» Systemy » Warhammer Fantasy Battle » William Wolfes, Wojownik Północy

William Wolfes, Wojownik Północy


wersja do druku

Bohater specjalny do Warhammer Fantasy Battle

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek, Bartek 'Lord_Bartek' Więzik


William Wolfes urodził się w małej wiosce Czterech Wilków, położonej na północny wschód od Middenheim, niemalże u podnóża Gór Środka. Dojrzewał w biednej wielodzietnej rodzinie, gdzie prawie każdego dnia musiał ciężko pracować i walczyć o przetrwanie. Od małego widział brutalne najazdy zielonoskórych oraz popleczników chaosu. W centrum wioski stała mała kaplica i od czasu do czasu odwiedzał ją osławiony w boju kapłan bitewny, który wraz z mieszkańcami wioski prowadził modły do Sigmara. W jego świadomości tkwiły brutalne obrazy z najazdów tych barbarzyńców, co z wiekiem napawało go wielką nienawiścią do nich. Godziny spędzone na medytacji u boku kapłana budowały w nim świadomość, że może być kimś lepszym. Powtarzał sobie, że poświęci życie bogu.

Jednak, gdy dorósł, został zaciągnięty do wojska. Zasilił oddział milicji stacjonujący w Middenheim. Podczas kilku lat tułaczki po cały Imperium, walkach z niemalże każdą nacją zagrażającą stabilności państwa zaprawiony w boju William został przeniesiony do regularnej armii. Postawiono go przed wielkim wyzwaniem, ponieważ walki prowadzone przez milicjantów znacznie różnią się od bycia częścią regularnej jednostki halabardników. Inny typ broni, inne reakcje, bardziej skomplikowane taktyki. Wstępne szkolenie żółtodziobów trwało trzy długie miesiące, po których rekruci zostawali wypróbowani w boju. Ci, którzy przeżyli, zostali na rutynowym szkoleniu przez następne dziewięć miesięcy. William wykazywał niezwykle szybką adaptację do nowych warunków życia, zachowania, broni oraz otrzymywania rozkazów. Jednak podczas całego procesu szkoleniowego wykazywał niezwykłe obrzydzenie do broni strzeleckiej. Z tego powodu jego umiejętności posługiwania się takim typem oręża zostało na niskim poziomie. Jego obecny władca, Graf Borys Todbringer, który był Hrabią Elektorem Middenlandu, wydał rozkaz na powołanie kolejnej kompani halabardników. W zamyśle hrabiego weterani z nowej kompani mieli zasilić szeregi jego gwardii przybocznej. W taki właśnie sposób William, biedny wieśniak, zdołał dostać się do regularnej armii i otrzymać podstawowe szkolenie.
Cały proces szkolenia sprawił, że William stał się twardszy, silniejszy, bardziej zwinny, a co najważniejsze - dopiero teraz poznał sztukę walki. Po kilku latach w regularnej armii stał się wyśmienitym wojownikiem. Stalowa wola oraz niewiarygodnie uparty charakter nieraz ratowały mu życie. Twarz zmieniła się na przestrzeni lat, skóra poryta zmarszczkami pokazywała jak mapa żeglarza życie Williama. Od czasu do czasu przychodzące pojedyncze listy wraz ze smutnymi wieściami od rodziców napawały go jeszcze większą nienawiścią do wrogów; pragnął wrócić do swej wioski i zrobić tam porządek z grabieżami wstrętnych orków i goblinów.

Podczas jednej z regularnych bitew na granicach Imperium sierżant jednostki Williama nie podołał ciężkiemu starciu z wielkim Czarnym Orkiem, który odrąbał mu przedramię i wykończył go w taki sposób, że wolałbym tego tu nie opisywać. Widząc to, William wpadł w furię, ponieważ sierżant był człowiekiem prawym i traktował swych żołnierzy w sposób godny. Dobiegł do ciała, dźwignął miecz sierżanta Markusa i szybkim ciosem rozciął gardziel potwora, który padł w kałużę krwi, wydając ostatnie bezdźwięczne tchnienie.
Dzięki Williamowi tamtej bitwy nie tylko sierżant Markus został pomszczony, ale jego oddział przetrwał. Po powrocie do Middenheim, gdy generał Wolfsteel dowiedział się o zasługach Williama, bez wahania awansował go na dowódcę owego regimentu. Pierwszy raz niemalże w każdej karczmie miasta mówiono o dzielnych poczynaniach Wolfesa.

