» Artykuły » Wywiady » Wywiad z Anetą Jadowską

Wywiad z Anetą Jadowską


wersja do druku

Lubię się przywiązywać do bohatera

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Wywiad z Anetą Jadowską
Piotr Hęćka: Narracja pierwszoosobowa wydaje się charakterystyczna dla urban fantasy. Ciekawi mnie więc, czy to jest Twój ulubiony wariant? A może wolisz pisać z perspektywy trzeciej osoby, ale specjalnie na potrzeby heksalogii o Dorze zdecydowałaś się na taki, a nie inny rodzaj narracji?

Aneta Jadowska: Ten typ narracji szczególnie lubię i bardzo dobrze mi się pisało w takiej właśnie konwencji. Lubię umieszczenie narratora/bohatera a z nimi czytelnika w centrum akcji. W niektórych opowiadaniach używam narracji trzecioosobowej, być może użyję jej też w planowanej, "podorowej" powieści, gdyż tak mi było lub też będzie wygodniej. Jednak do Dory pierwszoosobowa narracja po prostu pasuje, według mnie, najlepiej. Co do urban fantasy – faktycznie, to jeden z wyznaczników gatunku, choć zabierając się za pisanie heksalogii nie myślałam o regułach. Zaczynając pisać Złodzieja dusz nie myślałam nawet o tym, by był to ten gatunek. Tak po prostu wyszło, bo, faktycznie, lubię go bardziej niż inne. Połączenie kryminału, powieści grozy, elementów fantasy jest kompatybilne z moim typem wyobraźni, więc napisanie powieści w tym gatunku przyszło mi naturalnie.

Możesz uchylić rąbka tajemnicy, jeśli chodzi o tę planowaną powieść, której akcję będziemy mogli śledzić z perspektywy trzeciej osoby?

Cóż, zawsze mam jakieś 2-3 powieści do przodu w planach. Jedną z nich będzie powieść o Martynie, absolwentce polonistyki, która ma poważne trudności ze znalezieniem pracy (tu, jak widać, wprowadzam elementy non-fiction), a nadzieją na wydobycie się z bezrobocia i finansowych problemów jest oferta od dobrze znanego czytelnikom Romana, wampirzego księcia z Thornu. Powieść zostanie osadzona w świecie Thornu, ale oglądanego z perspektywy totalnej nowicjuszki w niesamowitościach, więc chwilami będzie zabawnie, chwilami mrocznie. Czytelnicy znający heksalogię będą mogli spojrzeć na znane postacie z nowej perspektywy.

Jeśli już jesteśmy przy narracji – typowe dla kobiet przywiązanie do detalu (chociażby dokładny opis mieszkania Kozanek) to zabieg celowy i zamierzony, czy raczej wychodzi to samo z siebie?

Przy narracji pierwszoosobowej czytelnik poznaje świat przedstawiony oczami postaci, więc przywiązanie do szczegółu jest dobrym nawykiem. Z drugiej strony – opis mieszkania Kozankowej to dość szczególny przypadek: Dora spogląda na nie okiem policjantki, śledczej, szuka śladów, próbuje rozwikłać zagadkę. To dość charakterystyczne, że narracja Dory "na służbie" jest znacznie bardziej drobiazgowa, niż Dory popijającej drinka w Szatańskim. Czy to kobieca cecha? Nie wydaje mi się. Może to jak z miłością do słodyczy: możliwe, że statystycznie więcej kobiet lubi czekoladę, ale nie znaczy to, że mężczyźni jej nie jedzą.

Podczas czytania Złodzieja Dusz niejednokrotnie parskałem ze śmiechu, dlatego też zastanawia mnie, jak to jest z humorem w Twoich książkach. Przychodzi sam podczas pisania, czy też może rozmyślasz nad jakimiś zabawnymi scenami lub też jak w daną scenę wpleść jakieś gagi?

