Czerwona jaskółka

Wywiad to ludzie

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Czerwona jaskółka
Kino akcji, a zwłaszcza filmy o tematyce szpiegowskiej, przyzwyczaiło widza do bohaterów przypominających antycznych herosów: sprytnych, niezłomnych, a przy tym brawurowo odważnych. Tymczasem w świecie spisków i nieustającej wojny wywiadów jest jeszcze miejsce na zupełnie inny typ postaci – pozostające we władzy orłów wróble, to znaczy jaskółki.

Dominika Egorova jest świetnie zapowiadającą się baleriną. Niestety wskutek poważnego wypadku jej kariera oraz dotychczasowe życie ulegają gwałtownemu zakończeniu. Z pomocą przychodzi Dominice jej stryj, jeden z szefów służb specjalnych – Wania Egorov – oferując wsparcie za cenę delikatnej misji na rzecz państwa. Misja błyskawicznie okazuje się początkiem dramatu Dominiki, która staje się narzędziem w rękach cynicznego stryja, planującego wyszkolenie bratanicy w agentkę wywiadu specjalizującą się w wyciąganiu informacji za pośrednictwem talentów seksualnych. W przypadku odmowy lub niezrealizowania misji na Dominikę czeka egzekucja. Sytuacja byłej baleriny wydaje się być bez wyjścia.

Strach przed Rosją cały czas jest mocny na Zachodzie, czego wyrazem są między innymi literatura i kinematografia. Nieco już zapomniany Czerwony świt prezentował ponurą wizję sowieckiej inwazji na Stany Zjednoczone. Polowanie na Czerwony Październik oraz Suma wszystkich strachów – zarówno książkowe pierwowzory jak i filmowe adaptacje – grały na najbardziej oczywistych obawach, czyli zagrożeniu potencjalną wojną nuklearną, zaś nieco starszy Firefox dotyczył bardziej konwencjonalnego wyścigu zbrojeń. W późniejszych latach nastąpiła ewolucja ku bardziej subtelnej intrydze szpiegowskiej, czego wyrazem była Salt.

Czerwona Jaskółka – również będąca ekranizacją powieści – kontynuuje ten trend, ponad siłę militarną stawiając zdolność manipulacji ze strony wyszkolonych agentów. Obraz skądinąd świetnie trafia we współczesne nastroje społeczne i polityczne, mocno obciążone podejrzeniami o ingerencję rosyjskich służ specjalnych w wewnętrzne sprawy państw trzecich, czego przykładem są chociażby ostatnie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Mogłoby się więc wydawać, że producenci dostali niemalże gotowy materiał filmowy, gwarantujący sukces po zatrudnieniu solidnych aktorów i reżysera.

Zebrana na planie ekipa robi wrażenie, reżyserię powierzono Francisowi Lawrence'owi, o którym nie można napisać, że jest żółtodziobem. Poza teledyskami dla kilku muzycznych gwiazd Austriak ma na swoim koncie takie obrazy jak Constantine, Jestem legendą czy serię Igrzyska śmierci, zaś przy ekranizacji Czerwonej Jaskółki współpracować przyszło mu z kilkoma uznanymi aktorskimi nazwiskami: Jeremym Ironsem, Ciaránem Hindsem, Mary-Louise Parker oraz cieszącą się ostatnio dużą popularnością Jennifer Lawrence, która gra tu pierwsze skrzypce. Nie wolno również zapominać o Joelu Edgertonie, jednym z wiodących aktorów Bright.

Mimo że pozornie wszystkie elementy poukładane zostały we właściwych miejscach, film intryguje tylko na samym początku oraz przez ostatni kwadrans, kiedy to odsłaniane są kulisy intrygi Dominiki Egorovej. Mając gotowy scenariusz oraz doświadczonych aktorów, Francis Lawrence podążył dość prostą i przewidywalną ścieżką. Przez większą część film zupełnie niczym nie zaskakuje, de facto będąc zlepkiem gdzieś już widzianych klisz z co najmniej kilku, a może nawet kilkunastu innych przedsięwzięć. Niestety scenarzyście Justinowi Haythe (Lekarstwo na życie) troszkę zabrakło umiejętności, aby stworzyć dzieło niepowtarzalne, chociaż był dość blisko.

