Kapelusz pełen nieba - Terry Pratchett
Zawsze podziwiałem Terry'ego Pratchetta za to, że każda jego książka tchnie świeżością. W jego twórczości nie znajdujemy utartych schematów, a motywy już wszystkim znane pisarz ten potrafi przekształcić tak, by wydawały się czymś zupełnie nowym i dotąd niespotykanym. Z każdego, nawet najbardziej banalnego tematu Pratchett jest w stanie utkać historię niestandardową i przemawiającą do czytelnika już od pierwszych kart książki. Ta ostatnia cecha jest szczególnie przydatna tym autorom, którzy zabierają się za historie dla młodszych czytelników. Terry Pratchett co jakiś czas również wstępuje na tę ścieżkę, a owocami tych skoków w bok były: Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury, Wolni Ciutludzie i, ostatnio, Kapelusz pełen nieba.
Już sama okładka książki wyraźnie pokazuje, że w Kapeluszu..., podobnie jak w Wolnych Ciutludziach, będziemy mieli do czynienia z Akwilą i czeredą małych, ale niezwykle groźnych dla wszystkiego, co się rusza, stworzonek, zwanych Fik Mik Figlami. Tym razem niebezpieczeństwo nie dotyka jednak rodziny Dokuczliwych, a samej Akwili, która staje się celem ataków starożytnego stworzenia, zwanego współżyczem. W walce z tym zagrożeniem pomoże młodej czarownicy nie kto inny, jak sama babcia Weatherwax oraz kilka innych postaci, z którymi czytelnik Pratchetta spotka się po raz pierwszy.
Problem jednak w tym, że poza samym współżyciem i postaciami ogólny zarys fabuły Kapelusza pełnego nieba pozostaje niepokojąco podobny do tego znanego z Wolnych Ciutludzi. Różnice są niewielkie i sprowadzają się głównie do mniejszego udziału Figli w całej "zabawie", celu "głównego złego" (Akwila zamiast jej braciszka), innych pomocników oraz zwiększenia mocy samej bohaterki pierwszoplanowej. Cała reszta jest, co tu dużo mówić, mocno przewidywalna i nieco oklepana, a ponadto pachnie moralizatorstwem znacznie bardziej niż pierwsza część opowieści o przygodach Akwili. To ostatnie przede wszystkim za sprawą Esme Weatherwax, która w powieści pełni dość denerwującą rolę kogoś, kto zawsze wyciąga główną bohaterkę z największych kłopotów.
Kapelusz pełen nieba ma nieco inne przesłanie niż Wolni Ciutludzie, niemniej pozostaje wyraźnie – pomimo pojawienia się postaci znanej z "dorosłego" cyklu – książką dla dzieci. Pobrzękujący w ostatnich słowach morał byłby widoczny bardziej tylko w przypadku, gdyby ktoś napisał go wielkimi literami na ostatniej stronie okładki. Może być to trochę irytujące dla czytelnika, który przyzwyczaił się do samodzielnego wyciągania wniosków z lektury.
Pozycja ta jednak wciąż pozostaje zabawna (choć nie tak, jak części głównego cyklu o Świecie Dysku) i, mimo przewidywalności właściwej książkom dla młodszych czytelników, trudno się przy niej nudzić. Może nie jest to jedna z tych powieści, od których nie sposób oderwać się choćby na minutę, ale jej kolejne rozdziały stanowią dobrą przerwę pomiędzy jakimiś bardziej męczącymi zajęciami. Owszem – autor zgubił gdzieś to dziwne "coś", co sprawia, że każda jego książka odciska się wyraźnie w pamięci, jednak w Kapeluszu... wciąż nie brakuje tego charakterystycznego, przesyconego niesamowitym humorem stylu, tak lubianego przez fanów brytyjskiego pisarza.
