» Artykuły » Wywiady » Wywiad z Mają Lidią Kossakowską. Część III

Wywiad z Mają Lidią Kossakowską. Część III


wersja do druku
Redakcja: Adam 'Aki' Kasprzak, Marcin 'malakh' Zwierzchowski
Ilustracje: Foto © Fabryka Słów

Wywiad z Mają Lidią Kossakowską. Część III
senamara: Osoby, z którymi rozmawiałam o Rudej sforze przyznawały, że jest ona podobna do bajek, które kiedyś się czytało. Z własnego dzieciństwa pamiętam legendy i bajki z dalekich krain. Wiele bajek, z którymi mieliśmy kontakt w dzieciństwie to opowieści rosyjskie, czy mity narodów Związku Radzieckiego. Ludzie, którzy je opowiadali, spisywali, filmowali, czerpali bogato z wierzeń i mitologii ludów, zamieszkujących tak olbrzymi kraj jakim jest Rosja. A były to ludy dość egzotyczne, często odmienne kulturowo od europejskiego kręgu. Na przykład bajka o koniku garbusku ma ewidentnie jakuckie nawiązania. Mądry, cudowny, choć mały i szpetny konik staje się przyjacielem i nauczycielem bohatera, niejako wyprowadza go na szerokie wody, a w końcu osadza na tronie zamiast okrutnego cara. To motyw żywcem wyjęty z jakuckich mitów, gdzie koń jest często opiekunem i wychowawcą pierwszego człowieka, herosa. Z tym że oryginalne mity z kraju Sacha są mroczniejsze, głębsze niż bajka o garbusku. Tam bohaterowie płacą wysoką cenę za swoje nadprzyrodzone zdolności. Okupują je chorobą, poczuciem wyobcowania, samotnością, kalectwem. Iwan z bajki miał po prostu szczęście, dobre serce i niezwykłego kucyka. Kolejna klasyczna baśń rosyjska, opowieść o kościeju, czy innym wielkim czarowniku, który chowa swoje dusze w jajku, kaczce, rybie czy w skrzyni na dnie morza, najprawdopodobniej funkcjonowała na początku jako mit o potężnym szamanie. W szamanizmie dusza ludzka czy zwierzęca, jest niezwykle istotna, można ją ukryć, podzielić, można mieć więcej niż jedną duszę. Z czasem ludzie przestawali wierzyć w te opowieści, stawały się one powoli baśniami, podaniami. Ruda sfora w pewnym sensie miała być taką właśnie mroczną baśnią o świecie, który został zmieciony z powierzchni ziemi przez wielkie wydarzenie o charakterze historycznym. senmara: Jest to całkiem inne od popularnego podejścia do bajek dla dzieci. Dziś najczęściej spotykamy się z disnejowskimi bajkami dla dzieci, w których nie ma zła. Jak byłam mała to czytałam takie historie, w których było i zło i dobro. Klasyczne bajki są czasami niesłychanie okrutne. Mroczne, bezwzględne, pełne smutku i strachu. Chyba najbardziej ponure, pozbawione choćby iskry nadziei a jednocześnie obrzydliwie okrutne są klasyczne baśnie Andersena. Mam w domu pełne, trzytomowe wydanie tych przygnębiających opowieści tego nieszczęsnego frustrata. Teraz jego bajki wychodzą w bardzo okrojonych wersjach, więc nikt nie chce uwierzyć, co się w nich naprawdę dzieje. Polecam szczególnie Czerwone pantofelki, historyjkę o próżnej dziewczynie, dumnej ze swoich pięknych, nowych butów. Oczywiście, nie może to ujść surowej karze. Butki przyrastają pannie do stóp i zmuszają ją do nieustannego tańca. Udręczona bohaterka, zwraca się więc do kata, żeby odrąbał jej nogi, co też ten ochoczo czyni. W jednej z ostatnich scen biedna, beznoga pokutnica czołga się do wrót kościoła, ale tam, na progu, tańcują już jej odcięte nóżki, broniąc dostępu do ołtarza. Śliczne, co? Drugą bajką pana A., która w dzieciństwie zapewniła mi wiele nieprzespanych nocy, była Dziewczynka, która podeptała chleb. Motyw podobny. Próżna młoda dama rzuca w kałużę bochenek chleba, w celu ochrony drogiej odzieży przed zabłoceniem. Potem wszystko przebiega błyskawicznie. Panna przyrasta stopami do chleba i w ekspresowym tempie zjeżdża do piekła. Do