Nie wymyślam z góry gagów, to samo wychodzi. Bardzo lubię się śmiać i korzystam z każdej ku temu okazji. Mam dość dziwne poczucie humoru, bardziej językowe niż sytuacyjne, więc przejawia się ono najczęściej w warstwach dialogowych, w ripostach, komentarzach z offu. Gdy słyszę od czytelnika, że śmiał się nad książką, uśmiecham się z zadowoleniem. Łatwiej mi powiedzieć, jakiego humoru nie lubię. Antywzorcem humoru są dla mnie filmy typu American Pie, łopatologiczne, fekalno-seksualne żarciki w stylu koszarowym, suchary wszelakie.

W powieści pojawia się cała masa bohaterów, a zakładam, że będzie ich przybywało. Jak to z nimi jest? Wymyślałaś ich na poczekaniu czy też pojawiali się w Twojej głowie podczas jakiś konkretnych czynności, jak oglądanie filmu, spacer itp? Można w nich rozpoznać/odnaleźć Twoich znajomych, lub chociaż jakieś ich cechy?

Szukanie pośród znajomych raczej nie przyniesie rezultatu. Tworzenie bohaterów to dla mnie najfajniejszy moment pisania. Czasem jakieś zdjęcie lub wybrane imię inicjuje cały proces obrastania w detale i stawania się bohaterem. Wymyślam im biografie, historie, nawet jeśli nie będą wykorzystane w książce... lub nie będą wykorzystane w książce, jaką właśnie piszę, bo to też różnie bywa – mogę je wykorzystać w następnej. Wciąż biorę sobie do serca zasadę opisaną lata temu przez Kresa w którymś z felietonów w Kąciku złamanych piór – jeśli bohater jest dobrze napisany, bez trudu znajdziesz 3 jego zalety i 3 wady. Nikt nie może być idealny, nikt nie jest bez reszty zły. Trzymam się tego. Staram się, by byli wielowymiarowi, by zaskakiwali czymś czytelników w kolejnych tomach, by z tomu na tom się rozwijali. Jednych lubię bardziej, innych mniej, niektórych mi za mało i kombinuję, jak im dać więcej czasu "ekranowego".

W takim razie może zdradzisz nam kogo polubiłaś tak bardzo, że chciałabyś mu poświęcić więcej miejsca.

Szczerze lubię Witkaca, a biedaczek przemyka gdzieś w tle, z łopotem prochowca. Katia dostała już dwa opowiadania, ale mam w planach jeszcze jedno z nią w roli głównej. Fajną hałastrę czytelnicy poznają w 3 tomie, ekipa Nisima naprawdę zasługuje na trochę światła scenicznego i zamierzam ich poeksploatować w powieści z Martyną. W 2 tomie jest wspomniana Nikita, planuję dać jej 2- lub 3-tomową serię, niezależną od heksalogii. Wydaje mi się bowiem ciekawą postacią, bardzo niejednoznaczną, z pokręconą biografią i moralnością.

Mogłabyś zdradzić nam Twoje ulubione i najmniej lubiane postacie z heksalogii? A także (jeśli tak jest), co sprawia, że o niektórych postaciach pisze Ci się łatwiej, zaś inne mogą sprawiać trudności?

Lubię większość z moich bohaterów, czasami wbrew logice. Ciężko mi o tym mówić, nie wchodząc za głęboko w świat postaci, których czytelnicy jeszcze nie znają. Dobrze mi się pisze o Dorze, Mironie, Joshui, Witkacym, bardzo lubię wilki z Trójprzymierza, zwłaszcza w 4 tomie. Lubię Baala i cały wątek z demonami, który pojawia się od 3 tomu, by rozwinąć w pełni w piątym... Najbardziej nielubianą rasą są archaniołowie potęgi, ale to wina przede wszystkim kolesia, który ostro namiesza w 2, a przede wszystkim w 3 tomie. Nie lubię złych charakterów i uśmiercam je z dziką przyjemnością.

Podczas pisania Złodzieja... przechadzałaś się po miejscach, które zostały opisane w książce? Spacerowałaś na przykład po ulicy Szerokiej, aby uchwycić jej atmosferę a następnie oddać na kartach powieści?

