Złodziej czasu - Terry Pratchett
Czyli książka o mówiącym tytule
Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński
Redakcja: Michał 'oddtail' SporzyńskiOstatnio Prószyński i S-ka zwiększyli tempo wypuszczania na rynek kolejnych "Pratchettów". Jest to oczywiście sytuacja pozytywna, ale także o tyle niepokojąca, że wydawnictwo zbliża się niebezpiecznie szybko do granicy, jaką w tej chwili stanowi ostatnia książka z cyklu Świata Dysku – Making Money. Biorąc pod uwagę fakt, że nowe powieści z najpoczytniejszego cyklu pisarza ukazują się na zachodzie średnio co rok, to już niedługo ponownie będziemy musieli mierzyć się z nieznośnie długimi okresami oczekiwania na kolejne tomy. A to bardzo niedobrze, bo jest czego wyglądać. Doskonałym dowodem na to jest 26. tom dyskowej sagi, zatytułowany Złodziej czasu.
Złodziej... to jeden ze stand-alone’ów Świata Dysku. Oznacza to, że głównymi bohaterami powieści są (przede wszystkim) postacie, których do tej pory nie uświadczyliśmy w żadnej z dotychczasowych części cyklu. Jednym z nich jest Lobsang Ludd - wyjątkowy młodzieniec, który dzieciństwo spędził w ankh-morporskiej Gildii Złodziei, a następnie został odkryty przez mnichów historii. Odkryty, bowiem Lobsang posiada szczególny talent – potrafi zupełnie nieświadomie zaginać wokół siebie czas, a robi to z taką maestrią, jak nikt inny do tej pory... No, może poza pewnym podstarzałym sprzątaczem. Już niedługo okaże się, że zdolności chłopaka, a także nieustępliwość i upór innej wyjątkowej osoby, znanej z wcześniejszych powieści, będą wszystkim, co dzielić będzie Świat Dysku od ostatecznego - a jakże - końca. I to końca definitywnego, po którym nie będzie już kompletnie nic... Choć będzie wszystko. Cóż, raczej trudno wytłumaczyć to w kilku słowach.
Zawsze byłem zdania, że późniejsze książki Pratchetta są lepsze od tych, które otwierają cykl o Świecie Dysku. Kiedy po raz pierwszy czytałem Złodzieja czasu, a było to kilka dobrych lat temu, uznałem że musi to być wyjątek od tej reguły. Teraz już wiem, że bardzo się myliłem, a moja niechęć najprawdopodobniej była spowodowana niedostateczną znajomością języka angielskiego. Obawiam się zresztą, że i teraz mógłbym mieć pewne problemy ze zrozumieniem powieści w oryginale, jako że i w polskim wydaniu trafiają się fragmenty sprawiające, że mózg zawiązuje się na supeł.
Sam tytuł książki charakteryzuje ją najlepiej. 26. tom dyskowego cyklu wciąga bez reszty i nie pozwala oderwać się ani na chwilę. Kiedy czytelnik wreszcie kończy powieść i ją zamyka, pierwszym zdaniem, jakie wypowiada jest coś w stylu "O rety, to już trzecia w nocy?". W wartkiej akcji, ciętym oraz, jak zwykle, doskonałym i jedynym w swoim rodzaju humorze autor przemyca także kilka ważkich pytań, jak choćby to najważniejsze - o sens życia w zawrotnym tempie, związanym z napierającym zewsząd konsumpcjonizmem. Pratchett nie czyni jednak z owych pytań głównego celu powieści i nie stawia ich w sposób nachalny. Robi to raczej mimochodem i przy okazji, jak każdy dobry nauczyciel.
Mówiąc o wydanych u nas książkach ze Świata Dysku, nie wypada nie oddać hołdu tłumaczowi. Piotr Cholewa po raz kolejny spisał się wyśmienicie, zwłaszcza, że – jak już wspomniałem – niektóre stworzone przez autora konstrukcje myślowe potrafią przyprawić o zawrót głowy.
