» Blog » Wspólne czytanie Biblii
21-09-2015 10:14

Wspólne czytanie Biblii

W działach: fantasy, analiza, biblia | Odsłony: 3352

Wspólne czytanie Biblii

Zainspirowana wieloma rozmowami z ludźmi wierzącymi, oraz falą przybywających do Europy ludzi głęboko religijnych postanowiłam rozpocząć serię opracowań i analiz tekstów religijnych oczami ateisty-fantasty. Nie obiecuję, że nie będę stronnicza, choć postaram się jak mogę. Chętnie przyjmę waszą krytykę i wszelkie uwagi. Podchodzę do przedstawionych tekstów jako do dzieł okołofantastycznych. W żadnym momencie moim celem nie jest urażenie czyichkolwiek uczuć religijnych.

Część pierwsza będzie oparta na Biblii Warszawsko-Praskiej opracowanej w 1997 roku przez ks.bk Kazimierza Romaniuka jako że tylko taką osobiście posiadam. Niestety seria zostanie podzielona na wiele bardzo krótkich tekstów, jako że w domu mam latorośl która nie pozostawia wiele czasu na czytanie, analizy czy cokolwiek innego.

Część pierwsza – Księga Rodzaju. O początkach świata i człowieka.  Stworzenie wszechrzeczy i człowieka 1,1 – 2, 4a

Na początku poznajemy Boga w postaci Ducha unoszącego się w pustce. Jest to jedyny istniejący byt, nie znamy jego wieku, pochodzenia ani celu istnienia.  Możemy jednak śmiało założyć, że jest to istota o nieograniczonych możliwościach kreacji.

Pierwszym jej dziełem jest oddzielenie dnia od nocy.  /”Powiedział tedy Bóg: Niech się stanie światło! I stało się światło. I widział Bóg, że światło było dobre. Wtedy oddzielił Bóg światło od ciemności. I nazwał Bóg światło dniem, a ciemność nocą.”/ Pierwszego dnia więc Bóg tworzy Słońce i ruch wirowy Ziemi.

Drugiego dnia Bóg oddziela błękit wód od błękitu nieba, tworząc jak sądzę atmosferę na Ziemi. Jesteśmy już niemal w domu.

Trzeci dzień był dla Wszechmogącego męczący – nie tylko wydobył suchą przestrzeń spośród wód tworząc nam miejsce do życia i zebrał morza i oceany aby trzymały się kupy i zanadto nie rozlały, ale też wykreował wszelką roślinność która rozrosła się po planecie.  

Co dziwne, dnia czwartego Bóg wraca do oddzielania dnia od nocy i kreowania gwiazd. Wprawdzie już jedna powstała i dzień od nocy oddziela, ale z jakichś przyczyn dla Boga istotne jest, aby rozróżniać nie tylko dzień i noc, ale także by stworzyć kalendarz.
\”I powiedział Bóg: Niech pojawią się na niebie światła, żeby oddzielały dzień od nocy, wyznaczały pory roku, poszczególne dni i lata!”\
Zakładam więc, że dnia czwartego Bóg stworzył inne gwiazdy i planety, jako punkt odniesienia dla samych pór roku bardziej niż pór dnia. Bóg dodaje również ruch obiegowy Ziemi i podkreśla różnice między dniem a nocą.

Piątego dnia stworzył wszelkiej maści potwory morskie, istoty wodne oraz ptactwo. Rozsądnie również nakazał im się rozmnażać.

Szóstego dnia Bóg stworzył w kolejności – bydło, płazy oraz wszelkie dzikie zwierzęta.

Tego samego dnia Stwórcę nawiedza myśl o stworzeniu istoty podobnej Im.
\” Stwórzmy człowieka na wzór i podobieństwo nasze, aby mógł panować nad istotami (..)”\
Po raz pierwszy więc nie czuje się sam, zależy mu też na stworzeniu wersji pośredniej między sobą a swoimi dotychczasowymi tworami.  Tworzy człowieka podobnego sobie, a dokładniej parkę obu płci. Rozsądnie nakazał im się rozmnażać, oddał im też na własność całą planetę ze wszystkimi jej tworami, aby mogli czerpać z niej tak, jak uznają za słuszne.

Siódmego dnia Stwórca odpoczywa po ciężkim tygodniu, ustanawia też pierwszy w historii dzień „O nie, już jutro poniedziałek”.

