» Opowiadania » Wielka kłótnia

Wielka kłótnia

Wielka kłótnia

Był piątkowy wieczór. Zygmunt nie uznawał imprez w piątkowe wieczory, w sobotnie też nie. Wolał siedzieć przy komputerze i czytać forum o grach RPG. Właśnie miał napisać kolejną wiadomość w wielkiej kłótni, w której uczestniczył. O co się spierali, już nikt właściwie nie wiedział, chyba o "realizm istnienia elfich uszu w kontekście teorii Darwina", to nie było ważne. Istotne było to, że ktoś w Internecie nie miał racji. Nie skończył jeszcze pisać swojego elaboratu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

– Pizza dla pana. – W drzwiach pojawił się uśmiechnięty dostawca.

– Jest pan spóźniony o pięć minut! – warknął Zygmunt.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

– Rany, ależ pan drobiazgowy… proszę ją wziąć i zapłacić.

– Zapłacić za opóźnioną pizzę? Pewnie jest już zimna.

– Jest ciepła, proszę sprawdzić.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zygmunt otwarł pizzę.

– Jest zaledwie letnia! No i spóźniona.

– Pięć minut.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

– To całe wieki.

– Płaci pan czy nie?

– Proszę.

– To o pięć złotych za mało.

– To o pięć minut za późno.

– To jednak prawda, co mówili o panu koledzy.

– A co mówili? – zainteresował się Zygmunt.

– Że wykłóca się pan o wszystko i zawsze są kłopoty z płaceniem.

– Ależ to wierutna bzdura! Udowodnię panu, że nie ma pan racji. Proszę, oto pańskie pięć złotych, I co, ja się wykłócam?

Dostawca pizzy aż zamrugał, zaskoczony nagłą zmianą kierunku rozmowy, ale chwycił piątaka i jak najszybciej wyszedł. "Jeszcze ten pieniacz znowu zmieni zdanie", pomyślał.

Zygmunt zamknął drzwi i wrócił do komputera. Otworzył pizzę i zaczął się zajadać. Między kolejnymi kęsami pisał następną wiadomość w wielkiej kłótni. Była to dla niego jednocześnie święta wojna i sport. Przymus i przyjemność. Nałóg, z którym nie miał zamiaru się rozstawać. Zygmunt po prostu lubił się spierać w Internecie.

W tej potyczce oprócz konfliktu ciekawi byli także sojusznicy. A konkretnie sojuszniczka.

"Zygmuncie, nikt z taką fantazją nie peroruje o elfich uszach jak ty", pisała.

"O Agatko, prawdopodobnie skończyłaś uszologię", odpisał.

"Gdybyśmy się kiedyś spotkali, zbadałabym twoje uszy".

"Ja zrobiłbym ci masaż…. uszu oczywiście".

"Lecz teraz udowodnijmy ponad wszelką miarę, że elfie uszy nie mają prawa istnieć".

"Tego nie trzeba udowadniać, każdy, kto uważa inaczej, to lama".

"Albo łoś".

"Albo jeleń".

"Oj z jeleniem nie przesadzaj, bo nas zbanują".

Konflikt ciągle się toczył a oni odpisywali to swoim przeciwnikom, to sobie. Zygmunt był tak zaintrygowany Agatką, że napisał do niej prywatną wiadomość. A gdy otrzymał odpowiedź, wysłał następną. Okazało się, że są z tego samego miasta i naprawdę mogą się spotkać.

"Wiesz", napisał do niej Zygmunt, "dobrze nam się pisze na forum, może zobaczylibyśmy się w realu? W Katowicach jest pub fantastyczny Rudy Goblin. Podają świetny kwas chlebowy, może wybralibyśmy się tam w piątek?"

"Czy to randka?", odpisała.

Nasz bohater zaczął się zastanawiać, co na to odpowiedzieć. Co będzie, gdy Agatka odrzuci jego propozycję? Co będzie, gdy się nie zgodzi? Może najlepiej powiedzieć, że chce tylko porozmawiać o najnowszej edycji Lochów i Smoków? Albo o wpływie kostek dziesięciościennych na rozwój wszechświata?

"Tak, to randka", napisał.

"Zgoda :)".

Rudy Goblin mieścił się na ulicy Wita Stwosza 5, stosunkowo niedaleko od centrum Katowic, przy placu Miarki. Zygmunt czekał już w środku. Siedział na ławie przy drewnianym stole. Słychać było muzykę irlandzką. Przy stoliku obok kilku długowłosych jegomości grało w planszówkę, zajadając przy tym "lembasy", czyli cieplutkie podpłomyki. Wkrótce przyszła Agatka.

