» Blog » Wiedźmin 3 – to jest dobra gra (recenzja):
28-03-2017 21:48

Wiedźmin 3 – to jest dobra gra (recenzja):

W działach: gry wideo, recenzje | Odsłony: 250

Jak wszystkim pewnie dobrze wiadomo byłem raczej sceptycznie nastawiony (by nie powiedzieć: uprzedzony) do Wiedźmina i jego uniwersum. W efekcie czego dużo czasu i namów potrzebnych było, bym się za tą grę zabrał. Ci, którzy ten czas poświęcili powinni teraz szukać schronienia i to dobrego, bowiem mam ochotę ich ucałować.

Wiedźmin 3 to bowiem z cala pewnością najlepsza gra, w jaką grałem.

Grafika i muzyka:

Pierwsza na co zwraca się uwagę grając w grę to niestety grafika i muzyka. Wiedźmin 3, w odróżnieniu od wielu innych gier nie atakuje nas od razu najbardziej efektownymi scenami czy wydarzeniami jakie ma w zanadrzu. Wręcz przeciwnie, atmosfera budowana jest dość spokojnie, a pierwszym minutom gry nie towarzyszy żadne trzęsienie ziemi. Podobnie w grafice i muzyce należy się rozsmakować, a samą grę zaczyna się doceniać dopiero po jakichś 60 minutach.

Widać wówczas z jak dopracowanym programem będziemy mieć do czynienia.

Wiedźmin opowiada o człowieku, który żyje podróżując po świecie i walcząc z potworami. Oprócz zawodu, jak pamiętamy z książek, człowiek ten ma różne, osobiste problemy, uwikłany jest w światowe zawieruchy, ma tez licznych przyjaciół, znajomych i wrogów, spotkanych w różnych tego świata zakątków.

Jeśli nie będzie nam zależało na błyskawicznym ukończeniu wątku głównego większą część gry spędzimy jeżdżąc z miejsca w miejsce w poszukiwaniu okazji do zarobku, badając interesujące miejsca i wykonując różne zlecenia. Odwiedzimy kilka, zróżnicowanych pod względem panujących tam warunków przyrodniczych i kulturowych okolic: bezkresne bory i rozlegle moczary Velen, ludne, ongiś zamożne wioski Białego Sadu, mroźne fiordy Skellige, czy słoneczne okolice Toussainte, ale też przyjdzie nam zdobywać wysokie góry, eksplorować morskie wybrzeża, bezkresne pola i łąki, łyse wrzosowiska i wiele innych miejsc.

Grafika i muzyka doskonale tą atmosferę ciągłej wędrówki podkreślają. Nie lubię patosu i słów na wyrost, ale w Wiedźminie zdarzało mi się jechać naszej Płotce lub płynąć łódką tylko po to, żeby sobie pojeździć lub popływać, podziwiając widoki. Albo zatrzymać się, by patrzeć na wschód i zachód słońca, niekiedy tak realistyczny, że zdarzało mi się odwraca wzrok od ekranu lub mrużyć oczy, bo wydawało mi się, że to mnie razi, a przecież tak być w żadnej mierze nie mogło. To były przecież tylko piksele na ekranie, który po prostu nie emituje aż tak mocnego światła.

Niesamowite jest też wyczucie i stopień dopracowania tej grafiki. Wystarczy spojrzeć choćby na roślinność. Samo jej opracowanie musiała wymagać niesamowitej ilości pracy. Nad Wiedźminem 3 musiał siedzieć cały zespół ludzi, otoczony atlasami roślin i rozkminiać „jakiego koloru gleba jest na nadmorskim fiordzie?” „A jakiego w sosnowym borze?” „Jakie tam rośliny rosną tam w ściółce?” „Jak wygląda poszycie?” „Jak wygląda taka sosna, kiedy się wywróci?” „Jak wygląda gdy jest samotna, a jak gdy rośnie w zespole” „Czym różni się trawa w lesie od tej na wydmach?”

Co więcej w ten sposób dopracowano nie tylko ścieżki po których Gracze najczęściej chodzą, ale każdy element gry. Przykładowo kiedyś, w Skellige, próbując skracać drogę przez góry wpakowałem się w okolicę, której najpewniej nie odwiedził żaden inny gracz. Ku mojemu zaskoczeniu, zamiast kwadratowych gór jakie zwykle widuje się w takich miejscach natrafiłem nie tylko na widok niezwykle dopracowany i piękny, ale też na stado górskich kozic znajdujące się w miejscu, w jakim faktycznie górskie kozice lubią bywać.

