza tym co już wymieniłem, czyli przewidywalnością, prostotą fabuły i innymi rzeczami, nie sposób nie zauważyć także kilku nielogiczności. Największą z nich jest niewątpliwie akcja z zamianą pistoletów, której "dokonali" Preston i Brandt (Taye Diggs). Chodzi mi o scenę, w której ten drugi przyprowadza głównego bohatera do kanclerza i twierdzi, że jest zdrajcą, winnym odczuwania emocji. Preston jednak przekonuje władze, że to Brandt przestał zażywać Prozium, a dowodem na to ma być rejestr użycia broni, który pokazuje, iż to z broni Brandta zabito oddział żołnierzy Librii. Oczywiście Brandt ma pistolety Prestona, jednak problem polega na tym, że do zamiany bronią doszło po tym zdarzeniu, więc rejestr powinien pokazywać, że w użyciu były spluwy Prestona, nie Brandta.

Wypadałoby chyba zakończyć tę recenzję jakimś błyskotliwym komentarzem, ale prawdę mówiąc, nie mam pomysłu. Powiem więc tylko, że Equilibrium mi się bardzo podobało, widziałem ten film już dziewięć razy i pewnie jeszcze kiedyś obejrzę ponownie. Polecam go tym wszystkim, którzy mają ochotę na szybki, ciekawy i przyjemny obraz, dostarczający solidnej porcji rozrywki.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6



Czytaj również

Thor: Miłość i grom
Ilu Thorów potrzeba, by uratować świat?
- recenzja
Marsjanin
Robinson Cruzoe nowych czasów
- recenzja
Silent Hill: Apokalipsa [DVD]
Piramidogłowy chwyt marketingowy
- recenzja
Silent Hill: Apokalipsa 3D
Tak wygląda zabijanie legendy
- recenzja
Mroczny Rycerz powstaje
Mroczny Reżyser upada
- recenzja
Królewna Śnieżka
Klasyka opowiedziana od nowa
- recenzja

Komentarze


Alkioneus
   
Ocena:
0
U mnie 2/6 - podbijam ocenę za Seana Beana, którego zawsze miło się ogląda.

Brakuje tej logiki, oj brakuje. Uderza, w jaki sposób autorzy starają się tworzyć totalitarną dystopię a jednocześnie pokazywać, że luki w tym systemie rządzenia są tak wielkie, że wystarczyłoby wyjść w dwóch różnych skarpetkach a cały ten totalitarny wszechwiedzący system rozleciałby się jak dom z kart nie mogąc pojąć złożoności tego zdarzenia.

poza tymi najbardziej widocznymi banałami, które wałkowane są w kolejnych filmach, jak wolność jednostki i zło systemu totalitarnego, to może się srodze zawieść

Bez złośliwości, ale banały to nie są. Domyślnie recenzentowi chodziło pewnie o to, w jak banalny sposób zostały potraktowane (owe zło i owa wolność).
15-03-2008 19:20
~oriasz

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Film taki sobie. Ale recenzja jest trochę słaba. Popracuj nad stylem.
15-03-2008 20:44
Gruszczy
   
Ocena:
0
Ten film był beznadziejny. Nie wiem, ile musieli zapłacić Bale'owi, żeby w nim zagrał. Choć po Władcach Ognia miał już wprawę.
15-03-2008 20:59
Gerard Heime
   
Ocena:
+2
Equilibrium było świetnym filmem, choć ciężko mi powiedzieć, czy lepszym od Matrixa. Jedyne, co można mu zarzucić, to to, że nie zaprezentował sobą nic nowego - to zbieranina pomysłów - Bradburyego, Dicka i wielu innych, którzy pisali o dystopii, totalitaryźmie i zniewoleniu. Może i posiada luki logiczne, ale ten film nie ma być logiczny - ogląda się go dla historii*, nieźle opowiedzianej, i dystopicznej estetyki - świetnie zrealizowanej.
  • Historia Guya Montaga z Fahrenheita 541 również jest bardzo prosta, a jednak książka jest uznawana za klasykę.
15-03-2008 23:24
malakh
   
Ocena:
0
Popieram Gerarda, film naprawdę mi się podobał. Owszem, sporo rzeczy naciąganych, ale mimo to bardzo dobra historia.
No i plusik za Guntagę (tak to się chyba nazywało;p)
15-03-2008 23:34
Gerard Heime
   
Ocena:
+1
Gun-Kata. Tak się to zwało. Kata to termin stosowany w sztukach walki na wysoce sformalizowaną sekwencję ruchów (more or less).
15-03-2008 23:59
Gruszczy
   