 

Wstęp wydaje się być mocno uproszczony i zawiera pewne niejasności, jest jednak niezłym wprowadzeniem do solidnego fantasy. Świat przedstawiony w księdze wydaje się mocno zbliżony do znanego nam, choć jego geneza jest dużo prostsza. Przedstawiony stwórca jest Bogiem szalenie kreatywnym, z zupełnej pustki wydobył obraz kosmosu, wszelkich żyjących istnień i stworzeń, ich sposobu rozmnażania się, a nawet zaplanował odmierzanie czasu i pory roku. Na uwagę wydają się zasługiwać potwory morskie, które brzmią jak solidna zapowiedź kłopotów.  Dziwi nieco zawirowanie między dniem pierwszym a czwartym, trudno jednak mieć pretensję do bohatera, po trzech dniach pracy mógł spokojnie chcieć swoje dzieło naprawić. Wiemy, że główny bohater jest osobą nie tylko twórczą, ale i wrażliwą. Po zobaczeniu piękna swojego dzieła czuje potrzebę przekazania komuś swojego dziedzictwa, komuś podobnemu sobie. Można wnioskować, że ten nowy boski twór stanie się głównym bohaterem dalszej części.  Póki co obraz Boga nie pozostawia zbyt wiele miejsca na wątpliwości – jest bezsprzecznie dobry, choć pozostawienie świata we władzy człowieka wydaje się być nierozważne i prawdopodobnie będzie przyczyną tragedii.  Zwolenników praw zwierząt uprzedzamy – zwierzęta nie mają praw. I słusznie.

Komentarze


L. Norec
   
Ocena:
0

Jak człowiek ma nadać sens czemukolwiek?

W taki sam sposób, w jaki cokolwiek nie ma sensu.

25-09-2015 20:45
Adeptus
   
Ocena:
0

Czyli sens nadany przez człowieka równa się brakowi sensu? Z tym mogę się zgodzić. Tylko, że mnie obchodzi wyłącznie taki sens, który będzie istniał obiektywnie i będzie taki sam, choćby cała ludzkość uważał inaczej, będzie tak samo obiektywny, jak prawa fizyki. Jeśli takiego sensu nie ma, to jedyny wart rozważania dylemat to - nałykać się czegoś, rzucić pod pociąg, czy wybrać jakąś inną metodę.

25-09-2015 20:54
   
Ocena:
0

Mogę sobie wmawiać, że coś tam ma sens, podobnie, jak mogę sobie wmawiać, że świnie latają, ale czy ma to jakikolwiek wpływ na rzeczywistość?

Latanie świń lub jego brak jest zjawiskiem fizycznym. Da się naukowo wykazać, że samodzielne latanie świń jest wielce wątpliwe(chociaż wymaga to pewnych wstępnych założeń, np. takiego, że nie żyjemy w Matrixie).

Sens natomiast, cóż, jest "uzasadnieniem". W oparciu o odpowiednie dogmaty wszystko da się uzasadnić, a skoro dogmaty z definicji są nie do obalenia, to i sens ciężko obalić.

Sens może być tylko jeden, albo żaden

Przepraszam bardzo, a dlaczego?

Jeśli coś jest zależne od ludzkich odczuć, to znaczy, że jest tych odczuć wytworem, czyli nie istnieje.

Znaczy to tylko tyle, że nie istnieje na planie fizycznym. Czy na przykład powiemy, że miłość nie istnieje? Przecież też jest tylko emocją, skutkiem procesów chemicznych w organizmie.

25-09-2015 21:02
Siman
    @Adeptus
Ocena:
0

Pojedynek pt. "przejdźmy przez wszystkie 1001 podstawowych argumentów na temat wiary" jest mi raczej obojętny, ale w tej kwestii pozwolę się wtrącić:

Tylko, że mnie obchodzi wyłącznie taki sens, który będzie istniał obiektywnie i będzie taki sam, choćby cała ludzkość uważał inaczej, będzie tak samo obiektywny, jak prawa fizyki. Jeśli takiego sensu nie ma, to jedyny wart rozważania dylemat to - nałykać się czegoś, rzucić pod pociąg, czy wybrać jakąś inną metodę.

