Yorgi #2: Ucieczka z planety Vanish
O ile fani klasycznie opowiadanych komiksów science-fiction o cynicznych twardzielach i ratowaniu świata przed zagładą, dla których Philip K. Dick to i owszem, ale bez przesady, spokojnie czytali Yorgiego z numerem jeden, o tyle tomem drugim mogą z nerwów cisnąć w kąt. Taryfa ulgowa się skończyła, przechodzimy na stawkę nocno-weekendową. Zamiast benzyny tankujemy kwas.
W poprzednim albumie Yorgiego ocalił, wciągając w mur, nomen omen Przechodzimur. Za jego sprawą główny bohater wylądował w dziwnym miejscu, którego ściany działają jak portale wiodące do różnych części wszechświata. Jak czytamy w dramatis personae, Przechodzimur jest "istotą pozaziemską" i "może istnieć we wszystkich punktach przestrzeni naraz". Zatem przestrzeń, do której trafił Yorgi, jest czymś na kształt korytarza na tyłach wszechświata, jak u Klucznika w Matriksie.
Na bardziej przyziemnym planie ster wydarzeń przejmuje, przynajmniej na chwilę, Gwen Lorelei – dawna kochanka Yorgiego. Poznajemy okoliczności ich rozstania, a także obserwujemy, jak kobieta wykrada cenne dane z komputera generała Terrana.
Przechodzimur ma wobec Yorgiego plany, które pozwolą mu solidnie namieszać w kształcie wszechświata. W ich realizacji istotną rolę odegrają Massageci – obcy przypominający ze swoją wiarą w szczególną rolę snów australijskich aborygenów. To właśnie ten główny wątek zdaje się przesłaniać wszystkie pomniejsze, ale nie tylko pod względem wagi dramatycznej. Wątek Yorgiego stawia pod znakiem zapytania całą ontologię wszechświata tego komiksu. Wobec możliwych efektów jego poczynań wszystko inne, co dotyczy pozostałych postaci, może się okazać zupełnie nieistotne, wręcz niebyłe.
Aby dopełnić charakterystyki klimatu, w jakim utrzymany jest drugi tom Yorgiego, należy wspomnieć o oryginalnej koncepcji podróży w czasie. Dwie płaszczyzny, na których rozgrywała się akcja pierwszego albumu – Warszawa 1970 i Omega City przyszłości – teraz łączą się w jedną. I o tym, że kolejny transport narkotyków do Omega City dociera pusty. I o pociągnięciu wątku J.J. Ozziego – twórcy komiksu w komiksie, pokazanego na kartach Yorgiego Black Panther.
Akcja drugiego tomu rwie się i przeskakuje, ale tak musi tutaj być. Może twórcy próbują zmieścić w tym albumie zbyt dużo, ale może gdyby nie próbowali, nie osiągnęliby takiej intensywności opowiadania. Rysunek może mógłby być kolorowy, elegancki i nie wiadomo jaki, ale nie byłoby w nim wtedy tyle nerwowości, drażniącej ostrości.
Ręce świerzbią, żeby napisać więcej, ale nie można – sami przeczytajcie.
W drugim albumie Yorgiego wszystko jest na miejscu. Tylko wszechświat się sypie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
W poprzednim albumie Yorgiego ocalił, wciągając w mur, nomen omen Przechodzimur. Za jego sprawą główny bohater wylądował w dziwnym miejscu, którego ściany działają jak portale wiodące do różnych części wszechświata. Jak czytamy w dramatis personae, Przechodzimur jest "istotą pozaziemską" i "może istnieć we wszystkich punktach przestrzeni naraz". Zatem przestrzeń, do której trafił Yorgi, jest czymś na kształt korytarza na tyłach wszechświata, jak u Klucznika w Matriksie.
Na bardziej przyziemnym planie ster wydarzeń przejmuje, przynajmniej na chwilę, Gwen Lorelei – dawna kochanka Yorgiego. Poznajemy okoliczności ich rozstania, a także obserwujemy, jak kobieta wykrada cenne dane z komputera generała Terrana.
Przechodzimur ma wobec Yorgiego plany, które pozwolą mu solidnie namieszać w kształcie wszechświata. W ich realizacji istotną rolę odegrają Massageci – obcy przypominający ze swoją wiarą w szczególną rolę snów australijskich aborygenów. To właśnie ten główny wątek zdaje się przesłaniać wszystkie pomniejsze, ale nie tylko pod względem wagi dramatycznej. Wątek Yorgiego stawia pod znakiem zapytania całą ontologię wszechświata tego komiksu. Wobec możliwych efektów jego poczynań wszystko inne, co dotyczy pozostałych postaci, może się okazać zupełnie nieistotne, wręcz niebyłe.
Aby dopełnić charakterystyki klimatu, w jakim utrzymany jest drugi tom Yorgiego, należy wspomnieć o oryginalnej koncepcji podróży w czasie. Dwie płaszczyzny, na których rozgrywała się akcja pierwszego albumu – Warszawa 1970 i Omega City przyszłości – teraz łączą się w jedną. I o tym, że kolejny transport narkotyków do Omega City dociera pusty. I o pociągnięciu wątku J.J. Ozziego – twórcy komiksu w komiksie, pokazanego na kartach Yorgiego Black Panther.
Akcja drugiego tomu rwie się i przeskakuje, ale tak musi tutaj być. Może twórcy próbują zmieścić w tym albumie zbyt dużo, ale może gdyby nie próbowali, nie osiągnęliby takiej intensywności opowiadania. Rysunek może mógłby być kolorowy, elegancki i nie wiadomo jaki, ale nie byłoby w nim wtedy tyle nerwowości, drażniącej ostrości.
Ręce świerzbią, żeby napisać więcej, ale nie można – sami przeczytajcie.
W drugim albumie Yorgiego wszystko jest na miejscu. Tylko wszechświat się sypie.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Yorgi #2: Ucieczka z planety Vanish
Scenariusz: Dariusz Rzontkowski
Rysunki: Jerzy Ozga
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: kwiecień 2012
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: czarno-biały
Scenariusz: Dariusz Rzontkowski
Rysunki: Jerzy Ozga
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: kwiecień 2012
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: czarno-biały