» Blog » Western: konwencja doskonała?
05-02-2016 23:24

Western: konwencja doskonała?

W działach: RPG, pisanina | Odsłony: 288

Jeśli ktoś śledzi moje raporty o przebytej lekturze (czyli nikt, bo nie są to najchętniej czytane treści na tym blogu) to zapewne zauważył, że czytam dość dużo książek o starożytności i średniowieczu. W trakcie tej lektury zauważyłem ciekawą rzecz: opisy życia na prowincji w pewnych aspekatach bardzo przypominają opisy Dzikiego Zachodu. Powoli dochodzę do wniosku, że podobieństwo to sprawia, iż model fabuły westernów bardzo dobrze sprawdziłby się także w innych realiach. Ito zarówno w dziełach literackim, jak i w grach fabularnych.

Wykład swój zacznę od omówienia tego, jak wyglądała rzymska prowincja, a następnie omówię wygląd typowego osadnictwa na Dzikim Zachodzie, by je porównać.

Rzymska prowincja:

Rzymianie, podbiwszy jakiś obszar i obejmując go w swoje władanie zaczynali zwykle od budowy miasta. Miasto owo najczęściej – przynajmniej z początku – nie było duże. Składało się z dwóch ulic o równej długości, spotykających się pod kontem prosty i placu targowo-zgromadzeniowego o nazwie „forum”. Miało plan kwadratu i otoczone było murem obronnym. Często wyglądem przypominało obóz wojskowy i faktycznie: miasta takie często były przebudowanymi obozami lub wznosili je byli wojskowi.

W mieście wznoszono domy. O domach rzymskich już kiedyś pisałem. Generalnie jednak dla umiarkowanie zamożnego rzymianina regułą było posiadać dwa takie budynki: jeden na wsi, drugi w mieście. Jeśli ktoś posiadał ziemię uprawną, to z całą pewnością stać go było na zamieszkiwanie w mieście. W drugą stronę to nie do końca działało, acz raczej na prowincji nie zdarzało się, by obywatele rzymscy mieszkali na wsi. Mogli natomiast trudnić się jakiegoś rodzaju zawodem miejskim. W początkowej fazie osadnictwa między mieszkańcami rozdawano równe nadziały ziemi, więc znaczna część z nich miała podobny majątek.

Dom miejski służył za mieszkanie tak zwanej familia urbana czyli sług mających na celu umilić właścicielowi życie. Byli to (prócz oczywiście najbliższej rodziny) głównie służący domowi, ale też niewolnicy-rzemieślnicy i niewolnicy-handlarze sprzedający produkty swych rąk oraz gospodarstwa właściciela. Te wystawiano na widok publiczny w tabernea czyli specjalnych niszach w budynku, przeznaczonych na sklepy. Te prowadziły handel hurtowy i detaliczny. Zwykle kupcy nabywali niewielkie ilości towaru na swój użytek lub jako próbkę. Jeśli ta ich satysfakcjonowała kupowali cały asortyment hurtowo.

Działo się tak często, bowiem miasta takie zwykle budowano nad rzeką lub morzem, którymi przybywali wielcy kupcy (a raczej: ich przedstawiciele) zwani mercatories, którzy nabywali lokalne dobra i sprzedawali je na szersze rynki.

Drugim domem była villa rustica czyli gospodarstwo rolne. Zwykle był to pojedynczy kompleks budynków, otoczony przez pola o rozmiarze 50-200 hektarów (więksi posiadacze ziemscy mieli po kilka-kilkanaście willi). Willa obrabiana była przez około 20-40 niewolników, tak więc właściciel nie musiał dużo pracować. Uprawiała zboże, winorośl, oliwki lub specjalizowała się w pasterstwie. Niewolnicy często byli uzbrojeni, by móc obronić tak siebie, jak i dobytek swego pana przed bandytami. W szczególności dotyczyło to pasterzy, którzy często sami byli bandytami. Tych ludzi,. żyjących z dala od społeczeństwa traktowano często z podejrzliwością, jak abnegatów.

