» Artykuły » Recenzje » Władca Pierścieni: Gry Strategiczne w Śródziemiu

Władca Pierścieni: Gry Strategiczne w Śródziemiu

Reklama czegokolwiek związanego z fantastyką zdarza się w telewizji rzadko. Ostatnio stała się jednak modna za sprawą kinowej ekranizacji trylogii Tolkiena. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać chipsy i hamburgery opatrzone wizerunkiem Aragorna. To samo działo się na naszym małym rynku. Niestety spece od marketingu przeliczyli się i o ile koszulki czy pocztówki sprzedawały się dobrze, o tyle karcianka i bitewniak nie odniosły oczekiwanego sukcesu. Nie pomogła nawet polonizacja podręczników z zasadami i kart. Myślę, że słowo wegetacja właściwie określa ich obecność na rynku. Jednak ludzie z Games Workshop Polska przy współpracy z DeAgostini podjęli kolejną próbę popularyzacji gry bitewnej na rynku. Tak oto ujrzał światło dzienne Władca Pierścieni: Gry Strategiczne w Śródziemiu.

Solidna kampania reklamowa, goszcząca tydzień na ekranach telewizorów, zainteresowała z pewnością wielu zwykłych ludzi nie znających do tej pory pojęcia gra bitewna. Kolorowe i dynamiczne ujęcia z filmu przeplatające się ze scenkami z rozgrywki odniosły swój cel: młodsza część narodu rzuciła się do kiosków ku rozpaczy kioskarek. Dlaczego? Ponieważ nawet DeAgostini przeliczyło się w swych kalkulacjach, umiejscawiając po 3-4 numery w kiosku, co spowodowało, że większość przyszłych adeptów odchodziła zrozpaczona z kwitkiem i 10 złotymi w ręce.

Kupiłem! Popijając herbatę w domu przystąpiłem do analizy zawartości. Jako że z bitewniakami mam styczność od dłuższego czasu, moja ocena odbywa się co najmniej z punktu widzenia kogoś, kto zna je choćby z widoków stołów na konwentach. 4 farbki, pędzelek, k6 i 12 złych goblinów to zaczątek przyszłej wielkiej armii, 22 stronicowa broszura z załączonym promocyjnie plakatem prezentuje świat i zasady panujące w świecie gier figurkowych.

Zestaw do malowania pozwala nam pomalować modele zielonoskórych, dodatkowa kostka umożliwi rozegranie walki nawet w wypadku absolutnego braku pozostałości po grach planszowych z dzieciństwa. Dodatkowo cena zestawu jest znacznie niższa niż odpowiednik sklepowy. Zadowolenie z zakupu rośnie z każdą chwilą, tym bardziej, że ładny plakat Balroga w starciu z Gandalfem szybko zaczyna ozdabiać ścianę w pokoju. Takie jest pierwsze wrażenie.

W tym momencie otwieram cieniutką gazetkę, wita mnie wstęp: Bez względu na to, czy jesteś doświadczonym graczem, czy zupełnym nowicjuszem, Gry Strategiczne w Śródziemiu naucza cię wszystkiego, co musisz wiedzieć o malowaniu, modelowaniu i graniu w niezwykłym Sródziemiu. Pierwszym działem jest "Przewodnik po Śródziemiu", gdzie obok masy zdjęć z filmu i figurek umieszczono krótki tekst o krainie, a także Aragornie i jego wykorzystaniu w starciach. Kolejne strony to kilka akapitów tekstu o zasadach rozgrywki, proponowanym scenariuszu, malowaniu i makietach. Całość otoczona zdjęciami, w dużej mierze ludzi patrzących na kostki i śmiejących się do nich, co w założeniach miało ukazać początkującym radość z gry. Sztuczność póz i powtarzające się gesty w wykonaniu coraz to nowej pary być może skłonią do zakupu Anglików, bo Polaków z pewnością nie. Czy nie lepiej zamiast ich zamieścić jakiś ciekawy tekst?

Styl samych tekstów też pozostawia wiele do życzenia. Rozumiem, że część kupujących nie skończyła 10 lat, ale opisywanie wszystkiego zdaniami rodem z podstawówki zniechęca do czytania. Opisy świata napisane tak, by czytający zrozumiał fabułę bez czytania książki. Zdecydowanie lepszą decyzją byłoby odesłanie zainteresowanego do książki. Zasady prezentowane w poszczególnych numerach pozwalają rozegrać starcie w oparciu o dostępne figurki. Jednak forma podawania reguł znów ociera się o metody nauki w szkołach podstawowych - "uznajmy, że goblin trafia na 5+, a elf na 3+". Dlaczego, dowiesz się kiedyś.

Z pewnym zrozumieniem przyjąłem ogólnikowość pierwszego numeru licząc, że w drugim wszystko zostanie poukładane. Zawiodłem się bardzo, kolejne strony, kolejne zdjęcia, ten sam styl tekstów. Seria przyjęła zasadę małych kroków, objaśniając jak tylko można obszernie i ogólnikowo wybrany element, zamiast solidnego przedstawienia kolejnych zasad, by gra możliwie szybko przestała być przestawianiem goblinów i "kto kogo pierwszy trafi na 5+". Trochę lepszą opinię pozostawiają po sobie porady modelarskie, gdyż (pomijając dziecinny język) przedstawia się rzeczowo metody malowania.

Jak już napisałem, gra opiera się na maksymalnym uproszczeniu zasad i oparciu "epickiego starcia" o dojście którejś ze stron do przeciwległej krawędzi stołu. Na razie gry strategicznej nijak to nie przypomina i raczej długo nie będzie. Rozbieżność oddziałów dołączanych do dwutygodnika nie pozwoli na stworzenie w miarę jednolitej armii przez długi czas.

Podsumowując, Władca Pierścieni: Gry Strategiczne w Śródziemiu to produkt przeznaczony dla młodych, nie znających świata bitewniaków osób. Graczom obeznanym już z innymi grami bitewnymi nie oferuje nic, poza częścią w miarę tanich figurek. Prawdopodobnie większość kupujących wykruszy się po 3-4 numerach, inni zaś będą kupować zeszyty jedynie by skompletować Drużynę Pierścienia.

Wydawca: DeAgostini Polska
Dyrektor Generalny: Wojciech Horbatowski
Redakcja: Marzena Dobosz, Ryszard Popiołek
Tłumaczenie: Tomasz Kreczmar
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę