Wkrótce po wydaniu Zewu Cthulhu w Polsce, kilku zapaleńców postanowiło stworzyć setting o wdzięcznej nazwie: Cthulhu made in Poland. Do zainteresowanych graczy docierały liczne informacje o przebiegu prac. Oprócz tego, na oficjalnej stronie internetowej można było znaleźć mnóstwo materiałów na ten temat. Fragmenty opisów największych miast czy też ciekawe pomysły autorów coraz bardziej rozpalały nadzieje polskich fanów Zewu Cthulhu. Ogłoszono nawet konkurs, który spotkał się ze sporym odzewem. Dla dodania emocji, na witrynie znajdował się licznik procentowy nad przebiegiem prac. Całość zapowiadała się naprawdę nieźle, jednak wszystko nagle ucichło. Zmniejszyła się ilość podawanych informacji, zaprzestano aktualizacji strony, twórcy przestali się wypowiadać na forach internetowych. Jak się okazało, projekt został zawieszony na czas nieokreślony. Cthulhu made in Poland zmarło śmiercią naturalną. Nawet pamiątka w postaci strony internetowej została zlikwidowana. Pozostały jedynie wspomnienia.
W 1998 roku pojawiło się specjalne wydanie Labiryntu poświęcone wyłącznie Zewowi Cthulhu. Fani systemu otrzymali 136 stron pomocy i scenariuszy, głównie autorstwa Miłosza, JeRZego i Tomka Andruszkiewicza, znanych z pisma Magia i Miecz. Ciekawe teksty i niebanalne podejście do sprawy zaspokoiły głód rzeszy fanów. Niestety, na skutek niewielkiej ilości rozprowadzanych egzemplarzy, dziś jest to dodatek praktycznie nieosiągalny. Pojedyncze sztuki można jeszcze czasem odnaleźć na którejś z sieciowych aukcji lub w niektórych księgarniach internetowych, co niestety zazwyczaj wiąże się z dość znacznymi kosztami. Moim zdaniem jednak warto poświęcić czas i pieniądze, by uzyskać dostęp do tego nieocenionego zbioru przydatnych materiałów.
W półświatku znany był także fanzin pod wodzą najpierw Adama 'Wolviego' Wieczorka, a następnie Marcina 'Sejiego' Segita, o wymownym tytule Arkham Courier. Ukazały się zaledwie trzy numery tego pisma, jednakże cieszyły się one sporą popularnością na konwentach, na których były rozprowadzane. Zapotrzebowanie było jednak duże i praktycznie cały nakład "rozszedł się". Do dzisiaj można spotkać wiele osób, które z chęcią przeczytałyby "mackowate" artykuły. W planach był również czwarty i w zamierzeniu ostatni papierowy numer, jednak ostatecznie pomysł ten nie wypalił. Mieliśmy do czynienia z kolejną śmiercią naturalną projektu.
Ożywienie spowodowało wydanie przez Maga kampanii Tomka Andruszkiewicza, zatytułowanej Twierdza Wron. Ponad 80 stron świetnego materiału w postaci scenariuszy oraz nowatorskich i ciekawych opisów niespotykanych dotąd w Zewie Cthulhu, takich jak zastosowanie alchemii czy tworzenie golemów, okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Najlepszy komentarz stanowią, cytowane na tylnej stronie okładki, słowa Miłosza, znanego w fandomie z działu Skrót do R'lyeh publikowanego w Magii i Mieczu: "Co (...) otrzymaliśmy? Znakomitą, doskonałą kampanię. Jedną z najlepszych jakie w ogóle do Cthulhu napisano".
Kolejną perełką okazało się być De Profundis autorstwa Michała Oracza, wydane w ramach Nowej Fali przez wydawnictwo Portal. Recenzentów zachwyciła innowacyjność gry - w której cała zabawa polega na pisaniu listów - i trudno im się dziwić. Nie trzeba również rozwodzić się nad jej popularnością. Wystarczy tylko wspomnieć, że została ona przetłumaczona na kilka języków i wydana w tak odległym kraju jak Hiszpania. Sam podręcznik, liczący sobie zaledwie 30 stron, został napisany w rewelacyjny sposób, przypominający konstrukcją Cierpienia młodego Wertera. Narratorem jest sam autor, który w listach przedstawia zasady gry. Gdzie w tym związek z Zewem Cthulhu? Wszędzie. W zeszyciku znajdziemy liczne nawiązania do systemu i do opowiadań Lovecrafta, tworzące naprawdę niesamowitą atmosferę. Niestety, szał szybko minął i "gra w listy" się nie przyjęła. Czasem można trafić na różnych forach internetowych na próby zawiązania tzw. "pajęczyny" i zabawy w De Profundis, jednak są to odosobnione przypadki.
Można dojść do wniosku, iż nad Zewem Cthulhu ciąży klątwa. Raz na jakiś czas, Cthulhu budzi się do życia w świadomości graczy, jednak tylko po to, by za chwilę zapaść w długi letarg. Dlaczego tak się dzieje? Istnieją strony internetowe z mnóstwem artykułów i fora dyskusyjne, z których można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Ba! Scenariusz autorstwa Marcina 'Sejiego' Segita, przeznaczony właśnie do Zewu Cthulhu, wygrał nagrodę Quentina w 2002 roku! W czym więc tkwi problem? Czy przyczyną jest zbyt duży rozrzut graczy, brak wsparcia ze strony wydawcy albo też zbyt mała popularność tego systemu?
Aktualne działania fanów są widocznie zbyt małe, by Cthulhu w Polsce mógł na nowo zawładnąć ludzkimi sercami. Mam jednak szczerą nadzieję, że już niedługo system ten wróci do łask fanów i spowoduje kolejne ożywienie w półświatku, choćby za sprawą kontrowersyjnego Call of Cthulhu d20. Niestety, na chwilę obecną żadne polskie wydawnictwo nie planuje sprowadzenia tego podręcznika. Może jednak za sprawą ruchu na Zachodzie, a zwłaszcza zbliżającym się terminem wydania edycji 6.0 klasycznego Call of Cthulhu, coś się wydarzy także na naszym skromnym rynku, co pozwoli Wielkiemu Przedwiecznemu przebudzić się i objąć Ziemię w swe bluźniercze władanie. Czego życzę sobie i Wam z całego serca.
"May Cthulhu come to collect you
May He bring you madness and pain
Rising from the sea
To drive humanity insane..."
Shoggoth Prayer (z Shoggoth on the Roof Teater Tentakel)