Troszkę szkoda, bowiem Czerwona jaskółka zdecydowanie odstaje od wielu sensacyjnych produkcji, choćby z tej racji, że dynamiczne sceny ustępują pola kuluarom pracy wywiadu, ukazując całą brutalność świata szpiegów oraz koncentrując się na emocjach jednostki kosztem globalnego spisku. Priorytetem autorów jest człowiek, wykorzystywany przez przełożonych, traktowany utylitarnie jak narzędzie, odarty ze swojego człowieczeństwa i poniżony, pozostający w obiegu tylko do momentu, aż raz zawiedzie swoich mocodawców. I mimo że obrany kierunek jest ze wszechmiar interesujący, to jednak obraz jako integralna całość nie porywa, a miejscami wręcz lekko nudzi.

Gra aktorska wypada dość dziwacznie: Irons dwoi się i troi, aby mówić z rosyjskim akcentem. Również Hinds pokazuje swoje doświadczenie, jakie wyniósł choćby z roli rosyjskiego prezydenta w Sumie wszystkich strachów, także wiarygodnie wcielając się w rolę szefa rosyjskich służb specjalnych. Na osobną pochwałę zasługuje Matthias Schoenaerts, obsadzony w roli bezwzględnego i cynicznego wuja Domiki Egorovej, swoją powierzchownością reprezentujący dość szablonowy, acz wiarygodny wizerunek Rosjanina. Najlepsza jest jednak Mary-Louise Parker, która swoje dosłowne "pięć minut" wykorzystuje bardzo skrupulatnie, prezentując kunszt najwyższych lotów.

Tymczasem Jennifer Lawrence nic sobie nie robi z wysiłków reszty obsady, nawet minimalnie nie starając się akcentować wypowiadanych przez siebie kwestii. W rezultacie całość brzmi niekonsekwentnie, a w związku z tym dość groteskowo i zupełnie nieprzekonująco. Zresztą aktorka dobrze wypada tylko w dwóch rodzajach scen: tych o charakterze erotycznym oraz... kiedy jest torturowana. Przez większą część spektaklu balansuje pomiędzy kreacją "damy w opresji" a "kobiety ze stali", co w sumie jest dobrym podejściem, ale miejscami można odnieść wrażenie, że Lawrence'owi brakuje jeszcze troszkę umiejętności, aby stworzyć bardzo złożoną i w pełni przekonującą kreację.

Jednym z elementów ratujących dzieło Lawrence'a są zdjęcia. I o ile Bratysława pozorująca Moskwę wypada tak sobie, o tyle Budapeszt wraz z jego zabudową pamiętającą przełom XIX i XX wieku nadaje produkcji indywidualnego posmaku, jednocześnie podkreślając realizm wydarzeń. Jeśli dodamy do tego zdjęcia wykonane w Londynie i Wiedniu, wówczas widzowie otrzymują film udanie podkreślający globalną rozgrywkę pomiędzy służbami wywiadowczymi dwóch największych mocarstw świata.

Czerwona Jaskółka, to niesamowity przykład, jak mając wszelkie atuty w garści, można wyprodukować zupełnie przeciętny film: zmarnować pomysł na rzecz bezpiecznych i utartych ścieżek fabularnych oraz nie wykorzystać potencjału drzemiącego w aktorach. W rezultacie powstał obraz, który sam w sobie nie jest zły, bo pomimo przewidywalności, miejscami daje radę, ale... za rok nikt o nim nie będzie pamiętać. I to jest chyba najsmutniejsze podsumowanie tego obrazu.