Kariera wojskowa rozwijała się, kolejne bitwy wygrane, coraz więcej zasług na karcie Williama zapisywanych było czarnym atramentem. Wraz z doświadczeniem gromadził spory majątek. Jednak czół w sercu ból tęsknoty oraz coś jeszcze. W jego życiu czegoś brakowało, mimo że spędzał coraz więcej czasu na modlitwach i uczęszczaniu do kaplic Sigmara. Długie rozmowy z lektorami oraz kapłanami, medytacje czy modlitwy dawały niewielkie ukojenie. Kolejne lata mijały, setki tysięcy godzin spędzony na bitwach, treningu technik czy siły fizycznej opłaciły się. Nasz bohater oraz kilku innych weteranów z jego oddziału otrzymało zaproszenie do wstąpienia na proces rekrutacji do gwardii przybocznej Grafa Todbringera. Sam proces był wyczerpujący i niebezpieczny. Jednostki wielkich mieczy były najbardziej zabójczą piechotą Imperium. Jego członkowie byli niezwykle dobrze zbudowaniu, każdy mąż miał minimum sześć stup wzrostu. Wielkie mięśnie pozwalały władać potężnymi, dwuręcznymi mieczami. Każdego z nich oprócz pełnej zbroi płytowej chroni duma, męstwo i oddanie. Dzięki niezwykle wysokim morale i przysiędze składanej przed hrabią, regimenty wielkich mieczy są niezwykle uparte i trzymają się pola bitwy do ostatniej krwi. Dlatego właśnie Wolfes został wybrany: spełniał kryteria pod każdym względem, wręcz mógłby być przykładem książkowym rekruta „doskonałego”. Wśród ludzi „lepiej” urodzonych nazwisko Wolfes stawało się coraz częściej wypowiadane, a swym postępowaniem nasz główny bohater zwrócił uwagę samego hrabiego Todbringera.

Pewnego zimnego poranka, została zebrana narada, na którą przybył generał Wolfsteel, prawie wszyscy kapitanowie oraz sam hrabia Borys. Gorąco debatowano nad nowymi siłami Chaosu, które zaczynają nadciągać z północy.

– Hrabio, coraz więcej zwierzoludzi oraz Maruderów Chaosu przedziera się przez nasze granice! – stwierdził generał donośnym głosem. – Nie możemy dłużej czekać, musimy wysłać gońców do wszystkich hrabstw. Nasze siły są niewystarczające, codziennie tracimy kilku, a nawet kilkunastu mężów w sile wieku. Z trudem mi to mówić, ale wczoraj utraciliśmy jednego z naszych zasłużonych w boju kapitanów.

Poruszenie wkradło się na salę, a na twarzy hrabiego Borysa pojawiło się zakłopotanie wymieszane z nutą goryczy i złości.

– Jak to! – krzyknął hrabia. – Jak to się stało!? Kiedy i gdzie… Czekam na wyjaśnienia, generale.
– Z raportu wynika, że siły były przytłaczające. Kapitan Oswald Armkeeper wraz z dwoma oddziałami halabardników oraz oddziałem łowców był na rutynowym patrolu granic – rzekł Wolfsteel.
– Zostali napadnięci przez znacznie przewyższające siły Zwierzoludzi, w śród nich był też minotaur, który siał spustoszenie, więc kapitan Oswald musiał szybko zareagować. Z doniesień naocznych świadków dowiedziałem się, że wyzwał go na pojedynek, ale te ścierwa nie mają honoru. Podczas walki z lasu wybiegło jeszcze kilku. Wbili mu włócznie w plecy i w tak niehonorowy sposób zakończył się jego żywot.
– Generale! – przerwał hrabia. – Masz rację, nie możemy zwlekać, sytuacja robi się niezwykle niebezpieczna. Wysłać gońców natychmiast, proszę potroić patrole graniczne i podwoić liczbę żołnierzy na każdym naszym posterunku!
– Tak się stanie Wasza Wysokość – odrzekł Generał.

Na Sali zgromadzeń było widać ogromne poruszenie, szeptanie do ucha, nieśmiałe ruchy rąk. Po chwili zadumany Hrabia odezwał się jeszcze raz.