Ocena:
0
Przecież cała fabuła jest prosta jak drut, przewidywalna i praktycznie niczym nie potrafi zaskoczyć. To jest właśnie największa wada tego filmu - od początku wiadomo, że on po prostu rozpieprzy wszystkich ;-)
16-03-2008 00:11
malakh
   
Ocena:
0
O właśnie, tak czy siak, bardzo mi to gustu przypadło, i chociażby za ten pomysł nalezy im się uznanie.
16-03-2008 00:11
malakh
   
Ocena:
+1
Od początku wiedziałem, że Dracula (Gary Oldman) zginie w "Draculi Brama Stokera", a nie zmienia to faktu, iż jest to mój ulubiony film;]

Owszem, Equlibrium nie może chyba nikogo zaskoczyć, ale nadal jest to historia bardzo dobrze - przynajmniej dla mnie - opowiedziana;]

Dałbym 4,5/6
16-03-2008 00:14
    Hmm
Ocena:
0
no, generalnie mógłbym się zgodzić, bo rzeczywiście film zawiera w sobie sporo schematów, jak to, że prawdziwy ojciec nie żyje. Nie zmienia to jednak faktu, że film jest bardzo sprawnie i dobrze zrobiony i może być uznany za naprawdę udaną produkcję.
16-03-2008 00:15
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Gruszczy, ale to nie jest kryminał, od którego oczekujesz solidnego twist-ending. Od początku jest jasne, że bohater się zbuntuje przeciwko władzy i ją obali. Identycznie jest w Fahrenheicie 541. Nie jest ważne, by historia była zaskakująca. Ważne, by historia była dobrze dobrana i dobrze opowiedziana (estetyka!).

Podobnie można się zapytać, po co oglądać Marię Antoninę skoro wiadomo, że królowa Francji zginie - albo Sweeneya Todda, skoro legenda o nim jest szeroko znana?
16-03-2008 00:59
Gruszczy
   
Ocena:
0
Bo w przypadku niektórych filmów nie jest istotna fabuła lub zakończenie, ale inne walory produkcji. Nie oglądasz Ojca chrzestnego dla samej fabuły, bo rzeczywiście wiesz dobrze, kiedy zabiją Sonego i kiedy będzie zamach na Dona. Oglądasz dla Brando i Pacino, dla - w tej wersji - fascynującego świata mafii i uniwersalnej w gruncie rzeczy opowieści o lojalności i występku. Niestety Bale to nie Brando, a jedyną przewagą Equilibrium jako kina czysto rozrywkowego powinna być fabuła. Cała reszta to dziecinna w gruncie rzeczy opowiastka, w której pojedynczy człowiek obala własnymi rękoma potężny ustrój, by walczyć o wolność, sprawiedliwość i amerykański styl życia, więc tutaj nie może konkurować w żaden sposób z czymkolwiek ambitniejszym. Niestety nawet w swojej klasie, nie oferuje nic szczególnego.
16-03-2008 01:36
malakh
   
Ocena:
0
"Cała reszta to dziecinna w gruncie rzeczy opowiastka, w której pojedynczy człowiek obala własnymi rękoma potężny ustrój, by walczyć o wolność, sprawiedliwość i amerykański styl życia, więc tutaj nie może konkurować w żaden sposób z czymkolwiek ambitniejszym"

Po tym wnioskuję, że różnimy się przede wszystkim podejściem do filmu. Ja, zasiadając przed ekranem z "Equilibrium" nie spodziewałem się Brando, Pacino, ani zakończenia w stylu "Szóstego zmysłu". Chciałem rozrywki, odprężenia, i ciekawych scenek (znowu piję do Gun-Katy).
To kwestia podejścia do filmu.
A produkcje rozrywkowe, niesomplikowane też są potrzebne, ot chociażby dla relaxu;]

"amerykański styl życia"
A to traktuję jako pusty frazes, bo wolność to chyba nie tylko domena Amerykanów.
16-03-2008 12:38
Malkav
   
Ocena:
0
To notka na bloga, czy recenzja? Bo ktoś tu się chyba pomylił i nie był to tylko autor.

