» Recenzje » Wiatrogon Aeronauty

Wiatrogon Aeronauty


wersja do druku

Wróg u bram, czyli czas spisków i sterowców

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska, Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Wiatrogon Aeronauty
Jak pisze Jim Butcher, gdy porzuca rolę kronikarza losów Harry’ego Dresdena i zabiera się do eksploracji odmiennych niż do tej pory literackich terytoriów? Wiatrogon Aeronauty, pierwszy tom cyklu Podniebne Kasztele, będący miksturą stworzoną z prawie wszystkich podgatunków fantastyki uzupełnionych awanturniczo-przygodowymi elementami, dowodzi, że inaczej. A jego nowe pisarskie oblicze znajdzie tyluż zwolenników, co przeciwników.

Recenzent przystępując do lektury ocenianej przez niego książki, nie powinien z góry osądzać, czy przypadnie mu ona do gustu, czy też wręcz przeciwnie, lecz w sytuacji, kiedy tekst spływa spod pióra pisarza, którego zna się i ceni, jest to bardzo trudne. Moje zadanie dodatkowo komplikował fakt, iż Wiatrogon Aeronauty wywołał we mnie huragan sprzecznych wrażeń, zatem postanowiłam w tym tekście wcielić się zarówno w rolę gorliwego entuzjasty powieści, jak i jej advocatusa diaboli, przedstawiając pełne ich spektrum.

W bliżej niesprecyzowanym miejscu i czasie ludzkość zamieszkuje kasztele – niebosiężne konstrukcje wznoszące się wśród mgieł. Sprawują w nich władzę arystokratyczne rody, podczas gdy reszta społeczeństwa jest im podporządkowana na zasadzie skrajnego feudalizmu, momentami wręcz zbliżonego do niewolnictwa. Ludzie nieznający blasku słońca, karmieni opowieściami o potwornościach jakie na nich czyhają za bezpiecznymi murami, żyją w narastającym poczuciu beznadziei, wspominając legendarną przeszłość i tylko nielicznym dane jest opuścić klaustrofobiczną plątaninę sal oraz korytarzy. Do tych uprzywilejowanych należą miedzy innymi aeronauci – ci wspaniali mężczyźni i kobiety w swych latających sterowcach, przedstawiciele Floty stojącej na straży jakże kruchego pokoju, a także załogi statków kupieckich dostarczających towary, które stanowią postawę ekonomicznej prosperity żużlowych molochów. Kapitanem jednego z nich jest jeden z kluczowych bohaterów powieści – Francis Madison Grimm, właściciel SHA Drapieżca, współpracujący z Kasztelem Albion.

 Postapokaliptyczna otoczka, cywilizacja walcząca o przetrwanie, elita kontra maluczcy – ależ to już było. Butcher konstruuje swój świat z elementów zapożyczonych z książek i filmów, które przykrawa na miarę swej powieści, czyniąc to świadomie, tak jakby chciał popisać się swoją erudycją, a jednocześnie sprawdzić zasób wiedzy czytelników. Niektóre z tych klisz są rozpoznawalne dla każdego, inne wymagają doskonałej znajomości zarówno fantastyki pisanej, jak i uwiecznionej na taśmie filmowej. Ten zabieg utrudniał mi lekturę – co prawda na samym początku każde rozpoznanie kalek zastosowanych przez autora wywoływało satysfakcję, jednak ta zabawa dość szybko stała się przewidywalna. Pparadoksalnie, to patchworkowe uniwersum bardzo przypadło mi do gustu, choć zapoznanie się z nim nie należało do najprostszych.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 Istnieją dwie szkoły opisywania wyimaginowanych światów – pierwszą z nich cechuje drobiazgowe przedstawienie wszystkich najistotniejszych informacji już na samym początku powieści (w fantasy jej prekursorem był Tolkien), zaś druga polega na wrzuceniu czytelnika w gąszcz informacji, częstokroć dlań niezrozumiałych, na których wytłumaczenie przyjdzie mu długo czekać (vide Malazańska Księga Poległych). Butcher skłania się ku drugiej opcji, lecz realizuje ją w formie niedoskonałej, najpierw rzucając hasła, które wydają się ważne dla fabuły, a następnie całkowicie je lekceważąc. Pozostaje nadzieja, iż w kolejnych tomach cyklu do nich powróci.

