» Artykuły » Recenzje » Dust Tactics

Dust Tactics


wersja do druku
Dust Tactics
Sławni bohaterowie, kroczące maszyny, sprzęt pancerny i zastępy piechoty. Terkot karabinów maszynowych, wybuchy granatów, ogień miotaczy płomieni. Epickie i pełne zaciętej walki starcia. Wszystko to stanowi nieodzowną część Dust Tactics, świata w którym II wojna światowa nie skończyła się w 1945 roku.

Dust Tactics powrócił do gry prawie jak feniks z popiołów. System do niedawna odrobinę już zapomniany, dzięki zakończonej sukcesem na platformie Wspieram.to kampanii ponownie zagościł na półkach sklepowych oraz – co najważniejsze – również na stołach graczy.

Autorem gry jest pochodzący z Włoch Paolo Parente, w Polsce świetnie znany starszym graczom z ilustracji do hitowego onegdaj uniwersum Kronik Mutantów, w skład którego wchodziła gra bitewna oraz karciane: Doomtrooper i Dark Eden. Co interesujące, Parente pełnił wówczas funkcję dyrektora artystycznego, a zdobyte doświadczenie oraz koncepcję graficzną przeniósł na grunt swojego autorskiego systemu, czyli właśnie Dust Tactics.

W trakcie II wojny światowej Niemcy odkryli na Antarktydzie statek kosmiczny, a w nim szalenie zaawansowaną technologię. Dysponując nowymi typami broni – jedną z nich były mechy – III Rzesza przetrwała aliancką kontrofensywę. Niewątpliwie pomógł im w tym fakt, że mezalians amerykańsko – radziecki nie wytrzymał próby czasu i dotychczasowi sojusznicy szybko stali się nieprzejednanymi wrogami. Jest rok 1947 i wojna na wszystkich odcinkach frontu trwa nadal. Każda strona dysponuje unikalnym arsenałem, specjalizując się w określonych umiejętnościach, w innych zaś ustępując pola przeciwnikom.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Otwieramy arsenał

Od czasu swojej premiery w roku 2010 Dust Tactics doczekał się całkiem pokaźniej puli figurek, od szeregowych żołnierzy po potężne i gabarytowo duże mechy. Żeby rozpocząć zabawę najlepiej jest nabyć jeden z siedmiu dostępnych zestawów startowych. Ich cena przekracza co prawda 200 zł, jednakże w środku gracze znajdą wszystko co potrzeba do rozpoczęcia potyczki. Dwa z zestawów przedstawiliśmy w niniejszym unboxingu. Do dyspozycji gracze mają trzy zestawy niemieckie, dwa amerykańskie, sowiecki oraz neutralnych najemników. Każdy starter zawiera oddział piechoty, bohatera, mecha oraz zwijaną matę i płytki terenu wraz ze skrzyniami z amunicją. Nie zabrakło również instrukcji wraz ze scenariuszami.

Pierwszy kontakt z figurkami okazał się olbrzymią niespodzianką. Spodziewałem się raczej dość standardowych, jednolicie odlewanych figurek. Tymczasem mechy zachwycają mnóstwem elementów ruchomych oraz poziomem szczegółowości. Zresztą figurkom piechoty również nie można niczego zarzucić. Obcując z Dust Tactics nie można oprzeć się wrażeniu, iż gracze otrzymali grę natchnioną duszą artysty, jakim niewątpliwie jest Paolo Parente.

Drugie – równie miłe – zaskoczenie wiąże się z mechaniką oraz regułami zabawy. Przyglądając się okazyjnie rozmaitym grom bitewnym spodziewałem się strasznie długiego przygotowania każdej kolejnej partii oraz jeszcze dłuższych potyczek. Tymczasem Dust, określany mianem hybrydy planszówkowo-bitewnej cechuje się dosłownie kilkuminutowym przygotowaniem oraz szalenie dynamicznymi, a przy tym dość krótko trwającymi potyczkami. To olbrzymi atut gry.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Dołączona instrukcja całkiem dobrze wyjaśnia podstawy zabawy, chociaż warto posiłkować się videoporadnikami lub ewentualnie zasięgnąć porady zaawansowanych graczy. O ile główne założenia rozgrywki są jasne, a większość dostępnych akcji nie budzi wątpliwości, o tyle pierwsze starcia przebiegają dość niepewnie, zwłaszcza w kontekście rozstrzygnięć potyczek. W tym elemencie, pomimo licznych przykładów, instrukcja pozostawia poczucie niedosytu.

Za Rzeszę, Stalina oraz wolność!

A jak wygląda sam przebieg pojedynczej rozgrywki? Rozpoczyna się, oczywiście, od wybrania scenariusza. Może to być zwykły death match, a może być starcie o kontrolę nad obiektem lub obiektami. Następnie, po ustaleniu kolejności, rywale rozmieszczają wpływające na przebieg starcia elementy terenu (budynki, drzewa, zapory przeciwpancerne) oraz wystawiają swoje armie, które najlepiej aby były zbalansowane pod względem siły, reprezentowanej przez punkty jednostek.