Toruń jest moim miastem, żyję tu od 12 lat. Nie muszę robić specjalnych "wycieczek krajoznawczych", choć zdarza się, że pokonuję jakąś trasę specjalnie dla powieści, by zobaczyć, ile dokładnie czasu potrzebuje bohater, by dostać się z punktu A do punktu B. Albo też, aby wyłapać jakieś detale, które pomogą czytelnikowi "zobaczyć" opisywane miejsca. Opisuję miejsca, które znam. Bydgoskie, Stare Miasto, Rudak, Koniuchy – to moje dzielnice. Dora czy reszta kompani ani razu nie zawitali, na przykład, na Skarpę, bo "nie czuję" tamtej przestrzeni, nie znam jej inaczej niż tylko jako sporadyczny bywalec. To za mało, by poczuć miasto – a to kolejna cecha urban fantasy, która jest dla mnie istotna. Chcę, by czytelnik czuł, że gdyby znalazł się w Toruniu, miasto nie byłoby dla niego całkiem obce, nawet podczas pierwszej wizyty.

W Złodzieju... możemy znaleźć mnóstwo nawiązań, zarówno do szeroko pojętej popkultury, jak i do aktualnej sytuacji w kraju. Czy rozmyślania/refleksje Dory dotyczące owych tematów należy interpretować jako pewne sugestie, czy też można doszukiwać się w nich Twojego punktu widzenia?

Do pewnego stopnia poglądy moje i Dory pokrywają się, choć Dora jest bardziej radykalna w wielu punktach, ale to właśnie część jej uroku – jest wyrazista we wszystkim co robi. A popkultura przemycona do tekstu fajnie go zakorzenia i zaciera granice, które nie powinny, moim zdaniem, być zbyt wyraźne. Wolę półcienie i miękkie kontury.

W Złodzieju... możemy odnaleźć liczne odwołania do postaci z filmu tudzież literatury. Mi Leon skojarzył się, na przykład, z donem Corleone. Jest to celowy zabieg, mający na uwadze zabawę w skojarzenia z czytelnikami, czy po prostu na siłę doszukuję się pewnych powiązań?

Leon z Corleone nie kojarzył mi się nigdy... Celowo kojarzyć się może Anita Czarny, to mrugnięcie oczkiem do fanów urban fantasy... Witkacy... Ktoś jeszcze? Chyba nie... ale nie wiem jakimi ścieżkami pójdą umysły czytelników. Każdy z nas ma własne skojarzenia.

Zastanawia mnie także, w jakim stopniu pokrywają się charaktery Twój i Dory? Ile jest Dory w Anecie, bądź Anety w Dorze?

Bardzo trudne pytanie i chyba nie zdołam na nie odpowiedzieć. Pozostawiam tę diagnozę przyjaciołom i tym, którzy mnie poznali I bardzo jestem ciekawa, czy po druku serii o Nikicie, która jest bardzo różna od Dory, będę pytana o to samo.

Skoro już wspomniałaś Nikitę, to może zdradzisz nam coś więcej o niej?

Wspomniałam o tym wyżej, czytelnicy "usłyszą" o niej w 2 tomie, a w 3 tomie poznają ją osobiście. Ale to tajemnicza osóbka. Dora kiedyś znała ją bardzo dobrze, ale musiało się wydarzyć coś, co sprawiło, że dziewczyna się zmieniła, stwardniała. Jako członkini Zakonu dostaje sporo trudnych zleceń, od wywiadu gospodarczego po zabójstwa, a poza tym ma jeszcze mocno skomplikowaną sytuację rodzinną i gra w zbijanego z własnym ojcem na zasadzie, kto kogo dopadnie pierwszy, przeżyje. Myślę, że nie da się z nią nudzić.

Wspomniałaś Zakon, do którego będzie należeć Nikita, możesz przybliżyć czytelnikom, cóż to będzie za organizacja?