Przechodziłem przez ten etap po utracie wiary i rzeczywiście z punktu widzenia człowieka żyjącego według mentalności katolickiej tak to wygląda, ale jak już zaakceptowałem ten fakt (tzn. uświadomiłem sobie, że nie jestem osobą wierzącą, ale nie przyznaję się do tego, bo boję się życia bez obiektywnego sensu), to okazało się, że da się z tym żyć. Na początku jest dosyć depresyjnie, trzeba sobie wiele rzeczy poukładać na nowo (np. stosunek do śmierci), ale dzisiaj mam w sobie dużo więcej wewnętrznego spokoju niż wtedy, kiedy miotałem się i próbowałem różnymi sposobami wiarę odzyskać. Szczerze mówiąc także niż wtedy, kiedy wątpliwości nie miałem. Przy czym nie chcę stwierdzić, że brak wiary jest w czymś lepszy wiara, to są tylko moje osobiste doświadczenia. Ale IMO twierdzenie, że bez wiary w obiektywny sens się nie da żyć jest po prostu błędne - to zupełnie inne życie, owszem, ale niekoniecznie bezsensowne.

25-09-2015 22:38
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Czy moglibysmy już zakonczyc to wspólne czytanie Bibli? To gruba cegła a po tygodniu nie ruszylismy poza Ksiege Stworzenia... Proponuje od razu skoczyc do Armaggedonu - tematyka Dni Konca jest bardzo na czasie... 

25-09-2015 22:48
Agrafka
   
Ocena:
0
Aniele, to nie jest coś, co zakończy się szybko. Nie musisz tu wchodzić jeśli nie chcesz, ale.to na pewno bedzie bardzo długi projekt. Jutro wrzucę kolejną notkę.
26-09-2015 00:05
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

A moze jednak rownolegle zrealizujesz projekt "wspolne czytanie Koranu"? To bedzie ciekawe, wzbogacajace kulturowo wydarzenie. Dostaniesz grant z EFS. Angela Merkel i Donald Tusk uscisna Ci dlon. Albo nie. No ale na koniec tak czy siak  mocno sie wylansujesz jako ofiara islamskiego terroryzmu ktora to religia jak wiemy jest wistocie religia pokoju...

26-09-2015 00:36
Agrafka
   
Ocena:
0
Anioł, nie mam tyle czasu i nie takie jest założenie.
26-09-2015 08:38
Adeptus
   
Ocena:
0

Muszę przyznać, że po namyśle trochę pożałowałem, że ostatniego posta sformułowałem w taki sposób. Nie jest moją intencją namawianie kogokolwiek do samobójstwa - oczywiście, nie łudzę się, aby miał tu na kogoś wpływ, a już na pewno nie taki, by ktoś w związku z moimi słowami choćby rozważał coś takiego - ale tak dla przyzwoitości wolę to wyjaśnić. Napisałem, że gdybym nie wierzył w Boga, uważałbym wymazanie się z egzystencji za jedyne wyjście - ale wierzę, więc ta postawa jest czysto hipotetyczna. A nawet gdybym nie wierzył, to nie namawiałbym innych, żeby poszli w moje ślady - uważałbym wtedy życie za absurdalne, ale jeśli ktoś chce ciągnąć dalej ten absurd, to jego sprawa... ostatecznie, nie miałoby to znaczenia, jak wszystko.

 

@ PK_AZ

Znaczy to tylko tyle, że nie istnieje na planie fizycznym. Czy na przykład powiemy, że miłość nie istnieje? Przecież też jest tylko emocją, skutkiem procesów chemicznych w organizmie.

Ale miłość właśnie z założenia istnieje w Twojej głowie - jest dokładnie tym, uczuciem. Tak naprawdę, świat zewnętrzny nie ma na nią wpływu, ona nie ma wpływu na świat zewnętrzny (tzn. sama z siebie, bo oczywiście może być motywacją dla działań wpływających na świat - ale jako taka, nie ma mocy sprawczej, sam fakt, że coś kochasz nie powoduje, że to nabiera jakichś cech). Obiekt miłości może równie dobrze nie istnieć - ale to nie zmienic faktu, że Ty coś tam odczuwasz w swoim mózgu.

Z sensem tak nie jest. Jesli jakieś zjawisko posiada sens, to jest to obiektywna cecha tego właśnie zjawiska - a nie jego obserwatora.

