» Teksty » Wywiady » Wywiad z Rutu Modan

Wywiad z Rutu Modan


wersja do druku

Bardziej identyfikuję się z Supermanem niż Lois Lane

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Wywiad z Rutu Modan
Rutu Modan to urodzona w 1966 roku izraelska ilustratorka i autorka komiksów. Była redaktorką izraelskiego wydania magazynu MAD, w 1995 roku współzakładała grupę Actus Tragicus, zajmującą się tworzeniem komiksów. Prowadziła dla The New York Timesa komiksowego bloga autobiograficznego Mixed Emotions. Za pierwszą swoją powieść graficzną, Exit Wounds (w Polsce wydanej pod tytułem Rany wylotowe), otrzymała w 2008 roku Nagrodę Eisnera.

Zdjęcie pochodzi ze spotkania z autorką w Warszawie 24 czerwca. Wywiad przeprowadzono dzień później.




Gdyby Twoje komiksy miały płeć, byłyby kobietami?

Tak, bo ja jestem kobietą, ale nie chcę reprezentować żadnej grupy. Nie wiem dlaczego, ale mężczyzn czasami interesują inne rzeczy niż kobiety.

Sądzisz, że jest potrzeba pokazywania rozróżnienia między komiksami męskimi i kobiecymi? W Polsce dyskutowaliśmy o tym niedawno. Czy są tematy, o których nie opowie mężczyzna i takie, o których nie opowie kobieta?

Zupełnie o tym nie myślę podczas tworzenia. Kiedy tworzę, opowiadam o tym, co mnie interesuje i o tym, jak ja to widzę. Jestem kobietą, więc mój punkt widzenia pewnie też, ale nie sądzę, żeby to był główny czynnik. Nie uważam, żeby różnice między kobietami a mężczyznami były tak duże.

Postrzegasz siebie jako feministkę?

Tak.

Wzorzec Lois Lane, którą pokazywałaś wczoraj na swojej prezentacji, jest czymś, czego starasz się unikać? Z czym próbujesz walczyć?

Tworzę postaci, z którymi potrafię się utożsamić. Nie potrafię tego zrobić z Power Girl. Bardziej identyfikuję się z Supermanem niż Lois Lane. Kiedy tworzę postaci, staram się stwarzać je zbliżonymi do tego, jak ja widzę ludzi.

Jak skończyła się historia Queen of the Scottish Fairies z Mixed Emotions o twoim synu, który chciał nosić spódnicę, kiedy był mały?

Po prostu po pewnym czasie przestał ją nosić. Kulturalnego podłoża nabieramy z wiekiem. Jemu trudno było wytłumaczyć, dlaczego nie powinien nosić tej spódnicy.

Kiedy recenzowałem Rany wylotowe, zwróciłem uwagę na to, że nie widać w nich Arabów. Podczas gdy Izrael jest konglomeratem Arabów i Żydów. Czemu tak jest?

To, co chciałam pokazać w Ranach, to rzeczywistość taka, jaką ja ją widzę. A w rzeczywistości możesz przeżyć w Izraelu całe życie i nie poznać żadnego Araba. To pewnie trochę dlatego, że żyłam na zachodzie Izraela, ale też dlatego, że te społeczności są podzielone: w szkołach, w dzielnicach. Wielu Żydów nie zna żadnych Arabów.

Pracujesz nad komiksem o Warszawie...

Jestem dopiero na początku pracy, dlatego nie mogę powiedzieć wiele. Akcja toczy się współcześnie, to nie historia o Holocauście. Polsko-żydowskie relacje to coś rzadko komentowanego w komiksach, ale to na pewno poważna kwestia. Historia będzie opowiadać o tym, jak babcia z wnuczką przyjeżdżają do Warszawy. Babcia wyjechała z niej w latach trzydziestych, przed wojną. Obie przyjeżdżają do Polski pierwszy raz po wojnie, dziewczyna nigdy wcześniej jej nie widziała. Odkrywają, jak wiele łączy ją z tym miejscem.

Czy wykorzystanie do rysowana zdjęć, które gromadzisz, ma służyć zbliżeniu twoich prac do rzeczywistości?

Tak. Chcę, żeby mój czytelnik zapomniał, że czyta komiks. Ale poza tym lubię zdjęcia, sposób, w jaki zamrażają moment. To pozwala ci spojrzeć na świat z szeroko otwartymi oczami.

Co stało się z bohaterami zaraz po zakończeniu Ran wylotowych?

A jak myślisz?

Myślę, że Kobi zeskoczył z drzewa.

To, co było ważne, to że Kobi zdecydował się podjąć ryzyko, zaryzykować związanie się z kimś.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Rany wylotowe
Otrupieni za życia
- recenzja
Spotkanie z Rutu Modan w Warszawie
Festiwal Komiksowa Warszawa 2014
Za ostatnią dychę...
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.