» Recenzje » Bramy Domu Umarłych - Steven Erikson

Bramy Domu Umarłych - Steven Erikson


wersja do druku

Malazańska Księga Poległych po raz drugi


To już moje drugie, po Ogrodach Księżyca, spotkanie ze Stevenem Eriksonem. Często w gatunku fantasy bywa tak, że po bardzo udanej części pierwszej jakiegoś cyklu nadchodzi mniej udana część druga i zgodnie z tą zasadą kolejne części są już coraz gorsze. Jeżeli jednak chodzi o Malazańską Księgę Poległych Stevena Eriksona to owego spadku formy nie zauważyłem i przeczytałem jej kolejną odsłonę z największą przyjemnością.

Chyba jednym z największych plusów tej książki jest fakt, że w zasadzie można ją traktować jako zupełnie oddzielną opowieść. Oczywiście, wiele wątków wywodzi się wprost z części pierwszej, ale nie wpływają one praktycznie w ogóle na rozwój fabuły. Są za to doskonałym tłem dla obecnych wydarzeń oraz spoiwem łączącym obie części cyklu. Bramy Ogrodu Umarłych rzucają nas bowiem daleko od znanego z części pierwszej Genabackis wprost do Siedmiu Miast, którym zagraża Tornado Apokalipsy - od dawna przepowiadane powtórne narodziny jasnowidzącej sha'ik na Świętej Pustyni Raraku. Dodajmy do tego wojnę pomiędzy jednopochwyconymi i d'iversami (najogólniej rzecz ujmując - istotami zmiennokształtnymi) o wstąpienie na legendarną Ścieżkę Dłoni i pozostanie jednym z ascendentów, machinacje Tronu Cienia, marsz Coltaine'a, poszukiwania Icariuma oraz pewien bardzo śmiały plan drużyny Podpalaczy Mostów, a otrzymamy nakreśloną z przeogromnym rozmachem fabułę, której nie powstydziłby się sam mistrz Tolkien.

Bramy Ogrodu Umarłych to tak naprawdę pięć splatających się ze sobą oddzielnych opowieści. Zabieg ten, znany już z poprzedniej części cyklu, nie powinien nikogo zdziwić, a sama książka jedynie zyskuje na tej wielowątkowości - wydarzenia zazwyczaj urywają się w gorącym momencie i nie możemy się doczekać ich kolejnej odsłony. Sprawia to, że książkę "połyka się" naprawdę bardzo szybko. Steven Erikson ustrzega się także kolejnego bardzo częstego błędu autorów wielkich cyklów - nie traktuje swoich głównych bohaterów części poprzedniej jako dojnych krów napędzających całą fabułę. Oczywiście, spotykamy naszych starych znajomych, są im nawet poświęcone dwie oddzielne opowieści, ale nowych bohaterów jest znacznie więcej. Ponadto są to naprawdę bardzo dobrze i wyraziście nakreślone postaci, które nie schodzą na dalszy plan, gdy tylko pojawiają się nasi starzy znajomi. Co więcej, można odnieść wrażenie, iż jest wręcz odwrotne.

Styl można określić jednym krótkim słowem - dobry. Nie znajdziemy tutaj długich, nudzących i totalnie wyblakłych opisów, naciąganych dialogów i sytuacji, które wywołają na naszych ustach uśmieszek politowania. Steven Erikson doskonale radzi sobie z kreśleniem barwnego, wielopoziomowego świata, który żyje. Autora trzeba pochwalić również za ekonomię słowa - nie leje on bezmyślnie wody, aby zapchać kolejne dwieście czy trzysta stron. Wszystko, co opisuje, ma jakiś sens, wzbogaca fabułę i popycha ją do przodu.

Czy warto kupić Bramy Ogrodu Umarłych? Cóż, jeżeli lubicie długie, ciągnące się przez kilkanaście ksiąg cykle, to gorąco polecam. Biorąc pod uwagę propozycje naszego rynku wydawniczego, książka Eriksona wydaje się być sensowną lokatą dla naszych pieniędzy. Jeżeli zaś nie jesteście fanami ogromnych, ciągnących się przez kilka tysięcy stron opowieści, to Malazańska Księga Umarłych może nie być dla was najlepszą propozycją.

Dziękujemy Wydawnictwu Mag za udostępnienie książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Bramy Domu Umarłych (Deadhouse Gates)
Cykl: Malazańska Księga Poległych
Tom: 2
Autor: Steven Erikson
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2001
Liczba stron: 743
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
ISBN-10: 83-87968-18-8
Cena: 39,00 zł



Czytaj również

Bramy Domu Umarłych - Steven Erikson
Czas Apokalipsy
- recenzja
Bramy Domu Umarłych - Steven Erikson
Malaz i tornado historii
- recenzja
Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu. Tom 2
Ponurzy panowie dalej straszą
- recenzja
Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu. Tom 1
Absurd goni absurd - i dobrze!
- recenzja
Okaleczony Bóg
Wielkie zamknięcie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.