Bitwa o ogrody osiedla Przyjaźń

Relacja ze starcia Osi oraz Aliantów

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Bitwa o ogrody osiedla Przyjaźń
28 marca na zrujnowanych przedpolach Zverogradu, zwanych Adampolem, dywizja szybka Wermachtu natknęła się na amerykański zagon ciężkich mechów, przez germańskich pancerniaków zwanych "krowimi plackami". Niemieccy dowódcy zdecydowali się na błyskawiczne uderzenie, zanim przewaga ogniowa amerykanów da o sobie znać.

 

 

Przedmiotem zabawy było zajęcie osiedla mieszkalnego, dlatego też na planszy znalazły się aż cztery budynki oraz liczne drzewa będące pozostałością dzielnicowego parku. Warunkiem sukcesu było zajęcie i utrzymanie na zakończenie czwartej rundy budynków w liczbie dwukrotnie większej niż pozostające w rękach wroga. Zabawa przewidziana została na 125 punktów, zgodnie z wymogami kampanii Zverograd.

Zorganizowane wokół plutonu "Kampfgruppe" siły niemieckie składały się z:

Trzon sił amerykańskich zbudowany został wokół dwóch kroczących bunkrów:

Pierwsza tura potwierdziła agresywne nastawienie niemieckiego dowodzenia. Jednostki piechoty błyskawicznie zajęły dwa budynki oraz przygotowały się do desantu na trzeci. W tym czasie ciężkie amerykańskie maszyny zajęte były usuwaniem przeszkód blokujących przemarsz potworów w kierunku centrum osiedla. Rangersi również zajęli dwa budynki, jednak ich ruchy znamionowała większa ostrożność, co niewątpliwie wynikało z konieczności podciągnięcia ciężkiego sprzętu ku linii frontu. Ponadto – na nieszczęście dla Niemców – krewki charakter Lisa Pustyni doprowadził do przedwczesnej utraty Prinzluthera oraz śmierci generała w pierwszej turze, dzięki czemu niebo zostało otwarte dla alianckiego lotnictwa.

Utrata dowodzenia zdezorganizowała niemieckie siły i to pomimo świetnej umiejętności plutonu, opierającej się na zdolności "move and fire". Niszczyciele czołgów (mechy typu Ludwig) nie były w stanie poważnie ukąsić Fireballa oraz Punishera, zaś artyleria nie wyrządzała większej krzywdy pochowanej alianckiej piechocie. Pojawienie się w centralnej części placu boju ciężkiej maszyny doprowadziło do całkowitego załamania niemieckiego środka, które błyskawicznie zaczęło tracić sprzęt pancerny. Jedynie na prawym skrzydle Lara wraz z zespołem ciężkiej piechoty urządziła rzeź lżej uzbrojonym alianckim piechocińcom, wdzierając się tym samym do trzeciego budynku. Ruch ten będzie miał kluczowe znaczenie dla całej potyczki.

Trzecia runda minęła pod znakiem dalszej rzezi sił niemieckich w centralnej części mapy, umacnianiem się szkopskiej piechoty na prawym skrzydle oraz krwawymi walkami o budynek położony w lewej części mapy. Tutaj amerykańskie siły przeszły do metodycznego niszczenia Niemców, jednakże nacierającym amerykanom nie udało się wkroczyć w obręb zabudowań.

Wraz z początkiem czwartej rundy jasne stało się, iż będzie to ostatnia runda. Niemcy, mimo iż poważnie przetrzebieni (amerykanie stracili zaledwie dwa pełne oddziały piechoty) wraz z rozpoczęcie finalnej tury spełniali kryteria zwycięstwa. W tej sytuacji amerykańskie dowództwo zdecydowało się na zdecydowany atak celem odbicia strategicznych punktów. Jednakże na dowodzonym przez siebie skrzydle Lara, dzięki sile ognia oraz pancerza, skutecznie wybiła z wrogich głów jakiekolwiek marzenia o przełamaniu jej obrony. Sytuacji nie była w stanie zmienić nawet pełna dominacja powietrzna pozostająca po stronie alianckiej.

Na przeciwległym skrzydle miejska zabudowa okazała się pułapką dla alianckich kolosów, które niestety nie były w stanie wkroczyć do środka budynków. Sztuka ta udała sie niemieckiej artylerii; otwarte drzwi okazały się nie tylko miejscem schronienia dla ostatnich żyjących pancerniaków. Co więcej, mimo heroicznego wysiłku amerykańska piechota nie zdołała wkroczyć do budynku i w chwili gdy ostatnie, paniczne już, próby reaktywacji jednostek przez sprzymierzone dowództwo spełzły na niczym, porażka sił amerykańskich stała się faktem. Dopełnieniem tej sytuacji stał się rajd dwóch osamotnionych niemieckich żołnierzy, którzy dzięki brawurze wdarli się do budynku będącego dotychczas twierdzą wroga. Bezlitosny werdykt brzmi 3:0 dla Niemców.

Starcie o osiedle przebiegło według przedziwnego scenariusza. Nonszalancja oraz elementarne błędy głównodowodzącego niemieckimi siłami niemalże doprowadziła do katastrofy już na samym początku potyczki. Sytuację pogorszył błędna interpretacja map bitewnych, co dodatkowo pogrążyło Wermacht. Od drugiej tury przewaga Amerykanów już tylko rosła, w trzeciej zamieniając się w starcie Dawida z Goliatem. A jednak – podobnie jak to miało miejsce w biblijnej przypowieści – Dawid podniósł kamień i celnym rzutem odwrócił losy bitwy. Za cenę praktycznie całego sprzętu pancernego (ostała się jedynie osamotniony Lothar i podziurawiony Ludwig) i ponosząc olbrzymie straty w piechocie, Niemcy zajęli i utrzymali aż trzy z czterech punktów strategicznych. Straty alianckie były znikome: dwie pełne drużyny piechoty, pojedynczy żołnierze oraz zadrapanie lakieru na mechach. Mimo to Amerykanie wrócili na tarczy.