» Czytelnia » Szorty » Wieczerzać z Ranaldem

Wieczerzać z Ranaldem


wersja do druku
Redakcja: Daniel 'karp' Karpiński

Wieczerzać z Ranaldem
W mojej profesji od czasu do czasu trzeba zacząć od początku. Tym razem schronienia szukałem w Wurtbad, nie zawsze jednak oko Ranalda spogląda przychylnie.

- Psia mać – kląłem w duchu – znowu moja gęba na liście gończym. Pół kopy złotych koron? - przetarłem oczy ze zdumienia – cholerny łup nie był tyle wart. Obyś gnił w męczarniach Jozefie, oby bogowie zasłali klątwę na twe bękarty. Mówili, iż interesy z tobą mogą być niepewne, ale kto mógł przypuszczać, że okażesz się kapusiem? Sigmar mi świadkiem, że nawet o tym nie pomyślałem. Sięgnąłem po bukłak. Ostatnie krople wody ledwie zwilżyły mi zeschnięte wargi.

- Nie... – dobiegł mnie płacz kobiety – Shallyo, gdzie twoja łaska? Dlaczego?!

Obejrzałem się przez ramię. Dwóch mężczyzn stało przy rozpaczającej kobiecie.

- Nie becz – pogardliwie zwrócił się do niej pierwszy – Teraz sam Morr oprowadza go po swoich ogrodach.
- Od dziś sam miód pić będzie, a nie te szczyny od Hermana – uśmiechnął się ponuro drugi – Opłakiwać ci go trzeba było, zaraz po tym, jak się z kurduplami zaczął zadawać - spoważniał, pochylił się nad nią i szepnął – Wiesz jak mawiają, że kto sypia ze szczurami urodzi dziecko z włochatymi nogami. Wszyscy go ostrzegaliśmy przed robieniem interesów z Niziołami.

Dziwni ci Stirlandczycy – myślałem opuszczając główny plac Nagenhof - w ogóle nie bawi mnie ich humor, a szczególnie w mojej sytuacji. Dokąd teraz? W którą stronę mam uciekać? Tylko patrzeć jak Ulryk zmrozi tą krainę. Cienie domostw, tu czuję się bezpieczniej. Zatrzymać się, pomyśleć, ocenić sytuację…

- Do cholery, o czym tu myśleć, wiać stąd trzeba – syknąłem sam do siebie – byle potknięcie i resztę życia spędzę w lochu jako dziewka jakiegoś strażnika. Ludzie rodzinę sprzedają za mniejsze kwoty.

Narzuciłem kaptur na głowę. Rozejrzałem się dookoła – stary, dobry nawyk, o którym w tej sytuacji powinienem częściej pamiętać. Co ten fircyk tak mi się przygląda? Zamarłem. Czyżbym był śledzony? Jak mogłem do tego dopuścić? Jak długo już mnie obserwuje?

Trochę już w życiu widziałem, ale tak dziwaczny ubiór na co dzień się nie zdarza. Czarne buty ze srebrna klamrą na wysokim obcasie, spodnie szerokie, jakby napompowane na wysokości ud, czerwony płaszcz z miejscem na biały żabot przy szyi, a na głowie, próbujący niezdarnie skryć długie kręcone włosy, kapelusz z żółtym piórem.

Po chwili dostrzegłem znane mi gesty. "Potrzebujesz czegoś?" Odwrócił głowę. Prawa ręką dalej dawał mi znaki. Trzy palce, klepnięcie w udo, zakręcił małe koło palcem wskazującym - "Ja mogę załatwić dużo".

***

- Gustav – zmyśliłem na poczekaniu – mów mi Gustav.
- Miło mi herr Gustav. Sven Seltzman, do usług – pokłonił się, a jego ręka wykonała jakiś nieznany mi gest.

Wydawało mi się, że opanowałem wszystkie znaki… Może to podpucha, pułapka? Rozejrzałam się szybko.

- Bądź spokojny herr Gustav, ze mną ci nic nie grozi. – uspokajał mnie Sven.
- Która z dziedzin Ranadla jest Ci najbliższa i co masz mi do zaoferowania? – zapytałem nerwowo, nie przestając się rozglądać.
- Gama mych usług jest szeroka, ale gdybym to co robię miał nazwać w dwóch słowach rzekłbym - tu na chwilę zamilkł – dostarczyciel uciech. – powiedział majestatycznie wznosząc rękę ku górze. Natychmiast ją złapałem.
- Opuść rękę – w mym głosie pojawiło się wzburzenie – Alfons jesteś? Nie płacę za łóżkowe uciechy – burknąłem.
- Rajfur, herr Gustav, rajfur, załatwić …
- Tego, co oferujesz nie potrzebuję – przerwałem mu. – Bywaj – rzuciłem przez ramię odwracając się. Chciałem jak najszybciej odejść. Jego dziwny ubiór przyciągał zbyt wiele spojrzeń.
- Człowiek interesu nie oddala się, nie usłyszawszy oferty… - nalegał.

Zacisnąłem zęby w gniewie. Podszedłem do niego blisko, nachyliłem się nad jego uchem i w złości, z pełną ironią, wycedziłem przez zęby:

- Potrzebuję zniknąć na jakiś czas, zarobić w spokoju trochę kasy, możesz to załatwić?