tej pory pamiętam okropne opisy much wyżerających jej oczy. Ponury horror. Polecam poczytać Andersena. Ale lepiej mieć pod ręką jakiś deprim czy inny środek na załamanie nerwowe. Klasyczne baśnie miały bardzo dużo takich okrutnych motywów. Druga sprawa, że bez zagrożenia nie ma fajnej historii. Opowieść o misiu, który poszedł do lasu, dajmy na to, zbierać maliny robi się interesująca jedynie jeśli za krzakami czai się wygłodniały wilk, czy inny potwór. Skacze adrenalina, temperatura się podnosi, od razu dzieje się coś ciekawego. A gdyby tak tylko zbierał te maliny, spotkał wiewióreczkę i grzecznie się z nią podzielił, to dzieci, które wyrosły nieco z niemowlęctwa, zaczęłyby ryczeć z nudów. Nie można pisać nieustannie historii o tym, że wszyscy są mili, grzeczni, sympatyczni i słodcy bo jest to po prostu nudne jak polski serial obyczajowy i nikt nie chciałby tego czytać. Czego by nie mówią o serii Harry Potter, część popularności zawdzięcza temu, że rzeczy dzieją się tam na serio. Bohater od początku startuje jako sierota zagrożona wielkim niebezpieczeństwem, wszystkie zagrożenia są realne. Genialny patent Rowling polega także na tym, że jej książki dorastają wraz z czytelnikiem. Pierwsza część cyklu jest przeznaczony dla dziesięcio- czy jedenastolatka, a potem za każdym tomem książka się zmienia, jest ewidentnie napisana dla coraz bardziej dojrzałego czytelnika. senmara: I można naprawdę zginąć. No właśnie. malakh: Czy właśnie tego typu historii, bardzo mrocznych, możemy spodziewać się po zapowiadanej przez Fabrykę słów antologii Bajki dla dorosłych? Możesz zdradzić coś na temat twojego w nią wkładu? Nie wiem, co szykują inni autorzy. W moim opowiadaniu, pt. Smak kurzu, sięgam tym razem do mitów celtyckich, walijskich, bretońskich. Pojawią się pewne elementy mitu arturiańskiego, ku mojemu zaskoczeniu, niezbyt u nas znane. Sięgnę do postaci Keu, podczaszego Artura, zwanego le Bon Seneschal Keus, rycerza płonącego, przebiegłego demonicznego kota Cat Paluc i walijskiego psa z piekieł, Cwn Annwn. A także równie u nas mało popularnych Fomorian, dawnych władców Irlandii, jak dla mnie wielce ciekawego towarzystwa. Będzie sporo o pukach, hobach, goblinach, elfach czy jak wolicie wróżkach i innych przedstawicielach Tuatha de Dannan, czyli ludu bogini Danu, zwanych potocznie Dana O' Shea. Chyba pokazanych i potraktowanych trochę inaczej niż zwykle. Lubię to opowiadanie, jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że spodoba się także czytelnikom. senmara: Czy powieść grozy musi przestraszyć czytelnika? Powieść grozy nie. Musi zostawić niepokój, dziwny klimat. Nie muszą do razu wypadać z szafy trupy w różnym stadium rozkładu. Trzeba jednak zaniepokoić, zafascynować czytelnika innym światem, otwierającym się tuż za drzwiami, oknem, w ciemnym kącie pokoju. Tuż obok, tu i teraz. Żeby człowiek idąc w nocy do kuchni skradał i patrzył, czy w mroku nie zaświecą jakieś wąskie, zielone ślepia. Po prostu pokazać ludziom, że gdzieś jest jeszcze jeden świat oprócz takiego ewidentnie materialnego świata, w którym żyjemy. Trochę straszny, ale także bardzo fascynujący. senmara: A tobie się zdarza tak iść w nocy do kuchni i zastanawiać się...? Wiesz, jestem pisarzem, wyobraźnię mam zwariowaną... senmara: ...i nagle nadepnąć na kota... Nadepnięcie na kota w nocy jest zdecydowanie mrocznym przeżyciem. Zwłaszcza dla niego. Podobno istnieje taka definicja angielska definicja dżentelmena. Otóż jest to człowiek, który potknąwszy się w nocy o kotkę, nadal nazywa ją kotką. Urocze. senmara: Skąd wziął się pomysł na opowiadanie Smok tańczy dla Chung Fonga? To opowiadanie zrodziło się