Jeśli masz problem i pieniądze, to otrzymujesz gwarancję, że to pierwsze zniknie za pokaźną porcję tego drugiego, jeśli zgłosisz się do Zakonu Cieni. Pracują tam zawodowcy, którzy nie zadają zbędnych pytań, nie zaprzątają sobie głowy moralną oceną sytuacji czy podszeptami sumienia. Nie zawsze chodzi o "zniknięcie" osoby, w stylu "kulka w łeb" czy wypadek na autostradzie. Są sytuacje, w których to tylko pogłębiłoby kłopoty zleceniodawcy, więc trzeba szukać bardziej delikatnych środków. Organizacja, na czele której stoi Matka Przełożona, służy pomocą, jeśli cię na nią stać, lub też jeśli jesteś w stanie zaoferować rekompensatę lub zaciągnąć satysfakcjonujący Zakon dług, ale musisz się liczyć z tym, że będziesz musiał go któregoś dnia spłacić, a odsetki bywają zabójcze. Dosłownie. Cienie są świetnie wyszkolone, nie poddają się emocjom, nie marzą o tym, by być częścią społeczeństwa i zasłużyć sobie na akceptację otoczenia. Starczy, bo już za bardzo daję się ponieść i powiem zbyt wiele.

Dorę charakteryzuje dwoistość natury: z jednej strony jest twardą policjantką o silnym ciosie i niewyparzonej gębie, z drugiej zaś w domu zachowuje się zupełnie inaczej (sama określa siebie jako Marthę Stewart). Która z nich to ta prawdziwa Dora, a która to tylko maska/poza?

Obie są prawdziwe. Przecież tacy jesteśmy, niejednoznaczni i pełni sprzeczności. To, że Dora jest twarda i wyszczekana, nie zmienia faktu, że kocha swoje mieszkanie, cieszy się, że ma tę swoją prywatną przestrzeń. To, że bez mrugnięcia okiem obije komuś gębę nie wyklucza tego, że kocha swoich przyjaciół. Dżinsy i glany nie wykluczają koronkowej bielizny. Znam wiele kobiet, które godzą takie dwoistości i świetnie im to wychodzi. Surowe businesswomen, w domu są kochającymi mamami. Może faktycznie nasze dwoistości bardziej się rzucają w oczy niż męskie, ale wszak i panowie inni są w pracy i w zaciszu domowym. Czy to poza? Nie sądzę. Dla mnie te dwoistości czynią bohaterów prawdziwszymi. Nikt nie jest twardy 24 godziny na dobę, bo zwyczajnie ludzkie ciało i psychika nie zniosłyby tego.

Możesz powiedzieć coś więcej o magii w świecie Złodzieja...? Informacje na jej temat są czytelnikowi dość oszczędnie dawkowane. Miałem wrażenie, że dowiadujemy się tylko tego, co jest nam absolutnie niezbędne do zrozumienia całości, i nic poza tym. Czy istnieje zatem jakiś system magiczny, wyjaśniający, jak to wszystko działa?

To poniekąd konsekwencja narracji pierwszoosobowej. Dora to wie, dla niej to chleb powszedni, więc po co ma się nad tym rozwodzić? Tu nie ma miejsca na popularny chwyt z wielu powieści: obcy pojawia się w krainie i wraz z nim poznajemy zasady nią rządzące. To jak z używaniem komputera – robimy to na co dzień i nie "rozkminiamy" w każdej sekundzie pracy na nim, jak działa i dlaczego, a czymże jest prąd i jak działają światłowody. Ważne, że działa. Możemy napisać tekst i wysłać go przez sieć do drugiej osoby. Nie prowadzimy w duchu narracji wyjaśniającej cały proces. Ale gdybyśmy mieli u swego boku osobę, dla której byłby to pierwszy kontakt z komputerem i Internetem, próbowalibyśmy, w przystępnych słowach, przybliżyć mu działanie tej magii, która czyni to wszystko możliwym. Jeśli napiszę powieść o Martynie, która mi się tłucze po głowie, będzie więcej wyjaśnień. Zresztą, w całym cyklu takie informacje są, ale nigdy w formie wykładu ex cathedra czy tabelki. Ale z każdym tomem czytelnik dowiaduje się więcej. Magia w heksalogii jest integralną częścią wykreowanego świata i nie mam trudności z ustaleniem kto, co i jak może robić. Wystarcza moja wiedza na ten temat zgromadzona przez lata. I wyobraźnia.

