Bitwa o przekaźnik

Raport z bitwy Dust Tactics

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Bitwa o przekaźnik
Dnia 26 września 2016 na przedpolach Zverogradu niemiecka dywizja szybka otrzymała rozkaz zajęcia strategicznie ważnego przekaźnika radiowego. Problem w tym, że podobne polecenie otrzymała radziecka grupa pancerna.

Zanim jednak przejdziemy do relacji opisującej krótkie lecz krwawe starcie, przyjrzyjmy się siłom walczących stron. Obaj gracze uzgodnili, że limit armii wynosić będzie 125 punktów, a więc wystawione zostały armie turniejowe. Co ważne, ideą było wykorzystanie klasycznych już jednostek, może nieco słabszych od najnowszych propozycji Dust Studio, ale za to bardzo klimatycznych. Na polu bitwy zagościła więc klasyczna, drugoklasowa piechota wsparta przez rozmaite pojazdy.

Skład niemiecki:

Istotą armii miała być umiejętność Move & Fire pozwalająca, przy szczęśliwych rzutach kośćmi, na wykonanie szybkiego wypadu oraz wyprowadzenie celnego ognia.

Na tle finezyjnej armii niemieckiej, radzieccy adwersarze prezentowali sobą prostotę i urok łopaty:

Na dwuczęściowej macie ułożono centralnie duży budynek, zaś kryterium zwycięstwa było opanowanie bazy przekaźnikowej. W praktyce oznaczało to wyparcie wrogich jednostek z pomieszczeń.

Starcie rozpoczęło się o gwałtownego ostrzału artyleryjskiego przeprowadzonego przez "Czerwony Deszcz". Straty niemieckie okazały się jednak znikome, co w znacznej mierze osiągnięte zostało dzięki postawieniu zasłony dymnej, odgradzającej obie strony. Zdecydowanie bardziej przykre konsekwencje miała utrata Sturmluthera, pojazd nie tylko wykonał kompletnie nieudany atak na dwóch obseratorów, ale jeszcze został unicestwiony celnym ogniem Mao. W tym czasie piechota obu armii rozpoczęła obsadzanie budynku.

Druga tura w zasadzie rozstrzygnęła losy potyczki. Zadecydowały o tym gorąca krew głównodowodzącego Wermachtem, co w połączeniu ze słabymi rzutami kośćmi oraz lisim sprytem radzieckiego generała ustawiło losy całego starcia.

Niemiecki oddział szturmowy, dowodzony przez legendarnego Manfreda przedarł się daleko za linie wroga. Celem rajdu było wyeliminowanie dwóch jednostek artyleryjskich oraz osłabienie radzieckiej piechoty. Pomóc w tym miały: szybkość natarcia Manfreda oraz umiejętność Fighting Spirit, znacząco podnosząca szanse na uzyskanie trafień. Niestety ambitne plany spaliły na panewce: zniszczony został zaledwie jeden traktorek oraz pomniejszy oddział piechoty. Obrazu rozpaczy dopełniło gapiostwo - zza krzaków wyszły dwa oddziały rosyjskie zamieniając odważnych Niemców w ulotne wspomnienie.

Utrata ważnego oddziału zdezorganizowała siły niemieckie, co skrzętnie wykorzystali Rosjanie, zajmując kluczowe dla dalszego ataku pozycje. Dała też o sobie znać przewaga w ilości oddziałów, skutecznie obchodzących strategiczny budynek. Czarę goryczy przelały również nieskuteczne rzuty oddziału dowodzenia. Pomimo posiadania pojazdu dowodzenia, nie udało się poderwać żołnierzy do ataku.

Trzecia tura okazała się w zasadzie egzekucją. Nadal nieskuteczni w rzutach Niemcy - chybione ataki niszczyciela czołgów, czyli Wotana! - sami przypieczętowali swój los. Za cenę utraty trzech oddziałów piechoty, Czerwonej Yany oraz unieruchomionego dzięki trafieniom krytycznym Iosefa, Rosjanie przedarli się ku pozycjom niemieckim, eliminując kolejne oddziały. Czwarta runda była już tylko formalnością.

Ale nawet wówczas Wotan nie potrafił usmażyć wrogich czołgów. Honor wojsk niemiecki uratowała dzielna Emma. Medyk polowy nie tylko przetrwał zmasowany ostrzał wroga, to jeszcze w pojedynkę dotkliwie uszkodziła stalową bestię,  czyli Mao, skutecznie wykonując rzuty na trafienia krytyczne i niszcząc główne uzbrojenie czołgu. Niestety był to łabędzi śpiew stanowiąc ledwie delikatną osłodę bardzo dotkliwej oraz spektakularnej porażki.

Chwała zwycięzcom, wstyd dla pokonanych!