pewnego nieco deszczowego dnia na Morawach. Właśnie siedziałam w wannie i wymyśliłam je nagle, niczym Archimedes. Nie było jakiegoś specjalnego impulsu, po prostu brzdęk, historia wymyśliła się sama. Jasne że, chciałam zrobić coś oryginalnego. Antologia traktowała o smokach, a ja to za wszelką cenę chciałam uniknąć czegoś, co byłoby klasyczną opowieścią o smoku. Zatem smok i rycerz odpadali przed startem. Na myśl o smoczycy, która dzielnie broni swoich młodych, choć wszyscy uważają ją za złą, i dopiero dzielna bohaterka dowodzi, jak jest wspaniała i czuła napadały mnie boleści brzucha. Od smoczych jeźdźców robiło mi się słabo. Więc musiałam wymyślić coś zupełnie innego. Mój smok praktycznie nie występuje jako bohater, natomiast nikt nie powiedział, że musi. Mam znajomych Tajów i znam stosunkowo dobrze ich obyczaje i mentalność, choć niestety nigdy w Tajlandii nie byłam. Moja mama wyjeżdżała tam służbowo, opowiadała, przywoziła zdjęcia, filmy, drobne pamiątki i w końcu okazało się, że sporo wiem o dawnym i dzisiejszym Syjamie. To wszystko miało swój udział w tej historii. senmara: W czasie spotkania autorskiego było bardzo dużo czytelników, którzy zadawali ci mnóstwo pytań. Czy czasami sama nie miałabyś ochoty odwrócić ról i zapytać ich dlaczego i co czytają, co im się podoba? Czasem to mówią, raczej nie w trakcie samego spotkania, ale w kuluarach. To bardzo miłe, gdy okazuje się, że moje książki są dla czytelników ważne, że ich obchodzą, zajmują. Ja szczególnie lubię takie spekulacje: jaki aktor mógłby grać konkretną postać. W ten sposób przekonuję się, jak odbiorcy mojej prozy wyobrażają sobie bohaterów i czy to się pokrywa z moimi wyobrażeniami. A z tym bywa różnie. Ja mam swoje typy, czytelnicy swoje. Chociaż Daimon Frey to pewien konkretny aktor, Michael Wincott, bardzo charakterystyczna twarz i głos. Grał głównego badguya w horrorze Kruk — straszny, mroczny, długowłosy, bardzo, bardzo, bardzo zły i przystojny. senmara: Grał też w Obcym, ale miał już krótkie włosy. Ale to nie Kruk dał impuls do stworzenia Daimona, tylko inny film, 1492, epopeja o Kolumbie z Gerardem Depardieu w roli głównej. Wincot grał tam hiszpańskiego szlachcica, Adriena de Mochica. Zobaczyłam go i zamarłam. Tak, to właśnie był Daimon Frey, Anioł Zagłady. Twarz, gesty, głos, ubranie. Wszystko idealne. Wiem, że czytelnicy mają różne inne propozycje, ale dla mnie na zawsze pozostanie to Michael Wincott w tej fantastycznej kreacji. senmara: Czy polscy aktorzy mają jakieś szanse żeby zagrać role twoich bohaterów? To trudna sprawa. Uważam, że polscy aktorzy są równie utalentowani jak wszyscy inni, ale trochę się obawiam o polską szkołę aktorską. Dla mnie trąci staroświeczczyzną, gdy się to ogląda w kinie czy telewizji. Nie grają jak De Niro, niestety. A właściwie "grają" cały czas, co wypada sztucznie i słabo. Choć wiele zależy od reżysera. Są przecież polskie filmy, w których wznoszą się na szczyty aktorstwa. Ale to nadal rzadkie. W Taksówkarzu był po prostu dziwny, wkurzony facet. U nas mistrz kreujący wleką postać w wielkim dziele. Trochę szkoda. senmara: Czy mogłabyś pisać coś spoza fantastyki? Na przykład kryminały? Myślę, że mogłabym, ale na razie jeszcze mnie to nie pociąga. W sumie to fantastyka zawsze ze mnie wyłazi. Kryminały lubię czytać, ale chyba nie tworzyć zagadki kryminalne, zwłaszcza w klasycznym stylu. Może kiedyś jakaś oniryczna powieść z pogranicza historii obyczajowej, lecz z elementami horroru czy grozy. Oczywiście, nie obyczajowa w potocznym rozumieniu. Nic z nagłówkiem "z życia wzięte". Swoją drogą zawsze mnie to bawiło. Wszystkie te opowieści "prosto z życia", "prawdziwe