» Recenzje » Zawieście czerwone latarnie

Zawieście czerwone latarnie


wersja do druku

Another Brick in the Wall

Redakcja: Marigold

Zawieście czerwone latarnie

Zawieście czerwone latarnie to wysmakowana wizualnie i na pierwszy rzut oka dość prosta historia. A jednak w Chinach to film zakazany. Wyrok brzmiał: zesłanie na półkę. Trudno się dziwić, bowiem zachwycający obraz Zhanga Yimou to nie jedynie dramat, rozgrywający się z udziałem kilku kobiet i jednego mężczyzny. Pod powierzchnią znajdują się elementy, składające się na uniwersalną opowieść o zniewoleniu jednostki.

Młoda dziewczyna imieniem Songlian zostaje czwartą żoną bogatego mężczyzny. Posiadała perspektywy, studiowała, miała szansę poznać świat, który nie jest ograniczony do jednej wioski. Podobno pieniądze nie są priorytetem w życiu, ale mogą je całkowicie odmienić. Wraz ze śmiercią ojca, fundusze skończyły się, zmuszając dziewczynę do rezygnacji z niezależności. Macocha zaczęła namawiać ją na ślub, a Songlian uległa perswazji, dodając, że skoro ma zostać żoną, to wyjdzie za człowieka mającego dużo pieniędzy. Wie, że bogaty mężczyzna ma więcej niż jedną żonę, ale dla niej nie ma to znaczenia, bowiem nie o uczuciu tu mowa. Gdy przybywa do nowego miejsca zamieszkania, jest witana ze wszystkimi honorami, dom wydaje się być siedliskiem spokoju, gdzie kultywuje się tradycje przodków. To jednak tylko pozory, czy może bowiem istnieć zgoda między czterema kobietami, dzielącymi się jednym mężczyzną? I pytanie ważniejsze: czy można być szczęśliwym w świecie, w którym ustalone zasady nie zezwalają na jakiekolwiek indywidualne pragnienia?

W pierwszej warstwie interpretacyjnej można się pokusić o stwierdzenie, że Yimou snuje konkretną opowieść o uzależnieniu konkretnych kobiet od konkretnego mężczyzny, jednak warto podążyć znacznie dalej w poszukiwaniu znaczenia. W tym przypadku kobieta nie funkcjonuje znaczeniowo samodzielnie, a jako analogia społeczeństwa. Jest to dość charakterystyczny element dla tego twórcy – fascynuje go siła kobiety i często podporządkowuje jej losy uniwersalnej wymowie. To, co wysuwa się na plan pierwszy to opowieść o zniewoleniu jednostki, wpisaniu jej w system, którego nie można pokonać, do którego za to należy się dostosować i zamienić indywidualność na wygodne wpasowanie w obowiązujące normy. Dom nie jest jedynie domem, a kobiety jedynie konkretnymi kobietami. Aspiracje autora wykraczają poza prosty dramat.

Ograniczone murem miejsce, w którym panują nienaruszalne zasady, stanowi klatkę. Może się ona wydawać piękna, ale nie pozostawia wyboru. Kolejny zabieg często stosowany przez reżysera, to sięganie w przeszłość. Ucieczka do tego, co było, służy jednak wyłącznie za tło, wymowa filmu nie jest bowiem ograniczona do czasów minionych. Czas akcji nie ma znaczenia, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że Zhang Yimou musiał żyć w erze Mao, najłatwiej odebrać znaczenie fabuły, jako paralelę totalitaryzmu. Reżyser odczuł boleśnie, czym jest wszechwładza państwa i jak niewiele znaczy człowiek między innymi, gdy został zesłany do pracy, która miała nauczyć go "prawidłowego myślenia". Typową praktyką wówczas, wymownie podkreślającą szaleństwo rewolucji kulturalnej, było wywożenie inteligencji na wieś, przy jednoczesnym wysyłaniu młodzieży ze wsi na uniwersytety. Maoizm jednoznacznie opowiadał się przeciwko ludziom kultury, jedna z zasad dokumentu z 1966 głosiła, iż "(...) zabrania się propagowania w jakiejkolwiek formie nazwisk autorów, aktorów, reżyserów. Należy zamknąć drogę do sławy i pieniędzy." Ten jeden z najbardziej łagodnie brzmiących punktów dekretu dobitnie sugeruje atmosferę tamtych lat. Podziwiany dziś reżyser wówczas był nikim. Nikim jest też w filmie człowiek.