Jak to jest z tymi wszystkimi rasami i systemami religijnymi, a także sławnym rozejmem międzysystemowym? Znamy tylko dwa – chrześcijański i quasi-słowiański. Istnieje więcej systemów magicznych?

Systemy są dwa. Nazwijmy je monoteistycznym oraz skrajnie politeistycznym (można go też określić pogańskim), uwzględniającym wszelkie możliwe bóstwa, magicznych oraz istoty takie jak wampiry czy wilki. W kolejnych tomach pojawiają się stworzenia i bogowie z mitologii celtyckiej, skandynawskiej, germańskiej, słowiańskiej, fińskiej, egipskiej, mezopotamskiej... Nie mam pod ręką notatek, by sprawdzić, czy to wyczerpuje wszystkie. Plus demony, anioły, piekielnicy z mitologii chrześcijańskiej.

Nie da się nie zauważyć faktu, że w Złodzieju... pełno jest silnych, wyemancypowanych kobiet. Nie wspominając już o Dorze, można wymienić choćby Katię czy też Anitę. Zamiłowanie do silnych, pewnych siebie i zdecydowanych postaci kobiecych należy łączyć z Twoją perspektywą jako autorki, czy to coś więcej?

Silne i wyemancypowane kobiety są ciekawsze do opisania niż smętne kwiatuszki, czekające na ratunek przed światem. Jako dziecko i nastolatka czytałam głównie książki "chłopięce", z bohaterami męskimi, bo silnych, błyskotliwych i energicznych kobiet nie było wiele. Ale monopol Indiany Jonesa na przygody skończył się, gdy pojawiła się Lara Croft.

Larę Croft kojarzymy głównie z całym mnóstwem gier oraz dwoma filmami, mnie zaś interesuje, jakie książkowe postacie kobiece wywarły na Tobie największe wrażenie i dlaczego?

Jeśli idzie o postaci kobiece, to mam sentyment do bohaterek Feliksa Kresa z cyklu szererskiego. Potrafi opisać ostre, niejednoznaczne, silne, podstępne, delikatne i frywolne, lub też twarde i brutalne kobiece wcielenia. Nie będę strzelać imionami, bo właściwie każda z bohaterek była warta uwagi, choć z całego cyklu największy sentyment mam do Króla Bezmiarów i piratek. Poza tym szczególnie lubię kryminały z kobietami-patologami w roli głównej, na przykład serie Kathy Reichs czy Patricii Cornwell. Połączenie kobiecej intuicji i ogromnej wiedzy fachowej daje, moim zdaniem, ciekawe rezultaty.

Mogłabyś zdradzić nam coś o nadchodzącej wielkimi krokami kontynuacji Złodzieja...? Czego możemy się spodziewać po drugim tomie heksalogii o Dorze Wilk?

Czytelnicy, którzy znają Złodzieja dusz, wiedzą, że spodziewać się mogą akcji i jeszcze więcej akcji, humoru i śledztwa. To się nie zmieni. Zmieni się skala przeciwników, bo w Bogowie muszą być szaleni Dorze trafią się dranie naprawdę dużego kalibru, psychopaci różnej maści i nie do końca zrównoważone bóstwa. Wypływają na jaw tajemnice, cienie z przeszłości Mirona i Joshui, które bezpośrednio wpływają na teraźniejszość Dory i chłopaków. Sporo się zmieniło w życiu Dory od wyprowadzki z Torunia do Thornu (trochę więcej wiedzą o tym ci, którzy przeczytali Wilka w owczej skórze, duże opowiadanie łącznikowe wydane przez fanów z Gavrana w formie e-booka) i, słowo daję, że nie grozi nikomu nuda. Wszystko gna aż do finału, który podobno wgniata w fotel, jak słyszałam od tych, którzy już czytali.