– Spóźniłaś się, księżniczko.

– Tylko pięć minut, książę.

– Mam nadzieję, że to już się więcej nie powtórzy.

– To był przedostatni raz.

– Nie znoszę, jak ktoś się spóźnia.

– Nie znoszę, jak ktoś czepia się drobiazgów.

– Jesteś niewychowana!

– Jesteś brzydki.

– Mam tego dość, nie wytrzymam, nie chcę cię więcej widzieć, jesteś…

– Skończyłeś? Czy będziesz brał zakładników?

– Nie, nie skończyłem. Chcę powiedzieć, że….

– Ale ja skończyłam! Z tobą. Myślałam, że na forum to sobie jaja robisz z tymi kłótniami i wszczynasz je dla draki, ale z tobą chyba naprawdę jest coś nie tak.

– Coś nie tak?! Coś nie tak?!

– Żegnam.

Wrócił do domu sam.

Dumał w pustym mieszkaniu. Dlaczego wszyscy są tacy wkurzający? Dlaczego nie mogą się zachowywać normalnie, czyli tak, jak ja chcę? Dlaczego z nikim nie da się dogadać? Dlaczego ta randka się nie udała? Dlaczego jestem samotny?

Zamówił pizzę i usiadł do komputera. Dostawca przybył punktualnie.

– Zamawiał pan z owocami morza?

– Tak.

– Proszę. Chyba jest pan dziś w dobrym humorze?

– Wręcz przeciwnie, jestem w paskudnym humorze.

– Może mógłbym panu jakoś pomóc?

– Nie, raczej nie.

– Czasem pomaga, jeśli się komuś opowie o problemie.

– A co cię to obchodzi – chciał powiedzieć Zygmunt, ale w sumie nie miał z kim porozmawiać. Zaprosił więc dostawcę do domu i opowiedział mu o całym zajściu z Agatką. A potem o wszystkich problemach z ludźmi. A potem o wszystkich problemach w ogóle. Coś dziwnego było w dostarczycielu pizzy. Słuchał Zygmunta tak, jakby od tego zależało jego życie, całym sobą. Poświęcał mu maksimum uwagi. Nie oceniał, nie prawił morałów, nie dawał rad. Po prostu był tam i akceptował swojego rozmówcę takim, jakim jest. Zygmunt nie spotkał jeszcze nikogo takiego jak on, nikogo, przy kim mógł tak swobodnie się wygadać. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął traktować dostarczyciela jak kumpla, a może nawet przyjaciela.

– Jak pan to robi? – zapytał w końcu Zygmunt.

– Co takiego?

– Rozmawiamy ze sobą dwie godziny, a ja jeszcze się z panem nie pokłóciłem.

– W moim zawodzie, jeśli chce się dostać napiwki, trzeba nauczyć się żyć z ludźmi.

– Jak?

– Miałem wielu nauczycieli ale swoją drogę zacząłem od książki "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" Dale'a Carnegiego.

Ten dostawca pizzy był pierwszym, który wyszedł od Zygmunta z napiwkiem.

Następnego dnia nasz bohater pobiegł do sklepu i kupił książkę. Gdy tylko znalazł wolną chwilę, zaczął czytać. Teoretycznie w książce występowały mądrości, o których intuicyjnie wszyscy wiemy. Dla Zygmunta były jednak odkryciem, czarną magią, herezją. Nie mógł zrozumieć, jak takie zachowania mogłyby działać. Ale pamiętał spotkanie z dostarczycielem pizzy, postanowił więc jak najwcześniej wypróbować owe porady w praktyce.

Weźmy na przykład pierwszą zasadę: "nie krytykuj, nie potępiaj i nie pouczaj". Przecież to jest prawie niemożliwe. Jak można nie skrytykować kogoś, kto zajdzie nam za skórę?

– Co myślisz o naszej dzisiejszej sesji RPG? Dobrze prowadziłem? – zapytał znajomy.

– Wiesz, chyba nie dostaniesz za to kary śmierci – nie skrytykował Zygmunt.

– Jak panu smakowało? – zapytał kelner.

– Przynajmniej nie jest to zupa z muchomorów.

– Wydają nową grę fabularną – powiadomił go znajomy.

– Nie będę o niej nic złego mówił, ale i tak nie kupię.