Po rozstawieniu przychodzi pora na manewry i walkę. Podstawowa zasada jest trywialna: każdy oddział, bohater czy pojazd ma do dyspozycji dwie akcje, które może wykorzystać na kilka sposób: przemieszczenie figurki, atak, aktywację zdolności specjalnej lub zwykłe spasowanie. Niby niewiele, ale praktyka szybko pokazuje, iż dostępny repertuar zagrań jest w pełni wystarczający. Co więcej, rozgrywka zachowuje pełną płynność, a przy tym zadbano o elementarny realizm: budowle przesłaniają pole widzenia żołnierzy, zapory blokują ruch jednostek zmechanizowanych, a bieg pochłania komplet punktów akcji. Nie wolno przy tym zapominać o specjalnych zdolnościach zapewnianych przez niektóre oddziały. Czasami właściwe wykorzystanie jednostki z umiejętnością błyskawicznego przemieszczania się potrafi całkowicie zaskoczyć wrogie oddziały. Akcje wykonywane są naprzemiennie: najpierw pierwszy gracz wybiera jedną jednostkę, potem drugi itd.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Czym byłaby gra bitewna bez potyczek? Oczywiście niczym, tak więc starć w Dust Tactics jest co niemiara. To kolejny interesujący, chociaż niekiedy równie zabawnie irytujący element. Każdej jednostce przypisana jest stosowna karta definiująca siłę jej ognia: zasięg, ilość rzutów kośćmi celem określenia sukcesów oraz ilość zadawanych w przypadku sukcesu ran. Po wejściu w pole skutecznego rażenia gracz sprawdza statystyki swojego oddziału, jak również statystyki rywala. Te dane informują, iloma kośćmi należy rzucić. Żeby było ciekawiej, ten element podlega rozmaitym modyfikacjom: strzał mierzony pozwala na przerzut kości, dodatkowe uzbrojenie mecha pozwala na koncentrację ognia na jednym celu lub rozdzielenie ataku na kilku wrogów, zaś w przypadku oddziału piechoty ilość wykorzystanych kości uzależniona jest od liczebności zespołu. Bywa, iż podczas jednego ataku jest ich wykorzystywanych ponad 20!!!

Zazwyczaj znaczek frakcyjny (np. amerykańska gwiazda) to sukces, oznaczający skuteczny atak. Wydawałoby się, iż atak 20 kośćmi musi powieść się. Nic bardziej mylnego! Po pierwsze, kości, jak to kości, bywają kapryśne, a w skrajnych przypadkach wręcz nad podziw kapryśne i sukces może wypaść zaledwie na kilku. Po drugie, broniące się oddziały, jeśli tylko są odrobinę roztropnie dowodzone, zazwyczaj dysponują albo osłoną, albo mają możliwość wykonania uniku lub specyficznej akcji specjalnej. To oznacza kolejne rzuty kośćmi, tym razem obronne, a sukcesy (czasem również inne rezultaty) oznaczają skuteczne uniknięcie obrażeń. Rezultat starcia bywa niekiedy zaskakujący: wydawałoby się pewny atak staje się nic nie znaczącym wypadem, zaś rywal staje przed szansą na rewanż.

To w zasadzie wszystko jeśli chodzi o mechanikę zabawy. Standardowa rozgrywka trwa osiem tur, w trakcie których należy wyeliminować przeciwnika albo spełnić wymagania scenariusza. Na pierwszy rzut oka tak niewielka liczba rund skutkuje tym, iż rozgrywka kończy się przedwcześnie. Szczęśliwie jest to mylne wrażenie, bowiem ograniczony obszar gry sprawia, iż rywale niemal natychmiast skaczą sobie do gardeł.

Pora podsumowań

Największe kontrowersje budzi, oczywiście, masowe wykorzystanie kości. Najbardziej genialny plan może zostać obrócony w gruzy za sprawą nieudanych rzutów. Z jednej strony irytujące jest, kiedy o wyniku potyczki decyduje losowość, z drugiej strony zaś stanowi to o uroku gry. Sucha matematyka zapewne prowadziłaby do błyskawicznego unicestwiania jednostek oraz zakończenia zabawy, zanim ta rozkręciłaby się na dobre. Tymczasem nieudane akcje nie tylko przedłużają czas trwania potyczek, ale i serwują mnóstwo skądinąd pozytywnych emocji. Ponadto, wykorzystanie jednostek do wykonania ataków, w których się specjalizują podnosi prawdopodobieństwo uzyskania sukcesów.

