» Recenzje » Złoty kompas

Złoty kompas

Złoty kompas
Wilq, pytany w jednym z nielicznych udzielonych wywiadów o widziany ostatnio film, tak skomentował drugą część Władcy Pierścieni: "Potwory zajebiste, efekty i nadupcali się ok, ale normalnie nie mogłem znieść tych małych pedałów! Tych co cały czas piszczą [Gandalfie ratuj! Gandalfie ratuj! Ojejku, ojejku!]". Ta refleksja opolskiego bohatera towarzyszyła mi po obejrzeniu Złotego kompasu. Tym co zostaje w głowie widza po zakończeniu projekcji nie są bowiem panoramy steampunkowych miast, ponętna figura Nicole Kidman, scena finałowej bitwy ani gadający miś polarny. Pierwszą rzeczą jaka kojarzy mi się z filmem są skierowane do tegoż misia krzyki przestraszonej dziewczynki "Iorku Byrnisonie! Ojej, Iorku Byrnisonie!".

Jakichkolwiek by się w Złotym kompasie doszukiwać znaczeń, jest to po prostu historia małej, dzielnej dziewczynki - Lyry Belacquy, która stawia czoła straszliwym wysłannikom Mordoru i demonicznej królowej śniegu... pardon! straszliwym wysłannikom Magistratu i demonicznej Marisie Coulter (Kidman). W zmaganiach ze Złem pomoże jej tytułowy kompas oraz grupa zdobytych po drodze przyjaciół (wymieniony już miś polarny oraz Sam Elliot w balonie i Cyganie, którzy w ramach łamania stereotypów podróżują okrętem zamiast taborem). Wędrując w poszukiwaniu swojego ojca, sławnego naukowca lorda Asriela (Craig), Lyra opuści rodzinny Jordan College i przez północne morza i porty dotrze do arktycznego Bolvangaru. Tam będzie musiała ruszyć na ratunek dzieciom porwanym przez nazghuli (zwanych dla niepoznaki grobalami). Widz zaś już na początku nabierze uzasadnionych podejrzeń, że pomimo całej potęgi Zła wszystko i tak dobrze się skończy.

"Jak ktoś nie czytał książki to nic nie skuma. Czemu np. ten Aragorn jest takim zakapiorem, a tamten znowu jest Dobromirem". Wilq trochę przesadza. Znajomość książkowego pierwowzoru nie jest wcale do oglądania Złotego kompasu potrzebna . Trylogia Phillipa Pullmana zyskała duże uznanie na Zachodzie; podkreślano zwłaszcza, że przygodowa fabuła posłużyła autorowi za pretekst do głębokich rozważań o roli rozumu, wiary i wolnej woli w życiu człowieka. Z drugiej strony, padły zarzuty o antyklerykalnej, czy wręcz antyreligijnej wymowie książek. Te kontrowersje nie mają jednak większego znaczenia dla widza, bowiem autorzy filmu skrzętnie usunęli całą "ideologiczną" podbudowę na drugi, a nawet na trzeci, plan.

Co z tego, że w świecie Pullmana nie doszło do reformacji a na czele Kościoła stanął Jan Kalwin (pomysł skądinąd znakomity i przewrotny, biorąc pod uwagę "tolerancyjność" tego protestanckiego teologa)? W filmie Kościół całkowicie zastąpiono enigmatycznym Magisterium (w książkach obie nazwy występowały zamiennie), a tytuł i tożsamość jego przywódcy pozostają zagadką. Tym bardziej dziwi, że dygnitarze pewnego teokratycznego państwa, któremu podlega pewien związek wyznaniowy, postanowili na wszelki wypadek film głośno potępić.

Z niesamowitego świata Pullmana najwięcej ocalili scenografowie. Stworzyli obraz cywilizacji przypominającej nasz XIX wiek, a jednocześnie intrygująco obcej. Fantastyczna architektura miast, przepych wnętrz Collegu Jordana i pałacu Marisy Coulter, niezwykła technologia i dziwaczne pojazdy pojawiają się na ekranie. Niestety - pojawiają się na krótko. Przez większość czasu oglądamy Lyrę podróżującą na grzbiecie gadającego niedźwiedzia lub na pokładzie cygańskiego statku.