Złodziej... zaczyna się jak rasowy kryminał, dlatego też zastanawiam się, skąd czerpałaś inspirację. Zakładam, że lubisz sięgnąć zarówno po dobry kryminał, jak i po urban fantasy. Zdradzisz nam swoje ulubione tytuły i autorów? Czytasz też inne rzeczy?

Czytam wszystko, co mi wpadnie w ręce i przejdzie próbę pierwszych trzydziestu stron. Kryminały, powieści przygodowe, thrillery, fantasy różnej maści, choć ostatnio faktycznie najczęściej jest to urban i wciąż mi za mało tłumaczeń, o polskich autorach gatunku nie wspominając. Prócz tego mogę wymienić romanse, zwłaszcza historyczne, powieści obyczajowe, dzienniki, korespondencje, biografie, opracowania naukowe z kilku interesujących mnie dziedzin. Różnorodność lektur może sugerować, że sama nie wiem, co lubię, ale jest przeciwnie – lubię zbyt wiele różnych rzeczy, by się ograniczać.

Lubię serie, bardziej niż pojedyncze książki. Lubię się przywiązać do bohatera, patrzeć jak się zmienia, rozwija. Przez lata moim ulubionym cyklem była seria powieści o dr Scarpetcie Patricii Cornwell, niestety, mam wrażenie, że w dwóch ostatnich powieściach seria mocno leci w dół. Lubię serię o Temprance Brennan autorstwa Kathy Reichs. Joe Nesbo i jego Harry Hole to świeższe odkrycie. Bardzo wysoko cenię skandynawską szkołę kryminału... niekoniecznie Mankell, bo nie mogę mu wybaczyć, co zrobił Wallanderowi pod koniec serii, ale Camilla Läckberg, Gunnar Staalesen czy Ake Edwardson. Czarna Owca robi świetną robotę z Czarną Serią. Jeszcze się nie zawiodłam na żadnym z autorów, na których trafiłam w tej serii. Do szczególnie mi bliskich zaliczam też kilka cykli urban fantasy: Ilona Andrews i seria „Magia”o Kate Daniels (z nowej serii Andrews The Edge – na razie czytałam tylko jedną powieść, więc nie wiem, czy spodoba mi się tak bardzo, jak starsza). Seria o Mercy Thompson Patricii Briggs to fajna literatura na odprężenie. Kim Harrison i Zapadlisko podobnie. Niestety, polscy wydawcy tych serii nie rozpieszczają czytelnika tempem wydawania kolejnych tomów i jesteśmy już 2 lata w plecy. Czytanie po angielsku odbiera część zabawy. Z ostatnich lektur naprawdę dobrze się bawiłam z Chłopcami Ćwieka.


Jak wyglądał research do heksalogii? Zanim usiadłaś do pisania kolejnych tomów musiałaś wybrać się do biblioteki lub zagłębić się w nieprzebyte odmęty Internetu, aby znaleźć potrzebne informacje? Jak w ogóle wygląda Twój proces twórczy? Masz jakieś sprawdzone sposoby na poradzenie sobie z brakiem weny?

