» Recenzje » Wrota światów. Zła Piosenka – Tomasz Pacyński

Wrota światów. Zła Piosenka – Tomasz Pacyński


wersja do druku

Zła książka


Wrota światów. Zła Piosenka – Tomasz Pacyński
Polski system edukacji humanistycznej prześladuje pytanie: co autor miał na myśli pisząc te słowa? Jestem wychowankiem tego systemu. W przypadku książki Tomasz Pacyńskiego musiałem sobie zadać to pytanie i znaleźć na nie odpowiedź. Brzmi ona: nie wiem. Cały czas czytając Wrota światów zastanawiałem się, dlaczego autor napisał tę książkę. Nie wiem, co chciał przekazać czytelnikowi i dlaczego ciśnie mi się na usta krótkie zdanie, że nie mam bladego pojęcia, co autor miał na myśli. Poczułem się głupi, bo nie znalazłem w jej treści nic dobrego, nic, co bym mógł pochwalić, tylko niesmak i przygnębienie. Nie wiem, po co jest ta książka.

Chciałbym móc tu skończyć recenzję. Nie jest mi łatwo tak ostro oceniać książkę jednego z ciekawszych polskich autorów, a dodatkowo trzeci tom jego całkiem udanego cyklu. Dwie pierwsze części naprawdę mi się podobały. Były nostalgiczne i „deszczowe”. Miały jakiś urok, choć był on przesycony goryczą i sentymentalnym pragnieniem powrotu do ulotnego czaru dawnych legend o prawdziwych bohaterach. Trzeci tom tego nie ma.

Najpierw winien jestem jednak przedstawienie samej książki. Wydanie jej jest „zgrabne”, okładka i edycja nie budzą żadnych zastrzeżeń, oprócz jednego. Nie wiem, dlaczego na okładce jest dziewczynka otoczona przez malutkie elfy, gdy tak naprawdę jest to książka nie o marzeniach, ale wręcz odwrotnie: o beznadziei.

Redakcja także nie budzi żadnych uwag, literówek nie znalazłem, skład jest czytelny. Runa wie jak wydawać książki, by cieszyły oko przy przeglądaniu. Ale szata graficzna nie poprawia treści. Także sprawne posługiwanie się językiem przez autora nie ratuje tej książki. Pierwszy raz daję jakiejś pozycji ocenę prawie całkowicie negatywną. Odpowiem od razu, nie czytałem innych recenzji, właśnie dlatego, by się nie sugerować niczyim zdaniem. Ta książka mi się naprawdę nie podobała.

Ze streszczenia na okładce można przeczytać, że są to dalsze przygody Matcha, Jasona i reszty bohaterów Sherwood i Maskarady. Match próbuje wrócić do naszego świata i to się mu udaje. Jason chce zaś odnaleźć swoje miejsce w innym świecie, do którego trafił podążając za Matchem. Marion zaś szuka już tylko zemsty. Napisano też na ostatniej stronie okładki, że Wrota światów. Zła piosenka to opowieść o marzeniu, które stopniowo wypala i niszczy wszystkich wokół”. Tu nie mam tego marzenia, jest tylko niszczycielskie zaślepienie, nic więcej.

Pacyński chciał napisać kolejny tom opowieści o tym, co się stało z bohaterami związanymi z Robinem Hoodem, po tym jak go zabrakło. Jego zamysłem w tomach poprzednich było zobrazowanie, co się dzieje z dawnymi legendami, gdy kończy się ich czas. Chciał pokazać, co się dzieje z herosami za kulisami, gdy już odegrali swoją rolę, ale nie chcą zejść ze sceny. Odbrązowił ich i uczynił bardziej ludzkimi. Wcześniejsze tomy miały dzięki temu specyficzną atmosferę. Autor nie przekroczył w nich granicy, gdy zamiast nostalgicznej opowieści mamy tylko przygnębiające obrazy. Niestety, na tom trzeci została mu tylko gorycz i frustracja. Tu nie mam pozytywów, Match jest zaślepionym głupcem, Jason nie ma już prawie szans w swej walce z fatum, Marion zaś utraciła wszelkie ludzkie uczucia i umie tylko zabijać. Dla reszty również nie ma nadziei.