historie" "osnute na faktach". Zawsze traktują o tym samym. Mąż ma kochankę, ach co robić, droga ciociu? Zły mąż pije i bije, pomocy! Zły mąż chce zabrać dzieci. Dzieci chorują. Bohaterka choruje, tocząc dramatyczną walkę z puchliną kolan. Katastrofa. No a co, komandosów nie ma na świecie? Są fikcyjni, wymyśleni na potrzeby Hollywood? Nie ma strażaków? Myśliwych, naukowców? Policjantów? Odkrywców? Polarników, alpinistów, grotołazów, archeologów, żeglarzy, poszukiwaczy przygód czy przemytników diamentów? Nie istnieją, czy co, skoro nie mieszczą się w kategorii historii prawdziwych. Filmy kryminalne i szpiegowskie nie są na faktach? Nie istnieją tacy ludzie? Żołnierzy też nie ma, do licha? Tylko kobiety walczące z chorobą albo o prawa dzieci? Co za absurd. Życie nie sprowadza się do dylematów kwoki z kurnika. Jest różnorodne, pełne tajemnic i wyborów. Za to je cenię, więc kto wie, może kiedyś napiszę i kryminał, dlaczego nie? senmara: Nie zdarzyło ci się, że ktoś powiedział "Maju, świetnie piszesz, ale dlaczego fantastykę?" Oczywiście, że się zdarzyło. Jedyna sensowna odpowiedź to "dlaczego nie". Niektórzy rzeczywiście nie lubią fantastyki, ale mam nadzieję, że to się zmieni, bo ta fantastyka wcieka różnymi kanałami do kultury masowej. Są ludzie, którzy oglądają z wielkim zainteresowaniem takie seriale jak Lost, czy Heroes, a to są tak naprawdę historie fantastyczne. Oczywiście, ktoś taki może się zarzekać, że nie znosi fantastyki i koniec. Ale ogląda i tak, nie bacząc na nazwę gatunkową. Anglosaskie bestsellery z ostatnich lat, na przykład świetne książki Christophera Moore to w końcu czysta fantastyka, choć w kostiumie groteski. Rewelacyjny Fight Club Palahniuka też zawiera wyraźne elementy fantastyczne. Tylko przeciętny czytelnik tego nie klasyfikuje. Czyta po prostu dobrą literaturę i jest zadowolony. W końcu nie ważne czy książka jest czysta gatunkowo. Najważniejsze, żeby była wartościowa. A w dziedzinie fantastyki wartościowych rzeczy jest mnóstwo. Ktoś mi powiedział, że nie znosi fantastyki i nie przeczytał w życiu ani jednej takiej książki, a potem się okazało, że jest miłośnikiem Jakuba Wędrowycza. Jak to, pytam, więc to nie fantastyka? Nie, to zupełnie co innego, to są takie historie wiejskiego filozofa, sumie opowiastki filozoficzne i to nie jest żadna fantastyka. No przecież ręce opadają. senmara: To na takiej zasadzie ktoś może potraktować Siewcę wiatru jako opowieści religijne i mieć pretensje. Oczywiście, może też uważać, że to podręcznik dla kosmitów, albo relacja z podróży do innego wymiaru. Jeśli ktoś nie potrafi odróżnić fikcji literackiej od życia, to mogę tylko serdecznie mu współczuć. Autor nie odpowiada za to, co sobie ktoś uroi. Natomiast myślę, że nie jest ważne czy ludzie będą mówili "kocham fantastykę" czy " nie znoszę jej", ważne żeby ją czytali. Nawet jeśli nie będą wiedzieli, że to fantastyka, upierali się, że to co innego. Niech czytają. To nam wszystkim wystarczy. Jak powiadał Szekspir: "róża inaczej zwana tak samo by pachniała". Zobacz również:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Bramy światłości. Tom 2
Tułaczka w dżungli
- recenzja
Bramy światłości. Tom 1
Wielki powrót anielskich zastępów
- recenzja
Takeshi. Taniec tygrysa
Wojownik bez broni, tygrys bez kłów
- recenzja

Komentarze


gelaZz
   
Ocena:
0
świetny wywiad :p czekam na kolejne z innymi autorami.
20-09-2009 07:49
Mandos
   
Ocena:
0
Bardzo dobry wywiad, dzięki wielkie.
21-09-2009 22:21
teaver
   
Ocena:
0
No, nareszcie. Bardzo fajny wywiad, szkoda tylko, że tyle z nim zeszło.
24-09-2009 12:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.