– Aha, proszę mi powiedzieć, co się stało z ciałem?
– Znajduje się w wielkiej świątyni Sigmara. – stwierdził Generał – Kapłani już go zabalsamowali, żona ciągle go opłakuje.
– Proszę jej wypłacić żołd za kolejny rok służby z góry oraz przekazać wszystkie dokumenty z zasług męża – stanowczym głosem powiedział Hrabia. – Gdyby nie miała pracy, proszę jej jakąś znaleźć. Możecie się już rozejść.
– Bym zapomniał! – dodał hrabia. – Waszym zadaniem jest wyszukanie nowego kapitana, który zajmie się patrolowaniem części północno wschodniej.
– Tak Hrabio! Tak się stanie! – równym i dźwięcznym głosem jak wyćwiczony chór odpowiedzieli wszyscy zebrani.
– Niech was Sigmar chroni, a Ulryk doda wam siły! – tymi słowami Graf Todbringer zakończył zgromadzenie.

Zamaszystym ruchem ręki hrabia zarzucił swój płaszcz na ramię i wyszedł z sali. Generał Wolfsteel jeszcze przez chwilę debatował z kapitanami nad tym, co się stało i jeszcze może się wydarzyć. Gdy rozmawiali o nowym kapitanie, pojawiło się wiele nazwisk, a między nimi nazwisko Wolfes. Generał słyszał już o nim wcześniej, a także o jego przydomku: Wojownik północy.

– Proszę przygotować mi dokumenty, rodowody i przedłożyć historię kariery wojskowej każdego z nich, po czym możecie się rozejść – rzekł Wolfsteel do swych kapitanów.
– Tak jest, generale! – odpowiedzieli kapitanowie.

Każdy poszedł w swoją stronę robiąc to, co do niego należało. Czasy były niepewne, więc każdy musiał się spieszyć. Po głowie generała ciągle chodziło te dziwne nazwisko – Wolfes.

William nie wiedząc o niczym, co się dzieje na wysokim szczeblu, był właśnie w trakcie treningu prowadzącego do tego, by mógł stać się częścią oddziału Wielkich Mieczy. Całymi dniami machał dwuręcznym mieczem, waląc w drwa. Ćwiczył techniki, wytrzymałość, zwinność. Nie rozstawał się ze swym mieczem ani na krok, nosił go na plecach, na grubym rzemieniu z powodu jego sporej wagi. Powiedział sobie, że będzie jego częścią, że musi przyzwyczaić organizm do faktu, iż przybrał na wadze. Tak, więc życie Williama zmieniło się diametralnie, lecz nie wiedział, co jeszcze go czeka. Tęsknota za rodziną nie dawała mu spokoju. List do rodziny wysyłał na początku każdego nowego miesiąca. Myślami wybiegał w przyszłość, wyobrażając sobie powrót do swej małej wioski, do rodzinnej chaty. W listach czytał jak rodzice są dumni, że ich syn stał się kimś i że ciągle o nich pamięta.

Po kilkunastu dniach wszystkie potrzebne dokumenty zostały one przedłożone u generała. Wolfsteel z zaczytanym wyrazem twarzy siedział na swym fotelu, który znajdował się tuż obok niewielkiego okna. Bogato zdobiony witraż z wizerunkiem watahy wilków, walczącej z dziwnymi bestiami przypominającymi zwierzoludzi, zwracał na siebie uwagę. Czekały go godziny spędzone na czytaniu tej sterty papierów. Po przeczytaniu kilku życiorysów natkną się na Wolfesa. Można było na nim dostrzec dziwne zainteresowanie podczas czytania dokumentów na jego temat.

– Hmmm, co my tu mamy – powiedział Generał sam do siebie – Urodzony jako wieśniak w małej wiosce Czterech Wilków położonej na północny wschód od Middenheim, niemalże u podnóża Gór Środka. Interesujące…
– Sprawdźmy karierę wojskową – wyszeptał Generał – Heh… rozpoczął karierę jako Milicjant, tak jak ja, niesłychane. Potem dostał awans do regularnej armii i sprawdził się jako halabardnik. Wykazywał silne cechy przywódcze, uratował oddział, którego był częścią od zguby. No, no kolejny awans otrzymał na sierżanta halabardników, zaraz po zdarzeniu.
– Tak, pamiętam – burkną pod nosem Wolfsteel – Obecnie przyjęty do nowego oddziału Wielkich Mieczy. Niezwykle szybka i bujna kariera musze przyznać, Williamie – rzekł generał w swych myślach. – Sprawdzę raport przełożonego Wielkich Mieczy.