Trzeba również pamiętać, iż Dust Tactics jest tytułem opartym na budowie indywidualnych armii. Cóż, do zabawy trzeba dwojga, co jest zupełnie naturalne. Jednak obaj rywale muszą być wyposażeni co najmniej w zestawy startowe, a to już jest koszt dalece wyższy do przeciętnej gry planszowej. I mimo, iż zabawa z ich użyciem będzie interesująca, to jednak pełnię przyjemności zapewni dopiero rozbudowa armii chociażby o dodatkowe jednostki piechoty, a to już jest kolejny koszt. Ale to nie koniec schodów, bowiem do zrównoważonej zabawy potrzebne są dwie armie na podobnym poziomie. Inwestycja w rozbudowę armii ma więc tylko wówczas sens, kiedy gracze będą pewni, iż mają z kim pograć.

Szczęśliwie, aby spędzić czas z grą wystarczą dwa zestawy startowe. Można z powodzeniem wykorzystać figurki z poprzednich edycji sygnowanych przez FFG. Ze strony obecnego polskiego dystrybutora wystarczy pobrać aktualne karty, jednostki bowiem nie są banowane. Wsteczna kompatybilność Dust Tactics jest kolejnym atutem gry. Warto więc rozejrzeć się, a być może koszt rozbudowy arsenału nie okaże się aż tak wysoki.

A jak już pogodzimy się z wiecznie sfochowanymi kośćmi i rozłożymy matę do gry, wówczas Dust prezentuje cały swój arsenał walorów: bardzo proste i przystępne reguły gry, zapewniające przy tym mnóstwo możliwości taktycznych. Każdy ruch musi być przemyślany, nic nie powinno zostać pozostawione samemu sobie; nie ma też co liczyć na pomyłkę lub niedopatrzenie oponenta. W połączeniu z niewielką liczbą dostępnych rund generuje to olbrzymią ilość bardzo pozytywnych emocji, zaś po każdej rozgrywce rzeczą powszechną są ożywione dyskusje odnośnie przebiegu starcia, pomstowanie na porażkę oraz zapowiedzi rychłego rewanżu. Na uznanie zasługuje również mechanika zabawy, świetnie symulująca potencjalne możliwe czynności oraz rzeczywiste zachowania.

Nie bez znaczenia jest również jakość wykonania oraz interesująca otoczka fabularna. Figurki prezentują się rewelacyjnie, mechy składają się ze sporej ilości elementów ruchomych, a i oddziałom piechoty niczego nie można zarzucić. Dust Tactics wabi klimatem zabawy podobnym w swej ciężkości zbliżonej do dawnego Warzone, w czym widać rękę Paolo Parente. W  ten tytuł warto zagrać przy pierwszej nadarzającej się okazji, nawet całkowity laik błyskawicznie ogarnie reguły zabawy, a przy odrobinie zmysłu taktycznego wcale nie będzie stał na straconej pozycji w starciu z bardziej doświadczonym rywalem. To już koniec pochwał, pora wrócić do żołnierzy.

Plusy:

  • Przepiękne i szczegółowe modele figurek
  • Bardzo proste oraz w pełni logiczne zasady
  • Eleganckie połączenie gry planszowej i bitewnej
  • Mnóstwo opcji taktycznych
  • Emocjonujące i szalenie dynamiczne rozgrywki
  • Szybkie przygotowanie i bardzo przystępny czas jednej partii
  • Klimat!

Minusy:

  • Uzależnienie rezultatu starcia od kości może przeszkadzać
  • Konieczność posiadania dwóch zrównoważonych zestawów
  • Instrukcja mogłaby lepiej tłumaczyć niektóre zasady

 

Dziękujemy sklepowi Warfactory za przekazanie gry do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


9.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie grają: 2

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Dust Tactics
Seria wydawnicza: Dust Tactics
Typ gry: wojenna
Projektant: Paolo Parente, Olivier Zamfirescu
Ilustracje: Olivier Zamfirescu
Wydawca oryginału: Dust Studios
Data wydania oryginału: 5 sierpnia 2010
Wydawca polski: War Factory
Data wydania polskiego: 2016
Liczba graczy: od 2 do 4 osób
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: ok. 60 minut



Czytaj również

Dust Tactics: Armia najemna
Piękne panie i ich giwery
Mistrzostwa Europy w Dust Tactics
Fotorelacja z turnieju
Dust Tactics: Armia gwardyjna
Stalowe pancerze i niezachwiane szeregi
Dust Tactics: armia Spetnazu
Armia dwóch prędkości
Dust Tactics
Raport bitewny
Dust Tactics
Przegląd nowości

Komentarze


   
Ocena:
0

Masowe wykorzystanie kości w bitewniaku nie jest kontrowersyjne...

29-08-2016 15:26
FATE3.0
   
Ocena:
+1

Uzależnienie rezultatu starcia od kości może przeszkadzać

Chyba szachistom :)

29-08-2016 23:22
balint
   
Ocena:
0

Dlatego zostało napisane "może", nie że "będzie". Oczywiście to kwestia indywidualnego podejścia.

30-08-2016 19:53

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.