Różnica pomiędzy "Czuję do czegoś miłość, więc to kocham" a "Uważam, że coś jest sensowne, więc to ma sens" jest mniej więcej taka, jak "Myślę o latających świniach, więc wyobrażam sobie latające świnie", a "Myślę o latających świniach, więc świnie latają".

@ Siman

Przechodziłem przez ten etap po utracie wiary i rzeczywiście z punktu widzenia człowieka żyjącego według mentalności katolickiej tak to wygląda, ale jak już zaakceptowałem ten fakt (tzn. uświadomiłem sobie, że nie jestem osobą wierzącą, ale nie przyznaję się do tego, bo boję się życia bez obiektywnego sensu), to okazało się, że da się z tym żyć.

Oczywiście, że DA się z tym żyć. Tylko PO CO?

Na początku jest dosyć depresyjnie, trzeba sobie wiele rzeczy poukładać na nowo (np. stosunek do śmierci), ale dzisiaj mam w sobie dużo więcej wewnętrznego spokoju niż wtedy, kiedy miotałem się i próbowałem różnymi sposobami wiarę odzyskać.

Prawdę mówiąc, z mojego punktu widzenia, rodzi to większe problemy ze stosunkiem do życia.

26-09-2015 12:33
leto_ii
   
Ocena:
0

@jesykh

Mój altruizm nie wynika z bojaźni i wytycznych z góry, ale pochodzi z mojego wewnętrznego przekonania, że kamienowanie jest złe. Po prostu to wiem i już. 

Ahahahahahahhaha hahahahah ahahahahgrahagahahahahahahahaha hah ha ha. Ha! Ej to Disney nam to wcisnął czy Hollywood? To już to PRLowskie siermiężne "budowanie narodu" miało więcej sensu.

 

Dla mnie te dwie opcje:

a) wiem, że kamieniowanie jest złe. i już.

b) wiem, że jest bóg, który ma zasady, a kamieniowanie jest wg. nich złe.

są równoważne, bo dla osoby trzeciej nie ma absolutnie żadnego znaczenia skąd ja to wiem, jedno i drugie jest dla niej abstrakcją, pustym pojęciem/słowem. Liczy się tylko mój czyn, to co robię - czy ja to robię sam z siebie, czy z relacji jaką mam z bogiem, to jest bez znaczenia. Równie dobrze mogę powiedzieć, że mam wyimaginowanego przyjaciela Mariana i on mi mówi, że kamieniowanie jest złe. Efekt ten sam. Ja wiem, że to mało elegancko jest powiedzieć "wiem i już", że lepiej jest snuć opowieści o bogu, tym co on dla nas robi, jaką ja mam z nim relację, że jest dla mnie drogowskazem itd - ale koniec końców to ma znaczenie tylko dla mnie, dla wszystkich innych liczy się to co robię i mało ich obchodzi dlaczego to robię (o ile nie mam w tym jakiegoś ukrytego celu, aby komuś zaszkodzić itp). Równie wiele osób po prostu pomaga innym, co snuje opowieści o bogu i z jego imieniem na ustach robią rzeczy niegodziwe. 

A co do:

Jestem katolikiem. W moim życiu wiara nigdy nie wynikała ze strachu bądź potrzeby zapełnienia jakiejś pustki. Wielokrotnie i intensywnie poddawałem w wątpliwość wszystko co mnie otacza

Zupełnie jak ja, kiedyś. Ale po tym jak "wielokrotnie i intensywnie poddawałem w wątpliwość wszystko co mnie otacza" (no, może nie wszystko, szalony nie jestem) niestety katolicyzm nie był w stanie wytrzymać grawitacji, wszystkie naleciałości jakie się zebrały przez 2000 lat ściągnęły go na ziemię z prędkością, która wystarczyła do jego rozbicia w drobny mak (jego, czyli zasad katolicyzmu, które obecnie nie mają sensu, bo są skrzywione przez ludzki punkt widzenia i chęć utrzymania organizacji - chociaż punkt wyjścia, aby miłować innych i nie czynić im tego co nam nie miłe jest jak najbardziej trafny i aktualny).

27-09-2015 16:57
Adeptus
   
Ocena:
+1

Dla mnie te dwie opcje:

a) wiem, że kamieniowanie jest złe. i już.

b) wiem, że jest bóg, który ma zasady, a kamieniowanie jest wg. nich złe.

są równoważne, bo dla osoby trzeciej nie ma absolutnie żadnego znaczenia skąd ja to wiem, jedno i drugie jest dla niej abstrakcją, pustym pojęciem/słowem. Liczy się tylko mój czyn, to co robię - czy ja to robię sam z siebie, czy z relacji jaką mam z bogiem, to jest bez znaczenia.