Osobna wzmianka należy się dajmonom – ludzkim duszom manifestującym się w formie zwierząt, których gatunek odpowiada osobowości właściciela. Szczególnie spektakularne są dajmony dzieci, które nieustannie zmieniają kształty, odzwierciedlając w ten sposób nieukształtowaną jeszcze dziecięcą psychikę. Najczęściej na ekranie pojawia się oczywiście dajmon Lyry, Pantalajmon, który pełni rolę drugiego (obok niedźwiedzia Byrnisona) mówiącego zwierzęcia towarzyszącego głównej bohaterce.

Gatunek filmowy do którego należy Złoty kompas nie może obejść się bez pełnych rozmachu scen batalistycznych. Mamy więc znakomicie nakręconą bitwę kończącą film. Tu jednak kolejne ale. Gdybym rok temu usłyszał, że w wyskobudżetowym filmie fantasy finałowa bitwa zostanie stoczona w arktycznej scenerii pomiędzy oddziałem XVII wiecznych Rosjan (zwanych tu kozakami), bandą uzbrojonych Cyganów, eskadrą czarownic na miotłach, gadającym misiem polarnym w zbroi i Samem Elliotem w balonie – chyba bym nie uwierzył. Lub uznałbym że chodzi o kolejną parodię w stylu Epic movie.

Polscy widzowie otrzymali dodatkową atrakcję w postaci dubbingu. Mówiąc zwięźle – stracili Nicole Kidman, Daniela Craiga i Sama Elliota nie dostając w zamian niczego wartego uwagi.

Wymienione tutaj słabe i mocne strony Złotego kompasu zdają się ilościowo równoważyć. Niestety, w rzeczywistości wszystkie niewątpliwe zalety filmu stanowią jego niewielką część. Reszta to przewidywalne, polukrowane, miejscami infantylne kino familijne. Uchylając się od odpowiedzialności za wygłoszenie ostatniego słowa, jeszcze raz dopuszczę do głosu Wilqa:
"-Czyli nie polecasz tego filmu?
-Nie. I powiem więcej. Wszyscy co to czytają powinni mi po piwie postawić, za to że ja się poświęciłem, obejrzałem to i teraz mogłem ich ostrzec żeby już nie wydupcali kasy i czasu nadaremnie
"
.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 2 / 6



Czytaj również

Mroczne Materie - Philip Pullman
Nowy Władca Pierścieni?
Delikatny nóż
Przewrotność drugiego tomu w równoległych rzeczywistościach
- recenzja
Zorza polarna
Z Prochu powstałeś, w Proch się obrócisz
- recenzja
Księżyc w nowiu
Księżyc w kryzysie
- recenzja
Saga Zmierzch: Księżyc w nowiu
Zmierzch? Zaćmienie? Ściema.
- recenzja

Komentarze


Telchar
   
Ocena:
0
Zgadzam się w całej rozciągłości - gniot niewarty wydanej kasy. Ja byłem na wersji bez dubbingu i też wiele to nie pomogło.
10-01-2008 10:54
Shakaras
   
Ocena:
0
A ja sie nie zgadzam, mi sie film bardzo podobal :)

PS bylem dzis rano na nim w kinie
10-01-2008 13:29
Ysabell
   
Ocena:
0
Przyjemna recenzja. Dobrze si ją czyta i bywa zabawna. Co prawda (gdybym nie czytała filmu [EDIT: No niech Ci będzie Micronus, że książki ;)]) chciałabym wiedzieć na ile dobry jest ten film dla dzieci - w końcu do nich jest adresowany. Ale i tak mi się recenzja podobała.

Inna sprawa to to, że jednak nie do końca się zgadzam z opiniami recenzenta. Ostateczną ocenę bym pewnie "Kompasowi" podniosła o jakieś pół punktu (może nawet o cały), choćby ze względu na epizodyczną rolę Dereka Jacobiego... W ogóle, trzeba przyznać, że cała Magistratura była świetna. Dodatkowo doskonały Sam Elliot (w zasadzie fajny byłby film o nim samym...).

Z innych plusów filmu - ja sama bardzo podkreśliłabym doskonałą scenografię i krajobrazy. No i "dajmony" - trzeba im przyznać, że jak jeden zagrały ciekawiej niż główna bohaterka. Chociaż, oczywiście, amerykańskie dzieci grają i tak wielokrotnie lepiej niż polskie...

Z drugiej strony - nie wspomniałeś o tym, jak irytująco film się kończy (niemalże "c.d.n.").

