» Recenzje » Zaginione wrota - Orson Scott Card

Zaginione wrota - Orson Scott Card


wersja do druku

Odnaleziona magia

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Zaginione wrota - Orson Scott Card

Fantasy dla nastolatków może się naprawdę źle kojarzyć. Mnóstwo słabych podróbek Harry’ego Pottera Rowling czy Zmierzchu Meyer, który też do arcydzieł nie należy, mogły każdemu obrzydzić tę odmianę fantastyki. Jednak na ratunek przybywa Orson Scott Card i jego Zaginione wrota – prawdziwa uczta dla nieco młodszych czytelników.

____________________


Danny prawdopodobnie jest drakką – nie potrafi posługiwać się magią. Choć przejawia wyjątkową inteligencję, nieprzeciętną sprawność fizyczną i olbrzymi dar do języków, to w społeczności tworzonej przez rodzinę Northów nie znaczy prawie nic. Tutaj każdy jest słabszym lub silniejszym magiem, każdy ma jakiś szczególny dar, co jest spuścizną przodków wywodzących się z dalekiej planety, Westila. Na Ziemię trafili dzięki magii wrót, która jej użytkownikowi – i jego przyjaciołom – pozwalała pokonywać największe nawet odległości w ułamku sekundy. Podróż w tę i z powrotem znacząco zwiększała ich moce. Jednak niemal tysiąc czterysta lat przed narodzeniem Danny’ego pojawił się podły mag, Loki, który pozamykał wszystkie Wielkie Wrota prowadzące do ojczyzny. Rodzący się od tego czasu Northowie to zaledwie cienie potężnych przodków. Od czasu jego zniknięcia wszyscy posiadający dar do operowania portalami są zabijani – aby przypadkiem żaden mag nie zdobył przewagi nad pozostałymi.

W Zaginionych wrotach wszystko zaczyna się tak, jak u Carda zaczynać się zwykło: mamy chłopca na progu okresu dojrzewania, który niezbyt pasuje do otaczającego go świata, i tajemnice ukryte w pomroce dziejów. Dorastanie Danny’ego przebiega w sposób analogiczny do dorastania innych bohaterów powieści pisarza: Endera, Rigga czy Nafaia. Z jednej strony może być to dla miłośników prozy pisarza ciekawe (w końcu każdy z nastolatków żyje w innym świecie i musi radzić sobie z nieco innymi problemami), z drugiej nieco nudne – bo przewidywalne. Bardziej intrygujący z pewnością są członkowie rodziny Northów – zagadkowi, kierujący się niejasnymi motywami bogowie, których wątek Card rozwija niespiesznie, ale konsekwentnie. Jednak zdecydowanie najciekawszy jest delikatnie zarysowany kontur postaci Lokiego – potężnego maga, którego inni uważają za największe zło. Pisarz nie byłby sobą, gdyby nie pozwolił czytelnikowi na pobieżne zapoznanie się z tajemniczym antagonistą. Wygląda na to, że kolejny tekst osadzony w uniwersum Zaginionych wrót będzie wyjątkowo ciekawy.

Tym, co zdecydowanie odróżnia najnowszą powieść Carda od powstałego dwadzieścia lat temu, a obecnie wznawianego cyklu Powrót do domu jest tempo akcji. Pamięć Ziemi momentami wieje nudą; w Zaginionych wrotach nie ma dla niej miejsca. Jeden nagły zwrot akcji pogania następny, pojawiają się kolejne tajemnice, kolejne zagadki, a czytelnik cały czas trzymany jest w napięciu. Mimo, że powieść najprawdopodobniej jest tylko pierwszym tomem nowego cyklu, to tworzy zamkniętą całość i jest w pełni satysfakcjonująca w kwestii fabuły. Drobną pretensję można mieć do kompozycji – punkt kulminacyjny pojawia się całkowicie niespodziewanie, nie jest poprzedzony najmniejszą nawet zwyżką napięcia, przez co wydaje się być nieco oderwanym od pozostałej części Zaginionych wrót. Poza tym niektóre fragmenty jakby domagały się nieco więcej uwagi – chociażby pobyt Danny’ego u Silvermanów, jego przybranych rodziców, od których miał się uczyć. Są to jednak minimalne bolączki, ponieważ cała powieść wciąga jak odkurzacz i nie pozwala oderwać się od lektury aż do ostatniej strony.

Jedną z typowych cech twórczości Orsona Scotta Carda jest to, że zwykle umieszcza akcję swych utworów w światach wykreowanych przez niego od podstaw. W przypadku Zaginionych wrót jest jednak nieco inaczej – magiczna rzeczywistość magów Westil łączy się ze współczesnym światem. Ten zabieg pozwala pisarzowi bardziej zaangażować czytelnika w opisane wydarzenia i sprawia, że z bohaterami dużo łatwiej się zżyć. Poza tym Card nieustannie igra z mitologią i historią, które budują bardzo charakterystyczny klimat. Warto zwrócić uwagę także na oparty na służeniu źródłom swej mocy system magii, uznany przez samego pisarza za najlepszy ze wszystkich przez niego wykreowanych. Rzeczywiście, jest on całkiem oryginalny i naprawdę ciekawy. Prawdziwą wisienką na torcie świata przedstawionego powieści jest jednak magia wrót, która stanowi jedną z większych zagadek całego systemu. Wiadomo o niej niewiele, ale najprawdopodobniej wiąże się z płataniem figli, co ma służyć czasoprzestrzeni. Szalone i intrygujące zarazem, prawda?

Zaginione wrota to jedna z najlepszych powieści Orsona Scotta Carda, jaką kiedykolwiek czytałem. Sympatyczny, zapadający w pamięć główny bohater, wciągająca fabuła, mnóstwo urzekającej magii – to przepis na niemal doskonałe fantasy dla nieco młodszego odbiorcy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
7.2
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Zaginione wrota (The Lost Gate)
Cykl: Mither Mages
Tom: 1
Autor: Orson Scott Card
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 15 maja 2012
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
Format: 140x205 mm
ISBN-13: 978-83-7839-151-7
Cena: 36,00 zł



Czytaj również

Zaginione wrota
Fragment rozdziału pierwszego
Siódmy syn
Orson najwyższych lotów
- recenzja
Siódmy syn
Card najwyższych lotów
- recenzja
Przesilenie
Bij robala!
- recenzja
Pożoga
Zamiast pożaru ognisko
- recenzja
2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.