"Blah, nikt nie jest doskonały;)."
Bardzo profesjonalne. Zwłaszcza to blah.
16-03-2008 15:29
~Adam Waśkiewicz

Użytkownik niezarejestrowany
    Malkav +1
Ocena:
0
"Blah" jeszcze przełknę, taki młodzieżowy styl. Ale "Ludwicka van Beethovena" woła o pomstę do nieba. Recenzja na poziomie filmu. Dla niektórych - na szczęście, dla niektórych - niestety.
16-03-2008 16:46
senmara
   
Ocena:
0
Dla mnie film jest jednym z moich 6/6. Nie mam pojęcia, dlaczego jest tak duża rozbieżność - ten film albo bardzo sie podoba, albo bardzo nie podoba :)

Cenię go za prosto i jasno zadane pytania: jak daleko można posunąć się w budowaniu społeczeństwa "opiekuńczego", czy ludzie mogą budować świat bez przemocy, czy raczej walka jest ich naturą, a co zatem idzie - po cholerę dążyć do rzeczy utopijnych? Zawsze mnie korci dyskusja czy etologia człowieka da sie nagiąć, oraz - ale to już zboczenie - czy ewolucyjnie byłoby to możliwe?

To jest film haseł i znaczeń. Jest jasny dla ludzi naszego kręgu kulturowego ale nie powiedziałabym, ze prostota w tym przypadku jest błędem. No i nie znalazłam tam niepotrzebnego moralizatorstwa, choć o to byłoby łatwo.

Wątki poboczne zafałszowałyby obraz, zawsze wydawało mi się, że pewnego rodzaju filmy jak Equilibrium czy Opowieść podręcznej potrzebują prostej historii i skupienia na temacie przewodnim.

Co do recenzji - autor wymienił tyle minusów, ze aż się zdziwiłam patrząc na tak wysoką ocenę.
16-03-2008 18:48
Gruszczy
   
Ocena:
0
Ja też nie oczekuję Pacino i Brando. Oczekiwałem dobrego SF z antyutopią, w którym całość byłaby rozsądnie zrealizowana. Tutaj jednak przez cały czas rebelianci dostają po dupie i giną masowo, jak banda debili, a w momencie, gdy Preston rozwala szefa, nagle są w stanie wykosić każdego. To zapamiętałem z tego filmu, reszty nie za bardzo. Gun-kata też pamiętam - rzadko się trafia na podobną bzdurę, toteż solidnie zapadło mi w pamięć. Ultraprzepakowanego Prestona, zdolnego rozwalić praktycznie każdego również. Dlatego właśnie w kategorii kina rozrywkowego ten film jest beznadziejny.

To nie jest kwestia podejścia do kina. Bardzo rzadko decyduję się na ambitne kino, bo mi nie leży. Lubię filmy rozrywkowe, uwielbiam seriale. Niestety, uważam się za smakosza fabuły - lubię wielowątkowe, skomplikowane, warstwowe opowieści. Ta taka nie jest. I dlatego dla mnie to jest kiepskie kino rozrywkowe. Chyba, że ktoś uważa filmy z Dolphem Lundgrenem za dobre kino rozrywkowe - E. różni się od nich tylko większym budżetem i bardziej wydumanym pomysłem.
16-03-2008 23:00
malakh
   
Ocena:
0
"...lubię wielowątkowe, skomplikowane, warstwowe opowieści."

Trochę mi się to kłóci z pojęciem kina rozrywkowego, niesomplikowanego;p
17-03-2008 10:24
Gruszczy
   
Ocena:
0
Lost czy 24 to nie jest ambitne kino, a mają skomplikowaną i wielowarstwową fabułę. Czysta rozrywka.
17-03-2008 13:36
Furiath
    6/6
Ocena:
0
To jeden z lepszych filmów fantastycznych jakie widziałem. W moim rankingu plasuje się gdzieś koło Dark City.

Miałem szczęście, że nie oglądałem go z oczekiwaniem jako odpowiedź na Matrixa, lecz po prostu zupełnie inny niezależny od Matrixa film.

Podobała mi sie komiksowa konwencja, czułem iskry w tym niby-romansie, mogłem utożsamiać się z głównym bohaterem, na którym powoli zacieśniała sie pętla, strasznie podobała mi sie idea Gun_Katy, niesamowita była ostatnia walka z Murzynem, motyw pieska był idealnie bajkowy i pasował jak ulał.

Błędy logiczne były na standardowym poziomie, ale nie oczekuje od filmów paradokumentalizmu. Raczej stawiam na naiwną, bajkową opowieść w przyjętej konwencji.

Recenzja zupełnie nieadekwatna do wystawionej jej oceny. Jeśli autor już gnoi film, niech przynajmniej wystawi mu złą ocenę. Bo co jak co, ale marudzić na film, któremu wystawia się bardzo dobrą ocenę, to jakieś dziwne? A efekty w Equlibrum stały na marnym poziomie. Szczególnie, gdy ktoś porównuje ten film do genialnego Matrixa.

I także spotkałem sie z tym, że albo ktoś ten film uważa za denny, albo za rewelacyjny. Bardzo ciekawe, z punktu widzenia kulturowego.
17-03-2008 13:58

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.