***

Młyn, chata mytnika, gospoda "Piwożłop", murowany dom z dużym szyldem. Wszystko się zgadza. Ale czy to nie pułapka? Ukryłem twarz w dłoniach, kołysząc się bezwładnie. Wszak już raz w tym miesiącu dałem się wykiwać. Wziąłem głęboki oddech. Uderzyłem się po licu, z nadzieją, że to mnie ocuci. Ranald bywa kapryśny, raz kozie śmierć. Jak już złodziej złodziejowi nie może zaufać... Idę. Już miałem zastukać w drzwi. Zawahałem się na moment. Jeszcze jeden głęboki wdech, zamknąłem oczy. Stukanie dobiegło mych uszu.

- Wejść – usłyszałem. Zamarłem. Jakiegokolwiek wyboru bym teraz nie dokonał, każdy wydawał się zły.
- Wejdź do cholery, albo goń stąd przybłędo.

Nacisnąłem na klamkę. Zgrzyt zawiasów rozszedł się po komnacie, w której siedział mężczyzna. Wszedłem do środka. W pokoju panował półmrok, jedyne okno było zasłonięte kawałkiem materiału. Na stole, przy którym siedział barczysty drab, tliła się świeca.

- Szukasz pracy, tak? – zapytał nie podnosząc głowy znad papierów.
- Tak panie – odpowiedziałem podchodząc do stołu.

Gdy byłem na tyle blisko, by móc mu się przyjrzeć, ogarnął mnie lęk. Przystanąłem. Siwe włosy, drewniane oko, cztery duże blizny na twarzy, brak jednego ucha i kilka spróchniałych zębów sprawiało, że swoim wyglądem budził strach.

- Siadaj – wskazał mi krzesło, nie podnosząc wzroku znad papierów.

Spojrzałem na jego dłoń wskazującą miejsce, gdzie miałem spocząć. Braki na twarzy nie były jedynymi ubytkami. Dłoń miała tylko dwa duże palce, które w słabym blasku świecy wyglądały niczym szczypce. Na moim ciele pojawiły się krople potu. Teraz zrozumiałem skąd się wzięło powiedzenie "sfajdać się w gacie". Czułem, że może to za chwilę nastąpić.

- Pięć szylingów tygodniowo, umowa wygasa, kiedy tak powiem. Wyruszamy o świcie, pasuje?

Marne grosze – pomyślałem. - Zresztą i tak nie mam argumentów do negocjacji, muszę brać co dają, byle tylko znaleźć się dalej stąd.

- Podróżujesz z urzędnikiem kancelarii księstwa Stirlandu, na czas podróży jesteś pod jego jurysdykcją. Twe imię?
- Gustav – odpowiedziałem szybko.

Z podziękowaniem wzniosłem wzrok do góry. Ogromny ciężar spadł mi z serca. Drzwi do wolności zdawały się szeroko otwierać przede mną.

- Postaw tu krzyżyk – przesunął świstek papieru na skraj stołu, ani na chwilę nie podnosząc głowy.

***

- I jak Panie, najął się?
- A, to ty – dryblas spojrzał na Svena - tak, podpisał. Korona od łba, taka była umowa?
- Widzę pamięć cię nie opuszcza – rajfur pokłonił się pokornie. – Tak jak prawisz panie, korona od pary rąk.

***

Metalowa kareta? Co to za wymysły? – zastanawiałem się siedząc na wozie. Zresztą nie tylko to było intrygujące, tuzin jeźdźców, w tym "piękniś", z którym podpisywałem kontrakt, wszyscy od stóp po czubek głowy zakuci byli w zbroje. Nawet ci, którzy siedzieli ze mną na wozie, łącznie z woźnicą, mieli elementy zbroi. Doszedłem do wniosku, że to ja wyglądam dziwnie w samej skórzni i kapocie.

- Oto wielmożny pan Friderich Grossberg – przerwał me rozważania "piękniś" – poborca podatkowy miłościwie nam panującego Księcia Elektora – wskazał na urzędasa. – Mam nadzieję, że jesteście wypoczęci, bo podróżować będziecie do zmierzchu, wszak do Sylwanii droga daleka...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


~Berta

Użytkownik niezarejestrowany
    Niezłe, niezłe
Ocena:
0
Ostatnie zdanie mnie powaliło :). Spoko opowiadanko.
19-03-2007 09:43
Jeremiah Covenant
    Kurdę,
Ocena:
0
naprawdę świetny tekst :) Krótki, treściwy, czuć klimat - a końcówka dobra, nie zwalająca z nóg, ale dobra ;-)

W skali szkolnej - +4.

PZDR647!
19-03-2007 10:51
~fala

Użytkownik niezarejestrowany
    Sehr Gut
Ocena:
0
Przyzwoity tekścik... Przydałaby się kontynuacja przygód Gustava :)
19-03-2007 14:18
gwylliam
   
Ocena:
0
nie, no super!!! Parę niezgrabnych zdanek, ale ogólnie bardzo mi sie podobało!!!

Świetna pointa, rozwaliła mnie, bałem się, że fircyk będzie jakimś kultystą Chaosu, a tu zaskoczka, ktoś w końcu siegnął po inne stworki, a raczej trupki;)

pozdrawiam

19-03-2007 21:47
triki
    Dziękuje ...
Ocena:
0
... za uwagi i dobre słowa.
20-03-2007 19:02
Keddar
    Super
Ocena:
0
Klimat warhammera jak się patrzy bez kultystów, magii etc.
Gratulacje
22-03-2007 15:43
~Bizon

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wysmienite!! Nie krępuj sie i pisz dalej:D
23-03-2007 07:21
~Andre

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
...very gut!
24-04-2007 14:52
~vorset

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
czekam kontynuacji ^^
08-08-2007 14:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.