Mam dość rozsądku, by pisać o rzeczach, które mnie interesują i na których się do pewnego stopnia znam. Dzięki temu kwerendy do pracy nad powieściami były przyjemnością, nie mniejszą niż samo pisanie. Fascynuję się od lat kryminalistyką, psychologią, antropologią, okultyzmem, mitologiami wszelakimi, wierzeniami ludowymi – to znajduje odbicie w moich tekstach. Poza tym jestem ciekawskim osobnikiem a doświadczenia w pracy naukowej i pisaniu doktoratu sprawiają, że bardzo poważnie podchodzę do gromadzenia danych, notatek, starannie uporządkowanego archiwum. Do sceny otwierającej 5 tom, pozornie króciutkiej i nie wymagającej, przeczytałam kilkanaście artykułów z zakresu patologii, obejrzałam zapis iluś tam sekcji. Naprawdę pilnuję tego, by wiedzieć, o czym piszę. Wyzwanie zaczyna się wtedy, kiedy faktycznie pojawia się coś, o czym pojęcia nie mam. W następnej powieści, "podorowej", jedna z bohaterek będzie wiedziała o komputerach znacznie więcej niż ja, ale mam na podorędziu trzech ekspertów, którzy odpowiedzą na wszystkie moje głupie pytania.

Czy owa "podorowa" powieść, ma jakiś związek ze wspomnianą już Martyną? Może kilka słów o tej książce?

Nie, powieścią najbardziej "podorową" będzie powieść o Nikicie. Synchronicznie z notatkami do 6 tomu robię też notatki do niej. Nie wiem jeszcze, jaki ostateczny będzie miała tytuł, ani czy będzie dwutomowa, czy trzytomowa, wszystko zależy od tego, jaką historię przyniesie ze sobą drugi z głównych bohaterów. Na razie jest dość tajemniczy i niewiele o nim wiem. To będzie powieść bardziej szorstka niż heksalogia, może bardziej brutalna w pewnych kwestiach, bo życie Nikity jest bardziej brutalne i twarde niż życie Dory. Może liczyć tylko na siebie, nie ma zgranej i stale powiększającej się ekipy przyjaciół, dłużników czy rodziny, jak Dora, więc robi co trzeba, by zostać żywą.

Z tego, co się orientuję, to niedługo powinnaś zakończyć pisanie heksalogii. Masz już jakieś plany na przyszłość? Dasz Dorze spokój i zajmiesz się innym gatunkiem? I czy będzie to kryminał?

Zabrałam się już na poważnie za pracę nad szóstym tomem. Mam również dość określone plany na nową serię i pojedyncze powieści, co dalej i wspominałam już o tym w poprzednich odpowiedziach.

Pojawiają się naciski ze strony mojej 3-letniej siostrzenicy, bym zabrała się za pisanie czegoś dla młodych czytelników i, muszę przyznać, że pociąga mnie ten pomysł. Jestem bardzo dobrą ciocią i nie chcę Lusi sprawiać przykrości... Wkrótce Lusia będzie miała brata, więc podwójna siła nacisku może mnie skłonić do uległości.

Jak na razie jednak urban fantasy jest najbardziej kompatybilne z moimi zainteresowaniami i temperamentem. Lubię kryminały, lubię akcję, lubię niesamowitości – wybór gatunku wydaje się rozstrzygnięty. Ale czy tak będzie, na przykład, za pięć lat? Nie wiem.

Ostatnimi czasy Twoja strona internetowa przeszła całkowitą metamorfozę – zmienił się layout, ale na szczęście zawartość pozostała równie interesująca, jak i przedtem. Zechcesz zdradzić czytelnikom historię kryjącą się za Twoją stroną?

Strona ma nową odsłonę, co związane jest z premierą Bogowie muszą być szaleni. Administratorką i autorką strony jest Karolina "Kometa" Kurowska, wspaniała, pracowita i zdolna dziewczyna, która, z ogromną dla mnie korzyścią, polubiła Dorę na tyle, by zaangażować się w niewolniczą pracę dla dobra mojego i serii. Chciałyśmy, aby strona była bardziej dynamiczna, przejrzysta i rockandrollowa. Uważam, że zadanie zrealizowane zostało w 100%. Jest ściśle związana z moją fan page na Facebooku, również prowadzoną przez Kometę. Jeśli ktoś szuka informacji o mnie, o serii, o Dorze, Thornie, wystarczy kliknąć: www.anetajadowska.fan-dom.pl. W dziale czytelni znajdzie kilka opowiadań – prezentów dla fanów, w większości niedrukowanych nigdzie poza stroną. Przyznaję, że bardzo lubię nową stronę i bywam na niej regularnie, odpowiadam na pytania czy komentarze, więc jeśli komuś obcy jest FB a chciałby zostawić po sobie ślad, nie ma lepszego miejsca. W tajemnicy szepnę, że kroi się coś dużego, co zajmie Komecie i reszcie zaangażowanych Gavranów mnóstwo czasu i wysiłku, ale wygląda absolutnie imponująco.