Prócz niewolników na polach pracowali też robotnicy najemni zatrudniani w okresach szczególnej intensyfikacji prac oraz do prac niebezpiecznych (bowiem śmierć lub okaleczenie niewolnika podczas np. przycinania winogron była dla właściciela stratą, zgon najemnika natomiast nic go nie obchodził) oraz kolonowie, czyli czynszowi najemcy, którzy dzierżawili część posiadłości. Tym zwykle dostawały się tereny nieurodzajne lub niezdrowe, co do których właściciel miał nadzieję, że uzyska lepszy zysk z dzierżawy, niż pracy własnych ludzi.

System sprawiedliwości:

System sprawiedliwości działał następująco: w momencie, gdy ktoś miał zatarg z inną osobą mógł pozwać ją przed obliczem rady miejskiej. Ta, korzystając z pomocy zawodowego prawnika rozstrzygała go zgodnie z literą prawa.

Jeśli wyrok okazał się niesprawiedliwy poszkodowany mógł złożyć skargę do zarządcy prowincji lub nawet do cesarza.

Jeśli ktoś widział przestępstwo popełniane na jego własności mógł przestępcę schwytać i dostarczyć przed zgromadzenie miejskie, które dokonywało sądu, wraz ze świadkami. Podobnie, jeśli w okolicy miasta doszło do dużego przestępstwa jego władze organizowały pościg złożony z wszystkich zdolnych do noszenia broni, w tym często niewolników.

Pościg mógł być kontynuowany tylko do granicy sąsiedniego miasta, gdzie powinny przejąć go lokalne władze. Te niestety często pozostawały w zmowie z bandytami (lub nie wykazywały się odpowiednim entuzjazmem), więc nie podejmowały żadnych działań. W takim wypadku można było udać się ze skargą do zarządcy prowincji.

Dla szczególnie zapiekłych bandziorów istniała instytucja Infamii: była to konfiskata majątku i nakaz zabicia jegomościa, w momencie, gdyby ten pojawił się w jakimkolwiek mieście. Za dostarczenie dowód śmierci infamisa przewidziana była nagroda.

Faktycznie system taki był w dużym stopniu nieefektywny. W efekcie tego wielu posiadaczy ziemskich utrzymywało własne grupy samoobrony nazywane diogmitai, często zasilane o lokalnych bandytów, którzy w ten sposób korzystali z protekcji wpływowych obszarników. Istniał też zawód łowcy nagród, trudniącego się chwytaniem zbiegłych niewolników, bandytów i przestępców oraz dostarczaniem ich przed sąd. Zawód ten nie cieszył się dobrą sławą z racji na swój ponury charakter. Co więcej jego przedstawiciele nazywani irenarchami czasem specjalizowali się w pomówieniach o wypowiadanie słów przeciwko cesarzowi (co było traktowane jako zdrada, a w przypadku dowiedzenia kończyło się konfiskatą dóbr, z których połowę oddawano donosicielowi) lub czary mające spowodować śmierć (nie jest to wiedzą powszechną, ale starożytnym Rzymem, podobnie jak renesansem wstrząsały fale procesów o czary).

System był dysfuncyjny także z innego powodu: otóż zasadniczo oczekiwano, że urzędnicy z własnej kiesy pokryją koszta sprawowania stanowiska. Tak więc te obsadzane były niemal wyłącznie przez osoby bardzo bogate. Jako, że przepisy wymagały, by osoby te jednocześnie posiadały zabezpieczenie w postaci majątków ziemskich określonej wielkości rady miejskie były w zasadzie radami największych posiadaczy w danej okolicy. Ci sprawowali wyroki tak, by było to dla nich korzystne. Bardzo często więc uzbrojeni i posiadający dobre plecy obszarnicy wykorzystywali swą pozycję przeciwko małorolnym, by przejmować ich majątki i włączać do swoich.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


Nuriel
   
Ocena:
+5

Polska sarmacka jako tło dla westernu nie jest oryginalnym wynalazkiem - przecież już sam Sienkiewicz inspirował się tym gatunkiem ;)

05-02-2016 23:45
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Ja osobiście pisząc o tym modelu miałem na myśli Komudę, który rozwinął go aż do przesady.

06-02-2016 21:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.