Z czasem niekrytykowanie innych wychodziło mu coraz lepiej. Zauważył jedną rzecz – potępiając kogoś, nie zmieniał tej osoby, za to obrażał ją i tworzył sobie wroga. Niekrytykowanie pozwalało mu się przed tym ustrzec.

W końcu Zygmunt przeszedł do drugiej zasady: "szczerze i uczciwie wyrażaj uznanie". To było trudniejsze. Wcześniej wystarczyło, że ugryzie się w język i nie powie tego, co ma na myśli. Teraz miał kogoś pochwalić i nie mieściło mu się to w głowie. Wpadł jednak na pomysł: pójdzie do Rudego Goblina i pochwali ich kwas chlebowy. W końcu naprawdę sądził, że jest dobry.

– Chciałbym pani coś powiedzieć – odezwał się do kelnerki.

– Coś nie w porządku?

– Macie… macie… – słowa nie chciały mu przejść przez gardło.

– Słucham.

– To znaczy, zauważyłem, że… – Zygmuntowi wydawało się głupie tak chwalić, w końcu oni na pewno wiedzą, jakie dobre mają produkty.

– Tak?

– Proszę poczekać. – Wziął głęboki oddech. Pomyślał "nie, idę do domu, to bez sensu".

– Macie wspaniały kwas chlebowy – powiedział.

– Dziękuję. – Kelnerka rozpromieniła się, ten uśmiech sprawił, że cały dzień zaliczył do udanych.

Z czasem zdobywanie nowych umiejętności szło Zygmuntowi coraz lepiej. Nauczył się przyjmować punkt widzenia drugiej osoby, nauczył się uśmiechać, nauczył się lepiej słuchać innych. Stał się dobrym dyplomatą. I gdy przyszedł czas zmierzyć się z kolejną zasadą: "jedyny sposób, aby zwyciężyć w kłótni, to unikać jej", postanowił sprawdzić, co umie, na spotkaniu z Agatką.

 "Zmieniłem się. Od kilku miesięcy uczę się jak lepiej współdziałać z ludźmi, chciałbym się z tobą zobaczyć", napisał do niej.

"Ale ja nie mam ochoty cię widzieć", odpisała.

Zygmunt postarał się spojrzeć na sytuację z jej punktu widzenia.

"Rozumiem, dlaczego nie chcesz mnie widzieć. Wiem, że zachowałem się jak głupek przy pierwszym spotkaniu, i wiem, że prawdopodobnie myślisz o mnie, że jestem kłótliwym bucem. Jednak naprawdę się zmieniłem i proszę cię o drugą szansę. Przyjmę spokojnie każdą odpowiedź".

Na wiadomość czekał pół dnia. Co chwila sprawdzał skrzynkę, lecz żadna odpowiedź nie przychodziła. W końcu Agatka odpisała:

"Wierzę Ci, ale i tak nie mam ochoty się z Tobą spotkać".

Zygmunt był załamany. Kiedyś w takiej sytuacji walnąłby pięścią w stół tak, że aż zwaliłyby się na niego ułożone w stosik opakowania po pizzy. Jednak dziś odpisał: "rozumiem, dzięki za odpowiedź".

Jeszcze tego samego wieczora Agatka napisała:

"Potrzebujemy cię! Zobacz na link".

Kliknął, a tam na forum wielka kłótnia na temat "czy elfy chodzą w zielonych strojach". Od razu krew szybciej popłynęła mu w żyłach. Przypomniał sobie stare dobre czasy. Powstrzymał się jednak i postanowił, że nie da się sprowokować.

"Osobiście uważam, że elfy noszą zielone stroje, ale chętnie wysłucham argumentów strony przeciwnej", napisał.

"O rany, ty naprawdę się zmieniłeś. Wolałam jednak starego ciebie, przynajmniej było weselej", odpisała Agatka.

"Tak? To popatrz. Ten kto uważa, że elfy nie noszą zielonych strojów, to lama".

"Albo łoś".

"Albo jeleń".

"Oj, uważaj z tym jeleniem, bo nas zbanują :)".

"Chyba cała moja nauka pokojowego współżycia z ludźmi poszła na marne", napisał Zygmunt, który nie wiedział co o tym myśleć. Nie czekał długo na odpowiedź Agatki:

"Użyjesz swoich umiejętności na spotkaniu ze mną w Rudym Goblinie. Nie martw się, Mahatma Gandhi też by się pokłócił, wchodząc na forum o RPG".
 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Senthe
   
Ocena:
0

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.