Bodyguard Zawodowiec

Zabawny, ale tak bardzo głupi

Autor: Jan 'gower' Popieluch

Bodyguard Zawodowiec
Elitarny ochroniarz eskortuje kontraktowego zabójcę, po drodze zostawiając stos ciał, rozmawiając o życiu i uciekając przed jeszcze gorszymi zbirami. Trudno sobie wyobrazić bardziej sztampową historię, ale może takiej rozrywki potrzebujemy właśnie na sierpniowy wieczór.

Znany z roli Deadpoola Ryan Reynolds wciela się tym razem w Michaela Bryce'a – specjalistę od spraw bezpieczeństwa klasy AAA. Oznacza to, że jego zadaniem jest zapewnienie kompleksowej ochrony osobom, które naprawdę jej potrzebują. Jego reputacja, a z nią sielankowe i wygodne życie, sypie się jednak w pył, gdy jeden z klientów ginie, będąc pod opieką agencji bohatera. Tymczasem Interpol próbuje przetransportować do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze Dariusa Kinkarda (Samuel L. Jackson) – profesjonalnego zabójcę, który ma tam zeznawać przeciwko oskarżonemu o ludobójstwo białoruskiemu dyktatorowi. Gdy okazuje się, że Interpol nie jest w stanie zapewnić Kinkardowi bezpieczeństwa, agentka Amelia Roussel (Elodie Yung) prosi o pomoc Bryce'a.

Po tym krótkim wstępie wyraźnie widać, że fabuła Bodyguarda jest szyta niezwykle grubymi nićmi. Poza tym jest jednak po prostu wyjątkowo głupia i pretekstowa. Staje się to oczywiste już w jednej z pierwszych scen, w których Białoruś zostaje zaprezentowana jako "była republika radziecka", a jej prezydent – jako krwiożerczy potwór własnoręcznie mordujący kobiety i dzieci. Odpowiedzialny za scenariusz Tom O'Connor (to jego drugi film, po Ogień zwalczaj ogniem) powtórzył również standardowy błąd wielu seriali, czyniąc z Interpolu międzynarodową agencję dysponującą własnymi agentami i prowadzącą tajne operacje. W rzeczywistości jest to zrzeszenie Policji z kilkudziesięciu państw, koordynujące ich współpracę. W trakcie seansu nie czeka nas najmniejsze choćby zaskoczenie – historia realizuje wszystkie możliwe klisze fabularne i rozwija się dokładnie tak, jak moglibyśmy przewidzieć na samym początku. W niczym nie pomaga również Gary Oldman jako prezydent Białorusi. Jego Dukhovich jest wzornikiem stereotypowego hollywoodzkiego obrazu dyktatora z Europy wschodniej, którego kreacja nie próbuje przedstawić nawet minimum inwencji czy oryginalności.

Jeśli uda nam się przeboleć bylejakość fabuły i widzieć, co się dzieje na ekranie, mimo regularnego uderzania dłonią w czoło, możemy się wciąż nieźle bawić. Całość ratują bowiem autentycznie zabawne dialogi między dwójką głównych bohaterów. Reynolds i Jackson po raz kolejny pokazują, że są stworzeni do ról komediowych i nawet przy miernym scenariuszu potrafią wywołać salwy śmiechu wśród publiczności. Ten absurdalny humor jest wzmacniany przez pracę kamery i układ scen. Odpowiedzialny za zdjęcia Jules O'Loughlin (Sanctum) i reżyser Patrick Hughes (Niezniszczalni 3) zdecydowali się na popularną w ostatnich miesiącach konwencję filmowego teledysku – sceny akcji są niemal taneczne, a pękające w rytm muzycznych hitów kości i tryskająca z przebitych tętnic krew składają się na groteskową choreografię, od której nie można oderwać wzroku. To wszystko uzupełniają oczywiście liczne pościgi, wybuchy i język, który z całą pewnością zasłużył sobie na kategorię "R". Wielka szkoda, że oryginalne kompozycje Atliego Örvarssona (Barany. Islandzka opowieść) nie dorównują jakościom wykorzystanym utworom zewnętrznym. Towarzysząca akcji muzyka jest nijaka i gdyby jej nie było, nie zrobiłoby to większej różnicy.

Najlepszego dnia w pracy nie miał chyba autor polskich napisów. Jego wyjątkowo oryginalną inicjatywę widać zwłaszcza w momentach, w których proponuje kolejne eufemizmy na potok wulgaryzmów wydobywający się z ust Bryce'a i Kinkarda. W jednej ze scen "your f***ing shit" zostało na przykład przetłumaczone jako "Twoje ch**e muje, dzikie węże".

Bodyguard Zawodowiec całkiem sprawnie spełnia swoją rolę. To dobrze nakręcony i absurdalnie zabawny film, przy którym można się miło odprężyć po męczącym dniu. Bezsensowność fabuły i kuriozalne błędy w scenariuszu sprawiają jednak, że jakiekolwiek poważniejsze oczekiwania trzeba schować głęboko do plecaka, a sam plecak najlepiej zostawić w domu.