Za to sam świat jest bardzo pomysłowy - wniosek mam więc podobny jak recenzent - lepiej przeczytać książkę.
10-01-2008 14:15
Micronus
   
Ocena:
0
Ysabell + 3 za:
"Co prawda (gdybym nie czytała filmu):DDDDDD
10-01-2008 14:51
Fungus
   
Ocena:
0
Ten film mial jeden plus - polskie tlumoczenie. Doskonala komedia sama w sobie - ale to trzeba ogladac film w wersji z napisami, zeby moc porownywac z oryginalnymi kwestiami ;-)

Film sam w sobie dosyc mizerny, choc zaimponowano mi tym jak bardzo udalo sie przedstawic swiat dwubarwnie (Magisterium - zle, reszta - dobra) podczas gdy w ksiazce bylo przeciez zypelnie inaczej. No i to nieszczesne zakonczenie... ktoremu trudno sie dziwic bo jak to ksiazkowe mogloby pasowac do tego idealnego obrazu swiata gdzie Zli sa znani z gory?
10-01-2008 15:01
Gerard Heime
   
Ocena:
0
E tam. Marudzicie. W filmie były wielkie, walczące białe niedźwiedzie w zbrojach. Czego można chcieć więcej od kina rozrywkowego? :)
11-01-2008 17:30
Qball
   
Ocena:
0
Wielkich walczących w zbrojach kapibar Gerard.

Byłem, obejrzałem, niemal zasnąłem.

Jedyny plus to wspomniany przez Ys Sam Elliot. Lubię tego aktora po prostu.
Kidman nie trawię a Craig jest przereklamowany.

I ta nieszczęsna bitwa na samym końcu. Ładnie zrobiona ale te latające czarownice wyglądają jak jakieś latawice którym do rąk na siłę wciśnięto łuki zamiast pejczów.

Misiek Jurek czy jak mu tam za to mi się podobał jeśli chodzi o kontekst rozrywkowy filmu. Za to cyganie oraz ruskie byli... bleh, sratata, łubudu, grrr. Nie wiem jak to powiedzieć ale mi się nie podobali.

Ale kasy nie żałuje bo dawno nie miałem okazji z matką i siostrą gdzieś się wybrać, nawet jeśli było to kino a po seansie pizzeria ;)
12-01-2008 01:00
~Felicita

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie się film podobał z kilku względów. Same efekty (gadające misie polarne i dajmony) były zrobione w bardzo profesjonalny sposób. Sam Elliot był wyśmienity (jeśli można to tak określić;). Sama głowna bohaterka też nienajgorsza. Mnie najbardziej denerwował polski dubbing. Nienawidzę dubbingu i tym razem miałam rację. Ale ogólnie film jest przyjemny i warto zobaczyć.
13-01-2008 20:41
~eltnar

Użytkownik niezarejestrowany
    mam inne zdanie
Ocena:
0
Widziałem ten film w wersji oryginalnej i dakota beznadziejnie grała i tym razem gdyby nie dubbing to film by był totalnie do dupy, wg mnie (a znam się) dubbing uratował film ,
pozdrawiam
07-08-2008 19:38
~Pirxeus

Użytkownik niezarejestrowany
    STAWIAM PIVO...
Ocena:
0
Tylko podaj adres.
Obejrzałem tego knota - nie w kinie - nie na DVD - nie w TV i specjalnie się o niego nie prosiłem trafił na HDD w jakiś dziwny sposób :) - to i oglądnąłem w jakiś dzień, w którym bardzo się nudziłem.
A dlaczego nikt nie napisał, że ta bajeczka nie ma końca ? Ha ! Oglądam sobie, a tu nagle filmik się kończy - towarzystwo odlatuje w dziwnym balonie i pojawiają się napisy (!) "Szit" What heapen ? Kiedy druga część ? Chyba jej nie nakręcąbo to gniot przedniej wody.
Lece po pivo...
10-11-2008 22:34
~W.

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Film nie zostanie dokończony, bo ciąg dalszy nie podobał się chrześcijanom. Na końcu bohaterowie zabijają Boga. Pierwsza część jest najbardziej niewinna ideologicznie, ale mimo to uważam, że film jest świetny. Może ciut infantylny ale dobrze się ogląda, a ciąg dalszy byłby już lepszy. Polecam książkę, bo autor komentarza pewnie jej nie czytał.
05-12-2010 15:58

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.