Pomimo całej subtelności obrazu, z całą siłą ujawnia się gorycz i poczucie krzywdy. Najlepiej obrazują to słowa bohaterki: "Ile warci są ludzie w tym domu? Znaczą tyle, co koty, psy albo szczury. Nie liczą się jako osoby". Jest to idealna charakterystyka ustroju, w którym nie ma miejsca dla jednostki. Trudno mówić o totalitaryzmie, rezygnując jednocześnie z dosłowności i kreślenia przygnębiającej wizji rzeczywistości, uwalniając się od sposobu obrazowania, jaki zaproponował Orwell. Siła przekazu jest uzależniona od odpowiednich środków, jakie zostają użyte. Zhang dowiódł, że środki te mogą być jednak bardzo subtelne, budując film na zasadzie kontrastów, przeciwstawiając znaczenie jego pięknu. Jednocześnie nie kreuje bohaterów z gruntu złych, co pozwalałoby widzowi na automatyczne identyfikowanie się z jednymi postawami i odrzucanie innych. Emanacje zła nie są tu oczywiste, krwiożercze czy łatwo rozpoznawalne. Ludzie poddający się narzuconym zasadom to nie karierowicze o demonicznym spojrzeniu, a płeć słaba. Delikatność przypisana kobiecie kładzie nacisk na niemoc jednostki, ale jednocześnie kobieta ukazana przez Yimou – znana z innych jego filmów - nigdy nie jest istotą bezwolną. Jest niestrudzona w dążeniu do celu, waleczna, bywa też intrygantką i przyczyną nieszczęść. Obdarzona jest wszystkim, co charakteryzuje człowieka, zatem także pragnieniem władzy i łatwą akceptacją odgórnych norm. Mężczyzna to postać znacznie bardziej jednowymiarowa. Osobowość autorytarna, rozdająca nagrody i przywileje za odpowiednie zachowanie. Reżyser nigdy nie pokazuje go wyraźnie, filmuje z oddali, pozbawia twarzy. Mężczyzna to nakazy i zakazy, kultywowana tradycja, panujący system, a w obrazie to, co najważniejsze wyrażone jest poprzez mimikę i gesty. Emocje zawierają się w łzach, uśmiechu czy zaciśniętych ustach. Poprzez te znaki poznajemy człowieka, zaglądamy w jego myśli. Te atrybuty są obce dla systemu, który pragnie zniewolić jednostkę, odebrać jej indywidualność, podporządkować jedynym słusznym regułom, toteż nie mogą charakteryzować mężczyzny.

Pan domu nie ma oblicza potwora. Wręcz przeciwnie - wydaje się troszczyć o swe żony, słucha skarg, a nawet ulega kaprysom. To jednak nie jest czułość, a dbałość o własność i wytworzenie atmosfery, która sprawi, że kobiety będą pragnęły być jak najbliżej niego. Bliskość świadczy o prestiżu, który uzewnętrznia się poprzez latarnie, o nieprzypadkowym kolorze - czerwonym. Czerwień często pojawia się w filmach Zhanga Yimou. Autor docenia intensywność tej barwy, podkreślającą siłę wymowy obrazu. Pozornie niewinne latarnie decydują o wszystkim, kształtują życie bohaterek, są celem cowieczornego oczekiwania. Bardzo szybko ich sile ulega Songlian, bowiem zawieszenie ich przed domem konkubiny nie oznacza jedynie spędzenia nocy z mężem. Czerwone latarnie są wyrazem statusu społecznego, łączą się z nim dalsze nagrody, takie jak masaż stóp, czy możliwość decydowania o tym, jakie potrawy będą podawane. Niby to niewiele, ale staje się czymś niezmiernie znaczącym, gdy odczytywane jest w formie symbolicznej. Świat jest przecież ograniczony do kilku ścian i dziedzińca, a gdzieś na jego obrzeżach znajduje się tajemnicze pomieszczenie, w którym umierały nieposłuszne kobiety... Jest ono poza faktycznym obszarem życia, oddalone, nieuwzględniające istnienia jakichkolwiek świadków. Można nigdy nie poznać jego wnętrza, o ile zaakceptuje się reguły. Temu, kto potrafi zagrać rozdanymi kartami, nie sprawia to problemu.