Temu chaosowi deskrypcyjnemu towarzyszą jednak elementy, które przypadły mi do gustu – jak chociażby nawiązania historyczne. Kasztel Albion to alternatywna XIX-wieczna Anglia, Aurora kojarzy się z Hiszpanią, zaś ich konflikt jest odzwierciedleniem zarówno morskich batalii z czasów elżbietańskich, jak i XVII oraz XVIII-wiecznych walk Imperium Brytyjskiego o supremację na oceanach. Nawet nomenklatura odnosząca się do sił zbrojnych jest adekwatna – Flota zmaga się z Armadą, zaś anachronizm w postaci Piechoty Powietrznej z hasłem semper fortitudo dodaje całości humorystycznego sznytu. Te przykłady można by było mnożyć.

Oprócz kapitana-awanturnika umiejącego wybrnąć z każdych tarapatów, lecz niepotrafiącego podporządkować się zasadom sprzecznym z jego poczuciem honoru, kierującego się specyficzną moralnością, na dodatek obciążonego traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości, które skazały go na odium społeczne i powracają do niego w koszmarach, w Wiatrogonie Aeronauty pierwszoplanowych postaci jest znacznie więcej. Podczas ich doboru Butcher zastosował klucz drużyny złożonej z bohaterów odmiennych wiekiem, doświadczeniem i umiejętnościami, ponadto skonstruował fabułę w taki sposób, by każdy z nich miał znacznie więcej niż swoje pięć minut. Podkreśla to sposób prowadzenia narracji – istotnym dla intrygi postaciom przypisał własne, diametralnie różniące się od siebie stylem wątki, będące uzupełnieniem ich charakterologicznych portretów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kogóż tu zatem mamy? Pochodzącą z jednego z Wielkich Rodów Gwendolyn Margaret Lancaster, buntowniczkę, która miast kontynuować rodzinną tradycję wstępuje do Gwardii Kasztelana, wierząc, iż jej umiejętności inżynieryjne zostaną tam docenione; jej kuzyna Benedykta, mentanta, Wiedźmina, stop, wróć – genetycznego wojownika. Bridget Tagwyn, córkę kadziownika (producenta mięsa), idealnie wpisującą się w schematy dziewczęcia-roztropka, zachowującego się niczym siostra martinowskej Brienne; oraz towarzyszącego jej kota Rawla, będącego skrzyżowaniem treecata z cyklu o Honor Harrington, szerniowego Rbita i protagonisty Pieśni Łowcy Tada Williamsa. A kiedy do kompanii dołączają eteryk Efferus Effrenus Ferus  – skrzyżowanie maga i inżyniera oraz jego uczennica Folly, wobec której określenie ekscentryczna jest sporym niedopowiedzeniem, komando wysłane przez Pierwszego Obywatela Albiona, mające odkryć działającą na terenie kondygnacji Lądowiska piątą kolumnę wrażych sił kasztelu Aurora, wkracza do akcji. Inżynier Mamoń zapewne przyklasnąłby takiemu doborowi protagonistów, choć mógłby się skrzywić, uświadamiając sobie, iż ich podobieństwo do archetypów jest jeno pozorne, a ich kreator potrafił tchnąć w nie nowego ducha. I choć nie we wszystkich przypadkach w pełni mu się ów zabieg udał, to wielbiciele kotów na pewno będą zachwyceni. Natomiast pojawiających się na kartach książki adwersarzy naszych siedmiu wspaniałych można określić mianem sztampowych, gdyż major Espinoza dowodzący aurorańską jednostką jest typowym szlachetnym złym, a wydająca mu rozkazy eteryczka Madame Sycorax Cavendisch to wcielenie psychopatki skrzyżowanej z wiktoriańską damą, przywodzące na myśl pratchettowskiego Pana Herbatkę. A gdzieś w tle majaczy przeciwnik znacznie potężniejszy…

