» Artykuły » Felietony » Z pamiętnika kierownika

Z pamiętnika kierownika


wersja do druku

Jak recenzować planszówki

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak

Lubię chodzić po górach. Najbardziej kręci mnie wędrówka zimowa, w warunkach urągających zdrowemu rozsądkowi. Graty górskie zajmują w moim pokoju jeszcze więcej miejsca niż planszówki. Co łączy te dwie – pozornie przeciwstawne – pasje?

Odpowiedź jest tyleż prosta, co bolesna – wydatki!

W przeciwieństwie do książki lub biletu do kina, koszty planszówek i ekwipunku turystycznego nierzadko przekraczają magiczną barierę 100 zł. Nie będzie to jednak felieton o mojej nowej kuchence benzynowej (od zera do setki w 3 minuty!), choć temat pośrednio jej dotyczy. Dzisiaj spróbuję skupić się na kilku wybranych aspektach recenzowania planszówek.

Nie bez kozery zacząłem turystycznie, ponieważ najlepsze recenzje jakie w życiu czytałem dotyczyły właśnie sprzętu górskiego. Zobaczmy co łączy recenzje planszówkowe i plecakowe. Uwaga – większość tekstu jest poświęcona pracy redakcyjnej, jeśli nie interesuje Cię proces pisania recenzji – nie czytaj.


Plecak i planszówkę kupuje się na lata.


Planszówka i plecak to dość duży jednorazowy wydatek. Niewielu ludzi stać na to, aby co miesiąc poświęcać 200 zł na nowe nosidło lub nową grę. Plecak – aby na siebie zarobił – musi posłużyć przez kilka lat. To samo dotyczy planszówki – im droższy tytuł, tym na więcej partii powinien wystarczyć.

Przenosząc te spostrzeżenia na grunt tekstu – recenzja planszówki powinna być możliwie dokładna i obiektywna, ponieważ nietrafiony wybór ma dla Czytelnika bolesne konsekwencje finansowe. Co więcej recenzja planszówki/plecaka powinna jasno odpowiadać na pytanie: „Czy dany produkt jest dobry?”. Niestety taka odpowiedź to dopiero połowa sukcesu, bo recenzja powinna też informować o tym do czego ma on służyć (plecak wspinaczkowy czy wycieczkowy; planszówka rodzinna czy specjalistyczna) i jak sobie radzi w różnych rolach. Oczekiwania autora wobec produktu powinny być również jasno zdefiniowane w recenzji.

Tutaj pojawia się rozdźwięk pomiędzy plecakami a planszówkami. Znacznie łatwiej powiedzieć dlaczego dany typ plecaka jest dobry, niż jednoznacznie udowodnić zalety jakiejś gry. Przykładowo: podklejane szwy są bezdyskusyjnie zaletą, bo zwiększają wodoodporność. Nie sposób jednak równie jednoznacznie ocenić interakcji czy wykonania planszówki – bo tutaj decydują konkretne gusta.

Zawsze, gdy dochodzę do tego fragmentu, dopadają mnie myśli samobójcze. Skoro nie istnieją obiektywne kryteria oceny planszówek, to recenzowanie pozbawione jest sensu. Żadna recenzja nie ucieknie od subiektywnej oceny. Żegnaj obiektywizmie! Witaj ciemna a subiektywna mogiło!


Szorstka przyjaźń


Jedną z recept na wybrnięcie z tego kryzysu (poleconą mi przez znajomą Narzeczoną-psychologa) jest pogodzenie się z subiektywizmem. Skoro nie da się go zupełnie wytępić trzeba z nim żyć – oprzyjmy recenzję wyłącznie na własnych wrażeniach z rozgrywek. Z tego powodu lubię, gdy we wstępie do recenzji autor jasno i wyraźnie precyzuje swoje oczekiwania wobec danego tytułu.

Czytelnik kilka razy się pomyli – po czym stopniowo pozna nasz gust i wytworzy sobie odpowiedni filtr. Im lepiej przedstawione są oczekiwania autora, tym łatwiej o ich weryfikację i odpowiednie skalibrowanie „filtra opinii”.