Nie. W pierwszym przypadku nie wskazujesz żadnego źrodła zła. W drugim wskazujesz. Przedstawiasz jakąś teorię. Nie jesteś jej w stanie udowodnić, ale mimo wszystko lepsze to "bo tak".

Równie dobrze mogę powiedzieć, że mam wyimaginowanego przyjaciela Mariana i on mi mówi, że kamieniowanie jest złe. Efekt ten sam.

Nie, wyimaginowany przyjaciel nic nie zmienia. Ale gdyby Marian był prawdziwy i gdyby był najwyższa istotą, jedyną w swoim rodzaju, to wtedy tak.

Ja wiem, że to mało elegancko jest powiedzieć "wiem i już", że lepiej jest snuć opowieści o bogu, tym co on dla nas robi, jaką ja mam z nim relację, że jest dla mnie drogowskazem itd - ale koniec końców to ma znaczenie tylko dla mnie, dla wszystkich innych liczy się to co robię i mało ich obchodzi dlaczego to robię (o ile nie mam w tym jakiegoś ukrytego celu, aby komuś zaszkodzić itp).

No to Ciebie nie obchodzi, mnie obchodzi. Generalnie, radzę mówić za siebie.

Zupełnie jak ja, kiedyś. Ale po tym jak "wielokrotnie i intensywnie poddawałem w wątpliwość wszystko co mnie otacza" (no, może nie wszystko, szalony nie jestem) niestety katolicyzm nie był w stanie wytrzymać grawitacji, wszystkie naleciałości jakie się zebrały przez 2000 lat ściągnęły go na ziemię z prędkością, która wystarczyła do jego rozbicia w drobny mak (jego, czyli zasad katolicyzmu, które obecnie nie mają sensu, bo są skrzywione przez ludzki punkt widzenia i chęć utrzymania organizacji - chociaż punkt wyjścia, aby miłować innych i nie czynić im tego co nam nie miłe jest jak najbardziej trafny i aktualny).

A skąd się wzięły te "naleciałości" Ano właśnie stąd, że katolicy przez wieki coraz bardziej kierowali się tym, im ich odczucia dyktowały, robili to co im się wydawało, że jest dobre, zamiast to, co wg ich wiary Bóg mówi, że jest dobre. Dobrze mówisz - ludzki punkt widzenia skrzywia. A jedynym sposobem na uniknięcie ludzkiego punktu widzenia jest przyjęcie Bożego punktu widzenia. Oczywiście, możliwe, że takiego punktu widzenia nie ma - wtedy jesteśmy skazani na skrzywienie. I mamy wybór jedynie skrzywienie zaakceptować, albo się ze skrzywionego świata usunąć - ale twierdzenie, że bez Boga można odnaleźć w tym skrzywieniu sens, jest bezsensowne.

27-09-2015 18:04
KRed
    @leto_ii
Ocena:
+2

wszystkie naleciałości jakie się zebrały przez 2000 lat

A właściwie to o jakich "naleciałościach" piszesz? Nie wymieniaj od razu wszystkich, ale nie jestem pewny co masz na myśli, więc może rzuć przykładem. I dlaczego tylko 2000 lat? Wcześniej nic wartego uwagi nie naleciało?

Cały czas piszesz w tonie "przeanalizowałem fakty, i wyszło mi, że to nie ma sensu". Tylko, że naprawdę sporo ludzi analizowało te same fakty (oraz wiele, wiele specjalistycznych niuansów) i doszli do nieco innych niż ty wniosków.

punkt wyjścia, aby miłować innych i nie czynić im tego co nam nie miłe

To chyba nie w tej religii. Miłować - owszem. A czasami powiedzieć komuś do słuchu, albo wypędzić kogoś ze świątyni. Z tej miłości.

28-09-2015 00:22
Adeptus
   
Ocena:
0

To chyba nie w tej religii. Miłować - owszem. A czasami powiedzieć komuś do słuchu, albo wypędzić kogoś ze świątyni. Z tej miłości.

O właśnie.