Jeśli jesteście fanami Terry'ego Pratchetta, to Kapelusz pełen nieba niewątpliwie wam się spodoba, choć na pewno mniej niż niektóre starsze pozycje cyklu o Świecie Dysku. Jeśli jednak z prozą tego pisarza stykacie się sporadycznie, to poczekajcie z zakupem na nadchodzące pozycje jego autorstwa, np. Night Watch lub Monstrous Regiment. Tam niezrównany Terry naprawdę pokazuje, na co go stać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Już sama okładka książki wyraźnie pokazuje, że w Kapeluszu..., podobnie jak w Wolnych Ciutludziach, będziemy mieli do czynienia z Akwilą i czeredą małych, ale niezwykle groźnych dla wszystkiego, co się rusza, stworzonek, zwanych Fik Mik Figlami. Tym razem niebezpieczeństwo nie dotyka jednak rodziny Dokuczliwych, a samej Akwili, która staje się celem ataków starożytnego stworzenia, zwanego współżyczem. W walce z tym zagrożeniem pomoże młodej czarownicy nie kto inny, jak sama babcia Weatherwax oraz kilka innych postaci, z którymi czytelnik Pratchetta spotka się po raz pierwszy.
Problem jednak w tym, że poza samym współżyciem i postaciami ogólny zarys fabuły Kapelusza pełnego nieba pozostaje niepokojąco podobny do tego znanego z Wolnych Ciutludzi. Różnice są niewielkie i sprowadzają się głównie do mniejszego udziału Figli w całej "zabawie", celu "głównego złego" (Akwila zamiast jej braciszka), innych pomocników oraz zwiększenia mocy samej bohaterki pierwszoplanowej. Cała reszta jest, co tu dużo mówić, mocno przewidywalna i nieco oklepana, a ponadto pachnie moralizatorstwem znacznie bardziej niż pierwsza część opowieści o przygodach Akwili. To ostatnie przede wszystkim za sprawą Esme Weatherwax, która w powieści pełni dość denerwującą rolę kogoś, kto zawsze wyciąga główną bohaterkę z największych kłopotów.
Kapelusz pełen nieba ma nieco inne przesłanie niż Wolni Ciutludzie, niemniej pozostaje wyraźnie – pomimo pojawienia się postaci znanej z "dorosłego" cyklu – książką dla dzieci. Pobrzękujący w ostatnich słowach morał byłby widoczny bardziej tylko w przypadku, gdyby ktoś napisał go wielkimi literami na ostatniej stronie okładki. Może być to trochę irytujące dla czytelnika, który przyzwyczaił się do samodzielnego wyciągania wniosków z lektury.
Pozycja ta jednak wciąż pozostaje zabawna (choć nie tak, jak części głównego cyklu o Świecie Dysku) i, mimo przewidywalności właściwej książkom dla młodszych czytelników, trudno się przy niej nudzić. Może nie jest to jedna z tych powieści, od których nie sposób oderwać się choćby na minutę, ale jej kolejne rozdziały stanowią dobrą przerwę pomiędzy jakimiś bardziej męczącymi zajęciami. Owszem – autor zgubił gdzieś to dziwne "coś", co sprawia, że każda jego książka odciska się wyraźnie w pamięci, jednak w Kapeluszu... wciąż nie brakuje tego charakterystycznego, przesyconego niesamowitym humorem stylu, tak lubianego przez fanów brytyjskiego pisarza.
Jeśli jesteście fanami Terry'ego Pratchetta, to Kapelusz pełen nieba niewątpliwie wam się spodoba, choć na pewno mniej niż niektóre starsze pozycje cyklu o Świecie Dysku. Jeśli jednak z prozą tego pisarza stykacie się sporadycznie, to poczekajcie z zakupem na nadchodzące pozycje jego autorstwa, np. Night Watch lub Monstrous Regiment. Tam niezrównany Terry naprawdę pokazuje, na co go stać.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 9
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 9
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kapelusz pełen nieba (A Hat Full of Sky)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Dorota Malinowska-Grupińska
Autor okładki: Paul Kidby
Wydawca: Paul Kidby
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 11 sierpnia 2005
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka
Format: 142 x 202 mm
ISBN-10: 83-7469-049-6
Cena: 29,90 zł
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Dorota Malinowska-Grupińska
Autor okładki: Paul Kidby
Wydawca: Paul Kidby
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 11 sierpnia 2005
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka
Format: 142 x 202 mm
ISBN-10: 83-7469-049-6
Cena: 29,90 zł
Tagi:
Kapelusz pełen nieba | Terry Pratchett