Zaletą takiego podejścia jest fakt, że opinia o grze jest wyraźniejsza i bardziej jednoznaczna. Jeżeli autor potrafi rozłożyć grę na części pierwsze i ocenić osobno każdą z nich, jest szansa na to, że - przynajmniej w niektórych fragmentach –jego opinie będą dla czytelnika przydatne. Innymi słowy: im bardziej analityczna recenzja, tym większa szansa na to, że przynajmniej część informacji będzie przydatna dla Czytelnika.

Największym zagrożeniem takiego podejścia jest znudzenie Czytelnika. Nie każdy ma ochotę czytać kilkustronicowe wywody na temat specyfiki oddziaływań pomiędzy kawałkami kartonu/plastiku. Nie każdy ma ochotę na precyzyjną analizę mechaniki. Nie wszyscy Czytelnicy spędzają życie na czytaniu recenzji, niektórzy (podobno) grają… W optymistycznym wariancie Czytacz nabierze zdrowego dystansu do naszych recenzji. W pesymistycznym - zemści się na nas za zmarnowanie kilkumiesięcznych oszczędności i wyśle nas na spotkanie autorskie z twórcami go.


Kłamstwa i statystyki


Innym rozwiązaniem takiego dylematu jest statystyka. Przed napisaniem recenzji gramy kilkanaście partii w daną grę, angażując do tego możliwie różnorodną grupę znajomych. Badamy reakcje na tytuł wśród naszych przyjaciół, żon, kochanek (Tiaaa... – przyp. Ysabell) po czym wszystkie ich wrażenia pakujemy do recenzji.

Oczywiście wrażenia nigdy nie będą jednoznaczne – ale właśnie o to nam chodzi! W tym wariancie poświęcamy jednoznaczność oceny, na rzecz jej obiektywności. Im większa będzie grupa, z którą ogramy tytuł – tym większa szansa na to, że wnioski zawarte w naszej recenzji będą reprezentatywne dla wrażeń Czytelników.

Dodatkowym plusem jest fakt, że duża ilość partii zwiększa szansę znalezienia usterek w mechanice, trudnych do wykrycia w pojedynczych rozgrywkach.

Główną wadą takiego sposobu testowania gry jest czasochłonność i duży nakład pracy. Nie każdy tekściarz może pozwolić sobie na kilkanaście rozgrywek w daną planszówkę. Drugim problemem jest umiejętność pisania tego typu recenzji. Stwierdzenie "Jasiowi się podobało, a Zosi nie" jest bezwartościowe. Jeśli jednak dopiszemy, że Jaś lubi eurogry a Zosia gry imprezowe – wtedy informacja zyskuje na obiektywizmie.

Nie każdy ma również odpowiednio liczne i zróżnicowane grono znajomych – ja mam to szczęście, że gry testuję przy okazji wyjazdów harcerskich (dzieci i młodzież) oraz przy herbacie z Narzeczoną (maniacy i dorośli).


Parole, parole


Porównania to jeszcze jeden sposób zwiększenia obiektywności recenzji. Stwierdzenie "w Bohnhanzie jest wysoka interakcja i bardzo dużo losowości" nie niesie ze sobą zbyt wielu informacji. Jest ogólnikowe, zwłaszcza że każdy planszówkowicz inaczej definiuje ową "wysoką interakcję". Jako czytelnik, wolałbym raczej przeczytać: "interakcja w Bohnhanzie przypomina nieco Osadników. Gracze zmuszeni są do handlu kartami fasolek, przy stole jest dużo gadaniny. Nie ma jednak tutaj bezpośredniej agresji znanej z gier wojennych (np. Gra o Tron). Z drugiej strony, ze względu na losowość , trudno układać długofalowe strategie – na pewno nie jest to drugi Caylus" (Zakładam tutaj, że dodatkowy kwadrans poświęcony na lekturę dłuższej recenzji jest wart 100 zł przeznaczonych na zmarnowany zakup - nie wszyscy Czytelnicy lubią długie analizy).

Jeżeli Czytelnik grał w którąś z tych gier porównanie może dostarczyć mu konkretnych i dość obiektywnych informacji. Oczywiście może on również uznać, że Bohnhanza w ogóle nie przypomina Osadników. Nie odstrasza mnie to od stosowania porównań – moim zdaniem łatwiej jest dyskutować o cechach planszówki, mając jakiś ustalony punkt odniesienia. Co więcej – proces "zgrywania się" recenzenta z Czytelnikiem zajmuje wtedy mniej czasu/tekstów. Oczywiście porównania nie mogą zastąpić zwykłego opisu gry – zawsze znajdzie się bowiem Czytelnik, który nie zna żadnej z "gier odniesienia".