Dialogi, fabula i questy:

Najmocniejszą stroną Wiedźmina nie jest jednak grafika i muzyka, ale fabula i sposób narracji. Otóż: o ile kiedyś bardzo dużo grałem w cRPG tak dziś raczej unikam tego gatunku. Powodem, który trzyma mnie z daleka od niego są questy. Gry, które mnie zraziły pod tym względem były pierwszym Dragon Age i drugim Drakensangiem. Obydwie zmuszały mnie do łażenia przez dziesiątki lokacji, przebijania się przez ściany tekstu i niekończącą się grafomanię, oraz patrzenia na paski ładowania. A wszystko to w bezpłciowych questach typu „zdejmij pranie, bo zmoknie na deszczu” albo „idź na pocztę, a wracając nie zapomnij wstąpić do sklepu i kupić masło”. Celem tej mordęgi było uzyskanie niepotrzebnego lootu, groszowych pieniędzy oraz koniecznego do odnoszenia sukcesów w głównym wątku doświadczenia .

O ile system lootu w Wiedźminie 3 faktycznie jest jednym ze słabszych elementów gry, tak Questy są jej elementem najlepszym.

Wynika to z faktu, ze nie są to typowe zlecenia zrobione na odwal się, polegające na zabawie w listonosza, a naprawdę dobrze napisane, pomysłowe zadania, okraszone fajnymi dialogami, często napisanymi z jajem. Nigdy nie zapomnę tego, jak szukając Jaskra zostałem wrobiony w pomaganie w lekcji w niewielkiej szkółce, gdzie musiałem opowiadać dzieciom, czym zajmuje się Wiedźmin albo spotkanie z wójtem który „Zapłacił za smoka, a nie jakiegoś tam widło-ogona! Widło-ogona to on sam by zabił i płacić za niego nie będzie!”

Fajne są tez zlecenia na potwory, w trakcie których musimy wytropić bestie, przygotować przynentę, nierzadko zaczaić się w jej leżu...

Po prostu człowiek czuje, że jest specjalistą, a nie jakimś tam chłopcem na posyłki.

Bardzo dużo daje tez fakt, że mamy z góry przedefiniowany charakter, przez co widzimy, ze nasza postać nie jest osoba bezpłciową, a człowiekiem z krwi i kości.

Otwarty świat:

Większość gry jak pisałem spędzimy w siodle, wędrując od jednej wioski do drugiej i od znaku zapytania do znaku zapytania oznaczającego rożne ciekawe miejsca. Ewentualnie od jednego zleceniodawcy do drugiego. Do naszej dyspozycji oddano trzy ogromne krainy. O ile bowiem zarówno Kear Mordhem, w którym dojdzie do kilku najważniejszych wydarzeń w grze, jak i Biały Sad, który jest obszarem startowym są lokacjami relatywnie niewielkimi, tak trzy pozostałe: Velen, Skellige oraz Tussaine, które doszło w dodatku Krew i Wino są przeogromne. Powiedziałbym, że sam Biały Sad w pojedynkę jest większy, niż cała kraina z Baldur’s Gate. Tak naprawdę CD Project mógłby zapewne wypościć je jako osobne gry i nikt by nie narzekał, tak niesamowicie wielki jest ten świat.

Poszczególne krainy są bardzo zróżnicowane, zarówno miedzy sobą, jak i wewnętrznie. Rożne ich okolice mają rożny klimat i atmosferę. Już w samym Velen przyjdzie nam bowiem przemierzać okolice nadmorskie i wyżynne, ponure bagna, rozlegle pola uprawne, lasy liściaste i iglaste oraz rozległe łąki. Odwiedzimy też ogromne miasta jak Novigrad czy zapadłe wiochy. I mimo że będziemy podróżować w obrębie jednej krainy wiele z odwiedzonych przez nas lokacji różnić się będzie swym wygładem bardziej niż niektóre gry miedzy sobą.

W co więcej w miejscach tych często panuje odmienna atmosfera. W Velen sklepikarze powitają nas swojskim „czego?”, w Novigradzie natomiast wychodzą na jaw drobnomiejskie kompleksy typowej „Warszawki”. W Tussaine natomiast wszyscy są bardzo grzeczni, tak grzeczni, że nawet nie zauważysz, kiedy cię obrażają. Na Skellige każdy natomiast jest śmiesznie butny i wojowniczy, a wynająć Wiedźmina to wstyd dla całej wioski, bo sobie nie poradziła z wyzwaniem. Jednocześnie tam ludzie traktują cię z największą sympatią, a dać komuś dwa razy po mordzie wystarczy, by wzbudzić ogólny szacunek.

Świat ten jest dość ponury, co dla nikogo, kto czytał Sapkowskiego pewnie nie było niespodzianką. W wielu miejscach natykamy się na wojnę i jej niezbyt przyjemne konsekwencje. Na szczęście nie jest to jednak bezmyślna Jesienna Gawęda lub inny wytwór fabularnego szczeniactwa. Wiedźmin porusza więc przykre tematy, ale robi to w wyważony sposób, nie epatując przy tym rozpaczą, beznadzieją, przemocą i nieszczęściem. Ten świat żyje, mają w nim miejsca nie tylko tragedie, ale też szczęśliwe wydarzenia oraz dobre i szlachetne czyny, a nie tylko przemoc, smutek i zezwierzęcenie, choć tego też jest sporo.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.