W Internecie już można obejrzeć projekt okładki drugiego tomu Twojego cyklu. Na spotkaniu podczas tegorocznego Coperniconu wspominałaś, że nad okładką pracowałaś wraz z jej projektantką. Czy ostateczna wersja to ta, o której wtedy wspominałaś?

Nie. Okładka Bogów... przyprawiła mnie o siwe włosy. Zupełnie na serio bałam się, że z powodu zawirowań okołookładkowych książka nie ukaże się w planowanym terminie. Jak widać po upublicznionym projekcie, Fabryka zmieniła koncepcję i pożegnała się z Kasią Oleską, która robiła ilustrację do Złodzieja dusz. Autorem okładki jest Paweł Zaremba. I, pomijając drobiazgi, (kolor włosów Dory!), akceptuję ją i uważam, że dość dobrze pasuje do serii. Choć, oczywiście, szkoda mi ostatniej wersji ilustracji Kasi, chętnie bym sobie tę grafikę powiesiła na ścianie, była śliczna, choć w innym stylu. Doceniam to, że wreszcie jest na okładce informacja o serii, a grafik postarał się o ładne liternictwo i wyeksponowanie informacji, brakowało mi tego trochę na okładce Złodzieja... (powracające pytania o Złodzieja dusz II dowodzą, że nie tylko mnie). Na forach i na FB było wiele komentarzy dotyczących tego, że okładka drugiego tomu nie pasuje do pierwszego. Przykro mi, bo wiem, że dla niektórych to naprawdę istotne. Mam nadzieję, że to, co znajdą między okładkami wynagrodzi im ten zawód. Mam też nadzieję, że to ostatnie takie zawirowanie i z kolejnymi okładkami nie będzie nerwów.

Masz może jakieś rady dla pisarzy-amatorów?

Pisać, nie poddawać się i nie zapominać o swoich marzeniach.

Kilka słów do czytelników Poltergeista?

Mam nadzieję, że nie wynudziłam Was swoimi odpowiedziami i spotkamy się jeszcze, jeśli nie na Poltergeiście, to na mojej stronie, na FB lub na forum Szatański Pierwiosnek. Ze swojej strony obiecuję postarać się dla Was o porządną dawkę dobrej rozrywki.

Aneta Jadowska
(14.08.1981) to z wykształcenia filolożka z tytułem doktora z literatury. Debiutowała w 1999 roku opowiadaniem Dziwny jest ten świat. Złodziej dusz, jej debiutancka powieść a zarazem pierwszy tom sześcioksięgu o przygodach Dory Wilk, początkowo miał być odskocznią od pisania doktoratu. Jak sama przyznaje czyta wszystko, co wpadnie w jej ręce i przejdzie próbę pierwszych 30 stron, acz do ulubionych gatunków zalicza kryminały i urban fantasy, co znajduje oddźwięk w jej powieściach. Równie duży wpływ na twórczość autorki ma Toruń, miasto w którym mieszka od 2000 roku i którego magiczną wersję, Thorn, uczyniła miejscem akcji swych książek.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Bogowie muszą być szaleni - Aneta Jadowska
Toruński trójkąt znowu w akcji
- recenzja
Złodziej dusz - Aneta Jadowska
Toruń fantasy
- recenzja
Afera na tuzin rysiów
Oswajania Nikity ciąg dalszy
- recenzja
Szamański twist
Taniec ze śmiercią
- recenzja
Ropuszki
Thorn Universe w pigułce
- recenzja
Cud, miód, Malina
Klan nieobliczalnych czarownic
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.