Najnowsza powieść Butchera dynamiką stoi. Już od pierwszej strony jej bohaterowie wplątani są w gąszcz wydarzeń wymagających od nich ustawicznego udowadniania swej zarówno fizycznej, jak i umysłowej sprawności. Działają na najwyższych obrotach – bitwy powietrzne, potyczki w ciasnych korytarzach kasztelu, ucieczki, pościgi, ustawiczne wpadanie w pułapki, z których wydostają się częstokroć wedle zasady deus ex machina, powtarzają się niczym refren, na granicy przesytu. Ale w jakim stylu jest to opisane! Destylat klasyki powieści marynistycznych z hornblowelowskim cyklem Forestera i powieściami Petera O’Briena na czele, doprawiony garścią motywów awanturniczo-przygodowych, esencja tetralogii o Obcym, wzmocniona Gwiezdnymi Wojnami – długo można by było wymieniać elementy, których udany mariaż sprawił, iż nie odłożyłam książki po kilku rozdziałach.

Na tle tej widowiskowej fabuły nieco skromniej przedstawia się kwestia magii, która, choć zakamuflowana naukowymi terminami, nie różni się od zaczerpniętych z fantasy schematów, działając według zasady, że za moc płaci się cenę współmierną do potęgi, jaką ona daje. Dość pobieżnie potraktowano sferę religijno-filozoficzną, gdyż prócz wykładów będących mieszanką zen i mądrości Zakonu Jedi lub też ustawicznych inwokacji postaci do Boga w Niebiosach i Budowniczych, nie otrzymujemy na temat systemu wierzeń żadnych informacji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zatem czytać, czy nie czytać – oto jest pytanie. Pomimo fabularnej wtórności, nie do końca oryginalnych bohaterów i rozwiązań czasami zbyt przewidywalnych, Wiatrogon Aeronauty nie rozwiał mych oczekiwań, a na tajfun, którego stanowi preludium, będę niecierpliwie czekała.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.1
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Wiatrogon Aeronauty
Cykl: Podniebne Kasztele
Tom: 1
Autor: Jim Butcher
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: MAG
Data wydania: 18 maja 2016
Liczba stron: 688
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-643-5
Cena: 49 zł



Czytaj również

Wiatrogon Aeronauty
Podniebne schematy
- recenzja
Wiatrogon Aeronauty
- fragment
Rozmowy pokojowe
Dzień przed wielką burzą
- recenzja
Gra pozorów
Skok na bank
- recenzja
Zimne dni
Mag znowu w akcji
- recenzja
Opowieść o duchach
Dresden po "tamtej" stronie
- recenzja

Komentarze


Asthariel
   
Ocena:
0

Jak już pisałem w swojej recenzji - dla mnie rozczarowanie. Pomijając potencjalnie interesujący świat (który jednak został póki co zbyt słabo opisany), powieść nie ma zbyt wiele do zaoferowania, a bohaterowie są moim zdaniem zbyt jednowymiarowi, by można było przejąć się ich losami.

25-08-2016 16:13
Kellus
   
Ocena:
0

Ogólnie cechą pisarstwa Butchera jest to, że jego książki nie mają zbyt wiele do zaoferowania, a bohaterowie są jednowymiarowi itd. Dziwi mnie więc twoje rozczarowanie.  

25-08-2016 17:42
Asthariel
   
Ocena:
0

Nie powiedziałbym, w późniejszych częściach Akt Dresdena kreacja postaci wypada znacznie lepiej, zatem miałem nadzieję, że i w nowej serii sprawnie poradzi sobie z stworzeniem nowych bohaterów dzięki zdobytemu już doświadczeniu.

25-08-2016 21:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.