Złodziej czasu to kolejna świetna powieść Pratchetta, wpisująca się w ogólny trend łączenia przez autora przyjemnego z pożytecznym. Warto też zaznaczyć, że w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia raczej z lżejszą tematyką, w odróżnieniu od nadchodzących książek, takich jak choćby najbliższe: Night Watch i Monstrous Regiment. Mistrz opanował już jednak do perfekcji umiejętność odpowiedzi na trudne pytania w taki sposób, że czytelnik pragnie, by owa odpowiedź trwała jak najdłużej. Złodziej czasu jest tego najlepszym przykładem.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Złodziej... to jeden ze stand-alone’ów Świata Dysku. Oznacza to, że głównymi bohaterami powieści są (przede wszystkim) postacie, których do tej pory nie uświadczyliśmy w żadnej z dotychczasowych części cyklu. Jednym z nich jest Lobsang Ludd - wyjątkowy młodzieniec, który dzieciństwo spędził w ankh-morporskiej Gildii Złodziei, a następnie został odkryty przez mnichów historii. Odkryty, bowiem Lobsang posiada szczególny talent – potrafi zupełnie nieświadomie zaginać wokół siebie czas, a robi to z taką maestrią, jak nikt inny do tej pory... No, może poza pewnym podstarzałym sprzątaczem. Już niedługo okaże się, że zdolności chłopaka, a także nieustępliwość i upór innej wyjątkowej osoby, znanej z wcześniejszych powieści, będą wszystkim, co dzielić będzie Świat Dysku od ostatecznego - a jakże - końca. I to końca definitywnego, po którym nie będzie już kompletnie nic... Choć będzie wszystko. Cóż, raczej trudno wytłumaczyć to w kilku słowach.
Zawsze byłem zdania, że późniejsze książki Pratchetta są lepsze od tych, które otwierają cykl o Świecie Dysku. Kiedy po raz pierwszy czytałem Złodzieja czasu, a było to kilka dobrych lat temu, uznałem że musi to być wyjątek od tej reguły. Teraz już wiem, że bardzo się myliłem, a moja niechęć najprawdopodobniej była spowodowana niedostateczną znajomością języka angielskiego. Obawiam się zresztą, że i teraz mógłbym mieć pewne problemy ze zrozumieniem powieści w oryginale, jako że i w polskim wydaniu trafiają się fragmenty sprawiające, że mózg zawiązuje się na supeł.
Sam tytuł książki charakteryzuje ją najlepiej. 26. tom dyskowego cyklu wciąga bez reszty i nie pozwala oderwać się ani na chwilę. Kiedy czytelnik wreszcie kończy powieść i ją zamyka, pierwszym zdaniem, jakie wypowiada jest coś w stylu "O rety, to już trzecia w nocy?". W wartkiej akcji, ciętym oraz, jak zwykle, doskonałym i jedynym w swoim rodzaju humorze autor przemyca także kilka ważkich pytań, jak choćby to najważniejsze - o sens życia w zawrotnym tempie, związanym z napierającym zewsząd konsumpcjonizmem. Pratchett nie czyni jednak z owych pytań głównego celu powieści i nie stawia ich w sposób nachalny. Robi to raczej mimochodem i przy okazji, jak każdy dobry nauczyciel.
Mówiąc o wydanych u nas książkach ze Świata Dysku, nie wypada nie oddać hołdu tłumaczowi. Piotr Cholewa po raz kolejny spisał się wyśmienicie, zwłaszcza, że – jak już wspomniałem – niektóre stworzone przez autora konstrukcje myślowe potrafią przyprawić o zawrót głowy.
Złodziej czasu to kolejna świetna powieść Pratchetta, wpisująca się w ogólny trend łączenia przez autora przyjemnego z pożytecznym. Warto też zaznaczyć, że w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia raczej z lżejszą tematyką, w odróżnieniu od nadchodzących książek, takich jak choćby najbliższe: Night Watch i Monstrous Regiment. Mistrz opanował już jednak do perfekcji umiejętność odpowiedzi na trudne pytania w taki sposób, że czytelnik pragnie, by owa odpowiedź trwała jak najdłużej. Złodziej czasu jest tego najlepszym przykładem.
Mają na liście życzeń: 3
Mają w kolekcji: 22
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 22
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Złodziej czasu (Thief of Time)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 12 września 2007
Oprawa: 142 × 202 mm
ISBN-13: 978-83-7469-576-3
Cena: 29,90 zł
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 12 września 2007
Oprawa: 142 × 202 mm
ISBN-13: 978-83-7469-576-3
Cena: 29,90 zł