Pacyński w swojej książce nie pokazuje już śmierci legend, ale ich uwalane truchła, które nie mają racji bytu. Ta książka nawet nie jest smutna lub przepojona goryczą. Ona budzi niesmak. Legendy legły w błocie, dobrze, zamysł autora, by pokazać nam jak gorzki może być los dawnych bohaterów powiódł się. Jednak, dlaczego opisuje to wszystko tak bez refleksji. Ta książka nie bawi, nie uczy niczego, bo jest tylko obrazem budzącym wstręt, nie dostarcza innych wrażeń estetycznych oprócz niesmaku, nie przekazuje innej prawdy, jak tą znaną nam, że nawet legendy mogą stoczyć się na samo dno. Nie chcę wiecznych "happy endów", nie chcę moralizatorstwa, nie wszystko musi być piękne, ale chcę wiedzieć, dlaczego autor wylewa z siebie takie pokłady goryczy, czemu to służy. Pacyński dobrze zaczął ten cykl. Dobrze mi się czytało poprzednie tomy, ale treść książki powinna budzić coś więcej niż tylko frustrację. Można pisać o tragediach, o żałosności losu, o małości ludzkiej, o tym, że nawet legendy upadają, ale musi to czemuś służyć. A tego sensu tu nie ma. Jest obraz upadku i goryczy, ale nie ma wyjaśnienia, dlaczego. Jest obraz żałości, lecz brak do niego komentarza i nigdzie nie jest powiedziane, dlaczego autor coś takiego stworzył. Ktoś mógłby stwierdzić, że znajdę to w następnym tomie, ale ja już nie chcę czytać następnego. Ktoś mógłby stwierdzić, że nie rozumiem prawdziwego dark fantasy. Ale czy "dark" oznacza rzeki goryczy wylewane bez celu?

Czasem legendy muszą odejść, pokazywanie ich agonii nie jest potrzebne, jeśli nie ma w sobie żadnej treści oprócz średniowiecznej maksymy: "Marność, wszystko marność". Ja już to wiem, nie muszę o tym czytać.

Nie polecam Wrót światów. Rozczarowałem się. Daję jej dwójkę za sprawny warsztat autora. Za treść dałbym chętnie jeden.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.5
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wrota światów. Zła piosenka
Cykl: Sherwood
Tom: 3
Autor: Tomasz Pacyński
Autor okładki: Stephanie Pui-Mun Law
Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 12 maja 2004
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 125 x 185 mm
ISBN-10: 83-89595-06-0
Cena: 27,50 zł



Czytaj również

Wrota światów. Zła piosenka - Tomasz Pacyński
Ciemność, widzę ciemność
- recenzja
Wrota Światów. Zła piosenka - Tomasz Pacyński
Wrota do dobrej książki
- recenzja
Bajki dla dorosłych - antologia
Non omnis moriar
- recenzja
Bajki dla dorosłych
Andrzej Pilipiuk: Dzwon Wolności
Bajki dla dorosłych
Jarosław Grzędowicz: Chwila przed deszczem

Komentarze


starlift
    Hm...
Ocena:
0
Ocena niemal krancowo rozna od mojej. Sens tej ksiazki imho (glebszy) obajwi sie jak Runa wyda zamykajacy opowiesc tom. To jedynie poczatek konca i moze dlatego takie odniosles wrazenie.

Sens? Hmmm... Ukazanie cierpienia tez jest niezlym celem.
27-06-2004 20:19
kudłata
    łoj...
Ocena:
0
No to i ja się wypowiem:) Celu pan szukasz, powidasz... Cel jest i założę się, że dowiemy się już niebawem. Ten tom przybija, ja sama plakałam... Ale nie jest to powieść bez sensu, bez celu... Cierpienie, jak napisał Starlift ma cel. Zobacz jak wielkie emocje wzbudził w Tobie ten tom... Czyż to nie jest dowód na to, że cierpienie ma sens i cel? W tej częsci jest tyle uczuć, które gubią niejednego bohatera, Pacyński gnębi ich, ale idę o zaklad, że cel będzie jasny jak słońce. Taki pisarz, nie może sobie pozwolić na "bezcelową" ksiązkę. Ja tam wierzę, że Pacyński wie co robi, a robi to świetnie.
27-06-2004 21:01
~Flint

Użytkownik niezarejestrowany
    Bo ja wiem?
Ocena:
0
Ksiażka to akurat jest dobra, zeby nie powiedzieć - bardzo dobra.
To recenzent jest do niczego.
04-07-2004 16:24
~Velegre

Użytkownik niezarejestrowany
    hmm..
Ocena:
0
(nawiązując do wypowiedzi ~Flint) bynajmniej nie recenzet do niczego.
każdy ma swoje zdanie, a on nam je zobrazował. przyznam szczerze, nie czytałam tego, nie mogę nic powiedzieć o samym autorze książki. sama zaś recenzja dobra, żeby nie powiedzieć bardzo dobra, miło się ją czytało. ;)
02-06-2005 20:58
~Velegre

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
poza tym Pacyński już raczej nic nie napisze... wczoraj zmarł.
02-06-2005 21:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.