Największą wadą porównań jest "rozdymanie tekstu" i zwiększenie jego hermetyczności. W skrajnym wypadku recenzja może przybrać formę puzzli. Karty jak z Thurn Und Taxis, plansza jak z Filarów Ziemii, strategia jak w Caylusie, brak losowości – 4+/6.


Zady i walety


W praktyce każda dobra recenzja korzysta częściowo z tych wszystkich środków. Rzetelny tekściarz najpierw ogra planszówkę w kilku różnych grupach, potem pomyśli nad analogiami, a na końcu podsumuje wrażenia w postaci swoich własnych odczuć. Myślę, że stosunek do subiektywizmu jest miarą klasy tekściarza. Im lepszy recenzent, tym szersze jest jego spojrzenie na dany tytuł. Tekst nie powinien odpowiadać jedynie na pytanie „Czy warto kupić tę planszówkę?”, ale przede wszystkim „Dla kogo jest ona skierowana? Jak dobra jest ona w swojej klasie?”. Analogie do plecaków są tutaj bardzo wyraźne – ocenianie tornistra pierwszaka pod kątem przydatności do wspinaczki alpejskiej mija się z celem (Z tego samego powodu nie biorę się za opisywanie gier imprezowych – po prostu nie znam się na tym typie gier na tyle dobrze, by o nich pisać).

Z drugiej strony – obiektywizm recenzji jest jak pani z rozkładówki Playboya. Jak się człowiek na nią zbyt ślepo zapatrzy, może przegapić kwestie znacznie ważniejsze. A jak ją sobie powiesi nad łóżkiem, to może skończyć śpiąc na balkonie.

Przecież recenzja to nie tylko treść, ale również forma. Jeśli skupimy się na opisywaniu wszystkich możliwych wrażeń z gry, umrzemy ze starości nie dokończywszy tekstu. Zbyt liczne porównania nie wpływają dobrze na czytelność tekstu, gubi się wtedy odczucia autora. Testy na zbyt licznej grupie też nie służą recenzji – zmniejszają jasność przekazu ("Komuś się ten gniot w końcu spodoba") i przeciągają proces redakcyjny. Trzeba też pamiętać o zachowaniu proporcji pomiędzy opisem mechaniki a wrażeniami z rozgrywek - instrukcję Czytelnik znajdzie sobie sam.

Można jednak wyodrębnić cechy wspólne dla wszystkich podejść do recenzji. Nie znam tekstu, któremu zaszkodziłoby przeczytanie go na głos. Podobnie nie znam tekstu, którego nie poprawiłoby tygodniowe „leżakowanie”. Wreszcie – nie znam tekściarza, który byłby dumny ze swoich pierwszych tekstów. Niestety – pierwszych dziesięć (średnio) recenzji to na ogół wstydliwy rozdział z życia każdego autora…


Podsumowanie


W powyższym tekście zawarłem kilka uwag związanych z recenzowaniem gier planszowych. Mam nadzieję, że przyda się on osobom myślącym o podjęciu współpracy z działem. Recenzowanie planszówek to zwykłe rzemiosło, przy odrobinie pracy i Ty możesz dołączyć do naszej redakcji.

Obiektywność jest jak horyzont recenzji – nie da się do niego dojść, za to zawsze warto go mieć na uwadze.

A nuż zobaczysz Eziego z plecakiem?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tagi: felieton



Czytaj również

Komentarze


Jeremiah Covenant
   
Ocena:
0
Ciekawy artykuł i bardzo przydatny.
21-03-2008 11:32
~rec

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie ma czegos takiego jak obiektywna recenzja. recenzja to subiektywna opinia danej osoby. Recenzja za to moze byc rzetelna.
21-03-2008 20:07
Ysabell
   
Ocena:
0
To fajnie, że się zgadzasz z Ezim w tej kwestii. On też tak pisze. :-)
21-03-2008 23:47
~geko

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo fajny tekst. Warto sobie przeczytać, jak się zamierza pisać recenzje.
22-03-2008 17:28
nana122
   
Ocena:
0
bardzo ciekawe :)
02-06-2008 12:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.