28-09-2015 10:28
earl
   
Ocena:
+1

@ leto

chociaż punkt wyjścia, aby miłować innych i nie czynić im tego co nam nie miłe jest jak najbardziej trafny i aktualny).

To jest podstawa religii judaistycznej wg interpretacji rabina Hillela. Natomiast wg słów Chrystusa podstawą chrześcijaństwa jest: "Miłujcie się wzajemnie jak i Ja was umiłowałem" (J 13,34). W innym miejscu natomiast powiedział: "Co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie" (Mt 7,12).

28-09-2015 11:04
Adeptus
   
Ocena:
+1

@ Earl

Tak, ale warto jednak podkreślić, że zapytany o "najważniejsze przykazanie" , Jezus podał: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą" i "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego", a nie tzw. złotą zasadę "Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe".

Natomiast NIGDY Jezus nie powiedział "Nie róbcie innym tego, co oni uważają za przykre" - sam Jezus nie szczędził ostrych słów krytyki, a nawet, jak słusznie wskazała KRed, był gotów użyć siły. Lewacy próbują wmawiać, że Jezus był zwolennikiem politycznej poprawności, a potem nierzadko na podstawie tej błędnej przesłanki, dochodzą do błędnego wniosku, że oni sami są bardziej chrześcijańscy od chrześcijan.

28-09-2015 11:17
earl
   
Ocena:
+1

@ Adeptus

Masz całkowitą rację odnośnie tych 2 przykazań, sam o nich wspominałem -dziesiąt komentarzy wyżej.

Natomiast odnośnie poprawności politycznej to kłam temu zadają inne słowa Jezusa: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie" (Mt 5,37), co oznacza, że masz zachowywać postawę zgodną z nauczaniem Bożym, niezależnie od zmieniających się warunków panujących w otaczającym świecie. Zapomina się, że miłość Boga nie oznacza tolerancji dla zła - przeciwnie, miłość oznacza, że Bóg będzie starał się uczynić wszystko, byś nawrócił się ze złej drogi, chociaż nikogo do tego siłą nie zmusi. Stąd obecność kapłanów jako osób powołanych do przekazywania Słowa Bożego oraz kontroli, czy jest Ono wcielane w życie a także napominania i karania (poprzez odmowę udzielania sakramentów) tych, którzy tego Słowa nie przestrzegają. Miłość oznacza, że Bóg będzie do końca czekał na człowieka aż ten się nawróci zanim umrze i będzie gotowy mu przebaczyć wszystkie winy (przypowieść o synu marnotrawnym - Łk 15, 11-32) i przyjąć do Królestwa Bożego nawet  w ostatniej chwili (przypowieść o robotnikach w winnicy - Mt 20, 1-16).
 

28-09-2015 11:54
leto_ii
   
Ocena:
0

@KRed

Cześć naleciałości pozbyli się protestanci. Za inne zabrali się badacze pisma w tzw. third quest. Geza Vermes ma kilka książek na ten temat, Węcławski/Polak ma materiały z tym związane na swojej Pracowni Pytań Granicznych itd. 

Tylko, że naprawdę sporo ludzi analizowało te same fakty (oraz wiele, wiele specjalistycznych niuansów) i doszli do nieco innych niż ty wniosków.

Oczywiście, chwała im za to, że dokonują takich analiz. Ja, w świetle tego co sam wiem, mam takie a nie inne zdanie, ale tak jak napisałem X komentarzy wcześniej, można to wszystko interpretować na dwa sposoby:

a) zmiany w piśmie są odejściem od idei Jezusa na rzecz idei jego uczniów, w efekcie prowadząc do zupełnie innej religii niż ta, którą głosił Jezus.

b) zmiany w piśmie są naturalną ewolucją i tak powinno być.

I to jest tylko kwestia opinii, każdy może sobie wybrać swoją wersję.

28-09-2015 16:56
Adeptus
   
Ocena:
0

Cześć naleciałości pozbyli się protestanci.

To jest rzecz dyskusyjna.

 

28-09-2015 17:34
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

"Co za dużo to i świnia nie zeżre"

pa!

28-09-2015 23:03
ThimGrim
   
Ocena:
0

@Adeptus

"Dobrze mówisz - ludzki punkt widzenia skrzywia. A jedynym sposobem na uniknięcie ludzkiego punktu widzenia jest przyjęcie Bożego punktu widzenia."

Lol. Allah Akbar!

29-09-2015 13:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.