William wykazuje niezwykle szybką adaptację do nowych warunków. Mogę bez wahania powiedzieć, że jest książkowym przykładem tego, jak powinien wyglądać, ruszać się i zachowywać wojownik, który ma być częścią regimentu Wielkich Mieczy. Jest jak na rekruta nawet za dobry, gdyby tylko posiadł wiedze o taktykach i technikach władania mieczem dwuręcznym, mógłbym go wysłać do walki w tej chwili. Podpisano – Ernest Middenwarth, Mistrz Hrabiego.

Następnego ranka generał Wolfsteel zwołał naradę ze swymi kapitanami. Każdy z nich był zniecierpliwiony werdyktu. Swego przełożonego zastali zasypanego dokumentami za wielkim stołem, przy którym zawsze obradowali.

– Hail, generale! – przywitali chórem kapitanowie.
– Hail! – odrzekł Generał. – Siadajcie, moi mili, wypełniliście me rozkazy w sposób zdumiewający. Przeczytałem wszystkie dokumenty i bez wahania muszę powiedzieć, że naszym nowym kapitanem zostanie William Wolfes.

Na kilku twarzach pojawiło się zdziwienie, lecz po chwili każdy patrzył na siebie z ulgą. Nowy kapitan dowie się o tym już wkrótce. Będzie musiał podołać nowym wyzwaniom i spadnie na niego ogromna odpowiedzialność.

– William Wolfes przejmie obowiązki młodego kapitana Oswalda – stwierdził Wolfsteel – Będzie odpowiedzialny za północno wschodnią część granic. Są to dla niego rodzinne rejony, więc będzie walczył o nie jeszcze zacieklej. Przez pierwsze sześć tygodni będzie miał moje wsparcie. Będę wraz z nim patrolował tamtą część granic. Sprawdzę, czy się nadaje – rzekł generał Wolfsteel z miłym, lecz podstępnym uśmiechem na twarzy…

Z rękopisów Teofila, Osobistego skryby Williama Wolfesa





William Wolfes, Wojownik Północy
Zajmuje miejsce dla jednego herosa i można posiadać tylko jedną taką postać w armii Imperium.


 

M

Ws

Bs

S

T

W

I

A

Ld

Sv

Pkt

William Wolfes

4

5

3

4

4

2

6

3

8

2+

135

Koń bojowy

8

3

-

3

3

1

3

1

5

5+

15









Wyposażenie
William nosi ze sobą Topór Mocy, a dla ochrony Pobłogosławioną Tarczę oraz pełną zbroję płytową (strona 66 w księdze armii).

Topór Mocy
Został wykuty z najtwardszego metalu gwiezdnego. W Imperium są trzy takie bronie. Topór znajduje się w Middenlandzie, Miecz w Reiklandzie, a Młot w Talabeklandzie. Osoba władająca tą bronią jest obdarzona ponadnaturalną siłą, każdy cios z łatwością może rozcinać najgrubsze opancerzenie.

Topór Mocy daje +2 siły do wszystkich ataków wykonywanych podczas walki wręcz przez bohatera.

Pobłogosławiona Tarcza
Ta tarcza została pobłogosławiona przez kapłana Sigmara by uchronić wojownika przed atakami niegodziwców. Jest to popularny sposób, wykorzystywany w Imperium, na dodatkową ochronę właściciela. Jednak dostępny wyłącznie dla kręgów dowodzenia.

Pobłogosławiona Tarcza daje rzut ochronny na pancerz 5+.

Zasady specjalne
Uparty:
William jest niezwykle uparty, dodatkowo ogromny autorytet, jaki posiada ma wpływ na resztę oddziału, w którym się znajduje. Dzięki temu William i jego oddział są uparci.
Wrodzona nienawiść: Zniszczone dzieciństwo przez brutalne najazdy wojowników chaosu oraz grabieże Orków i Goblinów pozostawiły skrzywioną psychikę. William nienawidzi wszystkich wrogów. Zasada działa również na każdy oddział, w którym się znajduje.



Wersja w formacie PDF plik 112KB


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

[WFB] Odwet
Scenariusz i raport bitewny do Warhammer Fantasy Battle
Taktyka ofensywna na piechocie

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.