Songlian nie próbuje poznać reguł świata, w którym codziennie odgrywane jest przedstawienie, a bez ich świadomości branie w nim udziału bywa bardzo niebezpieczne. W filmie odwołanie do gry pojawia się kilkakrotnie - od konkretnej zabawy w majong po rozmowę, podczas której pada stwierdzenie : "Jeśli dobrze grasz, możesz zwieść innych". Jednak nie to dotyczy najmłodszej z żon, której postępowanie oddaje zdanie: "Jeśli grasz źle, zwodzisz tylko siebie. Jeśli nie możesz nawet zwieść siebie, zawsze pozostaje zwodzenie duchów". Songlian jest świadoma porażek w grze, którą prowadzą żony. Jej sprzeciw jest jednak niczym tupnięcie nogą - głupi ruch, nie dający nic graczowi, ale pozwalający zamanifestować obecność. Ona wciąż przynależy do innego świata gry - uniwersum, znaczonego muzyką (flet) – i w nim chciałaby pozostać. Muzyka wyraża wolność i podkreśla indywidualizm. W nią ucieka także inna z żon, jedynie pozornie akceptująca sytuację, w której musi funkcjonować. W tej rzeczywistości nie ma jednak miejsca na takie "wynaturzenia". Flet jest ich symbolem, ale też pomostem, łączącym Songlian z przeszłością. Nie ma prawa zatem istnieć w enklawie autorytaryzmu. Może go zastąpić ewentualnie inny, kupiony z nakazu męża: nowy, ładny, ale pozbawiony duszy... Wszystko podlega kontroli, musi być tworzone na nowo. Film nie ukazuje niczego, co nie byłoby dobrze znane z historii i nie ulegało ciągłemu powtórzeniu. Jego niesamowitość polega jednak na tym, że stara się dotrzeć do widza nie poprzez brutalne obrazy, za pomocą których zawsze najłatwiej opowiadać o reżimach, a poprzez statyczne ujęcia. Sytuacja pozornie błaha pozwala na mówienie o sprawach wielkich.

Trudno mi podać jakikolwiek słaby element owego filmu. Z czysto estetycznego punktu widzenia mogłaby być nim muzyka. Ostre dźwięki przeszywają umysł i momentami drażnią. Zmiana ścieżki dźwiękowej na byłaby jednak okrucieństwem względem filmu. Charakterystyczna muzyka rewelacyjnie buduje stan niepokoju, podkreślając rolę, jaką odgrywają latarnie- przyniesione przed drzwi wybranki. Jest także kolejnym elementem gry, tym, który nie pochodzi ze świata przedstawionego, ale który stanowi ważną wskazówkę dla widza. Przeszkadza w pogrążeniu się w wolno płynącą rzeczywistość i zachęca do sięgnięcia w głąb warstwy znaczeniowej opowiadanej historii. Wydaje się być rodzajem ostrzeżenia: piękno tamtego świata jest tylko pozorem.

Kto natomiast nie ma większej ochoty na interpretacje, może delektować się piękną Gong Li. Aktorka łączy oszałamiającą urodę z charyzmą. To ona stała się elementem decydującym o powodzeniu wielu filmów Zhanga Yimou. Potrafi jednym gestem wyrazić więcej, niż inni wieloma słowami, co w przypadku tego dzieła jest niezwykle istotne.

Polecam więc obraz miłośnikom wrażeń estetycznych, wielbicielom talentu Zhanga Yimou i każdemu, kto chociaż chwilę zechce poświęcić na refleksję nad czynnikami, które niekiedy subtelnie, ale zawsze konsekwentnie starają się z jednostki uczynić jedynie kolejną cegłę w murze...

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.83
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Da hong deng long gao gao gua
Reżyseria: Zhang Yimou
Scenariusz: Ni Zhen
Muzyka: Jiping Zhao, Naoki Tachikawa
Zdjęcia: Zhao Fei, Lun Yang
Obsada: Gong Li, Caifei He, Cuifen Cao, Jingwu Ma, Qi Zhao, Lin Kong, Jin Shuyuan
Kraj produkcji: Chiny, Hongkong, Tajwan
Rok produkcji: 1991
Czas projekcji: 119 min.



Czytaj również

Mulan
Wierna, prawa, ale niespecjalnie odważna
- recenzja

Komentarze


beacon
   
Ocena:
0
Ciekawa recenzja. Ale film nie dla mnie - nie przepadam za refleksyjnym kinem wschodu.
18-12-2007 18:26
Mandos
   
Ocena:
0
Tekst bardziej przypomina analizę niż recenzję. Czyta się płynnie z przyjemnością. Dzięki.
18-12-2007 18:54
Ivrin
   
Ocena:
0
A dziękuję:).
18-12-2007 23:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.